niedziela, 30 czerwca 2013

wystawiony do wiatru

Wczorajszy wieczór miał być tak fajny, tak zajebisty składało się na to obrona Szymka na 5! Jego urodziny - moja klawa obrona - okazji do spotkania i świętowania było nie mało, tym bardziej, że tak bardzo jesteśmy zabiegani, że czasu nie znajdujemy już na przyjaźń, aczkolwiek oceńcie sami...

Na ten weekend ustawialiśmy się już na początku miesiąca - jako, że to jedyny odpowiadający - w tygodniu pisałem do Szymka, pare dni wcześniej gadaliśmy o tym jak byłem u Niego - sobota po mojej obronie "damy ostro w palnik". Nadszedł dzień soboty, wieczór obrona się skończyła piszę do Szymka, o której się ustawiamy? W odpowiedzi dostaję: "Czekam na znak czy mnie zawiezie do Ciebie Brat" spytałem o Jego auto "Byłem rano ... i popiłem i nie bardzo" Ręce mi opadły nie oszukuję. Aha - po jakimś czasie "Stary nie dopisze. A nie dotrzesz do mnie?" Nie mając auta, było to niemożliwe. Usłyszałem "Kurwa". Już na wyjebce - bo i tak - już tysięczny raz tak jest, że chyba się powinienem przyzwyczaić, że to standard i nawet tego nie planować. Napisałem mu: "Stary no trudno się mówi :)" Napisał coś o przyjaźni i takie tam. W tym czasie zadzwoniłem w pare miejsc i udało mi się zorganizować dojazd. Pojechałem, poszliśmy na imprezę pod gołym niebem... Wielu znajomych, zakupiliśmy trochę % i tak się to z tym to z tamtym bawiliśmy - Szymek gdzieś zniknął pogadałem sobie z innymi, czas mijał a Go nie było... Ze Staśkiem (moim równie dobrym kumplem) pogadaliśmy sobie to o obronie to o takich zwykłych sprawach, etc. Stasiek mówił, że mimo iż ma tylu znajomych to tak na prawdę, żadnego, z którym mógłby gdzieś wyjść i się pobawić, wypić, etc. dzielą nas kilometry co prawda małe (30km) ale wiele razy to utrudnienie. Jakoś koło 1 Stasiek poszedł zagadać z kimś znajomym. Siedziałem sobie na murku, obserwując tłum bawiących się ludzi. Kolory laserów biegające po niebie - fajna sprawka - gdzieś w tym wszystkim były zajebiste fajerwerki. Wybiła pierwsza i tym samym się zmyłem stamtąd. Nie będę siedział tam jak debil sam... Gdy leżałem w łóżeczku, dostałem wiadomość:

Stary gdzie Ty jesteś? - W domu już.

Oja już?
Bez pożegnania?

No skoro zniknąłeś to jak miałem się żegnać?

Nie no ok. I tak jesteś MOJ NAJLEPSZY PRZYJACIEL. dobrej :)

Daj spokój dobranoc :)


Byłem tak bardzo zły na Niego, że nawet nie miałem ochoty pisać z Nim. Zawsze gdy się ustawimy, że coś ma się dziać, mamy wypić to jest niemalże podobna akcja. Albo On się napije gdzieś w międzyczasie, albo coś innego wypadnie i ląduje po dwóch piwach na chacie.

Szczerze to mam już gdzieś to całe udawanie przyjaciół, męczy mnie to i to cholernie. Zawsze gdy pisze, że coś potrzeba, jak przykładowo ostatnio, potrzebował dwie prezentacje w ppt, sprawa pilna. Zostawiłem wszystko ogarnąłem obie. Wysłałem. Dziękuję i tyle - nie liczę na żadne gratyfikacje za pomoc etc., ale kurwa raz na jakiś czas tym bardziej, że teraz to wgl nie mamy jak, mógłby zostawić innych i pogadać wypić ze mną - no ja pierdole czy wymagam, aż tak wiele? - Chyba jednak tak....

