poniedziałek, 28 grudnia 2015

Powrót do codzienności...

Czas świąt dobiegł już końca. Powrót do codzienności był koszmarny. Tym bardziej, że w niedzielę poszedłem spać grubo po 1 w nocy, a wstałem po 6...

Święta w ogólnej ocenie spędziliśmy rewelacyjnie ;) Razem z miśkiem byliśmy u rodziców, jednych i drugich. Także nie ma na co narzekać :) 

Prezenty dopisały, choć największy to dostałem jakieś 3 miesiące temu :) Misiek jest słodki :) Właściwie to nie wiem co mam jeszcze napisać :)

A rodzice jeszcze nie usłyszeli z moich ust, tego, że jestem gejem... ale to chyba już jest oczywiste :D :D :D A nie pytajcie dlaczego ;-) 

Tak na marginesie ktoś, może poleca jakiś dobry internet? Szukam czegoś na naszą stancję, muszę się szybko ogarnąć z tym, zostały mi tylko 3 dni na to bym zakupił neta, bo od 1.01. chciałbym się pozbyć tego pożyczonego :D
Plus/Play? A może coś innego? Kurde wolałbym nie mieć ograniczeń, wiec Vectra była by okej, ale to uwiązanie w umowę na mieszkanie, a tego trochę nie chcę wolałbym uniknąć czegoś takiego... Hm... 

Czasem mam kryzys w pracy, po prostu już mi się nie chce. Chyba się wypalam "zawodowo" :) Ale gdzie ja znajdę tak dobrze płatną posadę w mieście? No kurde, gdzie? W dodatku z wolnymi sobotami i niedzielami...

A jak tam Wasze święta/poświąteczny czas?

czwartek, 10 grudnia 2015

Coming Out - wśród przyjaciół

Ostatnie czasy choć oczarowywały, to stresowały. No jak tu przedstawić swojego misia wśród rodziny? Jak go przedstawić innym, którzy o nas nic nie wiedzą, ew. mogą się domyślać? Nie jest to łatwe :) Ale...

I tak w ciągu jakichś 2-3 miesięcy "musiałem" wyjść z szafy 2 razy. To musiałem jest naciągane, tzn. zmusiłem sam siebie bym przestał udawać, nie ma czasu na tracenie życia. I tak rozmowy o sobie o tym co umie kończyły się zwykle na tym samym, że przyszło mi mówić o sobie. 

Jakiś czas temu, będąc już w związku, powiedziałem swojej przyjaciółce ze studiów o mnie i moim chłopaku :) Innej reakcji się nie spodziewałem, jak ta którą "zastałem". Koleżanka potwierdzała, że się domyślała, zapewniła jednak, że to nie ma przecież znaczenia, nie mam się czym przejmować :) Kamień z serca - bo już jedna osoba więcej jest wtajemniczona.
Źródło własne: gejpisze.blogspot.com
Dziś znalazłem się w niezręcznej sytuacji. Jakiś czas temu opublikowałem zdjęcie, bardzo dwuznaczne. A raczej podpis, który brzmiał "I ♥ you". Krótko po tym dostałem wiadomość o koleżanki z Niemiec: "widziałam twoje wyznanie miłosne, gratuluję :), zdradzisz kim jest ta osoba?" Od razu nie miałem okazji odpisać, a i na pewno nie garnąłem się do tego, gdyż przecież trzeba wyjaśnić coś... Dziś przyszła wiadomość od tej samej koleżanki z przeprosinami, że tak wścibsko zapytała. A tu musiałem już odpisać. Więc napisałem jak to wygląda. Odpowiedź była zadowalająca. W sumie to innej bym się nie spodziewał. Akceptuje to i nie neguje. Pogratulowała i wyraziła pokłady nadziei, że wszystko się ułoży. 

Ale to nie koniec Coming Outów w tym roku, zapowiadają się jeszcze kolejne, te są już przemyślane, w sumie tak jakby zaplanowane. Moja przyjaciółka z dzieciństwa, o której kiedyś wspominałem, również się dowie. Jeszcze stoi pod znakiem zapytania kiedy, ale wkrótce. Zosia to moja przyjaciółka, która zawsze była wzorem dla mnie, od której się nauczyłem nieziemsko dużo, to ona wywołała we mnie chęć do kształcenia się, do tego, że dobro popłaca, że dobro jest piękne i przynosi więcej pożytku :) Zawdzięczam jej naprawdę wiele, stąd też nadszedł czas bym i z nią o tym porozmawiał. Teraz czekamy na spotkanie "po latach" :) Wówczas będziemy mogli sobie swobodnie porozmawiać o tym co u nas :) 

Na pewno w kolejce są ustawieni rodzice. Ci też prawdopodobnie dowiedzą się jeszcze w tym roku. Wszystko zależy od tego jak potoczą się nasze losy, odnośnie wigilii, gdzie ją spędzimy i w jakim gronie stoi jeszcze pod znakiem zapytania. 

Także ta końcówka roku jest na prawdę wyjątkowa pod tym względem, bo o sobie mówię więcej otwarcie jak już :)

Dziękuję każdemu z osobna kto mnie w tym wspierał i wspiera :) Wiem, że to jest ogromna ulga, tak jak Oskar to napisał, kamień z serca. Czujesz się zawsze wolniejszym, wyzwolonym, nic nie ciąży, niczego nie trzeba ukrywać. Piękne to jest :) 

Tym jakże miłym akcentem kończę i wracam do codziennych obowiązków :) 

sobota, 5 grudnia 2015

Żyj chwilą, póki ją masz.

Cześć, 
choć ten post nie miał się pojawić to jednak muszę się wygadać, gdyż nie umiem sobie poradzić z tym wszystkim, co mnie ogarnęło.

Dość szybko zorientowałem się, że moja miłość nie jest taka piękna - gdyż wiele wskazywało na to, że piękna jest, ale...

Mój ukochany od początku wydawał mi się człowiekiem spokojnym, wycofanym, małomównym. Czułem doskonale, że coś jest nie tak. Każdego dnia odczuwałem, że coś Miśka trapi, że coś przede mną ukrywa. 

Na początku szukałem informacji w internecie. Ten podpowiadał to i owo. Zwykle niewłaściwie. W pewnym momencie pomyślałem, żeby jednak udać się na badania. W sumie wypadałoby byśmy się przebadali. Na początku naszej znajomości, myśleliśmy o tym. Z okazji światowych dni walki z ADIS udaliśmy się na badanie. Decyzja podjęta mega spontanicznie, wychodząc z pracy poszliśmy do szpitala. Kolejka była dość długa, ale dostaliśmy się. 

Ku memu zaskoczeniu uprzejma pani poinformowała mnie, że wynik będzie do odbioru, jutro. Jutro? Zapytałam ze zdziwieniem. Tak, mamy teraz z okazji międzynarodowych dni walki z ADIS centrum otwarte od 1 do 4.12. Fajnie pomyślałem, bo już nie muszę czekać do czwartku, tylko następnego dnia. 

Dnia następnego szybko po pracy udaliśmy się do centrum. Z dozą niepewności poszedłem po odbiór wyniku. Tam okazało się, że wynik jest "ujemny". To radość oczywiście. [WYJAŚNIENIE :) Misiek mój odebrał wynik jako pierwszy :) Wynik "ujemny", obaj jesteśmy pod tym względem zdrowi :)) ]

Minęły dwa dni, może trzy pomiędzy mną a Ukochanym czuć było jakieś napięcie. Nie była to kłótnia. Nie było to nic z waśni. Lecz proste pytanie: "Co to jest?" zapytałem wskazując na list. Nadawca dość dobitnie wskazywał, co jest w kopercie. Wtedy też poczułem się niepewnie. Poczułem ten ból i uczucie jakbym stracił gruny pod nogami. 
Straciłem. Ukochany przy okazji tego, że mieliśmy gości uniknął odpowiedzi. Zamykam się przy komputerze w drugim pokoju i czuję płynące łzy. 
Misiek przychodzi pyta co się stało? Nie odzywam się. Po chwili zaczyna mówić. Inaczej niż zwykle. Jest szczery i otwarty. Mówi szczegółowo i dokładnie co i jak było, jak jest. Wtedy usłyszałem to słowo, które przeraża. "Jestem chory... to dlatego ostatnio się na ciebie denerwowałem jak siadałeś do komuputera, bo chciałem porozmawiać." - Teraz rozumiem, dlaczego chciał bym był z nim. Jest mi z tym cholernie źle. Wiem, że chwile te już nie wrócą, a nie chcę żałować, że ich nie wykorzystałem. Strach jest już tak wszechobecny, że nie wiem co począć. Co mam powiedzieć? - Nikt nie umie odpowiedzieć na to pytanie. Nie ma przecież na to odpowiedzi. Chcę mu pomóc. Muszę być dla Niego i dla siebie. 
Czuję się jakbym nie był.

Łzy życia płyną,
łzy błyszczą, 
one jedne mówią,
one jedyne odzwierciedlają
zwierciadłem duszy są.

