sobota, 31 grudnia 2011

podsumowanie

Ten post zapewne będzie długi, ale rok który chcę podsumować jest długi w wydarzenia, przeżycia.


Początek roku nie należał do najłatwiejszych, musiałem przyznać się że zakochałem się w sowim Przyjacielu, przyznać się przed samym sobą do tego nie było aż tak trudno jak przyznać się z tym przed Szymonem, nie zapomnę tego długo, tych łez, tego bólu w sercu, uczucia, że zawiodłem naszą przyjaźń. Na szczęście Szymek nie odrzucił mnie, powiedział, że damy radę to przejść i ciągle mi pomaga, jest, wspiera, to istotny skarb. Mimo tego co usłyszał, nie okazał mi pogardy, najmniejszej przykrości. Zawsze chciałem być taki jak On, odkąd Go tylko poznałem. I nadal bym chciał choć wiem, że to nie możliwe. Brak prawdziwego ojca jest efektem tego, że z czasem On stał się dla mnie Ideałem godnym naśladowania. Czasem wygląda to źle, źle się z tym czuję, ale tak bardzo mi imponuje, że nie potrafię inaczej postąpić jak On, a już nie ma mowy o tym by Go krzywdzić. A może Go krzywdzę?


czwartek, 29 grudnia 2011

oziębły?

Wielu gajów chętnie mówi o czułości, przytulaniu się, okazywaniu sobie wzajemnych uczuć. Oczywiście nie dotyczy to tylko gejów. Każdy człowiek potrzebuje jakiejś czułości. Poczucia własnej wartości, tego, że jest się dla kogoś ważnym, choćby dla samego siebie.


Bardzo często myślę nad tym dlaczego boję się uczuć, boję się tak strasznie bliskości drugiego człowieka. Sfera cielesna dla mnie jest jak moja twierdza, do której boję się wpuścić kogokolwiek. Oczywiście spotykałem się z kimś i seks nie był jakąś wielką odrazą, nie czułem strachu.  W sytuacjach, w których ktoś próbuje mnie przytulić, nawet pocieszyć sprawiają, że się boję, uciekam, wyrywam wręcz z tych objęć.

środa, 28 grudnia 2011

"postanowienia noworoczne"

Nowy Rok niebawem. I tak ostatnio obijałem się z frazą "postanowienia noworoczne". I tak sobie myślę, że może warto by spróbować coś zaplanować, określić sobie cel na ten rozpoczynający się rok. Idea wydaje się być niebiańska - bo cóż nas tak nie podtrzymuje w zamierzeniach jak postanowienia hehe bynajmniej ja tak mam:D
Ale nie wiem czemu, nie potrafię sobie wymierzyć zadań na ten przyszły rok chociaż chcę.

wtorek, 27 grudnia 2011

kumpello grupy

Jaki jest gej? jego cechy, na te pytania wielu z nas chciałoby znać odpowiedź, bo przecież jakieś wspólne cechy łączą ludzi w różne grupy, podgrupy itd.


Ostatnio popularny kumpello oferuje swoim użytkownikom możliwość tworzenia i dołączania do różnych grup. Grupy te mają na celu odzwierciedlać nas samych, nasze poglądy, cechy, charakter.


poniedziałek, 26 grudnia 2011

nutka goryczy cd.

heh kontynuując wątek "nutka goryczy" mogę dodać, że koledzy nawet nie raczyli wyjaśnić sprawy, a wyskoczyli z pytaniem czy nie pojechałbym dziś na imprezę. Odmówiłem, nie jestem chłopcem na zawołanie.

nuta goryczy

Dzisiejszej nocy, mimo iż jeszcze święta miałem udać się na małą imprezkę, ze znajomymi w dużej mierze znajomymi mojego Przyjaciela. Pod wieczór dostałem SMS czy mam zamiar wypić coś na imprezie, powiedziałem, że tak. I kolega odpisał "Oki." - wiedziałem ze pytając, szuka chętnego na to by pokierować. Nie miałem zbytniej ochoty na to, więc nie powiedziałem że mogę kierować. Zapytałem Szymka (przyjaciela) kto kieruje, powiedział, że brat kolegi i bym się nie dał wrobić w kierowce. Niedługo po tym wypiłem piwo. Wpadł kumpel pogadać i tak jakoś czas upływał. A koledzy nie odpowiadali. Wieczór znów spędziłem przed kompem.