Dziś miałem sen, którego bym się nie spodziewał - tym bardziej, że kiedyś poprzysięgłam sobie, że nie będę myślał o jakiejś bliższej intymnej relacji z ludźmi, którzy są moimi znajomymi, przyjaciółmi, kumplami, etc. Przysięgi nie dotrzymałem, otóż. Śnił mi się powrót do domu i to, że chłopaki tj. Szymek i Stasiek odprowadzali mnie kawałek - idąc ciemną ulicą, którą rzeczywiście wczoraj/dziś w nocy wracałem Stasiek zaczął się do mnie przytulać w taki sposób objął niby gratulacje z obrony, ale gdzieś jego spojrzenie i usta wirowały blisko moich. Głębokie spojrzenie po tym jak się odsunęliśmy i słowa chcesz??? Podszedł ponownie i wtedy się pocałowaliśmy - widział to Szymek, nie zareagował jakoś dziwnie, a może i dziwnie, w jakiejś sytuacji doszło do tego, że on też podszedł i mnie pocałował, co prawda raz i krócej niż Stasiek, bo ten kilka razy. Sen się urwał w momencie gdy wybieraliśmy się gdzieś dalej...



Szczerze to głupio mi z tą świadomością, iż takie coś wgl. mi się przyśniło. Zawsze sobie mówiłem, że osoby z którymi łączą mnie relacje znajomości nie będą obiektami "westchnień", ale cóż sen postąpił inaczej.

Teraz gadałem sobie ze Staśkiem jak tam po wczorajszej imprezie się czuje :D I wygląda na to, że dobrze :D Ponoć Szymek pytał o mnie później gdzie jestem - eh -...






sobota, 29 czerwca 2013

Schluss - koniec ze studiowaniem...

Jestem już licencjatem - choć taki tytuł w powszechnym środowisku nie istnieje, a może i szkoda.

Niestety dyplom słabo ceniony:( wiadomo z własnej głupoty no ale cóż - trzeba było mi się więcej kuć i nie byłoby 3,5 lecz 4,5 a tak to teraz muszę tą trójczynę z połówką oblewać... :D



Kurcze głupio tak 3,5 na dyplomie - pytania do pracy na obronie mnie pogrążyły, choć słyszałem, że w pracy ten problem opisałem najlepiej... Scheiße! Kurcze nie myślałem, że to tak wygląda ta obrona... Spodziewałem się bronić swoją pracę, a nie chwalić wiedzą z całej dziedziny do jakiej się praca odnosi... Nauczka na przyszłość :D

Idę pić %%%%%


czwartek, 27 czerwca 2013

chcę, chciałbym, zrobię czy zrobiłbym

Chęci, żądze - tylko one wskazują czego dusza pragnie. Są przykładem tego, że jednak gdzieś głęboko odbija się głośne echo - na zewnątrz niestety ledwo co słyszalne. -łbym, albo jak kto woli samo -bym samo już na samym początku wskazuje, że chcę, ale nie chcę, albo chcę, ale - a chuj tam - i tak się nie powiedzie. Jeśli chcę to nie chciałbym - i teraz pojawia się to trudne pytanie czy ja chcę wyjechać czy tylko chciałbym? Ot problemos!


Jak zdążysz zauważyć - sam nie wiem czego oczekuję od siebie, od losu i od życia. Gdy nie miałem możliwości to bardzo chciałem je mieć. Gdy już się pojawiły, nie pewnie, odważyłem się pojechać i spędzić z kimś znajomym tylko z codziennych rozmów na "czacie" (tzn. fb), kilka dni. Czy było fajnie? Jaaaaaaaaaaaaaaaa, albo Tjaaaaaaaaaaaaa.... Tak ale i NIE!


Co było fajnego?


