niedziela, 19 lipca 2015

Mi cumpleaños. "Wielkie party".

Na początku dziękuję za miłe słowa pocieszenia, która napłynęły po moim ostatnim wpisie "Śmiej się! Wszystkich nie możesz zabić." Dziś od tamtego dnia minęło kolejnych kilka, a ja wciąż patrzę na mój kubeczek i widzę ten sam napis, jaki nosił tytuł ostatniego wpisu.
Nie było by nic w tym dziwnego, gdyby nie to, że dziś jest mi lepiej. Jest mi lepiej, a to wynik tego, że świat się zmienia, a wraz z nim zmieniam się ja.

Dzień urodzinowy rozpoczął się tuż z wybiciem północy i pierwszej sekundy... - byłem jeszcze w pracy... - słucham sobie eski - lubię to radio - jako, że nie mogę tam słuchać tego czego bym chciał, to słucham eski, bardzo często poprawia mi nastrój. Pomysłowość moderatorów nie raz mnie rozweseliła.
Zajmowszy się swoimi zadaniami zapomniałem dosłownie o tym, że jestem w pracy. Wtedy byłem gdzieś poza granicami, maszerowałem sobie przez jakieś miasto i zwiedzałem je. Byłem w podróży po moim ukochanym kraju. Musiało być na prawdę nieziemsko. Idę uliczką jest dość późno już, świcą latarnie, oświetlają stare miasto, ja sobie idę i rozmyślam... - nagle słyszę tylko krzyk, ktoś krzyczy, nim dotarło do mnie, że ktoś krzyczy zastanawiałem się co to za dzwięki... - w tym amoku, odwróciłem się, a za mną stali moi znajomi z pracy - to oni krzyczęli - oni śpiewali mi 100 lat. Tak głośno, jak tylko potrafili. Zrobiło mi się cholernie miło. Nieziemsko miło. To był chyba jeden z najpiękniejszych prezentów tego dnia.
Wróciłem do domu i poszedłem spać. Rano czekał na mnie kolejny prezent - piękny tort. Kolejny dowód miłości mojej siostry. Kasia upiekła wspaniały tort, nie mogę go niestety Wam pokazać (względy bezpieczeństwa), ale możecie wierzyć, był śliczny. Był śliczny, bo przedstawiał moją sympatię, której nie da się opisać, ani ocenić.

Dzień zleciał bardzo szybko. Miałem rozmowę rekrutacyjną o pracę - zakwalifikowałem się i mogę rozpocząć nowy etap w swoim życiu. Mogę, ale czy go rozpocznę się okaże, po tym jak przejdę szkolenia i zacznę pracę. Firma nie cieszy się w naszym kraju zbyt dobrą reputacją, także podchodzę do tego sceptycznie, jak to ja.
 Moi dotychczasowi pracodawcy delikatnie to ujmując są zasmuceni tym faktem - takie opinie chodzą w firmie. Cóż, trzeba próbować nowych wyzwań.

Dałem sobie czas do końca tego tygodnia, a więc do dziś, że jeśli nic się nie zmieni w moim życiu, to ja sam to zmienię jedną decyzją. Nie musiałem jej podejmować, bo wszystko się samo tak rozwinęło.

