Poruszony tym co ostatnio się wydażyło w małej miejscowości w Polsce, w Bieżuniu postanowiłem napisać o swojej drodze do akceptacji. O moich doświadczeniach związanych z życiem w małej społeczności w szkole. Piszę to po to by takich dzieci nigdy więcej nie było. Nie poddawajCie się! Proszę.
Nie znam geja, który nie myślał o samobójstwie. Przepraszam, ale nie znam. Jak ostatnie wydarzenia donoszą, nie było to czymś niezwykłym, że miałem takie myśli.
Człowiek się rodzi odkrywa świat każdego dnia na nowo. Poznaje to nowe stany, zaczyna rozmumieć świat, tylko nie jedno. Idziesz ulicą widzisz człowieka, który strzyże żywopłot, jako dziecko zadajesz sobie pytanie, co ten człowiek robi, gdy już mówisz, pytasz. Twój opiekun informuje Cię o tym, co ta osoba robi. Jako, że nie wiesz dalej co to znaczy, zadajesz kolejne pytania. Chcesz dowiedzieć się jak najwięcej, chcesz być świadomym tego co w okół Ciebie się dzieje. Ludzie Ci towarzyszący bardzo chętnie wyjaśniają Ci zjawiska, stany i odczucia jakie poznajesz. Jesteś happy. Cieszysz się. - To jest naturalny stan. Zarówno oczywiste dla Twoich opiekunów, jak również dla Ciebie, możliwe, że jesteś nawet tego nie świadomy.
Z czasem dostrzegasz różnice w postrzeganiu świata przez ludzi. W mniej więcej tym samym momencie zaczynasz dostrzegać swoją "odmienność". To co różni Cię od rodziców, czy opiekunów. Nie jesteś świadom_y/_a tego co właśnie w Twoim życiu się dzieje. Często warunki jakie Cię otaczają sprawiają, że nie mówisz o tym, nie pokazujesz na zewnątrz, że masz uczucia. To wszystko skrywasz w sobie. Przychodzi czas szkoły, tam musisz być taki jak inni chłopcy, albo taka jak inne dziewczynki. Nie możesz wybiegać przed szerego, bo to nie właściwe. Każdy Ci to powtarza. Mama mówi patrz, jak Marysia, albo Jaś grzecznie się bawi lalkami/samochodzikiem. Idź się z nią/nim pobaw. Do dziewczynki mówicie, że jej kolorem jest różowy, a chłopczykowi, że jego kolorem jest niebieski. Dla dziewczynki mają być ciepłe barwy, dla chłopczyka zimne. Tak m.in. popychacie swoje pociechy w stereotypowe postrzeganie świata. To dziecko dorasta w takich warunkach i gdy przy pierwszej nadarzającej się okazji spotyka się z Waszym oporem, bo to nie kolor/zabawka/temat dla Ciebie. Zaczyna się wycofywać. Stłamszone Twoim podejściem milknie. Właśnie w tym momencie rozpoczyna się jego nowa droga.
Z wiekiem, a zarazem wraz z pięciem się po drabinie edukcyjnej to dziecko jest coraz bardziej świadome swojej natury. Ono nie mówi tego, bo ile to razy słyszał - ty pedale/ ty debilu/ ciota - gdy Ty mówisz to by kogoś poniżyć obrazić. Ono czuje się, tak jakby cały świat stał przeciwko. Nikt nie chce być poniżany - dlatego milknie, staje się skryt_y/_a. W szkole jest tak samo. Rówieśnicy często naśladują mowę rodzicieli/wychowawców. Im więcej bluzg, więcej nienawiści, tym dziecko częściej powiela schemat opiekunów.
Ktoś mi zarzuci, że tak nie jest. Powiem Ci, szybko zapomniał_a/eś jak sam/a był_e/aś w wieku szkolnym, jak to u Ciebie było. Nie udawaj, że nikt wtedy nie mówił ty pedale/debilu/cioto tylko dlatego, że coś szło nie tak. Tylko cioty tego nie potrafią. Pokłócił_e/aś się z rówieśni_kiem/czką o zabawki? Ten kto się nadąsał mówił pedał/ciota i szedł dalej.