"A mogliśmy być szczęśliwi tak jak ci na górze." - mój miś 05.12.2015



środa, 18 listopada 2015

Czas goni nas, a my z nim

Czas to takie pojęcie abstrakcyjne. Dla każdego można znaczyć zarówno to samo jak i coś innego.
Zupełnie nie potrafię się odnaleźć w tym świecie, w którym przyszło mi żyć. Jak popatrzę sobie na styl naszego życia to mi źle się robi. 

Na ulicach ludzie pędzą, w sklepach ludzie pędzą, w przejściu, w metrze, w autobusie, tramwaju, wszędzie, wszędzie gdzie nie spojrzę ludzie pędzą, czym szybciej, czym prędzej.

Do autobusu biegną. Ostatnio idę sobie na autobus wyszedłem sobie tak jakoś 10 minut przed odjazdem autobusu, tak by na spokojnie dojść. Patrzę przede mną idzie dziecko z parasolem, akurat padało, dziewczynka pędziła, w końcu zaczęła biegnąć. Na przystanku czekaliśmy oboje dalej na autobus.

W centrum handlowym ludzie również biegną. Rozmawiasz z kimś przez telefon również słychać jak ludzie się śpieszą. 
Dzwoni przedstawiciel handlowy i w ciągu kliku sekund przekazuje wszystko co miał do powiedzenia. Nim zdążę się zorientować to już praktycznie kończy. 
Dzwonisz z pytaniem na infolinię, a tu ktoś pędzi, bo ma nałożone ograniczenia. Idziesz do sklepu, kasjer/ka nie może na spokojnie cię obsłużyć.

To wszystko jakoś mnie martwi, nie umiem się w tym świecie odnaleźć. Nie wiem jak Wam, ale mi to jakoś wszystko przeszkadza. Nie umiem zrozumieć tego biegu, tego pędu, czemu tak się dzieje. Jakoś się nie potrafię odnaleźć z ludźmi. Wszystko mi to przeszkadza. Ja chciałbym powoli dokładnie, na spokojnie i z głową - a wszystkie normy i obyczaje nakazują wręcz biec w pogoni za czymś, co wcale do szczęścia mi nie jest potrzebne.

wtorek, 3 listopada 2015

... jedziesz z nami?

W weekend byliśmy z moim Kochanie u moich rodziców. Wszystkich Świętych to czas odwiedzania grobów, tym samym trzeba było odwiedzić rodzinę.

To trochę dziwne, bo od jakiegoś czasu nie identyfikuję się z Kościołem. Ba! Jestem jego wielkim przeciwnikiem - dla mnie to oszuści, kłamcy. Jedna wielka mafia, która zdobyła przeogromną władzę nad ludzkością, ja się nie dam jej pochwycić. Tzn. nie mogę zmienić swego nastawienia względem Kościoła, bo ten wielokrotnie zawiódł i zawodzi i to bardzo...

- ostatnie doniesienia z Krakowa na temat czynszu dla przedszkola,
- finansowanie lekcji jednej religii z budżetu,
- nieopodatkowane dochody Kościoła,
- pedofilia,
- potajemne machlojki,
- księża w odskoczni z innymi w łóżku,
itp.. jest tego bardzo dużo. 

Mimo to, jakkolwiek praktykuję niektóre święta kościelne: 
Wszystkich Świętych - odwiedzam groby.
Boże Narodzenie - obchodzę.
Wielkanoc - obchodzę.

Ale chyba nic poza tym... Nie zamierzam zagłębiać się w Kościelne progi bardziej niż dotychczas. 

W niedzielę popołudniu mieliśmy udać się do mojej babci, kilka kilometrów dalej mieszka u swojej córki. Babcia ma ponad 92 lata, jest schorowana, obolała , trochę marudna, ale za to zawsze radosna gdy się ją odwiedza. Siostra z mamą zaczęły nalegać bym się już zbierał, choć mi się jakoś nie chciało, to się zebrałem. Kochanie moje powiedziało do mnie "zbieraj się". Zacząłem się ubierać. Kochany miał zostać z moim ojcem i bratem w domu. Nie planowałem go zabierać z sobą, bo też nie wiadomo jak go przedstawić, a nie wiedziałem czy by chciał, nie pytałem. Z mojej strony wyszło niezręcznie. Zakładałem kurtkę, gdy mama zapytała "... jedziesz z nami?". Kochanie stwierdził, że "może" i zaczął się ubierać. Pojechaliśmy razem. Dla mnie to było mega niezręczne, bo to raczej ja powinienem powiedzieć by jechał z nami, a nie stwierdzić, że może lepiej nie. Mama jednak swoim pytaniem zmieniła los i Kochany odwiedził także moją babcię. 

To taka historyjka z weekendu, jak można czasem źle wypaść, ale tylko na własne życzenie :D 

Źródło własne. 
U babci spędziliśmy ponad godzinkę :) Babcia jest niesamowita. Mama, Kochanie moje i siostra piły sobie kawę, ja dostałem szklankę kompotu - swojej roboty wyrób -mmmm - pycha :) Na stole pojawiły się słodkości m.in. ciasto. Babcia ma już tak, że wręcz zmusza by coś zjeść. Nie krępując się wziąłem kawałek sernika. Misiek dopiero co zaczął pić kawę, a babcia już mi kazała mu nałożyć na talerzyk ciasto. Stwierdziłem, że sam sobie weźmie jak będzie chciał. Nie minęły 2 minuty, a babcia już kazała się częstować. Kochany wziął sobie kawałek, mimo iż babcia wyraźnie zaznaczyła dwa kawałki :D Przy stole rozmawialiśmy na przeróżne tematy, rodzina, zdrowie, etc. gdy nagle babcia stwierdziła: Ja wszystko widziałam, oszukałeś mnie. Wziąłeś tylko jeden kawałek jeszcze jeden proszę wziąć, o i jeszcze jeden..." tym tekstem rozbawiła nas do łez, jest bezbłędna :)) Było mega słodko :))

poniedziałek, 26 października 2015

Trudny czas 4 lat

Cześć,

trudno tu nie skomentować wczorajszego dnia. Ja znając siebie wiem, że się nie mogę powstrzymać. Ten mocny skręt w prawo jest w mojej ocenie ciosem. Ciosem nie tylko dla mnie, lecz dla wielu, może nawet wielu z nas. 

Te 4 lata, to nie będą 4 lata w których może zmienić się coś na lepsze w mojej/naszej sprawie, te 4 lata mogą być tylko gorsze. Właściwie od teraz zaczynam się "modlić" (czyt. pokładać nadzieję) by tylko nie zniszczono tego co już jest. Najlepiej to niech nie tykają się spraw homoseksualistów i całej społeczności LGBTQ.

Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że wierzyłem w lewicę, która niestety nie dostała się do sejmu, to jakie tego będą skutki pokaże czas. 

A co u mnie?

Ogólnie to jest w porządku ;) Z moim kochanie byliśmy ten weekend u moich rodziców, już nie pierwszy raz. I jest to niewątpliwie dziwne, bo jak mają rozumieć rodzicę to, że przyjeżdża ze mną jakiś chłopak, którego nigdy wcześniej nie znali. Je z nami obiad, jest członkiem rodziny. 
Niewątpliwie to się domyślają, nie ma co ukrywać nie jest to dla mnie 100% komfortowa sytuacja, lecz chyba jeszcze nie chcę z nimi o tym rozmawiać. W sumie to sam nie wiem czemu. OK, wiem czemu. Prawda jest taka, że mówiąc im o sobie zawsze chciałem tym samym zerwać jakieś bliższe kontakty. Chciałem im powiedzieć, ale zarazem odsunąć się od nich. Niech żyją sobie swoim życiem, niech robią co chcą. Czemu akurat tak sobie to wymyśliłem nie wiem, tak było od zawsze, tak o tej rozmowie myślałem. 

Troszkę trudne to jest, bo niestety wciąż jestem całkiem niedaleko rodzinnego domu, od którego chciałem się odsunąć. Może to znak by zmienić miasto? Gdzieś dalej pojechać w Polskę, ale czy potem nie zatęsknię za swoją krainą wodą i miodem płynącą? :) Pewnie okazałoby się, że tak. 

W oknie słońce to oznaczać powinno fajny i miły dzień tego wam życzę na początek tygodnia i jego dalsze dni :))

sobota, 10 października 2015

Mieszka z nami gej

Cześć,

troszkę o gejach w społeczeństwie. Zmieniając zupełnie swoją lokalizację, miejsce zamieszkania, zmieniło się moje całe życie. O 360° już czytaliście, dziś taka mała kontynuacja odczuć z drugiego krańca "globu".

Mimo iż nie chciałem, to znalazłem się na takiej dzielnicy, gdzie na każdym rogu możesz spotkać "ciepłego". Mam tu na myśli faceta homoseksualnego. Tak właśnie sobie żartujemy z moim chłopakiem o mijanych na ulicy chłopakach... Cóż nie chodzę już po randkowych, więc nie mogę potwierdzić każdej twarzy, lecz to nie ma znaczenia. Wielu jest chłopaków, którzy swym zachowaniem, mówią, że są zainteresowani innymi facetami. 

