Bez pożegnania?
niedziela, 30 czerwca 2013
wystawiony do wiatru
Bez pożegnania?
sobota, 29 czerwca 2013
Schluss - koniec ze studiowaniem...
czwartek, 27 czerwca 2013
chcę, chciałbym, zrobię czy zrobiłbym
Chęci, żądze - tylko one wskazują czego dusza pragnie. Są przykładem tego, że jednak gdzieś głęboko odbija się głośne echo - na zewnątrz niestety ledwo co słyszalne. -łbym, albo jak kto woli samo -bym samo już na samym początku wskazuje, że chcę, ale nie chcę, albo chcę, ale - a chuj tam - i tak się nie powiedzie. Jeśli chcę to nie chciałbym - i teraz pojawia się to trudne pytanie czy ja chcę wyjechać czy tylko chciałbym? Ot problemos!
Jak zdążysz zauważyć - sam nie wiem czego oczekuję od siebie, od losu i od życia. Gdy nie miałem możliwości to bardzo chciałem je mieć. Gdy już się pojawiły, nie pewnie, odważyłem się pojechać i spędzić z kimś znajomym tylko z codziennych rozmów na "czacie" (tzn. fb), kilka dni. Czy było fajnie? Jaaaaaaaaaaaaaaaa, albo Tjaaaaaaaaaaaaa.... Tak ale i NIE!
Co było fajnego?
- ponowna wizyta w Berlinie,
- znowu to uczucie bycia w Heimat*
- swoboda, znów mówiłem po niemiecku
- kolejne doświadczenia - wiele się nauczyłem, a zarazem niczego - przeżyłem tylko ciekawą przygodę
- próba przekonania się do znajomego z internetu
- wejście w krąg życia codziennego przeciętnych Berlińczyków
- poznawanie takich przyziemnych drobiazgów (kultura w dyskoncie, nastroje, wystroje domów, sposób postępowania - nie zmykają się w łazienkach, gdy z nich korzystają :D )
-- takie to fajne było
Ale zawsze, gdzieś się trafia coś z "ale" - no właśnie co było nie takie:
- pogoda! - głupota, a jednak ona mnie zmroziła :D
- wstydliwość - tak jakoś trochę czułem się skrępowany - pomimo iż nie było sytuacji jakiejś bym się obawiał o siebie, to jednak czułem się dziwnie - może dlatego, że dotychczas znaliśmy się tylko z rozmów w necie
- brak słownictwa, a właściwie to zrozumienia pewnych kontekstów - niekiedy wynikających z różnych kultur
- trochę ta różnica wiekowa
- brak swobody wypowiadania się na przeróżne tematy
ekhm... nie chce mi się wymyślać na siłę czegoś...
Czy mogąc jechać na urlop bym pojechał? - Jasne, znów zjeść tak wyjątkowego kebaba, albo Currywurst!!!!!!! <mniami> Nie ma to jak - turecka jakość kebaba w niemieckim wydaniu :) Jedzenie mają bardzo dobre - i ten wybór sałatek ziemniaczanych - też mnie zniewala.
Choć może Aldi'ego można by przyrównać do polskiej Biedronki - to produkty tam serwowane wcale nie są takie złe - takie me zdanie. Dyskonty i supermarkety - ich mnogość mnie fascynowała :D - tak lubię chadzać po sklepach :) Konkurencja drogerii też widoczna jest gołym okiem, zwłaszcza na półkach i etykietkach cenowych...
Ajć się rozmarzyłem - wzbudziłem piękne wspomnienia z tamtego okresu - teraz znów wracam do pytania - czy moje słowa puszczałem na wiatr? Czy chęć wyjazdu to tylko marzenie, którego boję się - a może boję się je spełnić, bo o czym będę później marzył?
Tak, tak - o studiach marzyłem - gdy już dobiegają końca - w sobotę się okaże.... to wtedy pojawiło się pytanie - gdzie moje marzenia? O czym ja marzę? Nie wiem. O wyjeździe? O radosnym życiu? O dostatku**? O spokoju? O odpoczynku.
* Heimat z niem. ojczyzna - mówię tak, bo dla mnie Niemcy to jak rodzina - mam mieszaną krew - może to z tego powodu, tak mnie tam ciągnie, a może w poprzednim życiu/wcieleniu coś było nie tak - może mnie wygnano stamtąd, a teraz chcę wrócić <żart>
** dostatek - w znaczeniu 1600 zł na rękę, partnera u boku i swobodne życie, praca - dom - rodzina -
Do usłyszenia Marynarze ;-)
Ahoj!
poniedziałek, 24 czerwca 2013
i cisza, jak makiem zasiał
Czy warto być szczerym?
Miłego poniedziałku ;-)
Tragiczne jest to, że jesteśmy nieszczerzy prawie zawsze, a szczerzy tylko kilka sekund dziennie.