Takie były początki, z wiekiem jest coraz gorzej. Te wyzwiska przybierają w skali. W gimnazjum jest to już codzienność. Inwektywy "pedał"/"ciota" są oczywistością, wdarły się do języka młodzieży na dobre, nie zamierzają wyjść, nie zamierzają, bo nikt nie tłumaczy, że to wyrządza ból, krzywdę. W klasach, zwłaszcza tych liczniejszych mowa tu o klasach ponad 18 osób, zawsze znajdują się takie osoby, które chcą dominować. Często by móc pokazać dominację, a co za tym idzie władzę, trzeba znaleźć sobie ofiarę. Ofiarą zawsze jest to dziecko, ten uczeń, który jest pod jakimś względem inny od reszty. Może być grubszy, może mieć inny kolor skóry, włosów, inny styl ubioru, mieć krzywy nos, odstające usta, lubić bawić się z dziewczynkami, czy po prostu być wrażliwym. To tylko niektóre cechy, które skazują Twoje dziecko na dyskryminacje i brak akceptacji otoczenia. Uczeń, który posiada choć jedną z tych cech, który jest bardziej nieśmiały i spokojniejszy nie poradzi sobie z kliką, która będzie chciałą się wybić jego/jej kosztem. Często nawet w domach jest mowa by się nie dawać, by oddać, by coś innemu dziecku zrobić, jeśli to dokucza, etc. Tym sposobem sami nastawiamy dzieci do ataku i agresji wobec innych. Nigdy nie wiesz, kto jest w tej sytuacji słabszy, bo nie widzisz tego na codzień.
Prześladowania są i były, niestety pewnie będą na porządku dziennym, bo właśnie jako rodzic nie masz "jaj" by stawić czoła głupocie i bezmyślności własnego dziecka. Nie masz odwagi by zmierzyć się z takimi tematami jak szeroko pojęta "inność".
Zapytam: czy, kiedykolwiek powiedział_a/eś dziecku, że "inne" jest piękne? Czy zachęcił_a/eś dziecko do zabawy, współpracy w grupie ze słabszymi? - Odpowiedz sobie samemu na te i inne pytania. Ile zrobił_a/eś by Twoje dziecko, by dziecko, które wychowujesz, lub dziecko, którym się opiekujesz stało się wrażliwsze na uczucia innych. Empatia to umiejętność odczuwania stanów innego człowieka. Empatai to umiejętność postawienia się na czyimiś miejscu i odczuwania tego co ta druga osoba czuje. Tego niestety brakuje w wychowaniu - brakuje nauki empatii. Mnie rodzice tego akurat nauczyli. Nauczyli mnie tego również nauczyciele, na rozmowach w "cztery oczy", na rozmowach z kolegami/koleżankami zamieszanymi w jakieś konflikty.
Dorastanie jest trudne, wtedy zdajesz sobie sprawę, że nie Twój wzrok kieruje się do kolegów odpowiednio koleżanek. Coś jest nie tak. Dlaczego Karol podrywa Asię, a mi się ona, ani, żadna inna dziewczynka nie podoba. Czasem spoglądam w stronę Antka. To klasowy romeo. Wszystkie dziewczynki za nim szaleją. Mi on też się podoba. C o j e s t g r a n e? To pytanie Cię męczy. W końcu jakimiś źródłami dociera do Ciebie, że jesteś gejem, lesbijką, a może nawet trans czy też bi. Twój świat się w pewien sposób wali. Co r o b i ć? Jak z tym ż y ć? W Twojej głowie jest mętlik. Z czasem strach ma większe oczy. Gdy ktoś coś podejrzewa zaczyna się horror. Wyśmiewiska, wyzwiska i szydzenie. Jesteś ofiarą klasową.
