wtorek, 19 lipca 2016

Przedwczoraj przed 2xx laty

To właśnie wtedy wszystko się zaczęło. Wtedy to przyszedłem na świat i tak od tego czasu ciągle żyję i wiodę swój ziemski żywot. 

Ogólnie nie lubię swojego życia, ale też nie powiem, że jakoś strasznie mi ono szkodzi. Nie nie jest tragicznie, ale ilość złych momentów i ciągłych zmagań mnie czasami przerasta. 

Weekend były urodziny, właściwie to ich nie było, bo nie robiłem nic specjalnego. Nie było sensu. Nie było dla kogo i z kim. Dla siebie/nas dwóch? Można było, ale ochota mi odeszła. 

Zamiast tego oddałem się temu co mi w dzieciństwie było pisane. Poszedłem z Miśkiem do lasu. Zbieraliśmy jagody. To standard w moim życiu. W dwie i pół godziny nazbieraliśmy ok. 10 litrów :) To dość ładnie jak na okoliczności jakie nas spotkały. W końcu odpocząłem. Dobrze na mnie działa taka natura. Trochę byłem zmęczony, no ale jakoś poszło. 
W poniedziałek powtórzyliśmy nasze weekendowe osiągnięcie i tym sposobem zarobiliśmy sobie trochę pieniędzy. Jeden kilogram kosztuje teraz ok. 6 złotych. Trochę mało, no ale nic dziwnego skoro u nas są ładne jagody i dużo pada. W efekcie strasznie się niszczą, także długo nie pobędą. 

Także to tak urodzinowo wyglądało. 

Zapowiadają się zmiany w moim życiu, oby w końcu nastąpiły przełomy. 

wtorek, 12 lipca 2016

piękne chwile są za rogiem

Dawno tu nic nie pisałem. A wszystko to przez to, że dużo się u mnie dzieje i powiem szczerze, że już sam nie wiem o czym mogę napisać. O czym wypada, a o czym nie. 

Czasem zastanawiam się na ile pisanie tego bloga sprawia, że moja prywatność jest rzeczywiście chroniona? Mam obawy co do tego kim jestem i czy internet tego źle nie zweryfikuje. 

Niedługo za kilka dni będzie rok jak siedzę w jednej firmie / to uczucie z jednej strony miłe, z drugiej nie / chcę stąd odejść. Męczy mnie korporacja. Wyścig szczurów, nieuczciwe praktyki, albo podlizywanie się i zbieranie laurów w ten sposób, to nie dla mnie

U mnie liczy się czarne lub białe w życiu. Aczkolwiek jeśli chodzi o garderobę to musi być ona kolorowa :D Pełna gama kolorów od różu po czerń :D 

Mam na oku wymarzoną pracę jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem będę się realizował, a może inaczej będę robił to co chcę robić, a nie to co muszę. Choć bym mógł przeżyć z pracy w jednej instytucji musiał będę jeszcze dorabiać. Różnica między moimi obecnymi zarobkami wyniesie lekko ponad 1000 zł. A skoro tak, to oznacza dla mnie, że będę musiał z wielu przyjemności zrezygnować, ba ograniczyć wydatki, które w obecnych okolicznościach i tak są zmartwieniem. 

Jak to moja przyjaciółka stwierdziła: sam jestem sobie temu winien. Cóż racja, sam dokonałem takich, a nie innych wyborów i z tym muszę sobie poradzić. Nie przewiduję upadku, ale jeśli tak będzie to trzeba będzie się podnieść i wrócić na stare śmieci :D

Wiele spraw się zaczyna wyjaśniać, jest progres w moim życiu, to zadowala moją psychikę, bo jest mi lżej. 

Niestety Misiek walczy z pracą. Pomimo rozesłanych CV, mało kto się odzywa, a jak się odzywa to oferty nie z tej ziemi. 

Pewnego wieczoru dzwoni telefon: odbiera i praktycznie cisza, w końcu odzywa się mężczyzna w podeszłym wieku. Pyta się skąd jest. Misiek odpowiada. A chciałbyś do mnie przyjechać? Pada pytanie? Do... kontynuuje mężczyzna. .. płacę 2500 tysiąca za posprzątanie mojej działki. Misiek spytał co to za praca. Wtedy pada pytanie a zgadzasz się jeszcze na drobne prace w domu? - Misiek nie wytrzymał i się rozłączył. Nie uwierzyłbym w tę rozmowę, gdybym nie słyszał tego. 

Idziemy na miasto dzwoni telefon. Facet w średnim wieku: chcesz zarobić? Jasne. Gdzie mieszkasz. W... / a jakie tam są miejscowości wokół? Misiek odpowiada wymieniając miejscowości. Dobra to przewieziesz przesyłkę z miejscowości A do B i za to płacę 500 zł. Wchodzisz w to? Misiek się rozłączył.

O pracach za darmo nie będę już mówił. Cóż jest ciężko, no ale może i w tej sferze coś się wyjaśni niedługo. 

Ja walczę też z jednym zleceniodawcą o kasę. Od lutego nie zapłacił za wykonywane usługi, więc stwierdziłem, że jeśli się nie rozliczy to nie będę świadczył usług dla jego firmy. Teraz to ja warunki postawie, tylko czekam by zapłacił zaległości. Od ok. 1.5 mc. bujam się z tym nie mówiąc, że wcześniej było to już zgłaszane, że trzeba się rozliczyć.

Weekendy spędzam na wsi, bądź też w lesie, odpoczywam w ten sposób i tankuję energię na to by móc w poniedziałek przyjść do mojego zakładu. Korporacja to zło. Wszystko z ciebie wypompują i jeszcze brak szacunku. Takie coś to nie dla mnie. 

Jak tam Wasze urlopy? Macie wakacje? Bo ja u siebie walczę z tym bym kiedykolwiek dostał urlop. A szykuje się, ze będzie ciężko. No ale warunki muszę postawić jasno. Na chwilę obecną chyba muszę poczekać do połowy sierpnia wówczas dostanę urlop. Z dzisiejszy negocjacji wyszedłem całkiem zadowolony, choć potrzebuję odpocząć już teraz.