- ponowna wizyta w Berlinie,


- znowu to uczucie bycia w Heimat*


- swoboda, znów mówiłem po niemiecku


- kolejne doświadczenia - wiele się nauczyłem, a zarazem niczego - przeżyłem tylko ciekawą przygodę


- próba przekonania się do znajomego z internetu


- wejście w krąg życia codziennego przeciętnych Berlińczyków


- poznawanie takich przyziemnych drobiazgów (kultura w dyskoncie, nastroje, wystroje domów, sposób postępowania - nie zmykają się w łazienkach, gdy z nich korzystają :D )


-- takie to fajne było


Ale zawsze, gdzieś się trafia coś z "ale" - no właśnie co było nie takie:


- pogoda! - głupota, a jednak ona mnie zmroziła :D


- wstydliwość - tak jakoś trochę czułem się skrępowany - pomimo iż nie było sytuacji jakiejś bym się obawiał o siebie, to jednak czułem się dziwnie - może dlatego, że dotychczas znaliśmy się tylko z rozmów w necie


- brak słownictwa, a właściwie to zrozumienia pewnych kontekstów - niekiedy wynikających z różnych kultur


- trochę ta różnica wiekowa


- brak swobody wypowiadania się na przeróżne tematy


ekhm... nie chce mi się wymyślać na siłę czegoś...


Czy mogąc jechać na urlop bym pojechał? - Jasne, znów zjeść tak wyjątkowego kebaba, albo Currywurst!!!!!!! <mniami> Nie ma to jak - turecka jakość kebaba w niemieckim wydaniu :) Jedzenie mają bardzo dobre - i ten wybór sałatek ziemniaczanych - też mnie zniewala.


Choć może Aldi'ego można by przyrównać do polskiej Biedronki - to produkty tam serwowane wcale nie są takie złe - takie me zdanie. Dyskonty i supermarkety - ich mnogość mnie fascynowała :D - tak lubię chadzać po sklepach :) Konkurencja drogerii też widoczna jest gołym okiem, zwłaszcza na półkach i etykietkach cenowych...


Ajć się rozmarzyłem - wzbudziłem piękne wspomnienia z tamtego okresu - teraz znów wracam do pytania - czy moje słowa puszczałem na wiatr? Czy chęć wyjazdu to tylko marzenie, którego boję się - a może boję się je spełnić, bo o czym będę później marzył?


Tak, tak - o studiach marzyłem - gdy już dobiegają końca - w sobotę się okaże.... to wtedy pojawiło się pytanie - gdzie moje marzenia? O czym ja marzę? Nie wiem. O wyjeździe? O radosnym życiu? O dostatku**? O spokoju? O odpoczynku.


* Heimat z niem. ojczyzna - mówię tak, bo dla mnie Niemcy to jak rodzina - mam mieszaną krew - może to z tego powodu, tak mnie tam ciągnie, a może w poprzednim życiu/wcieleniu coś było nie tak - może mnie wygnano stamtąd, a teraz chcę wrócić <żart>


** dostatek - w znaczeniu 1600 zł na rękę, partnera u boku i swobodne życie, praca - dom - rodzina -


Do usłyszenia Marynarze ;-)


Ahoj!

poniedziałek, 24 czerwca 2013

i cisza, jak makiem zasiał



Czy warto być szczerym?
Dziś już chyba nie bardzo. Ludzie szczerości chyba nie lubią :-(


Tragiczne jest to, że jesteśmy nieszczerzy prawie zawsze, a szczerzy tylko kilka sekund dziennie.

Miłego poniedziałku ;-)
Dziś dostałem pytania na obronę, więc pora zacząć się uczyć...
Mały wraca powoli do zdrowia, więc już jest lepiej :D choć tym mogę się pocieszyć :D

sobota, 22 czerwca 2013

Tu czy tam - dokąd zmierzać mam?

Czas szybko ucieka, a decyzje jeszcze wciąż nie podjęte. Jak ma wyglądać moja droga życiowa już za chwil kilka? Którą ścieżkę spośród wielu wybrać?


Właściwie to są dwie drogi tu i tam: tu w Polsce i tam w Niemczech, dużo znajomych mówi nie oglądaj się i jedź, tu zawsze możesz wrócić, ale największym dylematem jest to czy jadąc tam zostawiając obecną pracę, będę miał tu do czego wracać. Na czas studiów praca nie jest zła, godziny dopasowane do moich możliwości, a zarobki wcale nie najniższe zważając na obecny rynek pracy, "dla ludzi bez wykształcenia".


Ktoś mi mówił zrób listę za i przeciw i tak chyba muszę uczynić.