Gdzieś w głębi czuję "gorycz" dlaczego, żaden się nie odezwał, nie wyjaśnił, nawet słowa..

niedziela, 25 grudnia 2011

święta

nie dawno pisałem o tym jak spędzam święta, teraz tylko dodam iż sytuacja się trochę poprawiła, panuje bardziej świąteczna atmosfera;)


A ja spędzam czas w internecie;P

wigilia

Wigilia, jedyny taki dzień w roku, pełne radości, miłości poczucia rodzinnego ciepła. Chwil spędzonych w gronie najbliższych. Wielu życzeń tych bardziej i mniej realnych, płynących z głębi. Wreszcie chwil spędzonych z myślą o naradzającym się Jezusie Chrystusie. Święta Bożego Narodzenia czas dobroci, zadumy i refleksji nad dokonaniami, zastanowienia się nad przyszłością i tym co przyniesie kolejny dzień roku.


Wydawało by się piękne to co napisałem (choć to subiektywna ocena), jednak moja Wigilia wyglądała zupełnie inaczej.

sobota, 24 grudnia 2011

Życzenia świąteczne

Z okazji tegorocznych Świąt Bożego Narodzenia pragnę złożyć Wam życzenia: Dużo dużo zdrowia, pomyślności. Chwil spędzonych w gronie najbliższych czy to rodziny czy przyjaciół. Wielu prezentów, tych które sami sobie sprawicie swoim postępowaniem i tych, które będą Z okazji tegorocznych Świąt Bożego Narodzenia pragnę złożyć Wam życzenia:
Dużo dużo zdrowia, pomyślności. Chwil spędzonych w gronie najbliższych czy to rodziny czy przyjaciół.
Wielu prezentów, tych które sami sobie sprawicie swoim postępowaniem i tych, które będą niespodzianką.
W ten świąteczny czas życzę wam byście znaleźli czas na refleksje, zadumę,
o odrobinę więcej czasu by pobyć z samym sobą, by odkryć się, narodzić się ponownie.
Niech te święta będą kolejną szansą na pokazanie światu Waszej mądrości, miłości i ciepła. Niech sprawią, że poczujecie się lepszymi niż dotychczas. Niech te święta wreszcie pozwolą Wam odkryć kawałek siebie, piękna bliskich Wam osób.
Życzę Wam spełniania bo to najważniejsze, w każdej sferze Waszego życia.
Wesołych Świąt!niespodzianką. W ten świąteczny czas życzę wam byście znaleźli czas na refleksje, zadumę, o odrobinę więcej czasu by pobyć z samym sobą, by odkryć się, narodzić się ponownie. Niech te święta będą kolejną szansą na pokazanie światu Waszej mądrości, miłości i ciepła. Niech sprawią, że poczujecie się lepszymi niż dotychczas. Niech te święta wreszcie pozwolą Wam odkryć kawałek siebie, piękna bliskich Wam osób. Życzę Wam spełniania bo to najważniejsze, w każdej sferze Waszego życia.

Wesołych Świąt!

środa, 21 grudnia 2011

złośliwość losu..

Dzień jak każdy inny, gdyby nie mała wpadka:D


Wyjeżdżając dziś z płatnego parkingu, gdzie chcąc wyjechać należy włożyć do "blietomatu" bilet wystawiłem rękę i próbowałem włożyć kartkę do środka, niestety było strasznie zimno:D nie wychylając się zbytnio liczyłem na to że mi się uda. Niestety bilet wyleciał mi z dłoni i wylądował z stertą innych. Za mną kolejka chcących opuścić parking, a ja szukam swojego bileciku, i tak sprawdzam jeden, drugi, ... zebrałem już wszystkie, które leżały na ziemi, i zacząłem wyciągać kolejno bileciki z koszyczka który był tuż pod podajnikiem. Niestety żaden nie pasował, bramka nie chciała się otworzyć. Minęło z 5 minut aż przyszedł do mnie Pan z obsługi i spytał co się stało. Opowiedziałem mu, wyjął bilety z koszyczka i spojrzał mówiąc eh.. otworzył "biletomat" i za pomocą awaryjnego guziczka otworzył mi bramkę.


A ja mam nauczkę na przyszłość, by bardziej się wysilić;)


marzenia - żeby je mieć...

marzenia ma je chyba każdy z nas. Zazwyczaj są piękne, pełne sukcesów, radości - poprawiają nam nastrój, wprowadzają w "ten inny świat", gdzie wszystko może się zdarzyć, wszystko można zrealizować.


