wtorek, 27 sierpnia 2013

cenzura - milczenie jest złotem ???

Ostatnimi czasy może zauważyliście ale jakoś nie śpieszno mi do tego by dokładniej opisać co tam u mnie w trawie piszczy.

Uświadomiłem sobie, że to może czasem mieć skutki uboczne, które będą rzutowały na moją przyszłość. Nie cierpię cenzury! Bo tak to mogę nazwać :D

Podzieliłbym się z Wami wszystkimi szczegółami ale nie w naszym kraju, no jak słucham co się dziej to mi koooooopara opada.

- Gdynia: pobito Meksykańskich marynarzy;

- Opole: przegoniono grupę młodych Niemców.


Gdzie w szkole uczy się TOLERANCJI!?!?!? no kurcze gdzie? - w Polsce jest tak: tolerancja? - a no to my jesteśmy narodem tolerancyjnym, mili, gościnni i przyjemni, co tu więcej potrzeba? I temat odkłada się do szuflady tej na samym dole. Nie bierze się pod uwagę tego by nauczyć młodych ludzi życia w społeczeństwie, w grupie, pracy z innymi tylko rywalizacji, eliminowania ludzi - co w konsekwencji kształci ______ tu pozwolę sobie nie dawać określenia. Możecie wstawić to co wam się podoba :P

Takie tępe i głupie podejście wielu nauczycieli, sprawia, że kształcimy naród nie przystosowany do realiów XXI wieku. Potem są nieprzyjemne akcje - bo ludzi się nie uświadamia, brak rozmowy, reklamy, tego by to co inne, najpierw poznać a potem oceniać.

To tak jak obcy, oni nas najpierw chcą poznać, potem ocenić....

Czegoś się tu nauczyłem na ob/oj-czyźnie :D sam nie wiem co jest mi bliższe :D :D :D - to jedno to może moje echo z przeszłości haha

Tu o tolerancji się mówi, się pisze, się rysuje, maluje i wszystko to co sprawi, że ludzie będą świadomi. Jak wszędzie są wyjątki, tak wszędzie można próbować, tylko do cholery jasnej, dlaczego nie u nas w POLSCE?

kłykciny - spier*** mi stąd!

No ten temat przewija się już chyba setny albo i więcej razy. No ale cóż, problem nie ustępuje, nie znika. A moja psychika już wysiada.

Wiem, wiem, czytałem, to tak jak z grudkami perlistymi - można je mieć i nic nie szkodzą, ale są ludzie którym przeszkadzają do tego stopnia, że wariują, muszą się ich pozbyć by móc żyć spokojnie.



Tak ja nie mogę spokojnie żyć. Liczę, że to wszystko zacznie niknąć, zacząłem ze sportem, by może poprawić kondycję - co się okazało? Po tygodniu moja jedna stopa odmówiła posłuszeństwa. Nie mogę biegać, taki ból, że szok. Ledwo co chodzić mogę, dzięki Bogu mam maść która bardzo pomaga, przy jakiejkolwiek czynności ruchowej stosuję ją i jakoś idę. Z dnia na dzień jest lepiej, ale o bieganiu mogę przez ten tydzień zapomnieć. Został mi tylko rower, tu o dziwo nie czuję bólu.
Odkąd pierwszy raz zastosowałem aldarę i pojawił się te problemy jakie było widać na załączonym zdjęciu, tak już 3 raz zdarzyło mi się, że ni  stąd ni zowąd na penisie i napletku pojawiają się zaczerwienienia, plamy czerwone. Ogólnie to nie boli. Czasem zaswędzi, ale staram się myć te miejsce bardzo często - nie czuć jakiegoś specjalnego zapachu etc, jedyne co to jest lekko opuchnięte i wydaje się być mokre od czegoś... - bez głupich domysłów ;-) po prostu skóra nie jest sucha.

Normalnie to już nie mogę o tym myśleć i bardzo mi ciężko wgl. jakoś się odnaleźć w świecie, w tym by spróbować kogoś poznać. Każda próba spełznie na niczym bo strach jest większy.