Muszę powiedzieć, że po licznych życzeniach urodzinowych, wiele się zmieniło. To m.in. wynik tego, że przeczytałem wyjątkowy tekst M. Grzesiaka, na jego profilu facebookowym. Dużą zasługę miało jeszcze jedno wideo, które obejrzałem w sieci, chodziło, o to by zrozumieć swoją wartość, to czego pragniemy i jak żyjemy. Dużo dobra z tego popłynęło.
Bardzo pokrzepiające okazały się życzenia jakie dostałem. Mam wśród facebookowych znajomych mnóstwo osób. Są to różni ludzie. Jako, że nie każdemu chcę pokazywać swój fb, a nie chcę odrzucać tych ludzi, wrzucam ich do kategorii ograniczone, takim sposobem jesteśmy u siebie znajomymi, ale również Ci znajomi nie widzą tego co udostępniam tylko wybranym. Można by powiedzieć wilk syty i owca cała.
Wśród życzeń zapadły mi mocno w głowie te od Zosi (przyjaciółki z dzieciństwa):
Wszystkiego co najpiękniejsze, najlepsze i najszczęśliwsze z okazji Twoich urodzin! Życzę Ci tego, żebyś mógł zrealizować wszystkie swoje plany i marzenia. Życzę Ci również mnóstwo zdrowia i szczęścia, bo to dwa niezbędne składniki , które pomogą Ci w drodze ku osiąganiu tych wszystkich życiowych celów. Nie zważaj na ludzi, którzy komentując negatywnie zaburzają Twoje dążenia, zawsze słuchaj tych, którzy popierają Twoje idee,wspierają i mówią dobre słowo. Przy okazji tego, życzę Ci właśnie, abyś trafiał tylko na dobrych, wartościowych ludzi. Dostrzegaj piękno i szczęście nawet w najmniejszych i najbardziej prozaicznych czynnościach każdego dnia, bo dzięki temu życie będzie lepsze i ciekawsze, a Ty szczęśliwy czego życzę Ci z całego serca! ....
Dostałem jeszcze inne i wiele z nich zawierało tyle ciepła, dobra i życzliwości. To bardzo mnie podbudowało :)
Choć więzi z przyjacielem mam już tak słąbe, że prawie nikłe, to Szymek również przysłał życzenia w podobnym tonie jak Zosia.

A swoją drogą to wiele osób składając mi życzenia pomija ten element - miłości do drugiej osoby. Mam wrażenie, że to chyba wynik tego, że nie są pewni, co powiedzieć...

Czuję się lepiej, mimo iż dalej jestem singlem, to jest mi po prostu lepiej :-) Najpiękniejszym prezentem jaki można zrobić człowiekowi jest pamięć o nim. Obecność przy nim, ten efekt tu-teraz-razem :) 

wtorek, 14 lipca 2015

Śmiej się! Wszystkich nie możesz zabić.

Przyznam się, że nie wiem co mam napisać.

Wszystko, dosłownie wszystko traci sens. Czuję się jak bym znalazł się między młotem, a kowadłem. Czuję się jak ryba bez wody - coś tą wodę umiejętnie wsysa pozostawiając mnie na płyciźnie.

Ten stan rzeczy powoduje, że tracę chęci dosłownie na i do wszystkiego. Każdego dnia zastanawiam się co zrobić by poprawić swoją bezefektywną bytność. Przez minutę jawią się w mojej głowie setki pomysłów. Żaden nie jest wyjątkowy na tyle by zostać wybranym.

Przyznam się Wam, zakończyłem już etap studiowania. Obrona za mną, efekt wow był i się szybko zmył. Zadowolenie z tytułu "magazyniera" szybko przeminęło z wiatrem. Tak oto czuję się jak zwykły śmiertelnik, niczym nie wyróżniający się od innych, ale druga część mojego ja, szepce mi do ucha >>> gadasz głupoty <<<.
Źródło: własne
Brakuje mi wiary w możliwości rozwojowe. Kraina niestety jakoś nie napawa optymizmem, mimo iż miejsca do czerpania siły tu nie brakuje. Podróż nad jezioro zwykle kończy się jeszcze większym dołem. Idę ew. jadę rowerem nad brzeg i próbuję się zresetować. Bezefektywnie. Nie mam tego przycisku u siebie, względnie reset nie działa.
Wracam zaglądam na allegro i szukam oferty godnej wysiłku. Czasem nawet jakąś okazję znajdę, za "półdarmo". Kontaktuję się i okazuje się, że to przykrywka. Albo się sprzedasz, albo nic nie zyskasz. Złość narasta, kumuluje się. Sama tabliczka czekolady już nie pomaga, nie może udźwignąć ciężaru zmagań i tak to właśnie się poddała.
Źródło: własne
Mówię sobie ostatnia szansa. Próbuję. Po raz n-ty wtopa. Chcę uciekać. Coś mówi mi zostań. Zostaję i schemat się powtarza.