+ nowe doświadczenia

+ ciągły kontakt z językiem

+ nowe otoczenie;

+ nowa praca;

+ nowe znajomości w świecie;

+ nowe spojrzenie na świat;

- odejście z obecnej pracy;

- czasowa rozłąka ze znajomymi, rodziną;

- przerwa na studiach;

- nuta niepewności, czy się powiedzie;

- ryzyko;

- niskie zarobki, praca taka do 400-500 Euro (na początek nic innego nie widzę);

Kurcze myślałem, że sprawniej to pójdzie ale jakoś tak opornie - jakieś tam największe zmiany widziałbym przy tym, ale coś poważniejszego to niestety nie :(

Nawiązując do kremu ostatnimi czasy zakupionego i jego zastosowania - które wstrzymałem. Wciąż odczuwam momentami silny ból :( pieczenie, a najbardziej przy ściąganiu napletka w dół - ał ał ał - mycie wodą też przynosi pieczenie, jedynie mleczko do higieny intymnej jako tako łagodzi pieczenie, ale nie zawsze... Po kilku godzinach widać tak jakby pod napletkem zbierał się jakiś "płyn" lepki - nie jest to, żadna ropa, ale tak jakby coś się wytwarzało - nie wiem czy to po to by się szybciej goiło, czy coś innego. Długo wytrzymać z opuszczonym napletkiem nie idzie, także jest to mega niekomfortowe i bolesne. Fuck! Scheiße! Kurwa mać! курва!

czwartek, 20 czerwca 2013

Aldara i problem nie z tej ziemi...

Kurcze, tyle czasu się trudziłem by jakoś zdobyć ten lek - gdy już go zdobyłem i to w całkiem rozsądny sposób, nie wiem czy nie zaczynam żałować.

Zastosowałem ten lek 2 razy. Dziś po powrocie z pracy nie dowierzałem, jak zobaczyłem, że wszędzie tam gdzie zastosowałem Aldarę zaczynają tworzyć się rany!!!! Swędzenie i pieczenie górnej części penisa. Wędzidełko wygląda jakbym ostro przytarł czymś - czerwone jak krew - i to tak bardzo swędzi.

Okolice odbytu swędzą mniej, ale też nie powiem, że nie nie czuję. Dziś rano miałem gorączkę 38.5°C także to już nie zabawa - teraz po pracy - do której musiałem iść - sprawdzałem i jest jakieś 37.7 ° C także spadła. Wszystkie kości mnie łamią, kręgosłupa to już nie czuję - w du***e mi wlazł po 7.30 godzinie.

Dziś czytałem o aldarze i w skutkach ubocznych są wymienione wszystkie te objawy...

Kurcze zastanawiam się czy tylko to reakcja organizmu na aldare czy coś innego, tak jak czytałem tak też naskórek bieleje i się złuszcza, ale czy te podrażnienia to normalna rzecz? Może za długo trzymałem ten krem w miejscach gdzie powinna być zastosowana - sam już nie wiem... I czy dalej stosować czy co zrobić? Przestać? Kurde nie mam pojęcia.

Do pani wenerolog dopiero będę mógł pójść we wtorek bo jutro też do pracy a w weekendy nieczynne - na prywatne wizyty mnie nie stać :( ał ał ał ał

Jak się jest głupim i się nie uważało to teraz będę musiał cierpieć - ciekawe tylko ile? Czy są jeszcze szanse na pozbycie się tego problemu? - Szczerze to wiem, że to już zostanie do końca życia....

Także, chciałbym przestrzec Was wszystkich uważajcie na zdrowie, teraz wiem, że to moja wina i wiem, że na własne życzenie się tego nabawiłem.

Zdjęcie zrobiłem ale nie wstawiam bezpośrednio go tutaj, tylko link.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Dziewczyny, ah te dziewczyny

Jako, że nie pociągają mnie dziewczyny, to też nimi się zbytnio nie interesuję. Zwykle jestem obojętny. Wygląd? hm... często ciężko mi się ustosunkować czy owa "laska" mi się podoba.

