piątek, 30 stycznia 2015

widziałem przez ułamki sekund

Dziś siedziałem sobie na uczelni czekając na kolejne zaliczenie. Dość nerwowo przeglądałem notatki, choć nerwów jakoś nie odczuwałem - trudne do wyjaśnienia: była chęć przyswojenia wiedzy, ale i jednocześnie obojętność. Rzucałem okiem na tekst i powtarzałem go w myślach, tak kilka krotnie.a
Odniosłem wrażenie, że ktoś się na mnie patrzy. Wybiłem się z rytmu i zacząłem spoglądać przed siebie. Była tylko grupka studentó z innego kierunku, wyglądało jakby czekali na zaliczenie. Dalej się uczyłem jednak dostrzegłem to co mnie niepokoiło. Pewien As dość niespokojnie stał koło znajomych. Czasem tyłem, lecz częściej bokiem i to on zerkał co chwilę w naszym kierunku. Zobaczywszy to, sam się zastanowiłem, ale o co chodzi? W głowie był tylko jeden trop - gej. Niejeden raz nasze spojrzenia spotkały się w ułamkach sekund. Po jakimś czasie usiadł, lecz tak się rozglądał jakby chciał kogoś zobaczyć, może to tylko zbieg okoliczności, może wpatrywał się na kogoś innego, a może patrzył na koleżankę, kto wie. 
Torchę mnie to zaintrygowało :D Szkoda, że nie tak łatwo jest odszukać po wyglądzie osoby z uczelni :D Przynajmniej bym wiedział jak się nazywa. Nie wiem nic :D 
- Tak wiem, szalony jestem :P

wtorek, 27 stycznia 2015

po cichu

Lubię zwiastuny, zwykle wiadomo czego można się spodziewać po filmie - tylko dlaczego nasze życie nie pokazuje nam zwiastunów? Dlaczego nie możemy spojrzeć w przyszłość i sprawdzić czy aby na pewno ten chłopak jest wart poznawania - wiem, było by zbyt nudno.

Rozczarowałem się, gdy Bahar nagle nie odezwał się pewnego dnia. Minął kolejny więc napisałem do Niego. Nastała długa cisza. Napisałem niemalże definitywnie, o tym, że jeśli nie chce się dalej znać to niech mi to powie i odpuszczam, bo nie lubię takich sytuacji. Dostałem odpowiedź trochę zbytkową bym nie pytał teraz. Ok. Dałem sobie i jemu czas. Za kilka dni znów jednka napisałem, bo ta cisza, wkurza mnie gdy nie wiem co i jak. Napisał. Na początku o stosie spraw na głowie, ale przyznał, że to głupie wytłumaczenie, i że sam nie wie czego chce... Wtedy stało się jasne - spadaj mały - zabawiłem się - odpuść.

Czymże zasłużyłem sobie na takie potraktowanie? Muszę odpocząć od tych facetów. Gdzie tu mowa o dorosłości i dojrzałości. No gdzie?

wtorek, 20 stycznia 2015

Szybka akcja, 200 zł

Moi drodzy Czytelnicy,

wybaczcie tą nagłą cieszę, która nastała na blogu. Na taki stan rzeczy wpłynęło kilka rzeczy, o których może później. 

Nowy rok doświadczył mnie, a raczej moje postanowienia, te o pozytywnym myśleniu, moje zdrowie, mój styl i sposób życia. 

Wspominałem o wydatkach z autem, które ciągną się jedne za lub jak kto wilki po drugich. Szkoda słów bym się rozpisywał co tam w trawie piszczy. Pojawia się pytanie, co dalej, wrzucać w tą skarbonkę pieniądze dalej, czy wystawić, a nóż widelec ktoś go kupi. - Tylko co wówczas z moim sumieniem? 
Mam kłamać tak jak mnie okłamano, że wszystko gra, że wszystko działa, kiedy ten ktoś po niedługim użytkowaniu na 100% się zorientuje, że to auto=problem. Czy chcę by ktoś dzwonił i mi głowę zawracał? 
- Odpowiedź jest jasna: Nie. 
Nawet gdy powiem to co wiem, to co przypuszczam i w ogóle, to nie mam pewności, że postąpię fair. 
Już nawet nie wspominając, że w takich okolicznościach to ja nie wiele będę mógł wyciągnąć za to auto, a już na pewno nie tyle co dałem, mimo iż dołożyłem już do niego więcej, niż "bym chciał", bo nie napiszę, ..."warte".