Chyba zwariowałem... ;-(

piątek, 23 sierpnia 2013

I am Homo? Quiz

A dla śmiechu zrobiłem sobie test na homoseksualizm :D hahaha - takich bzdur to nie widziałem dawno!



Jedno z pytań to czy lubię lody o smaku truskawkowym...

No a wynik mnie rozczarował, no chyba, że on tak samo pokazuje jak niemiecki system oceniania i nimecka 1 to polska 6 :D wtedy te 0% oznacza 100% :D

czwartek, 22 sierpnia 2013

coming out, czy życie w szafie

Jakiś już czas temu zabierałem się myślami do napisania tego artykułu, ale dziś oto i on.

Coming out - wyjście z szafy - tłumacząc na język polski - ujawnienie swojej orientacji seksualnej, ale kurcze kogo to obchodzi z kim śpię? eh... a no obchodzi... :( jakby nie mieli swojego łóżka, swojego życia ;-)


Witamy w Polsce!


Nasz kraj jak długi i szeroki tak też inaczej ma się ten nasz "coming out". Z perspektywy obserwacji, będąc tylko w Polsce dostrzegałem to jak sprawa ma się głównie w rejonach północnych, o południu i zachodzie dowiedziałem się i trochę w "domu" i w dużej mierze poza ojczyzną.

Gdy spoglądam na profile z rejonów północy - wschodu odnoszę wrażenie, że temat "gejów, lesbijek, itp." to temat tabu, mówić o tym nie wypada. A jeśli już ktoś mówi to jeździ po bandzie i to równo.

Pederaści, debile, pedały, chuje i co tylko można wymyślić - to typowe określenia geja, ach no jeszcze pedzio i pedofil! Tak tak też nas nazywają :(

Ludzie zwyczajnie boją się o swoje imię, o swoją skórę bo tu o wpierdol za orientacje nie daleko... Pokażesz się ze strony cioty to jesteś pedałem - ale masz jeszcze szanse na w miarę normalne życie. Gdzieś znajdziesz cichy zakątek i żyjesz. Gorzej się ma gdy o Tobie zaczynają się dowiadywać rodzina, bliscy, znajomi iiii właśnie, ludzie postronni - wtedy zaczyna się piekło, myślałeś że piekło przeżyłeś to teraz się dopiero zaczyna. Prawda jest taka, że ludzie tu nie mają pojęcia kim jest gej, lesbijka itp.

"Moja sąsiadka mówi zawsze o homoseksualistach jako o pedofilach/pedziach" - Ona nie wie kim jest osoba homoseksualna... Członkowie rodziny zawsze jak temat gdzieś zasłyszą jadą po nas i to równo. Serce boli - gdy ktoś Cię ma za szmatę, a nawet gorzej niż szmatę. Ale cóż zagryzam język i żyję dalej.




Gdy poznałem inną kulturę, ludzi, sporo z południowych, zachodnich rejonów Polski dotarło do mnie, że żyję w kraju, który powoli przyjmuje "reformy" im bliżej zachodu tym widać, że fala* już tam jest. Widać to już również na profilach randkowych, w tych rejonach więcej ludzi pokazuje swoje prawdziwe oblicze - swoją seksualność - mówi jestem gejem. Co wydaje mi się jest wynikiem bliskiego połączenia z zachodem, tam już fala wzniosła się na tak wysoki pułap, że nie stanowi takiego zagrożenia, jak to jest u nas.

Rzeczywiście, ludzie tu choć sami się obawiali swojego coming out, to teraz nie potrafią myśleć, że mogłoby być inaczej. Nie spotkałem się z kimś kto by żałował, kto doświadczyłby przez to ogromnego bólu.