Wiem, co jest moją zmorą. Chęć. To przez to, że chciałbym coś osiągnąć, coś zyskać, kogoś pokochać, komuś powierzyć siebie, sprawia, że przegrywam. Jak inaczej postąpić i nic nie chcieć? No jak można nie chcieć żyć dla kogoś i z kimś, jak można nie chcieć kochać i być szczęśliwym? - To naturalne, że tego chcę - czy się mylę?

W pogoni za szczęściem przemijają mi chwile. W pogoni za życiem, za dobrobytem zgubiliśmy to co najważniejsze szczęście i radość z życia. Pozostało tylko życie i wyścig. Kiedy zwolnisz?

Kiedy spakuję swoją torbę i plecak i ruszę jak włóczykij w świat, zbierając doświadczenia, które wypełnią pustkę.

piątek, 3 lipca 2015

Samobójstwo geja - życia wzięte. Jak przeżyłem szkołę i koszmar za homoseksualność

Poruszony tym co ostatnio się wydażyło w małej miejscowości w Polsce, w Bieżuniu postanowiłem napisać o swojej drodze do akceptacji. O moich doświadczeniach związanych z życiem w małej społeczności w szkole. Piszę to po to by takich dzieci nigdy więcej nie było. Nie poddawajCie się! Proszę.

Nie znam geja, który nie myślał o samobójstwie. Przepraszam, ale nie znam. Jak ostatnie wydarzenia donoszą, nie było to czymś niezwykłym, że miałem takie myśli. 

Człowiek się rodzi odkrywa świat każdego dnia na nowo. Poznaje to nowe stany, zaczyna rozmumieć świat, tylko nie jedno. Idziesz ulicą widzisz człowieka, który strzyże żywopłot, jako dziecko zadajesz sobie pytanie, co ten człowiek robi, gdy już mówisz, pytasz. Twój opiekun informuje Cię o tym, co ta osoba robi. Jako, że nie wiesz dalej co to znaczy, zadajesz kolejne pytania. Chcesz dowiedzieć się jak najwięcej, chcesz być świadomym tego co w okół Ciebie się dzieje. Ludzie Ci towarzyszący bardzo chętnie wyjaśniają Ci zjawiska, stany i odczucia jakie poznajesz. Jesteś happy. Cieszysz się. - To jest naturalny stan. Zarówno oczywiste dla Twoich opiekunów, jak również dla Ciebie, możliwe, że jesteś nawet tego nie świadomy. 

Z czasem dostrzegasz różnice w postrzeganiu świata przez ludzi. W mniej więcej tym samym momencie zaczynasz dostrzegać swoją "odmienność". To co różni Cię od rodziców, czy opiekunów. Nie jesteś świadom_y/_a tego co właśnie w Twoim życiu się dzieje. Często warunki jakie Cię otaczają sprawiają, że nie mówisz o tym, nie pokazujesz na zewnątrz, że masz uczucia. To wszystko skrywasz w sobie. Przychodzi czas szkoły, tam musisz być taki jak inni chłopcy, albo taka jak inne dziewczynki. Nie możesz wybiegać przed szerego, bo to nie właściwe. Każdy Ci to powtarza. Mama mówi patrz, jak Marysia, albo Jaś grzecznie się bawi lalkami/samochodzikiem. Idź się z nią/nim pobaw. Do dziewczynki mówicie, że jej kolorem jest różowy, a chłopczykowi, że jego kolorem jest niebieski. Dla dziewczynki mają być ciepłe barwy, dla chłopczyka zimne. Tak m.in. popychacie swoje pociechy w stereotypowe postrzeganie świata. To dziecko dorasta w takich warunkach i gdy przy pierwszej nadarzającej się okazji spotyka się z Waszym oporem, bo to nie kolor/zabawka/temat dla Ciebie. Zaczyna się wycofywać. Stłamszone Twoim podejściem milknie. Właśnie w tym momencie rozpoczyna się jego nowa droga. 