W dobie kryzysu, kryzysu mojego zdrowia, czuję się bez radny, a raczej, ta bezradność wynika z systemu NFZ. Co to za pomoc lekarska, która działa tylko gdy jej zapłacisz za usługi, które defacto są refundowane, ale by zrobić to szybciej musisz zapłacić.
Wizyta u jednego lekarza, mojego rodzinnego. Ten na wejściu zarzucił mi kłamstwo i brak objawów chorobowych, etc. gdy mówilem, że nie mogę mówić, że gardło jest fioletowe, że kłucia, że wysycha, że po prostu mnie non stop boli. Po kłótni do jakiej doszło, lub jak kto woli dość grzecznej wymiany zdań/poglądów. Dostałem antybiotyk Klocid Uno - 5 tabletek za 30 zł - pomyślałem, że skoro to tylko 5 i tyle płacę pomoc nastąpi. Nic bardziej mylnego, pomoc nie nastąpiła, a wyżebrane zwolnienie lekarskie, bo o nie też poszła bujna rozmowa, pomogło na tylke, że przez tydzień nie męczyłęm gardła, ograniczałem się by jak najmniej mówić, to i tak nie bolało. Ale już po tym czasie, pierwszego dnia w pracy oczułem dyskomfort, który był przed tygodniem. Tydzień wytrzymałem i poszedłem do innego lekarza. Ten spojrzał i stwierdził, że widzi co prawda obrzęk, ale to trzeba iść do dentysty, niech on spojrzy na zęby, bo może 8mki prominiują i boli gardło. Poszedłem kobieta obejrzała zęby, popukała, poszperała i stwierdziła, że te siedzą całkiem dobrze, jedynie co to 6stka do wyrwania, do pilnego wyrwania u stomatologa chirurga. Dała namiary na lekarza i kazała wrócić do rodzinnego po antybiotyk na gardło. Ten stwierdził, że nie ma podstaw do antybiotyku i zalecił tylko Spray Laringo. Wróciłem do domu psiuknąłem nim kilka razy. I dzwoniłem po gabinetach, kto i na kiedy mógły przyjąć z Funduszu. Najbliższy termin to za 2 tygodnie, bo to na NFZ. Ta sama osoba z uśmiechem mówiła, że prywatnie byłoby szybciej, więc pytam jak szybciej - d z i s i a j, o 15 słyszę w słuchawce telefonu. I w tym momencie strzela mnie piorun! Kurde, co to za lekarze, którzy leczą, ale tylko wtedy gdy im płacisz do łapy! Co za powalony kraj. Na fundusz ten sam lekarz karze mi czekać 2 tygodnie, a prywatnie dzieje się to od razu. C H A M S T W O. Zapytałem się ile będzie kosztować ten cały zbieg. Pewnie coś tak 200 zł. Z braku wyjścia się zgodziłem. O wyznaczonym czasie byłem w gabinecie. Lekarz zarzał, stwierdził, że widzi, że gardło jest chore, no ale, że nie mam poważnych chorób, to do dzieła. Dostałem znieczulenie, po czym pan doktor siadł i przeglądał internet po jakichś 8-10 minutach spytał czy coś zdrętwiało. Wyjąkałem, że usta. Po chwili wstał wziął szczypce i wykonał ekstradycję zęba. Czułem tylko jak ktoś nim rusza to w bok, w drugi bok, w górę i tak ze dwa razy, po czym włożył mi gazę czy coś podbnego do popsikane czymś i kazał zamknąć usta i tak 2 godziny trzymać, to nic, że krew się leje. Nie pić, nie jeść, dwie godziny trzymać. Tak też uczyniłem. Jadąc autobusem miejskim miałem wrażenie, że niektórzy to jak na wampira patrzą, bo co by nie było to dalej nie mogę przełykać, bo kłucie mam w gardle, a śliny, a raczej krwi nie ubywa. Co chwilę sprawdzam husteczką czy czasem mi coś nie cieknie, bo przecież czucia nie mam. Po powrocie do domu szybko jednak poszedłem spać, po nocy nie przespanej, byłem padnięty, a w dodatku jestem osłabiony. Temperatura to ledwo 36 stopni. No i momentami dreszcze.
Ta noc długo nie trwała, znowu spałem zaledwie 2 godziny. Tabletki przeciwbólowe nie pomagają. A radzić sobie trzeba. Rano znowu do pracy i 8 godzin gadania. Horror. Przeżywam horror, jaki może zgotować NFZ i los. Tego drugiego już się nie boję, ale ten pierwszy to mi tylko zdrowie niszczy.
Od samego rana zawroty w głowie, raz zimno, raz ciepło. Temperatury nie mam, ale czuję łamanie kości... Po powrocie do domu gorąca kąpiel i zakuwanie do koła. Brak sił - odlatuję i zasypiam - raczej to nie sen to jawa, bo ból nie odpuszcza, teraz boli i szczęka i cała głowa włącznie z uchem, gardłem i karkiem. Tabletki przeciwbólowe powoli się kończą i powoli kończy się moja cierpliwość na ból.
Tak jestem wkurwiony na polską służbę zdrowia, bo to ona odbiera mi zdrowie, świadomie! 
Tak oto nasza służba zdrowia pomaga pacjentom. Tragiczne. Lepiej umierać, niż się leczyć. Skąd w ludziach tyle znieczulicy i żadza tylko pieniądza. Ja rozumiem, że należy się im godne wynagrodzenie, nie mam nic przeciwko temu, lecz już kurde bez przesady, że facet za dosłownie 1 minutę roboty bierze 200 zł. Bo zrobienie zastrzyku nie trwało więcej niż 10sekund, a rwanie to też ułamki minuty. Gdyby wziął 50 zł nic bym nie mówił, no coś tam zrobił, materiały, ale 200. A pacjentów też nie mało. 
Czyli kasa z NFZ + to co prywatnie, czyt. do łapy = wypłata lekarza stomatologa, chirurgii szczękowej.
Przez to całe zamieszanie mam mało godzin w pracy, zwolnienia brak, a etat muszę wypracować - dopada mnie bezradność i pytanie co począć.