Moim marzeniem od najmłodszych już lat było bycie nauczycielem, uczyć w szkole, przebywać z dziećmi, wspierać je, a przede wszystkim rozmawiać, pokazać, że człowiek, który jest starszy, wyżej usytuowany nie znaczy, że "odizolowany".

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Ty, Ci, Ciebie, Panu, Pani

Jeśli ktoś śledzi moje wiadomości, to mógł zauważyć, że zwykłem używać zaimków pisanych dużą literą. Skąd to, dlaczego?


Uprzejmość demot

Piszę tak, ponieważ staram się wyrazić szacunek, uznanie drugiej osoby. Czasem może wyglądać to przesadnie, no ale cóż, tak już mam.


Nawet do ludzi, których nie trawię, bądź za nimi nie przepadam, mam szacunek.


Innym razem wiadomość taka nabiera innego znaczenia, inaczej się ją czyta.

niedziela, 18 grudnia 2011

u schyłku adwentu

Adwent dobiega już końca. Dziś udałem się na Mszę Świętą. Przy okazji chciałem skorzystać ze spowiedzi. Słuchałem kazania znajomego księdza Pawła i tak próbowałem odnosić jego słowa do siebie, swojej wiary, zachowania.




[caption id="attachment_94" align="alignleft" width="150" caption="adwent"]adwent[/caption]

Mówił o służeniu i służeniu. Pokazywał jak można żyć będąc sługą, i jak żyć będąc służącym. Ciekawe rozgraniczenie - sługa to człowiek prawy, oddający się woli Boga, a nawet podporządkowujący się boskim decyzjom. Przytaczał tu Maryję "Oto ja służebnica Pańska niech mi się stanie według Słowa Twego!" wskazując, na to że powinniśmy słuchać Boga, i oddawać się Jemu, Jego woli. Służący zaś to swego rodzaju niewolnik, który czyni coś bo musi, nie koniczynie jest to przymus związany z ograniczeniem wolności, czasem jest to przymus psychiczny, a nawet przymus wynikający z potrzeb.


I zastanawiam się czy ja jestem sługą, czy służącym. I nie wiem, nie  potrafię odpowiedzieć sobie na to postawione pytanie.  Jeszcze nie teraz.


Czekając na spowiedź i spoglądając na niekończącą się kolejkę wiernych do konfesjonału zastanawiałem się dlaczego ksiądz Paweł spogląda na mnie za każdym razem, gdy przychodzę do Kościoła takim wzrokiem. Dziś zbierając na tacę, gdy tylko spojrzałem na niego a on na mnie, wówczas wymiana uśmiechów.


Innym, bo może nie dziwnym uczuciem jest to, że będąc w Kościele, zwykle potrafię się wyłączyć, nie myśleć o problemach, smutkach, a nawet znajomych, rodzinie, przyjaciołach. Są takie chwile gdzie czuje się wolny od myśli. I to mi się bardzo podoba, szkoda tylko, że w domu, na co dzień tego nie potrafię.


sobota, 17 grudnia 2011

a mówi się, że...

a mówi się, że...


...nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.


Mimo tego, coś mnie skłoniło do tego bym ponownie aktywował swoje konto na kumpello, odwiedził fellow.


Wchodząc tam przeglądam nowości, i tak patrzę, czytam, ale nic nie znajduję;( Wszystko takie obojętne, ale jak dłużej nieobecne, to pożądane.


Jeśli ktoś był na kumpello to wie co to są grupy, dziś dołączyłem do ciekawej grupy, a raczej prawdziwej i szczerej:


chcę się angażować ...
ale boję się
boję się że mnie zranisz


eh nie będę już nic komentował.

czwartek, 15 grudnia 2011

moda

Dziś słowo moda nabiera szczególnego znaczenia. Każdy chce w mniejszym bądź, też większym stopniu być modnym. Modnie się ubierać, nakłada się modny styl bytu, kupujemy coś modnego. Wszystko musi być modne, - kurcze modne nawet jest bycie modnym.


Tym wstępem zacząłem nawiązanie do tematu mody. Jak inni też chciałbym być modny ale nie do tego stopnia by moda przerosłą mnie samego. Chciałbym łączyć modę z oryginalnością ale i również z schludnością, której niekiedy ludziom brak.


Ostatnimi czasy zmienił się mój zewnętrzny image, zacząłem przykładać troszkę większą uwagę, do stylu, ubioru, a w niektórych okolicznościach zachowania.