Z wiekiem, a zarazem wraz z pięciem się po drabinie edukcyjnej to dziecko jest coraz bardziej świadome swojej natury. Ono nie mówi tego, bo ile to razy słyszał - ty pedale/ ty debilu/ ciota - gdy Ty mówisz to by kogoś poniżyć obrazić. Ono czuje się, tak jakby cały świat stał przeciwko. Nikt nie chce być poniżany - dlatego milknie, staje się skryt_y/_a. W szkole jest tak samo. Rówieśnicy często naśladują mowę rodzicieli/wychowawców. Im więcej bluzg, więcej nienawiści, tym dziecko częściej powiela schemat opiekunów. 
Ktoś mi zarzuci, że tak nie jest. Powiem Ci, szybko zapomniał_a/eś jak sam/a był_e/aś w wieku szkolnym, jak to u Ciebie było. Nie udawaj, że nikt wtedy nie mówił ty pedale/debilu/cioto tylko dlatego, że coś szło nie tak. Tylko cioty tego nie potrafią. Pokłócił_e/aś się z rówieśni_kiem/czką o zabawki? Ten kto się nadąsał mówił pedał/ciota i szedł dalej. 
Takie były początki, z wiekiem jest coraz gorzej. Te wyzwiska przybierają w skali. W gimnazjum jest to już codzienność. Inwektywy "pedał"/"ciota" są oczywistością, wdarły się do języka młodzieży na dobre, nie zamierzają wyjść, nie zamierzają, bo nikt nie tłumaczy, że to wyrządza ból, krzywdę. W klasach, zwłaszcza tych liczniejszych mowa tu o klasach ponad 18 osób, zawsze znajdują się takie osoby, które chcą dominować. Często by móc pokazać dominację, a co za tym idzie władzę, trzeba znaleźć sobie ofiarę. Ofiarą zawsze jest to dziecko, ten uczeń, który jest pod jakimś względem inny od reszty. Może być grubszy, może mieć inny kolor skóry, włosów, inny styl ubioru, mieć krzywy nos, odstające usta, lubić bawić się z dziewczynkami, czy po prostu być wrażliwym. To tylko niektóre cechy, które skazują Twoje dziecko na dyskryminacje i brak akceptacji otoczenia. Uczeń, który posiada choć jedną z tych cech, który jest bardziej nieśmiały i spokojniejszy nie poradzi sobie z kliką, która będzie chciałą się wybić jego/jej kosztem. Często nawet w domach jest mowa by się nie dawać, by oddać, by coś innemu dziecku zrobić, jeśli to dokucza, etc. Tym sposobem sami nastawiamy dzieci do ataku i agresji wobec innych. Nigdy nie wiesz, kto jest w tej sytuacji słabszy, bo nie widzisz tego na codzień. 
Prześladowania są i były, niestety pewnie będą na porządku dziennym, bo właśnie jako rodzic nie masz "jaj" by stawić czoła głupocie i bezmyślności własnego dziecka. Nie masz odwagi by zmierzyć się z takimi tematami jak szeroko pojęta "inność". 
Zapytam: czy, kiedykolwiek powiedział_a/eś dziecku, że "inne" jest piękne? Czy zachęcił_a/eś dziecko do zabawy, współpracy w grupie ze słabszymi? - Odpowiedz sobie samemu na te i inne pytania. Ile zrobił_a/eś by Twoje dziecko, by dziecko, które wychowujesz, lub dziecko, którym się opiekujesz stało się wrażliwsze na uczucia innych. Empatia to umiejętność odczuwania stanów innego człowieka. Empatai to umiejętność postawienia się na czyimiś miejscu i odczuwania tego co ta druga osoba czuje. Tego niestety brakuje w wychowaniu - brakuje nauki empatii. Mnie rodzice tego akurat nauczyli. Nauczyli mnie tego również nauczyciele, na rozmowach w "cztery oczy", na rozmowach z kolegami/koleżankami zamieszanymi w jakieś konflikty. 