To, że są gejami nie sprawia, że są ludźmi gorszymi, żyją tak jak inni, pracują, uprawiają sport, spotykają się ze znajomymi, zwiedzają, imprezują. Co gorsze chodzą do fryzjera, na zakupy, do apteki, do lekarza i wszędzie tam gdzie uczęszczają również inne osoby o orientacji heteroseksualnej. Są w tłumie, nikt nie zarzuca im od razu - Ty to jesteś - GEJ!

Ale wracają do naszego kraju, nie wątpliwie widać w nim bardzo duży wpływ kościoła na tą sprawę. Partie polityczne, które winny dbać o interes narodu, mieszają się w pomówienia wypływające od osób duchownych, które to twierdzą, że homoseksualizm jest chorobą, nie naturalny itp. itd. Przecież to brednie, ludzie otwórzcie w końcu oczy!!

Zastanawiając się przez jakiś czas nad pojęciem gej doszedłem do wniosku, że to błąd, że mówimy o sobie "gej". Tak nie pomyliłem się pisząc. Dlaczego mam z pośród ludzkości stanowić odrębny wyjątek, jestem takim samym człowiekiem jak inni, jem, piję, pracuję, robię zakupy, chodzę na spacer, do kina, fotografuję, mam hobby, uczę się przez całe życie - czy któraś z tych przykładowych cech odróżnia mnie od pozostałych ludzi? NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE! NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE! NIEEEEEEEEEEEEEE! To dlaczego ja mam się sam od nich odcinać i odróżniać.

Każdy człowiek ma swoją seksualność i to tylko ona może mnie odróżniać od innych osób - stąd wolę być homoseksualny ;-)

Może nie wszyscy to zrozumieją o co mi chodzi - gej, a homoseksualny - ale ja się pytam dlaczego na wszystkich "normalnych" nie ma określenia obraźliwego - a słowo gej - bardzo często jest właśnie rozumiane jako obelga - tym chcą obrażać ludzie. I ja mam się nazywać "obraźliwym słowem" - po co?

Naukowe to i inaczej postrzegane :D A może to tylko moje złudzenia ;-)

Także pozdrawiam wszystkich ludzi ;-) !!

* fala - mam na myśli - sytuacje ujawnienia się, wyjścia z szafy

P.S. Mam nadzieję, że kto dobrnął do końca podejdzie to tego wszystkiego z rozsądkiem ;-) :*

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Sport to "zdrowie"

Decyzja o pozostaniu tutaj i zrobieniu wszystkiego by tylko się udało zapadła. Dziękować mogę dwóm osobą* Chłopaki przekonali mnie, choć to nadal trudne, bym został.




Jadąc tutaj powiedziałem sobie, że muszę ćwiczyć, więcej ruchu, sport to coś dla mnie. Jakiś czas temu tak ze 2 lata każdego wieczoru - no chyba, że byłem na imprezie czy coś w tym stylu - ćwiczyłem w domu. Ćwiczenie podobne do 6 Weidera z tym, że wyglądało to tak: 43 dni - serie tak jak przy 6 Weidera - powtórzenia również analogicznie - ale nie wykonywałem, po kolei przykładów z obrazka tylko pozycję 6.

Efekty były początkowo dla mnie nie widzialne - no ale ćwiczyłem wyzwanie było 43 dni. Gdy się skończyły, no cóż trzeba było sobie obrać jakiś cel - początkowo kontynuowałem rozpoczęte ćwiczenie - stopniowo zwiększając liczbę powtórzeń czy to serii. Ale kiedyś przerwałem to... Przy "6" robiłem jeszcze tradycyjne pompki - początkowo 25 potem 30 potem 35 ... i tak doszło do 60. 60 Pompek nie było dla mnie problemem, co na w-f jeszcze w liceum było dla innych kolegów nieosiągalne, pomimo, iż ich postura była bardzo wyrzeźbiona, ciało jakiego ja do tej pory nie mam :-( ten kaloryfer - szeroka klatka, po prostu jak ze zdjęcia - modelowe ciała - co z tego jak 40-45 to był ich szczyt.

