środa, 20 września 2017

Warsz-tat



Właśnie dobiega końca pewien etap projektu, w którym biorę udział. Z tej okazji udam się już po raz kolejny w tym miesiącu na spotkanie z innymi uczestnikami/szkoleniowcami, które potrwa do niedzieli.

Workshop zaplanowany został na 5 dni - uf z jednej strony to ratunek, bo uciekam z wyspy i jadę do stolicy. Przez ten czas nie interesuje mnie nic - taki żarcik.

Niech radzą sobie sami, niech robią co chcą, niech dadzą mi święty spokój. Sic! Komórka, chyba muszę zmienić numer, na prywatny bo ten jakby stał się już służbowym-prywatnym. Dzwonią i piszą i i i ... non stop coś, non stop ktoś.

Brak mi kartki w kalendarzu do tego wszystkiego :D

Czy to tylko u mnie takie zawirowanie po deformie!?

W zeszłym roku jakoś było spokojniej, tak prościej pod pewnymi względami, teraz ta nagonka z góry, te kontrole, te zmiany zmuszają do pracy od rana do nocy.

STOP!

Co ja za głupoty gadam! N-ele pracują tylko 18 godzin w tygodniu, a i to nie zupełnie, bo 45 minutowych, więc wychodzi, że 13,5 godziny zegarowej - RAJ

Obyś cudze dzieci uczył - powtarzali, teraz wiem co to znaczy.