Dorastanie jest trudne, wtedy zdajesz sobie sprawę, że nie Twój wzrok kieruje się do kolegów odpowiednio koleżanek. Coś jest nie tak. Dlaczego Karol podrywa Asię, a mi się ona, ani, żadna inna dziewczynka nie podoba. Czasem spoglądam w stronę Antka. To klasowy romeo. Wszystkie dziewczynki za nim szaleją. Mi on też się podoba. C o   j e s t   g r a n e? To pytanie Cię męczy. W końcu jakimiś źródłami dociera do Ciebie, że jesteś gejem, lesbijką, a może nawet trans czy też bi. Twój świat się w pewien sposób wali. Co   r o b i ć? Jak z tym ż y ć? W Twojej głowie jest mętlik. Z czasem strach ma większe oczy. Gdy ktoś coś podejrzewa zaczyna się horror. Wyśmiewiska, wyzwiska i szydzenie. Jesteś ofiarą klasową.
Ile razy miałeś tak, że nie chciał_e/aś iść do szkoły, bo ktoś Ci dokuczał? Ja miałem tak wiele razy. Uczono mnie, że przemocą nic nie zdziałam. Wiele to razy było tak, że się nie dawałem. Musiałem iść do szkoły mimo iż wiedziałem, że inni czekają na mnie, że któryś z chłopaków ma jakieś wąty do mnie. Ile to razy wysiadając z autobusu oglądałem się za siebie, czy nikt za mną nie idzie. Gorzej było gdy ktoś miał starszych kolegów. Wtedy ratunku nie było. Sam na grupę starszych? Bez szans. O tyle dobrze miałem, że nikt zbytnio się nie odawrzył mnie mocniej pobić, bo znali mojego ojca - raczej nikt nie chciał zadzierać. W czasach gimnazjum wszystko się zmieniło. Ten parasol ochronny ze znajomości już się rozmył. Tu były grupki. Każdy wiedział, kto w szkole ma "władzę". Z kim mogą być problemu. Wielu unikało ich, ja również. Wiedzieli to również nauczyciele. Wiedzieli dytektorzy. Ci uczniowie przecież muszą przejść przez naszą szkołę. To odliczanie dni i godzin, aż ten twór, opuści szkolne mury. Nauczyciele wielokrotnie tylko czekają, aż ten horror się skończy. Niestety. Po jednym przychodzi drugi i tak kolejni. Błędne koło. Cierpią tylko najsłabsi. 
Ja swój najgorszy czas miałem na przełomie gimnazjum i liceum. Wtedy to właśnie zaczęły się myśli samobójcze. Nie raz zaczynałem pisać list. Potem go darłem i paliłem. Nigdy go nie skończyłem. Nigdy go nie zostawiłem i nie poszedłem. Było kiedyś tak, że już z niemocy byłem gdzieś na uboczu, sznur już wisiał. Stałem przed nim i płakałem. Dlaczego ja? Za co muszę to zrobić? Co ja im zrobiłem? - Co chciałbym powiedzieć mamie na odchodne. Innym razem chciałem wyjść wieczorem gdy mama już spała. Chciałem się z nią pożegnać. Iść ją przytulić gdy spała, dać buziaka i pójść, tam pod słup gdzie ukryłem wcześniej linkę. Bałem się, że się obudzi. Nie poszedłem. Z domu wychodziłem samotnie wielokrotnie. Zawsze były myśli by sobie odebrać życie. Jak nie w domu, gdzieś w polach, w sadzie, to w lesie, czy nad jeziorem. Łzy zawsze mi towarzyszyły, ale te tylko pojawiały się na ułamki sekund i znikały. 