Ile razy miałeś tak, że nie chciał_e/aś iść do szkoły, bo ktoś Ci dokuczał? Ja miałem tak wiele razy. Uczono mnie, że przemocą nic nie zdziałam. Wiele to razy było tak, że się nie dawałem. Musiałem iść do szkoły mimo iż wiedziałem, że inni czekają na mnie, że któryś z chłopaków ma jakieś wąty do mnie. Ile to razy wysiadając z autobusu oglądałem się za siebie, czy nikt za mną nie idzie. Gorzej było gdy ktoś miał starszych kolegów. Wtedy ratunku nie było. Sam na grupę starszych? Bez szans. O tyle dobrze miałem, że nikt zbytnio się nie odawrzył mnie mocniej pobić, bo znali mojego ojca - raczej nikt nie chciał zadzierać. W czasach gimnazjum wszystko się zmieniło. Ten parasol ochronny ze znajomości już się rozmył. Tu były grupki. Każdy wiedział, kto w szkole ma "władzę". Z kim mogą być problemu. Wielu unikało ich, ja również. Wiedzieli to również nauczyciele. Wiedzieli dytektorzy. Ci uczniowie przecież muszą przejść przez naszą szkołę. To odliczanie dni i godzin, aż ten twór, opuści szkolne mury. Nauczyciele wielokrotnie tylko czekają, aż ten horror się skończy. Niestety. Po jednym przychodzi drugi i tak kolejni. Błędne koło. Cierpią tylko najsłabsi.
Ja swój najgorszy czas miałem na przełomie gimnazjum i liceum. Wtedy to właśnie zaczęły się myśli samobójcze. Nie raz zaczynałem pisać list. Potem go darłem i paliłem. Nigdy go nie skończyłem. Nigdy go nie zostawiłem i nie poszedłem. Było kiedyś tak, że już z niemocy byłem gdzieś na uboczu, sznur już wisiał. Stałem przed nim i płakałem. Dlaczego ja? Za co muszę to zrobić? Co ja im zrobiłem? - Co chciałbym powiedzieć mamie na odchodne. Innym razem chciałem wyjść wieczorem gdy mama już spała. Chciałem się z nią pożegnać. Iść ją przytulić gdy spała, dać buziaka i pójść, tam pod słup gdzie ukryłem wcześniej linkę. Bałem się, że się obudzi. Nie poszedłem. Z domu wychodziłem samotnie wielokrotnie. Zawsze były myśli by sobie odebrać życie. Jak nie w domu, gdzieś w polach, w sadzie, to w lesie, czy nad jeziorem. Łzy zawsze mi towarzyszyły, ale te tylko pojawiały się na ułamki sekund i znikały.
Jak widać nigdy nie doszło do skutku to co wiele lat planowałem. W domu nie było też leków takich, które mógłbym połknąć w dużej ilości. Po prostu u nas ich nie było. Stąd ta droga też byla wykluczana. Męczyłem się w 3 klasie gimnazjum. Męczyłem się przez 3 lata LO. Z tym, że już ostatni rok był dużo łatwiejszy. Każdy cieszył się, że odchodzi, że to już koniec. Radowałem się również ja. Zwłaszcza dlatego, że ten koszmar już się kończył. Faktycznie on się skończył. W końcu zacząłem akceptować siebie. Zacząłem się cieszyć życiem. zacząłem korzystać z życia. Wtedy jakoś też pierwszy raz powiedziałem komuś, że jestem gejem. Szymek był pierwszą osobą, która się dowiedziała ode mnie o mojej orientacji. To był trudny moment. Dałem radę. Pamiętam, że płakałem jak bóbr. Potem chciałem się zabić. Lecz gdy potok łez ustał oprzytomniałem. Pojechałem do domu - wtedy już miałem własny samochód. Milczałem nie chciałem się do niego odzywać, bo po co skoro to już był koniec. Jak można się przyjaźnić z pedałem. Nasze środowisko wcale nie było górnolotne. Raczej wielu moich znajomych żyło i żyje na skraju ubóstwa. Więc oczywiste było dla mnie wykluczenie. Szymek pokazał klasę. Zawsze był inny, wyciągał rękę do słabszych. Nikomu nie powiedział. Może do dziś nikomu nie powiedział o mnie. - Nawet tego nie wiem. Za to jestem mu wdzięczny, że mogłem mu zaufać w tak trudnych chwilach. Zwłaszcza, że przełom gimnazjum i LO był dla mnie koszmarem. W domu miałem same problemy. Wielokrotnie uciekałem z niego, by tylko nie musieć tam być. Robiłem wszystko by do domu wracać jak najpóźniej. Udawało się 3 lata - tyle żyłem "tułając się po świecie" a do domu wracałem tylko by pójść spać i rano wstać i iść do szkoły.