Nie zapomnę jak musieliśmy na ocenę robić pompki, bałem się jak cholera, ale 60 nie było żadnym problemem dla mnie ;-) dostałem 6-teczkę bez gadania - ale to wzbudzało pytanie - jak on, jakim cudem... a no jakoś te ćwiczenia były przydatne.

Gdzieś tam po drodze zaprzestałem ćwiczeń, sportu dla sportu. Jedynie rower pomiędzy nogi i poszedł do szkoły czy do miasta... Żaden to sport, bo celem było co innego.

Na studiach w ramach w-f zapisałem się na siłownię - mega czas - każdy wtorek potem każdy czwartek - byłem i ćwiczyłem, choć wiele to tam popisać się nie mogłem, bo nie mam tyle siły :D ale byłem najlepszy na bieżni - osiągnięcia były bardzo dobre - trener na siłowni ciągle chciał bym zapisał się do sekcji kolarstwa :-) gdybym mieszkał na miejscu to może i bym się zapisał, ale gdy trzeba było dojeżdżać i to spory kawałek - nie mając swojego auta, to nie osiągalne. Jedynie co mi zostało to ćwiczenia na siłce ;-) i tak przez cały rok akademicki się ćwiczyło. Trener spoko gość, sam zaproponował byśmy przychodzili jeśli mamy ochotę na jego zajęciach... Niestety nie współgrało to z moim planem zajęć i nie mogłem dalej chodzić na siłkę.

Wczoraj podjąłem wyzwanie i zacząłem biegać przebiegłem tak ok. 3 km do tego brzuszki i pompki - muszę przyznać że po porannym biegu czułem się bezsilnie... totalnie wyczerpany, zjadłem śniadanie w południe i poszedłem w kimono :D Przez chwilę pomyślałem, że może to po prostu mój organizm jest za słaby i takie obciążenie to nic dobrego.

Dzień drugi - dziś - był już lepszy - biegłem o jedno okrążenie więcej co łącznie dało ok 4 km w jakieś 20 minut. Wieczorem porobię brzuszki i pompki i mam nadzieję, że jakoś uda mi się to wszystko utrzymać, jak nie wszystko to chociaż część (brzuszki i pompki) :D A w szczególności to oby zdrowie mi pozwalało na takie ćwiczenia - choć może to tylko kwestia wprawy. Trzymajcie kciuki ;-)

Chciałbym mieć taki wyrzeźbiony brzuszek, z którego mógłbym być dumny :D




*dwóm kolegom o każdym z nich tu już pisałem, ale dla swojego i ogólnego bezpieczeństwa muszę wprowadzić tu trochę prywatności.

czwartek, 15 sierpnia 2013

czas się przyznać - tęskno mi

Chcę poruszyć dwie sprawy pierwsza to ta z tytułu tego postu.


Nikt mnie tu nie krzywdzi, nie dzieje mi się krzywda, ale chyba powoli osiągam szczyt wytrzymałości, czasem mam już dość bycia poza domem - tęsknię za osobami do których się tak bardzo przyzwyczaiłem nie ważne czy to tymi z pracy czy tymi z którymi byłem w kontakcie od dawien dawna.


Brakuje mi tu przyjaciół, kogoś z kim mógłbym się spotkać, wyjść czy to na piwo, czy to by tylko się przejść czy cokolwiek innego.


Brak pracy - problem z jej znalezieniem polega na tym, że nie jestem tu ani zameldowany, ani nie mam innych dokumentów sprawia, że jest ciężko.


Kolega co prawda zaproponował mi, że mógłbym się tu zameldować, ale nie mam pewności czy wytrzymam z nim. Jest miły, okej, ale denerwujący, czasem zachowuje się nad opiekuńczo co mnie irytuje. Nigdy nie znałem tego, że ktoś się w jakiś sposób - no może inaczej - w sposób widoczny o mnie martwi czy myśli. Jego pytania o moje samopoczucie i to  czy się nie nudzę - irytujące, ja w życiu tego nie doświadczyłem i nie ukrywam nie umiem się z tym obejść.