Zmartwień miałem mało, bo co to w ogóle za zmartwienia. Określę to tylko mianem złych ludzi, którzy robią mi pod górkę, bo ktoś przypuszcza, ew. się domyśla mojej orientacji. Zaczęły się jasne i nieprzyjemne docinki. Nie dość, że fizycznie nie czuję się najlepiej, to jeszcze dobzi ludzie chcą mnie psychicznie "wzmocnić". Wszystko sprawia, że odechciewa mi się pracować. Odechciewa mi się jakichkolwiek kontaktów z ludźmi. 
Odstaję, unikam społeczeństwa, bo nie chcę dalej cierpieć. 

To ta zła strona mojego życia w nowym roku. Jest i dobra. Mam wirtualnych, ale i nie tylko przyjaciół, do których mogę napisać. Nigdy jeszcze nie zadarli nosa i nie odwrócili głowy. To cudowne uczucie. 

Faktem jest, że właściwie to 31.12.2014 roku zaczęło się coś nowego. Mimo zmartwień. Bo zeszłoroczny Sylwester zapowiadał się samotnie w domu po pracy. Na randkowym allegro, jak to określił HalfDevileAngel na swoim blogu, napisałem życzenia wszystkim z okazji Nowego Roku, przy okazji, skomentowałem to, że samotnie się zwiastuje. Napisał do mnie chłopak, którego odrzuciłem, bo był ładny, a Ci raczej to nie chętnie dają się wyrwać na poznanie się. Trochę szok, po 3 wiadomościach byliśmy umówieni, że ten Sylwester spędzamy razem. To był największy spontan jaki mógł mi się przytafić. Spotkaliśmy się i tak się poznaliśmy w Sylwestra. Znajomość można powiedzieć trwa w najlepsze, bo spotykamy się, co i  jak się rozwinie pokaże czas. Także nie żałuję tego, że tak spontanicznie to wyszło. On twierdzi, że też się cieszy. Bahar jest jest ambitnym człowiekiem, mądrym no i to duży wpływa ma na naszą relację, bo mogę z nim rozmawiać jak równy z równym. 

To chyba byłoby na tyle ode mnie na ten czas.