Studia to piękny czas - chyba najpiękniejszy. Opuściłem dom. Wyprowadzka dzięki dwóm nowo poznanym koleżankom, które mi pomogły po tym jak dowiedziały się, w jakich warunkach żyję i dlaczego nie spieszno mi wracać do domu. Pamiętam jak dziś. Spotkaliśmy się u koleżanki. Piliśmy piwo - niby mieliśmy się uczyć. Wieczór mijał. Zaczęliśmy opowiadać o sobie, o życiu i tak jedna z koleżanek powiedziała, że zapyta swojego chłopaka, czy nie załatwiłby mi pracy w firmie gdzie pracował. Niespełna miesiąc minął i miałem pracę. Rozpoczęłem nowe życie. Wolne, radosne i pełne dobroci - bo miałem spokój. Pierwszy raz od kilku lat mogłem zasnąć w ciszy. Nie martwiąc się, że ktoś mi ją zaburzy. Wtedy zaczęły się lęki. Co dzieje się w domu. Jeździłem tam bardzo często. Nieraz raptownie musiałem zostawić wszystko i jechać. Przeżyłem to. Dziś żyjemy trochę w innym świecie. Do perfekcji brakuje wiele. Lecz te doświadczenia nauczyły mnie życia. Nauczyłem się, że muszę zaciskać zęby i iść przez życie. Nie mogę dać się zabić. N i e m o g ę. Nikt nie będzie mi z a b i e r a ł energii i radości z życia. Idę z głową podniesioną. Wiem, że są ludzie, którzy mają do mnie szacunek. Wiem to. Wiem również, że są tacy, którym brakuje godności i szacunku do mnie nie mają. Dziś nie muszę na nich zwracać uwagi. Ja mam swoje życie i żyję nim. Moje życie takie kolorowe, na ile kolorów pozwolę sobie samemu.
To w czasie studiów, mając jakieś 21 lat w pełni zaakceptowałem siebie i to kim jestem. Zaakceptowałem i czuję się z tym dobrze. Duma? O niej mówi się w odniesieniu do akceptacji samego siebie. Nie, nie jestem dumny. Jest mi dobrze. Jestem dumny tylko z tego, że nie dałem się zabić, jestem dumny z tego, że nie poddałem się. Cieszę się, że życie dało mi doświadczenie, choć trudne, ale za to potrafię dziś docenić wartość najwyższą - życie ludzkie - człowieka.
Jeśli przeczyta to, ktoś kto ma problem z tym kim jest. Jeśli ktoś Ci dokucza. Jeśli czujesz się nie pewnie. Jeśli coś Ci zagraża. Jeśli coż w moim życiu było podobne, do tego co Ciebie spotyka, pamiętaj zawsze i szędzie, że to Ty jesteś najważniejsz_a/y. Nie poddawaj się. Nie daj się zaszczuć. Nie daj się z a b i ć. Twoje życie jest najważniejsze. Pamiętaj o tym!
Pamiętajmy o tym, że życie nastoletniego, dorastającego geja jest ogromnym trudem. Ten trud tworzy społeczeństwo, które nie pozwala nam na życie bezpieczne, wolne od przemocy na tle naszej orientacji. Pozwól sobie żyć. Pozwólcie żyć innym.
Gdyby ktoś potrzebował pomocy, wsparcia - R O Z M O W Y - zawsze może do mnie napisać. Tylko nie poddawajcie się. Proszę.
Jeśli krzywdzisz kogoś tylko za to kogo kocha. Pomyśl, że ktoś mógłby krzywdzić Ciebie. Jakbyś się z tym czuł? Chciałbyś/Chciałabyś być nękan_a/y? Pomyśl zanim kogoś skrzywdzisz.
Ja za każdym razem gdy chcę kogoś obrazić, niezależnie od powodu zadaję sobie pytanie, jak ja bym się czuł na jego/jej miejscu. Wówczas odchodzą chęci. Nie chcę być krzywdzony, poniżany i nie czynię tego innym.
Nie pozwólmy na to by, ktoś obierał sobie życie tylko za to, że kocha innego chłopaka/inną dziewczynę.
Nie zabijaj życia.