Od kilku dni znajomi mi piszą, żebym się nie poddawał i na upartego szukał tu jakiejś pracy. Co mnie bardzo mile zaskoczyło to odzywają się również osoby, z którymi kontakt w jakimś tam momencie się urwał czy osłabł.


Po jednej z takich rozmów poczułem się jakby ktoś stał koło mnie i był podporą gdy będę potrzebował pomocy.


Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie lekko niepokoi, a może popycha w zamyślenie...


Otóż od kilku dni miewam sny, śnią mi się miliony rzeczy i gdy się budzę wiem, że było tego mnóstwo. W ciągu dnia przydarzają mi się sytuacje w których przypominam sobie o czymś co mi się śniło. Po prostu ten sen to akurat wskazówka na coś.


Któregoś dnia śniło mi się że rozmawiałem z kimś mi bardzo bliskim - bardzo rzadko widzę twarz więc często tylko przypuszczam o kim śniłem. Tym razem czułem, że to ktoś bliski, nie wiedziałem kto, ale rozmawialiśmy czułem, że ta osoba ma problemy, coś jest nie tak, ktoś cierpi.


Wszystko wskazywało, że miałem na myśli swojego przyjaciela, lecz się myliłem. Napisałem do Przyjaciela rozmawiałem z Nim, nic się nie wydarzyło, sumienie lekko zaspokojone. Jakiś czas później dowiedziałem się o wypadku kolegi - dzięki Bogu nic mu się nie stało - w tym momencie uświadomiłem sobie, że ten sen to była ta rozmowa. To ta trudna i mało przyjemna wiadomość.


Kolejny sen to już totalny "odjazd".  Śniła mi się taka sytuacja, jestem u kolegi, raczej takiego lekkiego szaleńca, co to po nim mogę spodziewać się wszystkiego. Mieliśmy gdzieś jechać, ale On musiał się wykąpać. Idę się wykąpać - powiedział. Choć ze mną umyjesz mi głowę - padło rozkazująco. No coś Ty - odparłem. I tak się sprzeczaliśmy o to przez chwilę, jak zawsze się sprzeczamy gdy chce bym coś zrobił co nie jest koniecznie w moim typie, lub gdy nie chcę czegoś robić, itp. Kolejna scena to gdy stałem nad wanną i myłem mu głowę wyglądało to trochę jak scena z filmu porno... i właściwie z czasem się to tak przekształciło. Doszło do czegoś więcej.


Nie ma to odzwierciedlenia zupełnego w rzeczywistości, ale pewne odniesienia - dziś pisałem ze znajomymi i pisałem z pewną osobą, która choć słownie, choć tylko małymi gestami chciała złagodzić moją tęsknotę. - Może to co piszę wydawać się irrealne - chore, ale prawdą jest, że czasem słowa osób na których nam zależy - bliscy - potrafią wpłynąć na nas odmiennie, a i odbudować nasze samopoczucie.


--


Tak czy owak to mogę im podziękować, bo dzięki temu otwierają się oczy.



poniedziałek, 12 sierpnia 2013

nieświadomi z hpv

Ostatnimi czasy założyłem sobie konto na jednym z serwisów (nie będę podawał gdzie - będzie bez reklamy :D ) nazwijmy go XxX. 

Jako że nowy byłem jakaś liczba nowych odwiedzających się pojawiła, wpadłem i się tak rozglądam co kto tu tam robi/ł. Przeglądając jakąś liczbę profili zacząłem się zastanawiać ilu z nich jest świadomym tego co nosi w swoich "boxach".

Jako, że ciągnie mnie do tego by czasem pomyśleć o innych, wpadłem na pomysł by zajrzeć do "heteryków" - oj nie nie nie! to nie 90%* gejów jest nosicielami chorób wenerycznych, spoglądając na deklarowanych hetero, tam również duży odsetek jest zarażony...

Rzecz się ma następująco - seks lubi każdy - no chyba nie ma takiej/takiego co to by nie lubił - no wyjątki się zdarzają - ale nie wnikam w przyczyny, bo te mogą być na prawdę różne...