Jak widać nigdy nie doszło do skutku to co wiele lat planowałem. W domu nie było też leków takich, które mógłbym połknąć w dużej ilości. Po prostu u nas ich nie było. Stąd ta droga też byla wykluczana. Męczyłem się w 3 klasie gimnazjum. Męczyłem się przez 3 lata LO. Z tym, że już ostatni rok był dużo łatwiejszy. Każdy cieszył się, że odchodzi, że to już koniec. Radowałem się również ja. Zwłaszcza dlatego, że ten koszmar już się kończył. Faktycznie on się skończył. W końcu zacząłem akceptować siebie. Zacząłem się cieszyć życiem. zacząłem korzystać z życia. Wtedy jakoś też pierwszy raz powiedziałem komuś, że jestem gejem. Szymek był pierwszą osobą, która się dowiedziała ode mnie o mojej orientacji. To był trudny moment. Dałem radę. Pamiętam, że płakałem jak bóbr. Potem chciałem się zabić. Lecz gdy potok łez ustał oprzytomniałem. Pojechałem do domu - wtedy już miałem własny samochód. Milczałem nie chciałem się do niego odzywać, bo po co skoro to już był koniec. Jak można się przyjaźnić z pedałem. Nasze środowisko wcale nie było górnolotne. Raczej wielu moich znajomych żyło i żyje na skraju ubóstwa. Więc oczywiste było dla mnie wykluczenie. Szymek pokazał klasę. Zawsze był inny, wyciągał rękę do słabszych. Nikomu nie powiedział. Może do dziś nikomu nie powiedział o mnie. - Nawet tego nie wiem. Za to jestem mu wdzięczny, że mogłem mu zaufać w tak trudnych chwilach. Zwłaszcza, że przełom gimnazjum i LO był dla mnie koszmarem. W domu miałem same problemy. Wielokrotnie uciekałem z niego, by tylko nie musieć tam być. Robiłem wszystko by do domu wracać jak najpóźniej. Udawało się 3 lata - tyle żyłem "tułając się po świecie" a do domu wracałem tylko by pójść spać i rano wstać i iść do szkoły. 
Studia to piękny czas - chyba najpiękniejszy. Opuściłem dom. Wyprowadzka dzięki dwóm nowo poznanym koleżankom, które mi pomogły po tym jak dowiedziały się, w jakich warunkach żyję i dlaczego nie spieszno mi wracać do domu. Pamiętam jak dziś. Spotkaliśmy się u koleżanki. Piliśmy piwo - niby mieliśmy się uczyć. Wieczór mijał. Zaczęliśmy opowiadać o sobie, o życiu i tak jedna z koleżanek powiedziała, że zapyta swojego chłopaka, czy nie załatwiłby mi pracy w firmie gdzie pracował. Niespełna miesiąc minął i miałem pracę. Rozpoczęłem nowe życie. Wolne, radosne i pełne dobroci - bo miałem spokój. Pierwszy raz od kilku lat mogłem zasnąć w ciszy. Nie martwiąc się, że ktoś mi ją zaburzy. Wtedy zaczęły się lęki. Co dzieje się w domu. Jeździłem tam bardzo często. Nieraz raptownie musiałem zostawić wszystko i jechać. Przeżyłem to. Dziś żyjemy trochę w innym świecie. Do perfekcji brakuje wiele. Lecz te doświadczenia nauczyły mnie życia. Nauczyłem się, że muszę zaciskać zęby i iść przez życie. Nie mogę dać się zabić. N i e   m o g ę. Nikt nie będzie mi z a b i e r a ł energii i radości z życia. Idę z głową podniesioną. Wiem, że są ludzie, którzy mają do mnie szacunek. Wiem to. Wiem również, że są tacy, którym brakuje godności i szacunku do mnie nie mają. Dziś nie muszę na nich zwracać uwagi. Ja mam swoje życie i żyję nim. Moje życie takie kolorowe, na ile kolorów pozwolę sobie samemu. 
To w czasie studiów, mając jakieś 21 lat w pełni zaakceptowałem siebie i to kim jestem. Zaakceptowałem i czuję się z tym dobrze. Duma? O niej mówi się w odniesieniu do akceptacji samego siebie. Nie, nie jestem dumny. Jest mi dobrze. Jestem dumny tylko z tego, że nie dałem się zabić, jestem dumny z tego, że nie poddałem się. Cieszę się, że życie dało mi doświadczenie, choć trudne, ale za to potrafię dziś docenić wartość najwyższą - życie ludzkie - człowieka. 