[caption id="attachment_92" align="alignleft" width="211" caption="rurki"]rurki[/caption]

Bardzo podobają mi się spodnie typu rurki, zwężone po całości, do tego buty  za kostkę i koszula ewentualnie biała bluzka i na nią marynarka. Oczywiście najlepiej jeśli dany produkt ma w sobie coś unikalnego, wówczas pozwala mi, innym zapewne też,  wyróżniać się z tłumu;)


Obecnie buty, które sobie kupiłem swoimi nietypowymi kolorami rzucają się od raz w oczy. Teraz trzeba pomyśleć nad tym jak rzucić się w oczy od góry hehe

wtorek, 13 grudnia 2011

zmęczenie

Dziś poczułem się na prawdę zmęczony. Wizyta na uniwerku od 8.00 do 20.00 zrobiła swoje. Nawet nie mam chęci by napisać coś sensownego, a pewnie napisałbym o etykiecie..

uuuuoooaaa padam..

poniedziałek, 12 grudnia 2011

nauka języka

Dlaczego nauka języka obcego jest tak ważna?


Otóż żyjemy w świecie ciągłego rozwoju, ciągłego przepychu informacji gdzie posługiwanie się tylko i wyłączeni językiem ojczystym przechodzi do lamusa. I to dosłownie. Wymierają starsze pokolenia ludzi, którzy byli ograniczeni tylko do języka ojczystego, a nawet i nie przecież oni też uczyli się języków czy to rosyjskiego, czy niemieckiego wówczas był to raczej przymus od którego nie można było się uwinąć.


Obecnie możemy powiedzieć, że również mamy taki przymus, ale czy to przymus od którego nie można się uciec. Nie, jeśli ktoś nie będzie chciał się uczyć języków to przecież się ich nie nauczy.


Ja uczyłem się języka niemieckiego od podstawówki, to właśnie w podstawówce zarażono mnie pasją tego języka. I z tego co pamiętam to najważniejsze było podejście nauczyciela do przedmiotu i sposób prezentacji zagadnień, tak aby zachęcić do nauki. Moja pierwsza ocena, której nie zapomnę do końca życia to 1! tak właśnie jako pierwszy w klasie dostałem pałę! Miałem się przedstawić, napisać coś o sobie, jak się nazywam, skąd pochodzę, gdzie mieszkam czyli podstawy - do tego było wszystko podane w książce, a nawet omówione na zajęciach. Niestety przez  moje roztargnienie  nie odrobiłem pracy domowej. Dostałem 1 to było straszne pierwsza ocena, ale to właśnie ona zachęciła mnie jak nigdy do pracy, do działania.


Nie mówię, że jedynką należy zachęcać uczniów do nauki, bo nie w tym rzecz. Ale najważniejszy jest sposób, plan działania, który zaimponuje uczniom i sprawi że będą chcieli się aktywnie uczyć i rozwijać.


W dalszej drodze mojej nauki języki obce miały zawsze szczególne znaczenie, zawsze chciałem zacząć się uczyć jeszcze jednego i jeszcze jednego języka z przyczyn finansowych było to nie możliwe. Dopiero gdy dotarłem do gimnazjum, zacząłem korzystać z internetu i tak zacząłem poznawać a raczej interesować się językiem hiszpańskim. Tworzyłem sobie spisy słownictwa, przepisywałem lekcje, tak by w domu móc do tego zajrzeć i się pouczyć. Jednak to jakoś powoli ustąpiło.


Gdzieś w świecie usłyszałem o języku esperanto i tak jak z hiszpańskim zacząłem samodzielną naukę tego języka. Jest na prawdę łatwy - stwierdziłem i się go jakiś czas uczyłem.


Teraz gdy studiuję filologię germańską trochę brakuje mi czasu na to by rozpocząć naukę kolejnego języka. Właściwie to gdyby nie różne przygody życiowe to może i bym podjął naukę kolejnego, a właściwie to powrócił do początku i szerzył wiadomości z hiszpańskiego, bądź też esperanto.


Ale żyję nadzieją, że jeszcze będzie mnie stać na to by się rozwinąć w tym i nauczyć kolejnego języka.


Uwielbiam rozmawiać z ludźmi po niemiecku póki co w tym języku mi to jakoś idzie;)  Poprzez to poznałem wielu ciekawych ludzi z przeróżnych zakątków naszego globu - to jest super-cool! Internet dziś to wszystko ułatwia. Może z czasem będę mógł spróbować rozmawiać w innym języku i poznać kolejne osoby, kolejne kraje, kultury i obyczaje.