Problem chyba w tym, że jakoś nie zdajemy sobie sprawy, jakie konsekwencje może mieć taki niewinny skok w bok, seks, czy zabawa - zwał jak zwał - chodzi w każdym przypadku o to samo.

Jak to już chyba wspominałem, kolega kiedyś to ujął w mniej więcej taki sposób kto już tego raz spróbował nie oprze się żadnej następnej sytuacji - po prostu tego się chce... Faktycznie, dzięki temu, że "cyfryzacja" się polepsza, mamy lepszy dostęp do treści i możliwości komunikacji - co za tym idzie, w tym przypadku "randkowanie" nie jest czymś ciężko osiągalnym, kto chce ten znajdzie, w myśl "Kto szuka ten znajduje" czy też kto "Kto pyta, nie błądzi".

Ale wracając do hopfków** wydaje mi się, że ludzie nie są świadomi tego co tak na prawdę mają. Dziwię się, że nikt nie pyta, nikt tego jakoś nie neguje, wielu albo ma klapki na oczach, lub też nie pyta bo tak jest lepiej, ważne jest przyjemne.

Także jeszcze trochę i każdy będzie nosicielem HPV, no chyba że ktoś uświadomi sobie dość wcześnie, że ten jeden raz, może oznaczać o jeden raz za dużo i w porę się zabezpieczy.

---

Amerykańska organizacja CDC - Centers for Disease Control and Prevention (= "Zentren für Krankheitskontrolle und Prävention") szacuje, że więcej niż połowa mężczyzn na całym świecie jest zainfekowana wirusem HPV, który długie lata może być nieaktywny, ukryty, a dopiero po jakimś czasie objawiać się w formie kłykcin kończastych.

Jedyną z możliwych dróg ochrony to stosowanie prezerwatyw (kondomów). Co również w znacznym stopniu chroni przed innymi chorobami wenerycznymi.

Zarażeni partnerzy z reguły nie zarażają się ponownie, tzn. jeśli jesteśmy w stałym związku - mieliśmy seks bez zabezpieczeń to prawdopodobieństwo zarażenia jest bardzo duże, niemalże 100%. Efekty Ping-Pongu jest mało prawdopodobny, bo zarażeni i tak tym samym wirusem nie zarazimy się nim ponownie.

info ze strony hpv-test.de

Czytając dalej, okazuje się, że kłykciuny (kk) można leczyć, raz wyleczone w 30% przypadkach powracają i trzeba je leczyć dalej - badania wykazują, że trwa to zwykle 3 cykle.

* To żadna liczba statystyczna - tylko zamiar pokazania, że na prawdę wielu ludzi jest tego nieświadomym.

** Tak pozwoliłem sobie nazwać tych co to, żyją z hpv

 

Jakoś tak nie potrafię nie myśleć o tym wszystkim, stąd ciągle szperam by się czegoś nowego dowiedzieć - może to już obsesja tak jak piszą w hpv-test.de, ale cóż psychika inaczej mi nie pozwala.

czwartek, 8 sierpnia 2013

gejowy zakątek Berlin I am...

Wiadomo potrzeba bycia z kimś często popycha do rozwiązań niekiedy debilnych.



Znowu rozpoczyna się etap poszukiwań tego jedynego, gdzieś coś chce sprobować - ale problem w tym, że coś silniejszego mi na to nie pozwala - nie umiem się pogodzić, że to co jeszcze tak całkiem niedawno łączyło mnie z Adrianem już nie istnieje, bo chyba w moim sercu był kimś ważnym i nie łatwo jest pogodzić się z tym, że ..., że to koniec.