Jeśli przeczyta to, ktoś kto ma problem z tym kim jest. Jeśli ktoś Ci dokucza. Jeśli czujesz się nie pewnie. Jeśli coś Ci zagraża. Jeśli coż w moim życiu było podobne, do tego co Ciebie spotyka, pamiętaj zawsze i szędzie, że to Ty jesteś najważniejsz_a/y. Nie poddawaj się. Nie daj się zaszczuć. Nie daj się z a b i ć. Twoje życie jest najważniejsze. Pamiętaj o tym! 
Pamiętajmy o tym, że życie nastoletniego, dorastającego geja jest ogromnym trudem. Ten trud tworzy społeczeństwo, które nie pozwala nam na życie bezpieczne, wolne od przemocy na tle naszej orientacji. Pozwól sobie żyć. Pozwólcie żyć innym.

Gdyby ktoś potrzebował pomocy, wsparcia - R O Z M O W Y - zawsze może do mnie napisać. Tylko nie poddawajcie się. Proszę.

Jeśli krzywdzisz kogoś tylko za to kogo kocha. Pomyśl, że ktoś mógłby krzywdzić Ciebie. Jakbyś się z tym czuł? Chciałbyś/Chciałabyś być nękan_a/y? Pomyśl zanim kogoś skrzywdzisz. 

Ja za każdym razem gdy chcę kogoś obrazić, niezależnie od powodu zadaję sobie pytanie, jak ja bym się czuł na jego/jej miejscu. Wówczas odchodzą chęci. Nie chcę być krzywdzony, poniżany i nie czynię tego innym.

Nie pozwólmy na to by, ktoś obierał sobie życie tylko za to, że kocha innego chłopaka/inną dziewczynę.

Nie zabijaj życia.

środa, 1 lipca 2015

Otwórz oczy, powiedz stop. Nie poniżaj.

Nutą wyjaśnienia powiem Wam, że wiele się ostatnio dzieje, brakuje mi czasu stąd tak z deka zaniedbałem bloga.

Dziś nie o mnie, nie o moim prywatnym podwórku, lecz o tym co wieść niesie. 

Od momentu spektakularnego wyroku Sądu Najwyższego w USA w internecie wręcz zawrzało. Facebook mieni się od starć między zwolennikami i przeciwnikami środowiska LGBT_. Zwolennicy jak również sami LGBT_ tworzą nowe profilówki z wizerunkiem przysłoniętym tęczową flagą - trend powstał po decyzji Sądu Najwyższego - jak podaje Facebook - pomysł wywodzi się od dwóch praktykantów, spodobał się i przyjął, dlatego został udostępniony całej społeczności. Nie długo trzeba było czekać, by odezwali się przeciwnicy w Polsce trend jest taki, że jeśli jesteś przeciwnikiem LGBT_ to swoją profilówkę przysłaniasz flagą narodową. I tak w tym momencie flaga narodowa staje się symbolem pogardy, poniżenia, nienawiści. Wylew żółci szerzy się błyskawicznie. 
Dzisiaj symbole takie jak polska flaga narodowa, orzeł, godło, herb, elementy religijne stały się narzędziem do identyfikowania się z homofobią. Nie trzeba homofobii wyrażać bezpośrednio, wystarczy "zmalować" nową profilówkę. I już wszyscy wiedzą po której stronie barykady stoisz. 

Od jakiegoś czasu zastanawiam się, czy nie przyłączyć do grupy identyfikującej się ze społecznością LGBT_, lecz ta decyzja jeszcze nie dojrzała we mnie. 

Moja przyjaciółka powiedziała mi takie słowa: "Żyj i daj żyć innym". Słowa te były odpowiedzią na jej stanowisko w sprawie wolności drugiego człowieka, tego co powinien, co może robić, tego co sądzi o związkach partnerskich, małżeńskich wśród LGBT_. Jej świetna postawa w pewien sposób nauczyła mnie jednego, że każdy z nas ma prawo żyć, tak jak chce, dopóki nie ogranicza to wolności drugiego człowieka.

Dziś w konfrontacji z inną bliską mi osobą użyłem właśnie tych słów "żyj i daj żyć innym", efekt był zaskakujący, oba osoba przytaknęła mi, choć widziałem, że brakowało jej argumentu, którym mogła by odeprzeć moje stwierdzenie. 