Dziś wybieramy język angielski - bo przecież wszystko jest po angielsku - ja tak nie uczyniłem, nie wybrałem tego języka - jakoś mnie nie pociąga. Szukając pracy podajemy języki jakie znamy. Bardzo często znajomość języków jest dodatkowym atutem, który niekiedy wygrywa i daje nam kolejną szansę.


Dlatego ze swojej strony polecam przyłożenie się do poznawania języków nie ważne czy to niemiecki, angielski, chiński czy tajwański, albo mali. Każdy język wpisany w CV podwyższa jego wartość. A poczucie satysfakcji z władania kolejnym językiem obcym jest nie do opisania.


Polecam języki obce - bo nic tak nie satysfakcjonuje, jak wiedza której inni mogą tylko pozazdrościć;)

Adwent

Stawiając sobie pytanie czy adwent to tylko czas spokoju, refleksji w kręgu rodziny, chciałbym przedstawić mój adwent.


Mimo iż nie zostałem wychowany na super-katolika to jednak staram się przestrzegać zasad głoszonych przez kościół.


Mówi się, że adwent to czas spokoju - ja też bym tak powiedział, ale nie mogę, bo gdzie tu znaleźć spokój jak się ciągle jest zagubionym w myśleniu. No nie da się. Aczkolwiek tego roku starałem się uspokoić, wyciszyć, czasem opanować.


Czas refleksji, oj tak! Z tym mogę się zgodzić bez dwóch zdań. Tegoroczny adwent to czas refleksji. Gdy na początku adwentu poszedłem do kościoła, jedyne o co prosiłem to o właściwe decyzje, jak podążyć by nie zbłądzić, by było to zgodne ze mną i z tym co czuję, uważam za słuszne. Wiele razy zastanawiałem się jak powinienem dalej swoje życie poprowadzić, może coś zmienić, a może gdzieś błąd popełniłem i jak go naprawić.


Póki co odpowiedzi nie znalazłem. Wciąż szukam, wciąż czekam;)


Adwent czas najpiękniejszy, bo kolorowy, nasycony ciepłem i miłością. Taki adwent chciałbym przeżyć.

niedziela, 11 grudnia 2011

biedny...

Dziś będąc w mieście przyjrzałem się biedzie z bliska.


Siedziałem w samochodzie na parkingu, samo południ. Ruch przedświąteczny rozpoczęty. Wszędzie ktoś, wszędzie coś.


Z nudów zacząłem obserwować ludzi, ich zachowania, miny, postawy. W pewnym momencie kręcąc głową moim oczom ukazał się obraz osoby młodej, ubranej na cebulkę, chyba we wszystko co miała, zaglądającej do śmietników.
Słyszałem o tym iż ludzie wertują góry śmieci, co gorsza nawet widziałem to wcześniej. Ale tym razem widok ten zrobił na mnie większe wrażenie. Nie mam pojęcia czemu. Wydawało mi się, że był to młody chłopak. Szukał w jednym koszu, wyciągnął z niego parę puszek po piwie. Potem zaczął przeszukiwać drugi kontener. Z tego wyciągnął torbę chleba, na nieszczęście rozsypała mu się, więc zbierał pojedynczo. Gdy już wybrał chleb, myślałem, że odejdzie, pójdzie gdzieś dalej. Jednak on wciąż zaglądał, w końcu wyjął z kosza coś może jakieś winogrona, może  śliwki, nie wiem co, ale bardzo mnie zraziło to, iż ON od razu to włożył do buzi i zajadał. To było straszne. Jak bieda, adekwatniej nędza zmusza człowieka do walki o przetrwanie.


To skłoniło mnie do refleksji nad tym, ile to my ludzie mamy, ile nie potrafimy docenić, i dlaczego każdy myśli o sobie, jakby tu sobie dogodzić, polepszyć.


Człowiek będąc u władzy zapomina jakie potrzeby mają jego dzieci - ludzie - społeczeństwo. Dlaczego ktoś może żyć za tysiąc, kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt tysięcy, a ktoś z boku żyć z resztek, które ten pierwszy wyrzucił? Gdzie jest ludzkość, gdzie w tym wszystkim jest akt człowieczeństwa. Przyjaźń do drugiego człowieka. Mam wrażenie, że to już dawno nie istnieje.


Jesteśmy coraz to bardziej zamknięcie na ludzkie cierpienie. Każdy z nas wychowywany jest na wilka, który słabszego ma zniszczyć, by samemu dostać się do celu, by godziwie przetrwać.