W sumie to nie o tym miało być :D Wprowadziłem się do bloku przy jednej z dość spokojnych uliczek na obrzeżach miasta. Blok 5 piętrowy z dwiema klatkami. Moja jest druga od ulicy :D Ta właśnie ma jakieś szczęście, a może i nawet nieszczęście - bo pomieszkują tu geje. Na parterze jest ich aż dwóch, piętro wyżej jeden, dalej jeszcze nikogo nie poznałem :) 
Ja i moje kochanie mieszkamy na parterze, to właśnie ten poziom na poznał :) Jako, że misiu mieszkał tutaj już dłużej zna ludzi lepiej niż ja. Sąsiedzi znają też go. Ja ich poznaję. Jedno zauważyłem, że póki co nikt jeszcze nie powiedział, nie zrobił nic co by nam uprzykrzało życie w tym mieszkaniu. Ludzie o nas wiedzą. My znamy sąsiadów, czasem nawet na klatce jakaś wymiana słów :) Wydaje się być, przyjaźnie. Oby tak też pozostało. Mój skarbek jest z tych, co zawsze ludziom tłumaczą różnicę pomiędzy gejem, a pedofilem, bo tutaj niestety dla większości nie ma różnicy :( Niestety wciąż ludzie geja utożsamiają z pedofilią - to bardzo przykre, gdy ktoś patrzy na ciebie jak na zwyrodnialca i obarcza winą za wszystkie nieszczęścia globu. 
Póki co nasi sąsiedzi nie robią żadnych problemów i oby tak pozostało. 

To pokazało mi trochę, że ludzi można wyedukować, że można im wytłumaczyć, że świat nie kończy się tylko na formie życia jaką żyją, że miłość nie zna granic, a miłość między mężczyznami nie znaczy nic złego. Z naszej strony nic im nie grozi i miejmy nadzieję, że z ich nam też nic. 

Każdy żyje tak jak chce żyć i to jest najważniejsze. 

sobota, 3 października 2015

Polskie Lasy Państwowe

Czymże jest dziś kultura?

To pojęcie jest bardzo rozległe, bo możemy mówić o kulturze, jako o dziełach sztuki, o kinie, teatrze, filcharmoni, etc. Kultura to również to czym my się cechujemy - kultura osobista. Nasze zachowanie świadczy o naszej kulturze. Ktoś jest kulturalny, albo brak mu kultury. 

Ja dziś trochę o tej kulturze, którą wynosimy z domu. O tej, której właściwie brakuje nam wszystkim. Okazałbym się kłamcą, gdybym powiedział, że jestem czysty - nie zrobiłem nic wbrew temu, co można by nazwać zachowaniem kulturalnym, bądź też nie. 

Ale jedno jest mi oczywiste. Kultura to także to jak ja się zachowam w najbardziej banalnych sytuacjach. Zatrzymuję się autem w lesie, na poboczu. Kończą mi się papierosy. Co robię z opakowaniem? 
- Jak kulturalny człowiek - powinienem wyrzucić paczkę do śmietnika.
- Człowiek bez kultury - rzuci to nieopodal samochodu. 

Czy po tym można już stwierdzić, że ktoś jest, bądź też nie jest kulturalny? Niby można, bo wszystko jest możliwe, lecz to mógłby być wnioski zbyt daleko idące. Choć z drugiej strony takie zachowanie mówi jedno: temu, kto tak czyni środowisko jest obojętne. 

Będąc na grzybach, bo przecież mamy sezon grzybów, na odcinku ok. 100 m - moim oczom ukazał się dziwny widok. Świeciło słońce a przy drodze, którą szedłem promienie słońca odbijałby się od ziemi. Właściwie to od tego co na niej leżało. 

Wcale nie byłem przy krajowej x-nastce, czy x-ce, Zwykła droga gminna, może wojewódzka w oddali pół kilometra. W środku lasu dróżka porośnięta trawami i innymi roślinkami. A na poboczu śmieciowisko.
Opakowanie po kondomach.
Trochę dalej rozgałęzienie dróg i droga w lewo, piaszczysta. Takie oto widoki. Widocznie ktoś ma tam swoją bazę, bo żeby to jedno takie opakowanie spotkać, a gdzie, całe stosy.

Opakowanie po kondomach.
Jedno jest warte pochwały w tym wszystkim. Ktoś dba o swoje zdrowie. Zabezpiecza się, Przy tak częstych wyskokach to nawet jest wskazane - ba. obowiązkowe winno być.

O dziwo nie tylko to, trochę mnie to zastanowiło. Bo o ile zbaczając z drogi na mały, a może i duży numerek to nic takiego, ale już taki to widok, pustych puszek, daje do myślenia: albo dla odwagi ktoś tu sobie golnął jednego, albo taka gra wstępna. Co istotniejsze, to: czy kierowca też pił? Taki potem jedzie za kółkiem i może spowodować nieszczęście - ah, co ja za głupoty mówię, przecież w Polsce jedno piwo - to tak jakby go nie było, a polski chojrak za kółkiem po jednym ma "zawsze" zero na wyświetlaczu po dmuchnięciu w balonik.
Warka musi być.
A może to tylko dwóch kolegów dla odwagi strzeliło sobie browarka, przed zabawą? Hłe, hłe, hłe... :) 

Przecież to nic innego jak człowiek jest największym niszczycielem tego globu. 

środa, 23 września 2015

Zmiany o 360°


Cześć!
Dawno mnie tu nie było. Odkąd zmieniłem pracę, moje życie zmienia się z minuty na minutę. Poznałem tyle nowych ludzi, którzy mnie wyciągają z domu, którzy wierzą we mnie, ludzi, którzy akceptują w takiej formie jaka jest widoczna na zewnątrz :) Cieszę się z tego :))

Zmiana stancji, mieszkanie na swoim też wpłynęło na to, że mam chwilę dla siebie - a w prawdzie to nie do końca tak jest. 
Mam na myśli tylko to, że poznałem swoją miłość życia. Tak dobrze czytacie zakochałem się od pierwszego wejrzenia. 

Historia jest jak z bajki. Przyszedłem oglądać mieszkanie. Na schodach mijałem dwóch chłopaków jeden większy, z 2 m, drugi tylko trochę niższy, z jakieś 1,85m. I to właśnie ten wydał mi się wyjątkowym. Nie czekałem długo na fellow przeszukałem wszystkie konta i znalazłem ciastko :-) napisałem do niego, a na drugi dzień spotkaliśmy się:) I tak właśnie zaczęła się moja przygoda. Misiu oczarował mnie swoją osobą :) W sumie to chyba z wzajemnością :)) I tak się złożyło, że już teraz jesteśmy razem. Ba! Nawet zamieszkaliśmy razem. Idąc dalej Misiu przedstawił mnie swojej rodzinie, która jest dość wyjątkowa, co najważniejsze to akceptują swojego brata, takim jaki jest, a w efekcie, chyba również mnie zaakceptowali. Cieszę się z tego. Moja "teściowa" chyba też jest oczarowana mną. Na pewno mnie polubiła, bo to podkreślają mój Miś oraz jego starszy brat. Wspaniale jest gotować wspólnie :)
Oczywiście są pewne sprawy, które nas różnią, ale może to jeszcze kiedyś wypracujemy. Dlatego z daleka trzymamy się tematów polityki oraz uchodźców :D Tu mamy zupełnie różne zdanie. No ale mam nadzieję, że to nas nie poróżni, bo było by dość głupie, gdyby jednak. 

Mój Miś poznał również moją Mamę, ojca, brata i siostry :) O ile siostry o nas wiedzą, to reszta jeszcze nie, to zostawiamy sobie na później. Na razie niech się oswoją z moim nowym "kolegą" :)) A potem pomyślimy o rozmowie z nimi :))

Każdy jeden dzień jest wyjątkowy i piękny :) Tak mógłbym teraz żyć, bo jest cudownie :)) Kocham Misia swego :)) 

Po drodze jeszcze wydarzyło się kilka innych spraw takich jak: wypadek samochodem, choroba, kłótnia z siostrą, zablokowanie fellow, szkolenia zawodowe, odstawienie fb, odstawienie bloga/maila - bo brakuje mi dnia na to wszystko :) Teraz troszeczkę postaram się nadrobić :)) Nie gniewajcie się tylko na mnie moi kochani :))

Nie znikam, jestem :))
Buziaczki :))


P.S. Dzięki moim wiernym czytelnikom mogę teraz oficjalnie skorygować błąd: post winien zwać się "Zmiany o 180°", bo po 360° byłbym w punkcie wyjścia :) a nie jestem i to jest właśnie ten 180° :)
Dziękuję za wyjaśnienie :)

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

W biegu do normalności

Cześć,

znowu mnie tu nie było szmat czasu. Przepraszam swoich wiernych czytelników za to. Chciałbym powiedzieć czemu tak się dzieje, lecz sam nie wiem jak. Żyję w biegu, biegnę i nie mogę zwolnić. Gdy już dobiegam do mety, ta automatycznie się oddala i biegnę dalej.