Dzisiaj wchodząc do sieci, czytając pierwszy lepszy portal z informacjami, gdzie poruszane są tematy LGBT_ można spotkać setki tysięcy komentarzy. 
Jak wszędzie znajdujemy zwolenników, przeciwników i samych dotkniętych tematem. Zdania są różne jak wielu jest czytelników. 
Jednego tylko nie umiem zrozumieć, to samo zjawisko obserwuję wśród znajomych, bliskich, czy rodziny: czy wyrażanie swojego nie zadowolenia, braku aprobaty, zawsze musi towarzyszyć tyle żółci, nienawiści i pogardy - które wyrażane są słowami, tak by jak najdotkliwiej trafić w czyjś czuły środek? 
Czemu nie można napisać. "Słuchaj szanuję Twoje zdanie/Twoją postawę, ale jestem przeciwny temu." - zamiast tego przeczytać można "Pojebało cię./Jebnij się w ten pusty łeb./Jebać pedałów./Do gazu z pedałami., i wiele innych. Czemu za każdym razem z ust padają tylko obelgi niepoparte, żadnym sensownym argumentem. Czemu argumentacja jest przepełniona nienawiścią i przemocą? Czemu każdorazowo gdzieś pojawiają się wątki antysemityczne, religijne, homofobiczne, rasistowskie?
- Gdzie w kraju katolickim miłość bliźniego?

Nie przypominam sobie by ktokolwiek mnie uczył empatii do innych ludzi. Ja od dziecka byłem przyjaźnie nastawiony do innych. Jedno jest pewne, nikt w moim otoczeniu nie próbował nauczyć mnie nienawiści względem inności. W takim przekonaniu dorastałem. Dziś gdy słyszę nawet tego typu zaczepki, niesprawiedliwości, od razu ciśnie mi się na usta jedno, kto dał Ci/Wam prawo do poniżania, oceniania innych ludzi?

W ostatnich dniach nagłośniona została jeszcze jedna przykra sprawa. Nastoletniego ucznia pewnego gimnazjum, który odebrał sobie życie. Powodów może jest wiele, ale jednym z nich jest to, że był poniżany, torturowany psychicznie wśród rówieśników, ale nie tylko. Nie zwarzając na to czy faktycznie był homoseksualny, czy też nie, to człowiek, jego godność powinna być miarą mojej i waszej godności. Jego wolność winna być miarą naszej i waszej wolności. Tego powinno się uczyć dzieci - choć tu widzę pewną sprzeczność tego powinno się uczyć dorosłych - gdyż to oni w głównej mierze uczą dzieci homofobi, rasizmu, antysamityzmu i pogardy dla inności. To dorośli ludzie ponoszą odpowiedzialność, za to czego nauczyli dzieci. Gdy dziecku będziemy wmawiać, że coś jest złe i niewłaściwe to takie dziecko, będzie rosło w takim przekonaniu, w późniejszym czasie będzie też występowało w opozycji i wręcz prześladowało tą inność. Odmienność sama w sobie nie jest niczym złym, złe jest jej postrzeganie. 
Przykre jest to, że przez takie zachowania musiało dojść do kolejnej (bo to nie pierwsza) tragedii. Jestem równie zaszokowany postawą grona pedagogicznego z tej szkoły. W głównej mierze to jedna z nauczycielek oprawczyń i pani dyrektor są tu współodpowiedzialne za tą tragedię. Ich podejście i stanowisko w tej tragedii jest naganne. Nie rozumiem jak ktoś tak ograniczony może zwać się "nauczycielką" - taka postawa nie ma nic wspólnego z nauczaniem. To tylko pogłębianie depresji, załamania się nerwowego a w konsekwencji tragedii. Jestem święcie przekonany, że na ich miejsce jest setki dojrzalszych, mądrzejszych pedagogów, którzy z pewnością swoją otwartość i pomoc potrafili by okazać każdemu uczniowi niezależnie od pochodzenia, przekonania, wyznania, religii czy razy, a nawet orientacji.

Dziecko w piaskownicy nie zwraca uwagi na szczegóły, ważne jest by żyło w dobrej atmosferze, to się liczy. Z czasem za sprawą mądrości dorosłych dziecko pozbawione jest tej wrodzonej wrażliwości i mądrości. Niestety.