Eh... no są takie, które są ładne, tak mówi społeczeństwo i takie które są przeciętne - nie chcę tu nikogo urazić, ale nie każdy z nas jest pięknym modelem (nawet, a może zwłaszcza facet). Wracając do tych dziewczyn :D

Wczoraj w pracy mieliśmy klienta, który to tak bardzo się wpatrywał w moją koleżankę, że myślałem momentami że zaraz eksploduje z wrażenia :D można mu było przy tym wcisnąć wszystko :D Gdy koleżanka zniknęła z pola widzenia facet, niczym zaczarowany podziękował, na odchodne dodał: "Ale ładne ma pan te koleżanki" spoglądając w kierunku, gdzie koleżanka wychodziła. Faktycznie "Wąska" (tak mówimy niekiedy na koleżankę) jest bardzo ładna, ten przepiękny kolor skóry, brunetka, jak mulatka :) uwielbiam ten kolor :D sam kiedyś chciałbym mieć taką karnację :D no cóż tego się nie wybiera ;-)

Koleżanki w pracy nie mogę zaprzeczyć są bardzo ładne :) ale przy tej piękności nie brakuje im rozumu! Młody jeszcze jestem, więc i doświadczenia w różnych "robotach" dużego nie mam, ale w miejscach, których już pracowałem, to obecne jest wyjątkowe, pod względem tego, że moje koleżanki to naprawdę dziewczyny pracowite, ambitne, ale przy tym życzliwe, no i ba! ładne! :D

Nie ukrywam, że czuję się wśród nich bardzo dobrze, czasem wydaje mi się, że nie potrafiłbym odejść i zmienić pracy, ekipa jest tak fajna, że szkoda by mi było. Jak wszędzie zdarzają się czarne owce - ludzie, którzy psują ład i harmonie, ale dzięki Bogu większość jest takich co tą atmosferę trzymają na odpowiednim poziomie :)

Tak się rozpisałem o dziewczynach z pracy, że niemalże bym zapomniał dlaczego rozpocząłem ten post. Mam taki problem, że pewna znajoma strasznie nachalnie próbuje nawiązać ze mną kontakt, co gorsza, ona liczy na coś więcej.

Jakiś rok temu dostałem wiadomość:
EB: Cześć, co u Ciebie słychać? - zaskoczony, bo nie kontaktowałem się z E od dawien dawna - a właściwie to wgl., znamy się ze szkoły, jeszcze wtedy jakiś kontakt mieliśmy, ale on się urwał dawno dawno temu. Jak się z jakiejś tam rozmowy okazało, E. liczyła, że może będę zainteresowany bliższą znajomością. Nie chciałem jej powiedzieć tak w prost, że nie jestem zainteresowany i żeby dała sobie spokój, bo wydawało mi się, że mogę ją urazić. Wypytywała o wszystko, numer tel., studia, prace, a w końcu życie prywatne. Co było już jasne. W pewnym momencie jakoś odpuściła, ja jej wyjaśniłem, że nie mam czasu na dziewczyny, etc. i z czasem kontakt się urwał.

Jakieś kilka dni temu, znowu dostałem wiadomość od E. ona znowu chyba czegoś oczekuje. Choć lubię ludzi, lubię rozmawiać i utrzymywać z nimi kontakt, to są osoby, do których mam barierę i po prostu nie chcę i nie potrafię się przekonać. Tak jest też w tym przypadku. Wolę sobie dać spokój, jest tyle ludzi na świecie, że na pewno każdy kogoś sobie znajdzie, po co się łamać i udawać.

Tylko jak delikatnie dać jej do zrozumienia, że mam swój świat, a w nim brakuje miejsca dla niej - chamskie? no cóż, takie jest życie - przecież, nie ma sensu się zmuszać do czegoś/kogoś.... a przynajmniej ja tego nie chcę.

Za dużo już w życiu było "musu" teraz chcę robić to co mnie pociąga i kręci, a nie to co trzeba.

A teraz takie to ładne zdjątko :D

czwartek, 13 czerwca 2013

Słowa, które dowartościowują - ocena

Dawno mnie tu nie widziano :D


Jakoś tak się złożyło, że czas egzaminów wyjął z mojego życia sekundy, minuty, godziny i doby, a nawet tygodnie. Czuję się wypompowany, do takiego stopnia, że nawet nie mam siły zastanowić się czy coś się wydarzyło, co by Wam napisać, o czym się podzielić w kolejnym poście.