Nowa praca to nowe wyzwania i nowe możliwości. Jest pozytywnie, coraz to lepiej się wdrażam, idzie mi lepiej niż pierwszego dnia :) Kilka pochwał wpadło na moje konto więc i ambicje wzrosły;-) 

Tak się złożyło, że dostałem jeszcze inną ofertę pracy, a dziś kolejną. Także jak się "sypnęli" to wszyscy na raz.

Zmian to nie koniec, bo było by zbyt nudno. Hm.. nawet nie wiem czy Wam o tym pisałem, czy nie, ale moje ♥ przeżywa renesans. Zwariowało na punkcie Adonisa i ciągle o nim mi przypomina, jak tu uwolnić się od tego "zauroczenia". Jak można ślepo zakochać się w kimś, kto nigdy nie spojrzał na mnie pod tym względem ;/ ^^ Ktoś ma jakiś pomysł, jak wykurzyć z głowy i serca to co nienamacalne? 
To byłoby zbyt piękne, żeby było możliwe poznać swoją miłość "na ulicy" :)) 

Chyba znalazłem dobrego kompana na dobrego kolegę, by nie powiedzieć przyjaciela :) Dej to dość specyficzny człowiek, z dobrym workiem doświadczeń. Szczery, pomocny i życzliwy. To też przypadek pokazujący, że nowa praca sprzyja nowym znajomościom :))

Jak to Dejw mówi taki kot jak ja, ma swoje życie zaplanowane co do minuty i każde odchylenie od tej normy powoduje niepewność i wycofanie się z walki. - Ech wiecie, co w końcu mi to ktoś uświadomił, tym człowiekiem jest Dejw. Miło jest czasem dowiedzieć się czegoś o sobie, co się powinno wiedzieć, ale się nie wie... :) Tzn. już się wie :D :D :D

Byłem na spotkaniu rodzinnym ostatnio i muszę Wam powiedzieć, że jak lubię takie "spędy" tak ten mi nie przypadał do gustu - z czasem jednak jak doszło do tej imprezy to zmieniłem zdanie, nawet się cieszyłem. Radość widocznie nie trwała, bo ojciec musiał zepsuć ten czar. Niestety bywa. Nie ma co tego rozpamiętywać;-) Było przeminęło. Ogólnie chyba dobrze się skończyło, bo goście zadowoleni byli :)

Na koniec powiem Wam, że chyba znalazłem swoje miejsce na "Ziemi". Tzn. szukałem jakiegoś miejsca gdzie mógłbym się ulokować i prawdopodobnie znalazłem swoje 4 ściany :) Ale o tym może następnym razem, by nie zawalić Was informacjami ;-)

Marzę za jakimś urlopem, chciałbym odpocząć, kiedy...? 

Dzięki za Waszą obecność,
ogromnym mobilizatorem do napisania tego posta był komentarz Samotnego;-) 

Postaram się zajrzeć do Was niebawem i nadrobić zaległości, mam nadzieję, że wybaczycie mi tą nieobecność ;-)

Aaaah co Wam powiem, to Wam powiem, ale zmienił się mój image, zarosłem jak nie wiem i zaczyna mi się to podobać, o dziwo.

Ciao;-)

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Opieka nad zwierzętami

Jest godzina 23:30 siedzę sobie na balkonie patrzę w niebo, kocham widok gwiazd :) Mam tą możliwość usiąść sobie wygodnie i z lekko uniesioną głową spoglądać w niebo. 

Zawsze to napawa mnie dobrą energią. Tak patrzę sobie w słuchawkach leci jakaś muzyka chillująca:) Wszystko jest w porządku :) 

Słyszę od dłuższego już czasu kotka, który miauczy przed oknami naszego blokowiska. Blok w kształcie litery u, więc mój balkon jest w kierunku klatki innych mieszkańców. Przychodzi sobie kotek, skacze po drzwiach, po możliwych poręczach wokół wejścia do klatki, skacze po ścianie, próbuje wskoczyć jak najwyżej, tak jakby chciał dosięgnąć domofonu i zadzwonić do właściciela - ej durniu wpuść mnie. Jego starania jednak na nic się zdały. Poddał się. Poszedł gdzieś miauczenie słychać było na cały blok. Stał gdzieś pod oknami, pod drzewem obok wejścia do klatki. Miauczał głośno i coraz głośniej, po jakichś 45 minutach z okna z parteru widać było światło latarki, ktoś zaświecił, a kotek z radości skakał oraz miauczał już zupełnie innym tonem ;-) Widać było w tym radość :) Po jakiejś chwili z klatki wynurzyła się jakaś osoba wołała kotka, który dość niechętnie chciał do niej się zbliżyć, jakby miał jej za złe, że nie czekała, że go pozostawiła na pastwę losu. W końcu akcja udała się i kotek wrócił ze swoim panem/panią do domu. 

Czy ludzie na prawdę nie potrafią pomyśleć, że takie zwierze może nie poradzić sobie z przeszkodami jakie mu stawiamy na drodze? Przecież taki kotek sam sobie drzwi do klatki nie otworzy, powiadomić nas też nie może, miauczenie nie jest też rozwiązaniem, bo nie zawsze można je usłyszeć. Szkoda, że czasami podchodzimy do wszystkiego tak bardzo lekkomyślnie ;-)

wtorek, 11 sierpnia 2015

Wyścig szczurów

Cześć!

Trochę długo tu już nie pisałem, a to wszystko ze względu na zawirowania w moim życiu. Idąc drogą trafiłem zupełnie przypadkiem w miejsce, które natchnęło nadzieją na lepsze jutro, tak wylądowałem na dwóch etatach. Co związane było z tym, że straciłem czas wolny, również nie mogłem pisać, bo nie było czasu na to bym w ogóle zaglądał na swego bloga. Czas ten powoli przechodzi już do historii, a w CV pojawiają się nowe doświadczenia.

Zmieniwszy środowisko zmieniło się w moim życiu właściwie wszystko. Wspaniała osoba mi to powiedziała, że widać (tak Ty;-). No i pewnie ma rację, widać, czuć i słychać. Wyszedłem do ludzi, poznałem nowe osoby, nawet te które były "stare", ale odświeżenie niektórych znajomości, czy zainicjowanie nowych było dobrym krokiem by wyjść z zamknięcia.

Nowa praca nowi ludzie, nowe możliwości. Nie ukrywam, że bywa mi tam ciężko, mimo wszystko trzeba ten etap "wdrażania się" przetrwać. Praca jest fajna, znowu mam doczynienia z ludźmi, z ich problemami, pechem życiowym, niezaradnością, nie umiejętnością czytania, etc. to wszystko takie oczywiste, że aż ludzie się gubią ;-)

Wyjście do ludzi sprawiło, że dowiedziałem się trochę więcej o sobie. A raczej usłyszałem to z ust kogoś kogo lubię. Dobrze jest tak czasem usłyszeć opinię o sobie samym z ust innych osób. To wszystko dało ogromnego kopa do przodu.

Jest też coś co z jednej strony jest tak piękne, z drugiej tak smutne. Dosięgła mnie chyba jakaś strzała Amora... - niestety to uczucie platoniczne - nieodwzajemnione. Spotkałem Adonisa, który jest taki piękny, radosny, na pierwszy rzut oka miły. Lecz nie wiem jak ugryźć temat tej znajomości. Mimo iż zasugerowano mi, że owy Adonis jest homo.
Pożyjemy zobaczymy - czas pokaże ;-)

Eh.. żeby nie było tak kolorowo to znowu szukam sobie swojego kąta - przeprowadzka mnie czeka. Muszę do końca mca znaleźć nowe mieszkanie - tzn. nowy pokój, najchętniej wynająłbym coś z jakimś gejem, większa swoboda, bez stresu o nastawienie lokatorów. Ciekawe czy się uda ;-)

Żeby było śmieszniej podrzucam wam print screena z pewnej rozmowy, która mnie rozwaliła ;-) Ale życie to niespodzianka i jedna wielka niewiadoma, a że geje są jeszcze większą zagadką, to ja już nic nie powiem. Bez komentarza ;-) ^^
Żywcem z randkowego :D

niedziela, 19 lipca 2015

Mi cumpleaños. "Wielkie party".

Na początku dziękuję za miłe słowa pocieszenia, która napłynęły po moim ostatnim wpisie "Śmiej się! Wszystkich nie możesz zabić." Dziś od tamtego dnia minęło kolejnych kilka, a ja wciąż patrzę na mój kubeczek i widzę ten sam napis, jaki nosił tytuł ostatniego wpisu.
Nie było by nic w tym dziwnego, gdyby nie to, że dziś jest mi lepiej. Jest mi lepiej, a to wynik tego, że świat się zmienia, a wraz z nim zmieniam się ja.

