Życie gejów, póki nie znajdą sobie kogoś usłane jest przygodami.
Co chwilę gdy poznajesz kogoś to kolejna przygoda. Takie odnoszę wrażenie ostatnio. Poznać kogoś nie jest trudno, trudno jest tą znajomość utrzymać.
Kiedyś napomknąłem, że poznałem kogoś, jasne poznałem chłopaka jeszcze w starym roku. Pierwsze wrażenie, pozytywne, już nie mówię o wyglądzie, tylko o rozmowie, czasie razem spędzonym na ławce w parku, o tych uśmiechach. Jednak kontakt zamilkł... Jeszcze co prawda na fellow pisaliśmy kilkakrotnie, w pewnym momencie nawet nie dostrzegłem, że owy chłopak już znikł. Pewnego dnia dostałem sms, potem kolejny, kolejny i tak wyszło, że się spotkaliśmy ponownie, spędziłem z Nim Sylwestra, potem się szybko potoczyło, spotykaliśmy się kilka razy pod rząd. Miło się rozmawiało, ten czas był przyjemny. Lecz nastąpił ten moment ciszy. Napisałem raz - brak odpowiedzi, dopiero po kilku dniach coś. Odpisałem, zaproponował spotkanie - i cisza. Tak kilkakrotnie. Odpuściłem. Ale tydzień minął i się poddałem, napisałem. Po jakimś czasie odpisał - dziwnie, ale jednak. Spotkaliśmy się, rozmawiało się miło - ale, czy na tyle miło by coś jeszcze z tego wynikło? Minęły 4 dni i nadal się nie odezwał - czy warto próbować?
Może mój błąd, że zależy mi na tym facecie. Wydaje się być takim, który wie kogo szuka, wydaje się być dojrzały, wydawało mi się, że wiem kogo nie szuka, wydawało mi się, że wiem czego nie chce znaleźć - i co? Guzik z tego...
Jedni mówią, że milczenie też jest odpowiedzią - ale jaka to odpowiedź?
Chwytam za telefon i pytam siebie pisać, czy nie pisać? Głupio mi pisać bo to wygląda jakbym się narzucał, ale dlaczego nie napisze zwykłego sms - nie ma sensu, no sam już nie wiem co, czemu nie da znaku, nie. Z drugiej strony może powinienem próbować, bo warto?
Lepiej spróbować i być pewnym, czy żałować, że się nie spróbowało?