Dziś dostałem pytania na obronę, więc pora zacząć się uczyć...
Mały wraca powoli do zdrowia, więc już jest lepiej :D choć tym mogę się pocieszyć :D
sobota, 22 czerwca 2013
Tu czy tam - dokąd zmierzać mam?
Czas szybko ucieka, a decyzje jeszcze wciąż nie podjęte. Jak ma wyglądać moja droga życiowa już za chwil kilka? Którą ścieżkę spośród wielu wybrać?
Właściwie to są dwie drogi tu i tam: tu w Polsce i tam w Niemczech, dużo znajomych mówi nie oglądaj się i jedź, tu zawsze możesz wrócić, ale największym dylematem jest to czy jadąc tam zostawiając obecną pracę, będę miał tu do czego wracać. Na czas studiów praca nie jest zła, godziny dopasowane do moich możliwości, a zarobki wcale nie najniższe zważając na obecny rynek pracy, "dla ludzi bez wykształcenia".
Ktoś mi mówił zrób listę za i przeciw i tak chyba muszę uczynić.
+ nowe doświadczenia
+ ciągły kontakt z językiem
+ nowe otoczenie;
+ nowa praca;
+ nowe znajomości w świecie;
+ nowe spojrzenie na świat;
- odejście z obecnej pracy;
- czasowa rozłąka ze znajomymi, rodziną;
- przerwa na studiach;
- nuta niepewności, czy się powiedzie;
- ryzyko;
- niskie zarobki, praca taka do 400-500 Euro (na początek nic innego nie widzę);
Kurcze myślałem, że sprawniej to pójdzie ale jakoś tak opornie - jakieś tam największe zmiany widziałbym przy tym, ale coś poważniejszego to niestety nie :(
Nawiązując do kremu ostatnimi czasy zakupionego i jego zastosowania - które wstrzymałem. Wciąż odczuwam momentami silny ból :( pieczenie, a najbardziej przy ściąganiu napletka w dół - ał ał ał - mycie wodą też przynosi pieczenie, jedynie mleczko do higieny intymnej jako tako łagodzi pieczenie, ale nie zawsze... Po kilku godzinach widać tak jakby pod napletkem zbierał się jakiś "płyn" lepki - nie jest to, żadna ropa, ale tak jakby coś się wytwarzało - nie wiem czy to po to by się szybciej goiło, czy coś innego. Długo wytrzymać z opuszczonym napletkiem nie idzie, także jest to mega niekomfortowe i bolesne. Fuck! Scheiße! Kurwa mać! курва!
czwartek, 20 czerwca 2013
Aldara i problem nie z tej ziemi...
poniedziałek, 17 czerwca 2013
Dziewczyny, ah te dziewczyny
EB: Cześć, co u Ciebie słychać? - zaskoczony, bo nie kontaktowałem się z E od dawien dawna - a właściwie to wgl., znamy się ze szkoły, jeszcze wtedy jakiś kontakt mieliśmy, ale on się urwał dawno dawno temu. Jak się z jakiejś tam rozmowy okazało, E. liczyła, że może będę zainteresowany bliższą znajomością. Nie chciałem jej powiedzieć tak w prost, że nie jestem zainteresowany i żeby dała sobie spokój, bo wydawało mi się, że mogę ją urazić. Wypytywała o wszystko, numer tel., studia, prace, a w końcu życie prywatne. Co było już jasne. W pewnym momencie jakoś odpuściła, ja jej wyjaśniłem, że nie mam czasu na dziewczyny, etc. i z czasem kontakt się urwał.
czwartek, 13 czerwca 2013
Słowa, które dowartościowują - ocena
Dawno mnie tu nie widziano :D
Jakoś tak się złożyło, że czas egzaminów wyjął z mojego życia sekundy, minuty, godziny i doby, a nawet tygodnie. Czuję się wypompowany, do takiego stopnia, że nawet nie mam siły zastanowić się czy coś się wydarzyło, co by Wam napisać, o czym się podzielić w kolejnym poście.
Sesja, która wiele ode mnie wymagała już się zakończyła. Wszystko zdane, zaliczone - oceny w chu*** słabe, zadowolenie? A co to takiego? Nie znam. Raczej to rozczarowanie, że znów tak słabo się miałem. No nic, takie to życie. Teraz przyszedł czas na przygotowanie się do obrony pracy licencjackiej i radość z ukończenia I-wszego etapu.
Ostatnimi czasy mój kontakt z Szymkiem znów uległ poprawie i to znacznej. Nie wiem czy to kwestia tego, że potrzebował pomocy, czy szczera chęć odbudowy naszych relacji. Najważniejsze jest to, że się wszystko udaje i przynosi radość.