Dzień urodzinowy rozpoczął się tuż z wybiciem północy i pierwszej sekundy... - byłem jeszcze w pracy... - słucham sobie eski - lubię to radio - jako, że nie mogę tam słuchać tego czego bym chciał, to słucham eski, bardzo często poprawia mi nastrój. Pomysłowość moderatorów nie raz mnie rozweseliła.
Zajmowszy się swoimi zadaniami zapomniałem dosłownie o tym, że jestem w pracy. Wtedy byłem gdzieś poza granicami, maszerowałem sobie przez jakieś miasto i zwiedzałem je. Byłem w podróży po moim ukochanym kraju. Musiało być na prawdę nieziemsko. Idę uliczką jest dość późno już, świcą latarnie, oświetlają stare miasto, ja sobie idę i rozmyślam... - nagle słyszę tylko krzyk, ktoś krzyczy, nim dotarło do mnie, że ktoś krzyczy zastanawiałem się co to za dzwięki... - w tym amoku, odwróciłem się, a za mną stali moi znajomi z pracy - to oni krzyczęli - oni śpiewali mi 100 lat. Tak głośno, jak tylko potrafili. Zrobiło mi się cholernie miło. Nieziemsko miło. To był chyba jeden z najpiękniejszych prezentów tego dnia.
Wróciłem do domu i poszedłem spać. Rano czekał na mnie kolejny prezent - piękny tort. Kolejny dowód miłości mojej siostry. Kasia upiekła wspaniały tort, nie mogę go niestety Wam pokazać (względy bezpieczeństwa), ale możecie wierzyć, był śliczny. Był śliczny, bo przedstawiał moją sympatię, której nie da się opisać, ani ocenić.

Dzień zleciał bardzo szybko. Miałem rozmowę rekrutacyjną o pracę - zakwalifikowałem się i mogę rozpocząć nowy etap w swoim życiu. Mogę, ale czy go rozpocznę się okaże, po tym jak przejdę szkolenia i zacznę pracę. Firma nie cieszy się w naszym kraju zbyt dobrą reputacją, także podchodzę do tego sceptycznie, jak to ja.
 Moi dotychczasowi pracodawcy delikatnie to ujmując są zasmuceni tym faktem - takie opinie chodzą w firmie. Cóż, trzeba próbować nowych wyzwań.

Dałem sobie czas do końca tego tygodnia, a więc do dziś, że jeśli nic się nie zmieni w moim życiu, to ja sam to zmienię jedną decyzją. Nie musiałem jej podejmować, bo wszystko się samo tak rozwinęło.

Muszę powiedzieć, że po licznych życzeniach urodzinowych, wiele się zmieniło. To m.in. wynik tego, że przeczytałem wyjątkowy tekst M. Grzesiaka, na jego profilu facebookowym. Dużą zasługę miało jeszcze jedno wideo, które obejrzałem w sieci, chodziło, o to by zrozumieć swoją wartość, to czego pragniemy i jak żyjemy. Dużo dobra z tego popłynęło.
Bardzo pokrzepiające okazały się życzenia jakie dostałem. Mam wśród facebookowych znajomych mnóstwo osób. Są to różni ludzie. Jako, że nie każdemu chcę pokazywać swój fb, a nie chcę odrzucać tych ludzi, wrzucam ich do kategorii ograniczone, takim sposobem jesteśmy u siebie znajomymi, ale również Ci znajomi nie widzą tego co udostępniam tylko wybranym. Można by powiedzieć wilk syty i owca cała.
Wśród życzeń zapadły mi mocno w głowie te od Zosi (przyjaciółki z dzieciństwa):
Wszystkiego co najpiękniejsze, najlepsze i najszczęśliwsze z okazji Twoich urodzin! Życzę Ci tego, żebyś mógł zrealizować wszystkie swoje plany i marzenia. Życzę Ci również mnóstwo zdrowia i szczęścia, bo to dwa niezbędne składniki , które pomogą Ci w drodze ku osiąganiu tych wszystkich życiowych celów. Nie zważaj na ludzi, którzy komentując negatywnie zaburzają Twoje dążenia, zawsze słuchaj tych, którzy popierają Twoje idee,wspierają i mówią dobre słowo. Przy okazji tego, życzę Ci właśnie, abyś trafiał tylko na dobrych, wartościowych ludzi. Dostrzegaj piękno i szczęście nawet w najmniejszych i najbardziej prozaicznych czynnościach każdego dnia, bo dzięki temu życie będzie lepsze i ciekawsze, a Ty szczęśliwy czego życzę Ci z całego serca! ....
Dostałem jeszcze inne i wiele z nich zawierało tyle ciepła, dobra i życzliwości. To bardzo mnie podbudowało :)
Choć więzi z przyjacielem mam już tak słąbe, że prawie nikłe, to Szymek również przysłał życzenia w podobnym tonie jak Zosia.

A swoją drogą to wiele osób składając mi życzenia pomija ten element - miłości do drugiej osoby. Mam wrażenie, że to chyba wynik tego, że nie są pewni, co powiedzieć...

Czuję się lepiej, mimo iż dalej jestem singlem, to jest mi po prostu lepiej :-) Najpiękniejszym prezentem jaki można zrobić człowiekowi jest pamięć o nim. Obecność przy nim, ten efekt tu-teraz-razem :) 

wtorek, 14 lipca 2015

Śmiej się! Wszystkich nie możesz zabić.

Przyznam się, że nie wiem co mam napisać.

Wszystko, dosłownie wszystko traci sens. Czuję się jak bym znalazł się między młotem, a kowadłem. Czuję się jak ryba bez wody - coś tą wodę umiejętnie wsysa pozostawiając mnie na płyciźnie.

Ten stan rzeczy powoduje, że tracę chęci dosłownie na i do wszystkiego. Każdego dnia zastanawiam się co zrobić by poprawić swoją bezefektywną bytność. Przez minutę jawią się w mojej głowie setki pomysłów. Żaden nie jest wyjątkowy na tyle by zostać wybranym.

Przyznam się Wam, zakończyłem już etap studiowania. Obrona za mną, efekt wow był i się szybko zmył. Zadowolenie z tytułu "magazyniera" szybko przeminęło z wiatrem. Tak oto czuję się jak zwykły śmiertelnik, niczym nie wyróżniający się od innych, ale druga część mojego ja, szepce mi do ucha >>> gadasz głupoty <<<.
Źródło: własne
Brakuje mi wiary w możliwości rozwojowe. Kraina niestety jakoś nie napawa optymizmem, mimo iż miejsca do czerpania siły tu nie brakuje. Podróż nad jezioro zwykle kończy się jeszcze większym dołem. Idę ew. jadę rowerem nad brzeg i próbuję się zresetować. Bezefektywnie. Nie mam tego przycisku u siebie, względnie reset nie działa.
Wracam zaglądam na allegro i szukam oferty godnej wysiłku. Czasem nawet jakąś okazję znajdę, za "półdarmo". Kontaktuję się i okazuje się, że to przykrywka. Albo się sprzedasz, albo nic nie zyskasz. Złość narasta, kumuluje się. Sama tabliczka czekolady już nie pomaga, nie może udźwignąć ciężaru zmagań i tak to właśnie się poddała.
Źródło: własne
Mówię sobie ostatnia szansa. Próbuję. Po raz n-ty wtopa. Chcę uciekać. Coś mówi mi zostań. Zostaję i schemat się powtarza.

Wiem, co jest moją zmorą. Chęć. To przez to, że chciałbym coś osiągnąć, coś zyskać, kogoś pokochać, komuś powierzyć siebie, sprawia, że przegrywam. Jak inaczej postąpić i nic nie chcieć? No jak można nie chcieć żyć dla kogoś i z kimś, jak można nie chcieć kochać i być szczęśliwym? - To naturalne, że tego chcę - czy się mylę?

W pogoni za szczęściem przemijają mi chwile. W pogoni za życiem, za dobrobytem zgubiliśmy to co najważniejsze szczęście i radość z życia. Pozostało tylko życie i wyścig. Kiedy zwolnisz?

Kiedy spakuję swoją torbę i plecak i ruszę jak włóczykij w świat, zbierając doświadczenia, które wypełnią pustkę.

piątek, 3 lipca 2015

Samobójstwo geja - życia wzięte. Jak przeżyłem szkołę i koszmar za homoseksualność

Poruszony tym co ostatnio się wydażyło w małej miejscowości w Polsce, w Bieżuniu postanowiłem napisać o swojej drodze do akceptacji. O moich doświadczeniach związanych z życiem w małej społeczności w szkole. Piszę to po to by takich dzieci nigdy więcej nie było. Nie poddawajCie się! Proszę.

Nie znam geja, który nie myślał o samobójstwie. Przepraszam, ale nie znam. Jak ostatnie wydarzenia donoszą, nie było to czymś niezwykłym, że miałem takie myśli. 

Człowiek się rodzi odkrywa świat każdego dnia na nowo. Poznaje to nowe stany, zaczyna rozmumieć świat, tylko nie jedno. Idziesz ulicą widzisz człowieka, który strzyże żywopłot, jako dziecko zadajesz sobie pytanie, co ten człowiek robi, gdy już mówisz, pytasz. Twój opiekun informuje Cię o tym, co ta osoba robi. Jako, że nie wiesz dalej co to znaczy, zadajesz kolejne pytania. Chcesz dowiedzieć się jak najwięcej, chcesz być świadomym tego co w okół Ciebie się dzieje. Ludzie Ci towarzyszący bardzo chętnie wyjaśniają Ci zjawiska, stany i odczucia jakie poznajesz. Jesteś happy. Cieszysz się. - To jest naturalny stan. Zarówno oczywiste dla Twoich opiekunów, jak również dla Ciebie, możliwe, że jesteś nawet tego nie świadomy. 