Wracam do czasów, wracam do momentów gdzie widzę nasz a w szczególności Jego uśmiech, nie zapomnę chyba sytuacji gdy wieczorem wysiadał z autobusu padał śnieg, wręcz sypało Jego uśmiech topił płatki śniegu i promienie twarzy - to spojrzenie, te malutkie oczka - ile bym dał by zobaczyć to jeszcze raz - wszystko - ale nie mam przecież zupełnie nic -

Mieszkając w Berlinie odczuwam smutek, smutek tego, że nie mam tu ani tam nikogo dla kogo mógłbym być, po prostu być. Gdy widzę tych szczęśliwców uśmiechniętych, czasem ze skwaszoną miną - najzwyczajniej w świecie im zazdroszczę...

Chciałbym tego szczęścia odrobinę mieć dla siebie...

Tu świat jest tak porywczy, tak dziki, że nie zauważa się tego, że ktoś ma tendencje do tej samej płci... Mam wrażenie, że pomija się to - jest tak dużo ludzi, że każdy winien pilnować swojego nosa i nie wtrącać się. Dzięki temu, że wielu czyje się przez to bezpieczniej, widać wielu facetów po prostu razem. Wychodzą z ukrycia nie boją się odrzucenia czy dyskryminacji.

Owszem wszędzie zdarzają się wykroczenia i przemoc, ale normalnie jest to niedopuszczalne i są to nieliczne przypadki - takie odnoszę wrażenie - po rozmowie z ludźmi, po tym jak podchodzą do tego tematu i jak żyją...

Wielu polskich gejowych uchodźców szuka schronienia właśnie w Berlinie.... Mam tu na myśli facetów, którzy uciekają od polskiego zaścianka, polskich homofobów...



poniedziałek, 5 sierpnia 2013

zniewieściałe panienki

♂♀♂

Choć jestem gejem, to nie lubię afiszowania się tym zbytnio - może nie jestem do tego przyzwyczajony - raczej tak.

Chodząc tu po Berlinie to mam wrażenie że 90% mężczyzn tu to ciotki - zniewieściałe panienki. Ostatnio co mnie mega zaskoczyło to długie paznokietki u chłopaka, który sprzedawał na kasie w jednym z dyskontów - no kurcze tego to się nie spodziewałem :D

Obserwując społeczeństwo multikulturowe Berlina mam wrażenie, że pochodzę z odległych zakątków świata gdzie kultura dopiero się wdziera.

Wszem i wobec mówi się o nieprzyjaznym podejściu Niemców - a gdzie tam o ich wrogim nastawieniu, a prawda jest taka, że gdzie bym nie był czy na klatce schodowej, na ulicy, w sklepie, w supermarkecie czy innym miejscu zawsze, ale to zawsze jesteśmy serdecznie witani, co więcej pożegnanie jest równie wesołe i miłe. To nie tylko "Do widzenia" ale zwykle w 95% przypadków ludzie życzą sobie wszystkiego dobrego czy udanego popołudnia, dnia etc. Ta kultura jest bardzo fajna z punktu obserwatora, bo jak na razie to tak się tu czuję :D

Jeszcze wiele muszę się nauczyć, ale mam nadzieję, że się uda w końcu :)

 

walka z kłykcinami

Ostatni raz gdy stosowałem aldarę było to jakoś w czerwcu. Wtedy wystąpiły te objawy z zaczerwieniami etc.

Wczoraj powtórzyłem i zastosowałem aldarę przed snem ponownie. Trochę się obawiałem, czy nie będzie tak jak ostatnim razem, póki co odpukać jest oke - poza tym, że dziś cały dzień chce mi się okropnie spać, jest mi strasznie duszno i gorąco...

Ale lepsze te objawy niż to co było poprzednim razem... A może w końcu uda mi się pozbyć tego problemu i kk już nie wrócą. Choć zastanawiam się czy wgl. jest to możliwe...

niedziela, 4 sierpnia 2013

gay na obczyźnie

Kolejny dzień z dala od bliskich i domu...


Teoretycznie fajnie jest tutaj, póki co niczym się nie przejmowałem... wszystko mam - hehe chyba w snach :D


Najbardziej to brakuje mi pracy, zajęcia gdzie pójdę wyładuję się fizycznie i będzie ok. Taka nuda w sensie odpoczynku i "samotności" to nic fajnego.