Sesja, która wiele ode mnie wymagała już się zakończyła. Wszystko zdane, zaliczone - oceny w chu*** słabe, zadowolenie? A co to takiego? Nie znam. Raczej to rozczarowanie, że znów tak słabo się miałem. No nic, takie to życie. Teraz przyszedł czas na przygotowanie się do obrony pracy licencjackiej i radość z ukończenia I-wszego etapu.


Ostatnimi czasy mój kontakt z Szymkiem znów uległ poprawie i to znacznej. Nie wiem czy to kwestia tego, że potrzebował pomocy, czy szczera chęć odbudowy naszych relacji. Najważniejsze jest to, że się wszystko udaje i przynosi radość.


Podczas jednej z rozmów Szymek wspomniał, że sama jego siostra bardzo się interesuje tym jak mi się wiedzie na studiach. Mówił, że ciągle wypytywała jak poszedł mi egzamin, na wynik którego czekałem tydzień... Wspominał o tym, iż podziwia fakt, że studiując to co studiuję znajduję czas i na pracę i na spotkanie ze znajomymi, co prawda rzadziej, ale studia dzienne nie skreśliły z listy niczego co wcześniej robiłem.


Wszystko to jakoś tak mnie wewnętrznie podbudowało i podniosło na duchu. To bardzo miłe gdy ktoś obcy potrafi dostrzec trud jaki się wkłada w niektóre sfery życia.


Po doświadczeniu tylu niesprawiedliwości jakich doznałem na swojej uczelni, zastanawiam się czy abym nie powinien poważnie wziąć pod uwagę jej zmianę, a może z rok przerwy? Rozważam również możliwość wyjechania do Niemiec i tak podjęcia jakiejkolwiek pracy, co to byłoby wskazane na rozwój moich kompetencji komunikacyjnych.

wtorek, 4 czerwca 2013

Studiowanie w Polska

Kończę już ten licencjat, jestem gdzieś w półmetku szkolenia się na uczelni, a mam wrażenie, że zaraz nie wytrzymam. Środowisko, otoczenie wykładowców - półinteligentów mnie przeraża.


Czy na waszych uczelniach Ci ludzie, co to niby mają wykształcenie wyższe, wiedzą więcej za sprawą nauki, studiowania, badań to ćwierćinteligenci niższego szczebla?


U mnie sesja, na całego. Okres egzaminów wiadomo zwykle jest stresujący i wywołuje przy tym wiele emocji. Każdy chce wypaść jak najlepiej, no tak są tacy co im wszystko jedno, co i jak wypadnie.


W piątek miałem egzamin pisemny z jednego z najważniejszych przedmiotów. Prowadzących było wiele więc i składał się on z kilku części. Każdy miał sprawdzić swoją w week i w poniedziałek mieliśmy znać wyniki. Dziś już jest wtorek a o wynikach ani słowa. Kurde jak Ci ludzie mogą być obłudni, ile można sprawdzać 30 prac? Gdzie wiadomo, że nie wszystko wymaga głębszego zastanowienia się, albo coś jest białe, albo czarne.


Dziś miałem kolejny egzamin z literatury tym razem, przetrwałem, choć stresu nie brakowało. Niby coś wiedziałem, ale tak na prawdę nic. Wiedziałem, że w kościele dzwonią, ale nie wiedziałem w którym. Szczęście w nieszczęściu, że przypadł mi dobry zestaw pytań i przy odrobinie wysiłku zaliczyłem egz. na 3.5 - niby nic specjalnego, ale jak dla mnie to na prawdę wystarczająco, zważając, że nie trawię literatury. Przynajmniej tu nie musiałem czekać na wynik tygodniami....