Z czasem dostrzegasz różnice w postrzeganiu świata przez ludzi. W mniej więcej tym samym momencie zaczynasz dostrzegać swoją "odmienność". To co różni Cię od rodziców, czy opiekunów. Nie jesteś świadom_y/_a tego co właśnie w Twoim życiu się dzieje. Często warunki jakie Cię otaczają sprawiają, że nie mówisz o tym, nie pokazujesz na zewnątrz, że masz uczucia. To wszystko skrywasz w sobie. Przychodzi czas szkoły, tam musisz być taki jak inni chłopcy, albo taka jak inne dziewczynki. Nie możesz wybiegać przed szerego, bo to nie właściwe. Każdy Ci to powtarza. Mama mówi patrz, jak Marysia, albo Jaś grzecznie się bawi lalkami/samochodzikiem. Idź się z nią/nim pobaw. Do dziewczynki mówicie, że jej kolorem jest różowy, a chłopczykowi, że jego kolorem jest niebieski. Dla dziewczynki mają być ciepłe barwy, dla chłopczyka zimne. Tak m.in. popychacie swoje pociechy w stereotypowe postrzeganie świata. To dziecko dorasta w takich warunkach i gdy przy pierwszej nadarzającej się okazji spotyka się z Waszym oporem, bo to nie kolor/zabawka/temat dla Ciebie. Zaczyna się wycofywać. Stłamszone Twoim podejściem milknie. Właśnie w tym momencie rozpoczyna się jego nowa droga. 

Z wiekiem, a zarazem wraz z pięciem się po drabinie edukcyjnej to dziecko jest coraz bardziej świadome swojej natury. Ono nie mówi tego, bo ile to razy słyszał - ty pedale/ ty debilu/ ciota - gdy Ty mówisz to by kogoś poniżyć obrazić. Ono czuje się, tak jakby cały świat stał przeciwko. Nikt nie chce być poniżany - dlatego milknie, staje się skryt_y/_a. W szkole jest tak samo. Rówieśnicy często naśladują mowę rodzicieli/wychowawców. Im więcej bluzg, więcej nienawiści, tym dziecko częściej powiela schemat opiekunów. 
Ktoś mi zarzuci, że tak nie jest. Powiem Ci, szybko zapomniał_a/eś jak sam/a był_e/aś w wieku szkolnym, jak to u Ciebie było. Nie udawaj, że nikt wtedy nie mówił ty pedale/debilu/cioto tylko dlatego, że coś szło nie tak. Tylko cioty tego nie potrafią. Pokłócił_e/aś się z rówieśni_kiem/czką o zabawki? Ten kto się nadąsał mówił pedał/ciota i szedł dalej. 
Takie były początki, z wiekiem jest coraz gorzej. Te wyzwiska przybierają w skali. W gimnazjum jest to już codzienność. Inwektywy "pedał"/"ciota" są oczywistością, wdarły się do języka młodzieży na dobre, nie zamierzają wyjść, nie zamierzają, bo nikt nie tłumaczy, że to wyrządza ból, krzywdę. W klasach, zwłaszcza tych liczniejszych mowa tu o klasach ponad 18 osób, zawsze znajdują się takie osoby, które chcą dominować. Często by móc pokazać dominację, a co za tym idzie władzę, trzeba znaleźć sobie ofiarę. Ofiarą zawsze jest to dziecko, ten uczeń, który jest pod jakimś względem inny od reszty. Może być grubszy, może mieć inny kolor skóry, włosów, inny styl ubioru, mieć krzywy nos, odstające usta, lubić bawić się z dziewczynkami, czy po prostu być wrażliwym. To tylko niektóre cechy, które skazują Twoje dziecko na dyskryminacje i brak akceptacji otoczenia. Uczeń, który posiada choć jedną z tych cech, który jest bardziej nieśmiały i spokojniejszy nie poradzi sobie z kliką, która będzie chciałą się wybić jego/jej kosztem. Często nawet w domach jest mowa by się nie dawać, by oddać, by coś innemu dziecku zrobić, jeśli to dokucza, etc. Tym sposobem sami nastawiamy dzieci do ataku i agresji wobec innych. Nigdy nie wiesz, kto jest w tej sytuacji słabszy, bo nie widzisz tego na codzień. 
Prześladowania są i były, niestety pewnie będą na porządku dziennym, bo właśnie jako rodzic nie masz "jaj" by stawić czoła głupocie i bezmyślności własnego dziecka. Nie masz odwagi by zmierzyć się z takimi tematami jak szeroko pojęta "inność". 
Zapytam: czy, kiedykolwiek powiedział_a/eś dziecku, że "inne" jest piękne? Czy zachęcił_a/eś dziecko do zabawy, współpracy w grupie ze słabszymi? - Odpowiedz sobie samemu na te i inne pytania. Ile zrobił_a/eś by Twoje dziecko, by dziecko, które wychowujesz, lub dziecko, którym się opiekujesz stało się wrażliwsze na uczucia innych. Empatia to umiejętność odczuwania stanów innego człowieka. Empatai to umiejętność postawienia się na czyimiś miejscu i odczuwania tego co ta druga osoba czuje. Tego niestety brakuje w wychowaniu - brakuje nauki empatii. Mnie rodzice tego akurat nauczyli. Nauczyli mnie tego również nauczyciele, na rozmowach w "cztery oczy", na rozmowach z kolegami/koleżankami zamieszanymi w jakieś konflikty. 
Dorastanie jest trudne, wtedy zdajesz sobie sprawę, że nie Twój wzrok kieruje się do kolegów odpowiednio koleżanek. Coś jest nie tak. Dlaczego Karol podrywa Asię, a mi się ona, ani, żadna inna dziewczynka nie podoba. Czasem spoglądam w stronę Antka. To klasowy romeo. Wszystkie dziewczynki za nim szaleją. Mi on też się podoba. C o   j e s t   g r a n e? To pytanie Cię męczy. W końcu jakimiś źródłami dociera do Ciebie, że jesteś gejem, lesbijką, a może nawet trans czy też bi. Twój świat się w pewien sposób wali. Co   r o b i ć? Jak z tym ż y ć? W Twojej głowie jest mętlik. Z czasem strach ma większe oczy. Gdy ktoś coś podejrzewa zaczyna się horror. Wyśmiewiska, wyzwiska i szydzenie. Jesteś ofiarą klasową.
Ile razy miałeś tak, że nie chciał_e/aś iść do szkoły, bo ktoś Ci dokuczał? Ja miałem tak wiele razy. Uczono mnie, że przemocą nic nie zdziałam. Wiele to razy było tak, że się nie dawałem. Musiałem iść do szkoły mimo iż wiedziałem, że inni czekają na mnie, że któryś z chłopaków ma jakieś wąty do mnie. Ile to razy wysiadając z autobusu oglądałem się za siebie, czy nikt za mną nie idzie. Gorzej było gdy ktoś miał starszych kolegów. Wtedy ratunku nie było. Sam na grupę starszych? Bez szans. O tyle dobrze miałem, że nikt zbytnio się nie odawrzył mnie mocniej pobić, bo znali mojego ojca - raczej nikt nie chciał zadzierać. W czasach gimnazjum wszystko się zmieniło. Ten parasol ochronny ze znajomości już się rozmył. Tu były grupki. Każdy wiedział, kto w szkole ma "władzę". Z kim mogą być problemu. Wielu unikało ich, ja również. Wiedzieli to również nauczyciele. Wiedzieli dytektorzy. Ci uczniowie przecież muszą przejść przez naszą szkołę. To odliczanie dni i godzin, aż ten twór, opuści szkolne mury. Nauczyciele wielokrotnie tylko czekają, aż ten horror się skończy. Niestety. Po jednym przychodzi drugi i tak kolejni. Błędne koło. Cierpią tylko najsłabsi. 
Ja swój najgorszy czas miałem na przełomie gimnazjum i liceum. Wtedy to właśnie zaczęły się myśli samobójcze. Nie raz zaczynałem pisać list. Potem go darłem i paliłem. Nigdy go nie skończyłem. Nigdy go nie zostawiłem i nie poszedłem. Było kiedyś tak, że już z niemocy byłem gdzieś na uboczu, sznur już wisiał. Stałem przed nim i płakałem. Dlaczego ja? Za co muszę to zrobić? Co ja im zrobiłem? - Co chciałbym powiedzieć mamie na odchodne. Innym razem chciałem wyjść wieczorem gdy mama już spała. Chciałem się z nią pożegnać. Iść ją przytulić gdy spała, dać buziaka i pójść, tam pod słup gdzie ukryłem wcześniej linkę. Bałem się, że się obudzi. Nie poszedłem. Z domu wychodziłem samotnie wielokrotnie. Zawsze były myśli by sobie odebrać życie. Jak nie w domu, gdzieś w polach, w sadzie, to w lesie, czy nad jeziorem. Łzy zawsze mi towarzyszyły, ale te tylko pojawiały się na ułamki sekund i znikały. 
Jak widać nigdy nie doszło do skutku to co wiele lat planowałem. W domu nie było też leków takich, które mógłbym połknąć w dużej ilości. Po prostu u nas ich nie było. Stąd ta droga też byla wykluczana. Męczyłem się w 3 klasie gimnazjum. Męczyłem się przez 3 lata LO. Z tym, że już ostatni rok był dużo łatwiejszy. Każdy cieszył się, że odchodzi, że to już koniec. Radowałem się również ja. Zwłaszcza dlatego, że ten koszmar już się kończył. Faktycznie on się skończył. W końcu zacząłem akceptować siebie. Zacząłem się cieszyć życiem. zacząłem korzystać z życia. Wtedy jakoś też pierwszy raz powiedziałem komuś, że jestem gejem. Szymek był pierwszą osobą, która się dowiedziała ode mnie o mojej orientacji. To był trudny moment. Dałem radę. Pamiętam, że płakałem jak bóbr. Potem chciałem się zabić. Lecz gdy potok łez ustał oprzytomniałem. Pojechałem do domu - wtedy już miałem własny samochód. Milczałem nie chciałem się do niego odzywać, bo po co skoro to już był koniec. Jak można się przyjaźnić z pedałem. Nasze środowisko wcale nie było górnolotne. Raczej wielu moich znajomych żyło i żyje na skraju ubóstwa. Więc oczywiste było dla mnie wykluczenie. Szymek pokazał klasę. Zawsze był inny, wyciągał rękę do słabszych. Nikomu nie powiedział. Może do dziś nikomu nie powiedział o mnie. - Nawet tego nie wiem. Za to jestem mu wdzięczny, że mogłem mu zaufać w tak trudnych chwilach. Zwłaszcza, że przełom gimnazjum i LO był dla mnie koszmarem. W domu miałem same problemy. Wielokrotnie uciekałem z niego, by tylko nie musieć tam być. Robiłem wszystko by do domu wracać jak najpóźniej. Udawało się 3 lata - tyle żyłem "tułając się po świecie" a do domu wracałem tylko by pójść spać i rano wstać i iść do szkoły. 
Studia to piękny czas - chyba najpiękniejszy. Opuściłem dom. Wyprowadzka dzięki dwóm nowo poznanym koleżankom, które mi pomogły po tym jak dowiedziały się, w jakich warunkach żyję i dlaczego nie spieszno mi wracać do domu. Pamiętam jak dziś. Spotkaliśmy się u koleżanki. Piliśmy piwo - niby mieliśmy się uczyć. Wieczór mijał. Zaczęliśmy opowiadać o sobie, o życiu i tak jedna z koleżanek powiedziała, że zapyta swojego chłopaka, czy nie załatwiłby mi pracy w firmie gdzie pracował. Niespełna miesiąc minął i miałem pracę. Rozpoczęłem nowe życie. Wolne, radosne i pełne dobroci - bo miałem spokój. Pierwszy raz od kilku lat mogłem zasnąć w ciszy. Nie martwiąc się, że ktoś mi ją zaburzy. Wtedy zaczęły się lęki. Co dzieje się w domu. Jeździłem tam bardzo często. Nieraz raptownie musiałem zostawić wszystko i jechać. Przeżyłem to. Dziś żyjemy trochę w innym świecie. Do perfekcji brakuje wiele. Lecz te doświadczenia nauczyły mnie życia. Nauczyłem się, że muszę zaciskać zęby i iść przez życie. Nie mogę dać się zabić. N i e   m o g ę. Nikt nie będzie mi z a b i e r a ł energii i radości z życia. Idę z głową podniesioną. Wiem, że są ludzie, którzy mają do mnie szacunek. Wiem to. Wiem również, że są tacy, którym brakuje godności i szacunku do mnie nie mają. Dziś nie muszę na nich zwracać uwagi. Ja mam swoje życie i żyję nim. Moje życie takie kolorowe, na ile kolorów pozwolę sobie samemu. 
To w czasie studiów, mając jakieś 21 lat w pełni zaakceptowałem siebie i to kim jestem. Zaakceptowałem i czuję się z tym dobrze. Duma? O niej mówi się w odniesieniu do akceptacji samego siebie. Nie, nie jestem dumny. Jest mi dobrze. Jestem dumny tylko z tego, że nie dałem się zabić, jestem dumny z tego, że nie poddałem się. Cieszę się, że życie dało mi doświadczenie, choć trudne, ale za to potrafię dziś docenić wartość najwyższą - życie ludzkie - człowieka. 