Godność? Ona chyba przestaje istnieć.


Czym jest pieniądz?  Tak to właśnie jest największe dobro człowieka. Bez niego, czasem nawet ciężko jest przeżyć kolejny dzień.


Materializm? Nie to jest tylko okrutna prawda. Bez pieniędzy nie potrafimy istnieć.


Czy byłbyś w stanie mając xxx zł odstąpić kilka złotych temu który prosi o szansę na  życie? 

piątek, 9 grudnia 2011

masturbacja

... pojęć jest wiele od tych typowo oficjalnych do przeróżnych tych potocznych. Ale wszędzie chodzi o to samo - onanizm.


Zadowolenie, sprawienie sobie przyjemności, czasem może i radości, a nawet rozładowanie stresu.


Onanizm jest jak nałóg, z którym trzeba walczyć. Bo przecież ciało nie może być panem naszego umysłu. Nie powinno rozkazywać nami, lecz rozum powinien wpływać na ciało. Niby to takie proste, a nawet oczywiste. Jednak tak nie jest.. Sprawy mają się gorzej.


Ja odkąd tylko pamiętam zawsze próbowałem powiedzieć sobie stop, przecież nie musisz się masturbować. Bez tego da się żyć.
Kiedyś wydawało mi się to normalne, nie przeszkadzało mi to, że mam chęć, chcę sobie zwalić przysłowiowego konia, i waliłem.
Z czasem gdzieś w środku coś mi mówiło, bym przestał. Chociaż próbował. I tak też zacząłem próbować początkowo były to okresy stosunkowo krótkie - ale dawały satysfakcje i to się liczyło.
Potem znów przestałem o tym myśleć i gdy była ochota to się masturbowało. Ale kiedyś znów nastał taki czas i takich przypadków było kilka -naście jak nie -dziesiąt. Pewnego razu to przyszło tak nagle pojechałem na kolonie czasy gimnazjum i choć widok chłopaków w szatni robił na mnie wrażenie to nie zwaliłem sobie, jakoś mnie to nawet dziwiło że już tyle dni i nic hehe nawet dobrze się z tym czułem. Kolonia trwała z 3 tygodnie bodajże więc długo;) Ostatniego dnia pękłem, a właściwie to stało się tak spontanicznie, przyszła myśl i bez zastanawiania się czy dawno już nic nie robiłem zwaliłem sobie. Nawet nie miałem do siebie za to pretensji..
Po tym jakoś znów wróciły chęci i są do tej pory.. staram się nad tym panować, lecz to jest nałóg i ciężko, ale zadowala mnie każdy nawet najmniejszy okres abstynencji.


Czytałem w internecie już przeróżna artykuły o onanizmie zarówno te pozytywne jak i negatywne - za każdym razem skłaniały do refleksji nad tym czy warto, czy też nie.


Obecnie staram się nie przesadzać i hamować czasem żądze.


Jednego trochę nie rozumiem dlaczego ludzie masturbują się mam tu na myśli facetów/mężczyzn/chłopaków/ nastolatków zwał jak zwał - masturbują się każdego dnia, przecież w takim przypadku to staje się na prawdę nie bezpieczne.


Poznałem nawet jednego chłopaka, który przynajmniej raz dziennie wali sobie gruszkę.. nie potrafi tego wytłumaczyć, może nie chce.. W jego przypadku, jest to już problemem i to dużym On po prostu ma problemy nawet ze wzwodem. Co w wieku 20/21 lat jest moim zdaniem nie normalne.


Co sądzicie Wy o masturbacji, macie z tym problem?

brawura

No ogół staram się jeździć mimo mojego tak młodego, ponoć niedojrzałego wieku, wolno, spokojnie jak przystało. Czasem zdarzy się, że coś w głowie odbija, i daję w rurę - ale i przy tym staram się trzeźwo myśleć.


Zimę mamy, powoli pojawia się śnieg (bynajmniej u mnie). Jadąc dziś na uniwerek, wyjątkowo wcześnie, szarówka, popadał deszcz troszkę śniegu - pogoda pod psem dla kierowców.