Spotkałem tu kilka osób, polaków którzy podpowiadali gdzie mogę się udać w poszukiwaniach pracy, jutro chyba czas by iść w miasto i pytać... Stres jak cholera to raz a dwa to co ja umiem, całe gów***. W kebabie w okolicy potrzebują ale gdzie ja tam kebaba bym umiał skosić...


Mógłbym zmywać na zmywaku, etc... tylko bym miał zajęcie, język tak czy tak zasłyszę gdzieś więc będzie łatwiej...


Swoją drogą to poznałem tu pewną parę polaków, nigdy ale to nigdy nie widziałem tak zwariowanych i szalonych ludzi, nie zważając na orientację to są mega pokręceni oczywiście pozytywnie :D odważyć się i spotkać z nimi było ciężko, bo się bałem... no ale gdzieś się skusiłem i spotkaliśmy się, nie żałuję, bo dużo się dowiedziałem, jak to wygląda tu życie, zwłaszcza polaków, co można i co nie można. To było super spotkanie. Ale gdzie praca...? Jej wciąż mi brak...

piątek, 2 sierpnia 2013

Na głodzie jestem

Będąc na głodzie...

Wczoraj napisał do mnie pewien chłopak, chyba za sprawą tego, że zmieniłem miejsce zamieszkania :-) Pisaliśmy coś tam tak ogólnie, kiedy On pisze jestem na głodzie... - pierwsze skojarzenie - ostro jakiś ćpun ^^ ale tak sobie myślę, dlaczego ni z gruchy ni z pietruchy On o głodzie pisze? Więc zapytałem jak to, co głodny jesteś hehe tak dla śmiechu - odpowiedź zwrotna była wiadoma - seksu mi się chce...

No i tak zastanawiając się chwilę stwierdziłem, że chyba szukanie kogoś również determinuje seks. Ostatnio jechałem ze znajomym autem i coś tam rozmowa toczyła się o dziewczynach, która jest ładna i takie tam. Gdzieś między wierszami padło stwierdzenie, "kto raz tego spróbuje, chce kolejny i kolejny raz" I wydaje mi się to słuszne. Wystarczy raz by potem ochota rosła w miarę jedzenia :D

No cóż ale ja ciągle się boję z kimś spróbować... Od momentu rozstania z Adrianem każda próba poznania kogoś szybko się kończy, nie potrafię jakoś, mimo że jestem "na głodzie".

Ciągle zastanawiam się jak teraz żyć z tym hpv? Przecież tego nie wyrzucę jak śmiecia ot tak bo mi się chce... Psychicznie jest w chuj ciężko, bo nie wiem co zrobić... mam jeszcze aldarę i muszę chyba powtórzyć jej zastosowanie, choć się boję tego co było poprzednio... "Kto nie ryzykuje ten nie ma" - więc muszę...

czwartek, 1 sierpnia 2013

Koniec to początek

Kochani!


Trochę tu zamilkłem, ale już nadrabiam :D Przesyłam Wam ogromne buziaki z Berlińca i ogólnie z Germaniji. Tak, tak w końcu dotarłem do Końca i Początku, bo jakby nie było to teraz rozpoczynam nowy etap.


Strasznie dużo słów mi wyleciało z głowy - to chyba efekty ostatniego roku studiów... Ale cóż już trzeba to nachholen (nadrobić).


Dit is´n Preis - zakupy - by nie było tak kolorowo już na samym początku musiałem zmagać się z językiem, kolega chciał bym to ja robił zakupy :D Ah przeżyłem :D


Krótka drzemka w ciągu dnia bo podróż mnie strasznie zmordowała. Mój sąsiad w autobusie był chyba ruskiem, taki trochę przymulony :D wgl. to ciągle mi czymś zajeżdżało całą podróż i jakoś nie było możliwości by się zdrzemnąć dobrze...



No to pozdrawiam!