Jeśli przeczyta to, ktoś kto ma problem z tym kim jest. Jeśli ktoś Ci dokucza. Jeśli czujesz się nie pewnie. Jeśli coś Ci zagraża. Jeśli coż w moim życiu było podobne, do tego co Ciebie spotyka, pamiętaj zawsze i szędzie, że to Ty jesteś najważniejsz_a/y. Nie poddawaj się. Nie daj się zaszczuć. Nie daj się z a b i ć. Twoje życie jest najważniejsze. Pamiętaj o tym! 
Pamiętajmy o tym, że życie nastoletniego, dorastającego geja jest ogromnym trudem. Ten trud tworzy społeczeństwo, które nie pozwala nam na życie bezpieczne, wolne od przemocy na tle naszej orientacji. Pozwól sobie żyć. Pozwólcie żyć innym.

Gdyby ktoś potrzebował pomocy, wsparcia - R O Z M O W Y - zawsze może do mnie napisać. Tylko nie poddawajcie się. Proszę.

Jeśli krzywdzisz kogoś tylko za to kogo kocha. Pomyśl, że ktoś mógłby krzywdzić Ciebie. Jakbyś się z tym czuł? Chciałbyś/Chciałabyś być nękan_a/y? Pomyśl zanim kogoś skrzywdzisz. 

Ja za każdym razem gdy chcę kogoś obrazić, niezależnie od powodu zadaję sobie pytanie, jak ja bym się czuł na jego/jej miejscu. Wówczas odchodzą chęci. Nie chcę być krzywdzony, poniżany i nie czynię tego innym.

Nie pozwólmy na to by, ktoś obierał sobie życie tylko za to, że kocha innego chłopaka/inną dziewczynę.

Nie zabijaj życia.

środa, 1 lipca 2015

Otwórz oczy, powiedz stop. Nie poniżaj.

Nutą wyjaśnienia powiem Wam, że wiele się ostatnio dzieje, brakuje mi czasu stąd tak z deka zaniedbałem bloga.

Dziś nie o mnie, nie o moim prywatnym podwórku, lecz o tym co wieść niesie. 

Od momentu spektakularnego wyroku Sądu Najwyższego w USA w internecie wręcz zawrzało. Facebook mieni się od starć między zwolennikami i przeciwnikami środowiska LGBT_. Zwolennicy jak również sami LGBT_ tworzą nowe profilówki z wizerunkiem przysłoniętym tęczową flagą - trend powstał po decyzji Sądu Najwyższego - jak podaje Facebook - pomysł wywodzi się od dwóch praktykantów, spodobał się i przyjął, dlatego został udostępniony całej społeczności. Nie długo trzeba było czekać, by odezwali się przeciwnicy w Polsce trend jest taki, że jeśli jesteś przeciwnikiem LGBT_ to swoją profilówkę przysłaniasz flagą narodową. I tak w tym momencie flaga narodowa staje się symbolem pogardy, poniżenia, nienawiści. Wylew żółci szerzy się błyskawicznie. 
Dzisiaj symbole takie jak polska flaga narodowa, orzeł, godło, herb, elementy religijne stały się narzędziem do identyfikowania się z homofobią. Nie trzeba homofobii wyrażać bezpośrednio, wystarczy "zmalować" nową profilówkę. I już wszyscy wiedzą po której stronie barykady stoisz. 

Od jakiegoś czasu zastanawiam się, czy nie przyłączyć do grupy identyfikującej się ze społecznością LGBT_, lecz ta decyzja jeszcze nie dojrzała we mnie. 

Moja przyjaciółka powiedziała mi takie słowa: "Żyj i daj żyć innym". Słowa te były odpowiedzią na jej stanowisko w sprawie wolności drugiego człowieka, tego co powinien, co może robić, tego co sądzi o związkach partnerskich, małżeńskich wśród LGBT_. Jej świetna postawa w pewien sposób nauczyła mnie jednego, że każdy z nas ma prawo żyć, tak jak chce, dopóki nie ogranicza to wolności drugiego człowieka.

Dziś w konfrontacji z inną bliską mi osobą użyłem właśnie tych słów "żyj i daj żyć innym", efekt był zaskakujący, oba osoba przytaknęła mi, choć widziałem, że brakowało jej argumentu, którym mogła by odeprzeć moje stwierdzenie. 