Z każdym dniem zaczynam czuć zniechęcenie tymi studiami, tym co dzieje się na uczelni. Ludzie mają nas za śmieci, takie zachowania moim zdaniem są niedopuszczalne. Robi się z kogoś głąba, nie umiejąc samemu przekazać wiedzy, a co najgorsze, odpowiedzieć, dlaczego to jest tak a nie inaczej. Jak tak dalej pójdzie to dojdziemy do takiego punktu, że "nauczyciel" będzie nikim znaczącym, bo i bez niego będzie trzeba coś zrozumieć, gdy popełnisz błąd będziesz skreślony, bo przecież nie wiesz. Zauważam, że nikogo nie obchodzi twój los, jak coś przychodzi Ci ciężko to męcz się z tym sam - takie podejście jest bardzo powszechne.


Uczelnia odebrała nam możliwość robienia kwalifikacji zawodowych, zmuszając nas do wybrania tylko jednej opcji, jaką sami narzucili. W ofercie było wiele wiele więcej propozycji, zachęcano do studiowania. Teraz się na nas wypina i ma głęboko w du***. Na listy, odwołania, podania udziela się odpowiedzi nic nie wnoszących. Gdzie tu sprawiedliwość!? Walczyliśmy w ciągu 2 i 3 roku by jednak umożliwili nam "dokształcanie", gdzieś udało się i podjęto decyzję o takowej możliwości, wszystko wyglądało bardzo pięknie, ale kilka dni temu dowiedziałem się, że jednak to wszystko na nic, bo uczelnia wycofała się z tego. Otworzą studia podyplomowe. Na co mi kur*** robić kolejne studia, skoro mogłem to mieć za jednym razem? Takiego syfu to ja jeszcze nie widziałem. Z drugiej strony to nie stać mnie na to by bulić kupę kasy na to by ciągnąć dodatkowe studia.


Czy wszystkie uczelnie w Polsce to taki chłam? Czy wszędzie jest tak debilnie, chaotycznie i brak organizacji, czy tylko u mnie?


niedziela, 2 czerwca 2013

Ucz się ucz, nauka to potęgi klucz

Gdyby nie ćwiczenie nie było by i mistrza, także ćwiczyć, ćwiczyć, aż zastąpię mistrza ;-) Tak sobie właśnie uświadamiam, że to chyba jedyny sposób na pokonanie trudności (językowych).

W sumie to tak samo jest z seksem, im mniej ćwiczysz tym ciężej ci on przychodzi. Masz strach, że coś sfajdolisz, brak ci pewności. Niekiedy może zbyt bardzo się skupiasz na tym by wyszło zajebiście, że zapominasz o najważniejszym - przyjemności. Kto tego nie znał? - Każdy miał swoje początki, czy to w seksie, czy innym aspekcie życia doczesnego ;-)


Zwykle wydaje mi się, że seks oralny - najprościej mówiąc lodzik nie należy do moich mocnych stron, no ale dlaczego tak jest? Za mało ćwiczeń? niepewność, może stresik?, albo zbyt wygórowane ambicje ;-) No właśnie wszystkiego po trochu. Choć nie mówię, że nie lubię tej czynności, to i też nie powiem, że jest to maksimum przyjemności. Choć to co potrafi wyprawiać Adi to czasem przechodzi moje wyobrażenie :D chyba jest Meister-em :D

Tak też postanowiłem więcej ćwiczyć, bym swój język rozwinął, choć mówienie w języku obcym nie sprawia mi ogromnej trudności, to jednak są momenty, że słownictwa w gębie brakuje i wtedy wielki booooom - cisza - jak ja tego nie lubię - kręcenie, opisywanie i naprowadzanie słuchacza na prawidłowy tor myślenia. Może ktoś zna jakiś program i jednocześnie aplikacje na telefon z Androidem, co by tam można tworzyć własne bazy pytań i odpowiedzi. Pytanie - klik - odpowiedź - zainstalowałem sobie aplikację German Gender Quiz by ćwiczyć rodzajnik rzeczownika, i muszę powiedzieć, że jest to bardzo trafne narzędzie. Teraz jeszcze poszukać muszę za jakimś fiszko-matem :D co bym mógł swoje słówka wgrać - może coś takiego jest :)

Muszę kupić sobie tablicę magnetyczną i wypisywać słówka może to coś pomoże :D