Jadąc wlekłem się za jakimś osobowym dobre 10 kilometrów, on też się wlókł za ciężarowym.. W końcu na mniej więcej prostym odcinku wyprzedził, znając drogę wiedziałem, że a chwilę będzie następny taki dobry do tego by wyminąć tą ciężarówkę. Jechałem spokojnie ruch był dosyć duży, samochody przeważnie jechały zwartymi kolumnami. Wreszcie mój odcinek, pomyślałem już wcześniej o wyprzedzaniu na nim i tak też się przyczaiłem widząc, że na końcu tego odcinka dopiero co pojawił się motor, stwierdziłem to po jednym świetle, ruszyłem do boju wyprzedzając, kierunek, w lusterko i poszedł na przód. Gdy już byłem blisko za połową wyprzedzanej ciężarówki moim oczom ukazał się nie oświetlony pojazd jadący prosto na mnie! Szok przecież to miał być motor, jedno światło. Kurwa!! Zrobiło mi się gorąco i czując już brak możliwości manewru. Jechałem z nadzieją na cud. Mój motor był już tuż tuż lecz odbijając na pobocze, ja przybliżając się maksymalnie do TIR-a minęliśmy się nie naruszając siebie nawzajem. Mój manewr zakończył się pomyślnie. Ale pytanie pozostaje: Dlaczego zachowałem się tak bezmyślnie? Kurcze może to dziwne ale nie potrafię tak o sobie o tym zapomnieć. Mam poczucie winy i źle mi z tym. Droga to takie niebezpieczne miejsce, przecież mogłem już nie żyć. Ktoś lub jakaś siła mnie obroniła. Ale czy to wszystko, to tylko i wyłącznie moja wina? Nie wiem.


Wszystko skończyło się pomyślnie, i mam teraz nauczkę na przyszłość by pozory nigdy nie były podstawą do działania w wyniku czego można tak wiele, a zarazem tak mało stracić.

czwartek, 8 grudnia 2011

obojętność

Jakiś miesiąc temu zawiesiłem wszystkie konta na portalach (gej) randkowych. Nie udawało się nikogo znaleźć. A jak coś zaczęło się tworzyć to gdzieś się urwało. Jednym słowem NIEWYPAŁ. W niedzielę jakoś naszła mnie chęć by wejść, zobaczyć, może coś.


Ku memu zaskoczeniu wizyta ta była nie udana - dlaczego? Otóż będąc na kumpello bo tam się zalogowałem, nie czułem nic szczególnego. Nic nie robiło na mnie wrażenia, żaden przejrzany profil, żadne zdjęcie. Wszystko to było mi jakieś taki obojętne, trochę nienaturalne, bezuczuciowe. Wychodząc zastanawiam się dlaczego tak jest? Dlaczego wszystko prysło, przecież wcześniej wchodząc, wchodziłem z nadzieją, że może tym razem kogoś znajdę, ta wyjątkową, a zarazem prostą Personę - nic, dosłownie nic.


Po tej wizycie jakoś zwątpiłem w siebie, to kim jestem. Dlaczego tak raptownie..? Nie wiem po dziś dzień.


Faktycznie ze względu na uczucie jakim darzę Przyjaciela (więcej o tym w to już historia..) próbowałem odciąć się od tego świata, lecz dziś homoseksualizm jest takim tematem od którego nie sposób uciec. Jest już wszędzie i słyszy się o nim coraz częściej, a z tym powracają myśli. Ale wracając: wypady na dyskoteki, tańce, alkohol - próba odbicia i były sytuacje, że się "wyrwało" dziewczynę do tańca, jakieś pocałunki, miłe słowa, ale we mnie nic poza szacunkiem do Niej(Nich) nic nie było. Pierwszy raz zrobiłem to dla Przyjaciela, by Mu pokazać, że ja Go nie zmuszam do niczego i jeśli chce, pragnie poznać jakąś dziewczynę to niech to czyni. Samemu udając, że ja też się zmieniam.  Jak się niedawno okazało uwierzył - i dobrze, bo nie chcę by z mojego powodu zamykał się "na świat".


Podchodzę do tego z założeniem, że Jego szczęście będzie dla mnie szczęściem. Mimo, iż Szymek nigdy nie będzie mój.


praca

Od kilku dni noszę się z zamiarem pójścia do pracy, przeniesienia się do stolicy regionu. Poprzez znajomych złożyłem podanie - czekam na odpowiedź.

Pomysł może i dobry i godny realizacji, ale gdzieś w środku boję się wystawić na tą próbę, zwłaszcza, że muszę pogodzić studia z pracą, bo o  pomocy finansowej od mamy mogę za pomnieć, nie da się po prostu.