Podczas jednej z rozmów Szymek wspomniał, że sama jego siostra bardzo się interesuje tym jak mi się wiedzie na studiach. Mówił, że ciągle wypytywała jak poszedł mi egzamin, na wynik którego czekałem tydzień... Wspominał o tym, iż podziwia fakt, że studiując to co studiuję znajduję czas i na pracę i na spotkanie ze znajomymi, co prawda rzadziej, ale studia dzienne nie skreśliły z listy niczego co wcześniej robiłem.
Wszystko to jakoś tak mnie wewnętrznie podbudowało i podniosło na duchu. To bardzo miłe gdy ktoś obcy potrafi dostrzec trud jaki się wkłada w niektóre sfery życia.
Po doświadczeniu tylu niesprawiedliwości jakich doznałem na swojej uczelni, zastanawiam się czy abym nie powinien poważnie wziąć pod uwagę jej zmianę, a może z rok przerwy? Rozważam również możliwość wyjechania do Niemiec i tak podjęcia jakiejkolwiek pracy, co to byłoby wskazane na rozwój moich kompetencji komunikacyjnych.
wtorek, 4 czerwca 2013
Studiowanie w Polska
Kończę już ten licencjat, jestem gdzieś w półmetku szkolenia się na uczelni, a mam wrażenie, że zaraz nie wytrzymam. Środowisko, otoczenie wykładowców - półinteligentów mnie przeraża.
Czy na waszych uczelniach Ci ludzie, co to niby mają wykształcenie wyższe, wiedzą więcej za sprawą nauki, studiowania, badań to ćwierćinteligenci niższego szczebla?
U mnie sesja, na całego. Okres egzaminów wiadomo zwykle jest stresujący i wywołuje przy tym wiele emocji. Każdy chce wypaść jak najlepiej, no tak są tacy co im wszystko jedno, co i jak wypadnie.
W piątek miałem egzamin pisemny z jednego z najważniejszych przedmiotów. Prowadzących było wiele więc i składał się on z kilku części. Każdy miał sprawdzić swoją w week i w poniedziałek mieliśmy znać wyniki. Dziś już jest wtorek a o wynikach ani słowa. Kurde jak Ci ludzie mogą być obłudni, ile można sprawdzać 30 prac? Gdzie wiadomo, że nie wszystko wymaga głębszego zastanowienia się, albo coś jest białe, albo czarne.
Dziś miałem kolejny egzamin z literatury tym razem, przetrwałem, choć stresu nie brakowało. Niby coś wiedziałem, ale tak na prawdę nic. Wiedziałem, że w kościele dzwonią, ale nie wiedziałem w którym. Szczęście w nieszczęściu, że przypadł mi dobry zestaw pytań i przy odrobinie wysiłku zaliczyłem egz. na 3.5 - niby nic specjalnego, ale jak dla mnie to na prawdę wystarczająco, zważając, że nie trawię literatury. Przynajmniej tu nie musiałem czekać na wynik tygodniami....
Z każdym dniem zaczynam czuć zniechęcenie tymi studiami, tym co dzieje się na uczelni. Ludzie mają nas za śmieci, takie zachowania moim zdaniem są niedopuszczalne. Robi się z kogoś głąba, nie umiejąc samemu przekazać wiedzy, a co najgorsze, odpowiedzieć, dlaczego to jest tak a nie inaczej. Jak tak dalej pójdzie to dojdziemy do takiego punktu, że "nauczyciel" będzie nikim znaczącym, bo i bez niego będzie trzeba coś zrozumieć, gdy popełnisz błąd będziesz skreślony, bo przecież nie wiesz. Zauważam, że nikogo nie obchodzi twój los, jak coś przychodzi Ci ciężko to męcz się z tym sam - takie podejście jest bardzo powszechne.
Uczelnia odebrała nam możliwość robienia kwalifikacji zawodowych, zmuszając nas do wybrania tylko jednej opcji, jaką sami narzucili. W ofercie było wiele wiele więcej propozycji, zachęcano do studiowania. Teraz się na nas wypina i ma głęboko w du***. Na listy, odwołania, podania udziela się odpowiedzi nic nie wnoszących. Gdzie tu sprawiedliwość!? Walczyliśmy w ciągu 2 i 3 roku by jednak umożliwili nam "dokształcanie", gdzieś udało się i podjęto decyzję o takowej możliwości, wszystko wyglądało bardzo pięknie, ale kilka dni temu dowiedziałem się, że jednak to wszystko na nic, bo uczelnia wycofała się z tego. Otworzą studia podyplomowe. Na co mi kur*** robić kolejne studia, skoro mogłem to mieć za jednym razem? Takiego syfu to ja jeszcze nie widziałem. Z drugiej strony to nie stać mnie na to by bulić kupę kasy na to by ciągnąć dodatkowe studia.
Czy wszystkie uczelnie w Polsce to taki chłam? Czy wszędzie jest tak debilnie, chaotycznie i brak organizacji, czy tylko u mnie?