A stypendium, które dostaję nie wystarczy na to by się utrzymać (wystarczyłoby zaledwie na wynajęcie pokoju).

"Żadna praca nie hańbi" - właściwie przeraża mnie to, iż mogę sobie nie poradzić, jeśli przypadkiem wyląduje na kasie o czym już coś mi wspominano. Nie wierzę w swoje umiejętności do tego stopnia by stanąć przed klientem i zbierać zamówienia..

środa, 7 grudnia 2011

"odlotowce"...

"odlotowce"... tak pozwoliłem sobie zatytułować artykuł odnośnie mojego nastawienia do narkotyków. Pomysł narkotykowy wziął się stąd, iż znajomy zapytał mnie o mój stosunek do tego. Jak On sam stwierdził jestem "osobą przesiąkniętą do szpiku kości wrogością do narkotyków" ale czy rzeczywiście tak jest?


W Polsce jest wielu zwolenników legalizacji Marihuany i innych narkotyków. I powiem tak chwała im za to - bo nie oszukujmy się czarny rynek póki co ma się dobrze i czerpie ogromne korzyści z dilerki. Przy okazji zwłaszcza młodzi i gniewni na przeciwników nie mają oparcia we władzach - po to niektóre partie szukając zwolenników głoszą hasła "legalizacji marihuany".



Ale czy marihuana jest zła? Otóż sądzę że każdy środek odurzający, sprawiający że zachowujemy się nad wyraz nie "normalnie" (typowo) można nazwać złym, ale najważniejsze, byśmy my LUDZIE nauczyli się kontrolować nasze żądze i zachcianki - jeśli, ktoś raz na jakiś czas (dosłownie) zapali trawkę, weźmie "coś", to przecież nie umrze, nie zgłupieje - oczywiście wszystko to uwarunkowane jest rozsądkiem i zdrowym myśleniem, NIE PRZESADZAJMY!


Ja osobiście póki co nie odważyłbym się dać sobie w żyłę. Dlaczego? - Strach, lęk, obawa. Nie chciałbym się skrzywdzić na tyle że będę potrzebował czyjejś pomocy, i stanę się człowiekiem zależnym od kogoś. A jak wiadomo nie umiejętne przyjęcie takich specyfików różnie się kończy.


Przeciwnicy narkotyków też mają rację, że one szkodzą, dlatego moim zdaniem legalizacja musiałaby się równać z nauczeniem społeczeństwa jak się z tym obchodzić rozsądnie, a to nie lada wyzwanie.


Szanowny mój Kolego nie mówię stanowczo NIE, ale i nie powiem stanowczo TAK.


Mi w życiu zdarzyło się próbować, nie mówię, że było zajebiście, ale i nie było chujowo. Nie czułem różnicy.
- bo za mało. - nie sądzę myślę, że jak na pierwszy raz to nie było mało;)


i na tym poprzestanę.

poniedziałek, 5 grudnia 2011

przemyślenia...

Ostatnie kilka dni - burzliwy okres. Nosiłem się z zamiarem definitywnie pozostawienia wszystkiego tj. studiów, tego co już osiągnąłem i wszystkich mi bliskich i udania się w wyprawę życia do Niemiec, chciałem tam rozpocząć życie, zupełnie od początku, nie znając zbytnio kultury, ludzi. Wszystko to miało pomóc mi uciec od pewnych spraw, problemów, a także pokazać czym to wszystko jest w moim życiu, bo niewątpliwie taka rozłąka uświadomiłaby mi wiele aspektów z mojego życia. Chciałem też spróbować od nowa, może to przyszłe życie byłoby lepsze? - Nie wiem.


Przyjacielowi powiedziałem o planach pierwszemu, w sumie Jego reakcja nie była zaskakująca, ale i też nie jakaś super budująca. Nie chciał wyrażać swojego zdania - w życiu nie raz uległ i nie chciał mi źle doradzać. Ale czy faktycznie to był powód....?


I pewnie się nie dowiem, bo gdy przyszło mi stanowczo powiedzieć wyjeżdżam, zostawiam to wszystko - zabrakło słów i odwagi. Wiele w moim życiu jest spraw nie zamkniętych, wiele ludzi muszę chronić, być przy nich. Z drugiej strony, czy ucieczka jest właściwym rozwiązaniem? nie sądzę...

piątek, 2 grudnia 2011

historia

Dziś dodałem stronę to już historia.. gdzie można przeczytać chyba najistotniejsze wydarzenia z mojego życia, które rzutowały na to kim jestem teraz ....