Dzisiaj wchodząc do sieci, czytając pierwszy lepszy portal z informacjami, gdzie poruszane są tematy LGBT_ można spotkać setki tysięcy komentarzy. 
Jak wszędzie znajdujemy zwolenników, przeciwników i samych dotkniętych tematem. Zdania są różne jak wielu jest czytelników. 
Jednego tylko nie umiem zrozumieć, to samo zjawisko obserwuję wśród znajomych, bliskich, czy rodziny: czy wyrażanie swojego nie zadowolenia, braku aprobaty, zawsze musi towarzyszyć tyle żółci, nienawiści i pogardy - które wyrażane są słowami, tak by jak najdotkliwiej trafić w czyjś czuły środek? 
Czemu nie można napisać. "Słuchaj szanuję Twoje zdanie/Twoją postawę, ale jestem przeciwny temu." - zamiast tego przeczytać można "Pojebało cię./Jebnij się w ten pusty łeb./Jebać pedałów./Do gazu z pedałami., i wiele innych. Czemu za każdym razem z ust padają tylko obelgi niepoparte, żadnym sensownym argumentem. Czemu argumentacja jest przepełniona nienawiścią i przemocą? Czemu każdorazowo gdzieś pojawiają się wątki antysemityczne, religijne, homofobiczne, rasistowskie?
- Gdzie w kraju katolickim miłość bliźniego?

Nie przypominam sobie by ktokolwiek mnie uczył empatii do innych ludzi. Ja od dziecka byłem przyjaźnie nastawiony do innych. Jedno jest pewne, nikt w moim otoczeniu nie próbował nauczyć mnie nienawiści względem inności. W takim przekonaniu dorastałem. Dziś gdy słyszę nawet tego typu zaczepki, niesprawiedliwości, od razu ciśnie mi się na usta jedno, kto dał Ci/Wam prawo do poniżania, oceniania innych ludzi?

W ostatnich dniach nagłośniona została jeszcze jedna przykra sprawa. Nastoletniego ucznia pewnego gimnazjum, który odebrał sobie życie. Powodów może jest wiele, ale jednym z nich jest to, że był poniżany, torturowany psychicznie wśród rówieśników, ale nie tylko. Nie zwarzając na to czy faktycznie był homoseksualny, czy też nie, to człowiek, jego godność powinna być miarą mojej i waszej godności. Jego wolność winna być miarą naszej i waszej wolności. Tego powinno się uczyć dzieci - choć tu widzę pewną sprzeczność tego powinno się uczyć dorosłych - gdyż to oni w głównej mierze uczą dzieci homofobi, rasizmu, antysamityzmu i pogardy dla inności. To dorośli ludzie ponoszą odpowiedzialność, za to czego nauczyli dzieci. Gdy dziecku będziemy wmawiać, że coś jest złe i niewłaściwe to takie dziecko, będzie rosło w takim przekonaniu, w późniejszym czasie będzie też występowało w opozycji i wręcz prześladowało tą inność. Odmienność sama w sobie nie jest niczym złym, złe jest jej postrzeganie. 
Przykre jest to, że przez takie zachowania musiało dojść do kolejnej (bo to nie pierwsza) tragedii. Jestem równie zaszokowany postawą grona pedagogicznego z tej szkoły. W głównej mierze to jedna z nauczycielek oprawczyń i pani dyrektor są tu współodpowiedzialne za tą tragedię. Ich podejście i stanowisko w tej tragedii jest naganne. Nie rozumiem jak ktoś tak ograniczony może zwać się "nauczycielką" - taka postawa nie ma nic wspólnego z nauczaniem. To tylko pogłębianie depresji, załamania się nerwowego a w konsekwencji tragedii. Jestem święcie przekonany, że na ich miejsce jest setki dojrzalszych, mądrzejszych pedagogów, którzy z pewnością swoją otwartość i pomoc potrafili by okazać każdemu uczniowi niezależnie od pochodzenia, przekonania, wyznania, religii czy razy, a nawet orientacji.

Dziecko w piaskownicy nie zwraca uwagi na szczegóły, ważne jest by żyło w dobrej atmosferze, to się liczy. Z czasem za sprawą mądrości dorosłych dziecko pozbawione jest tej wrodzonej wrażliwości i mądrości. Niestety.

piątek, 26 czerwca 2015

Kulturę wynosi się z domu

W moim domu od zawsze powtarzane jest, że kulturę wynosi się z domu. Dom może być najgorszym z możliwych, lecz kultura to coś co nawet zło może przysłonić. 

Co by nie było to w takiej wierz zostałem wychowany, dlatego bardzo ciężo mi jest zrozumieć zachowania ludzi, które w mojej ocenie jawią się jako nie na miejscu, nieodpowiednie. 

Ostatnio będąc w podróży, w której spędziłem dobre 10 godzin - za wygodę chylę czoła przewoźnikowi PolskiBus - jak dla mnie najlepszy przewoźnik w Polsce. Uwielbiam podróże właśnie z PolskimBusem. Niestety do pełni szczęścia brakuje tylko wychowania u podróżujących.

Źródło // www.polskibus.com
 Pierwsze co mnie spotkało po zajęciu miejsca na pokładzie to dama siedząca po przeciwnej stronie. Ładnie ubrana kobieta w średnim wieku przeglądała sobie coś na telefonie. Po chwili włączyła pieśń patriotyczną, nawet nie kojarzę już słów, lecz przypomniało mi to jedno, okrzyki narodowców. Utwór się zaciął i tak myślałem, że owa pani oprzytomnieje, że nie znajduje się sama i nie wypada słuchać muzyki na głośno. Niestety się myliłem po jakichś 2 minutach utwór rozbrzmiał na cały głośnik raz jeszcze, tym razem już na dłużej. 
- Należałoby zwrócić uwagę kobiecie, lecz niestety się na to nie zebrałem. - To jest moim zdaniem brak kultury i obycia.

Dalsza podróż to oczywiście kolejne zderzenie się z rzeczywistością i wychowaniem ludzi dorosłych. Pani od piosenki chyba chciała zwrócić na siebie uwagę, bo po incydencie z muzyką, zaczęła dostosowywać swoje miejsce siedzące. W pewnej chwili na całym pokładzie rozbrzmiał dzwięk STOP. Chyba zakłopotała się kobieta, poszła nawet przeprosić kierowcę. Ten skwitował tylko, nie pani pierwsza, nie ostatnia. Już myślałem, że się uspokoi. Lecz ta dalej się wierciła i tak STOP włączyła poraz drugi. Za chwil kilka ten sam dzwięk zabrzmiał gdzieś z tyłu.

Jak już się uspokoiła. W jej ślady ruszyli pozostali pasażerowie. I tak słuchać musiałem całej historii życia pewnego adwokata (prawdopodobnie). Pan czuł się tak ważny, że chyba zapomniał, że nie jedzie prywatnym pojazdem, lecz w gronie obcych mu ludzi.
Do grona lubiących rozmawiać przez telefon dołączyła też młoda dziewczyna, która potrafiła o 3 nad ranem kłócić się z chłopakiem o to czy posprzątał mieszkanie na jej przyjazd, oraz kiedy ma mieć urlop - w sumie ją to nie interesowało, bo ona i tak nie dostanie w tym czasie.
- Czy tak ciężko jest powstrzymać się od rozmów? Jeśli już nawet ktoś potrzebuje, to czy musi mówić tak głośno, że pół autobusu go/ją słyszy? - To jest moim zdaniem brak kultury i obycia.

Inną już rzeczą, której nie oceniam jak brak kultury, lecz chcę zwrócić uwagę na zachowanie społeczne, które wynika z czegoś - może z poczucia dowartościowania się, nie wiem - nawet nie uważam tego za złe, lecz na pewno ciekawe :D
Selfies - jak tylko autokar ruszył tak ludzie zaczęli robić sobie zdjęcia. Nie istotna okazała się płeć osób, wykonywujących te zdjęcia. Co zdziwiło, to panowie w głównej mierze pstrykali sobie fotki;-) Ale nie tylko sobie... ;-) 
Także PolskiBus na facebooku musi być sławny :)

Kolejnym brakiem kultury jest pożywanie alkoholu na pokładzie autobusu. Wiadomo nie każdy lubi zapach alkoholów, a zwłaszcza gdy, ktoś przesadza. Nie było akurat w tej podróży sytuacji, by pan przesadził, lecz sam fakt siedzieć z kimś kto spożywa sobie browara - nie należy do przyjemnych. Jak dla mnie to byłby chamstwo. - To jest moim zdaniem brak kultury i obycia.

Gdzieś przeczytałem, że w godzinach 22-6 rano tak jak to bywa z ciszą nocną można sobie przesunąć fotel do tyłu. I nie widzę w tym nic złego. Nawet wskazane jeśli ktoś chce sobie odpocząc, spróbować się zdrzemnąć. Lecz wychodzenie poza te godziny i na upartego odchylanie fotela, gdy ktoś z tyłu siedzi, np. z rozłożonym laptopem, etc.? Jest już nie na miejscu. - To jest moim zdaniem brak kultury i obycia.

Istną plagą są palacze. Tych nie znoszę jak nie wiem co. Jeśli jadę gdziekowlwiek i przyłazi do mnie osoba, która na kilometr śmierdzi dymem, zbiera mnie na wymioty. Co za tupet trzeba mieć by opalać się przed podróżą. Rozumiem, nałogi, nałogami, ale trzeba mieć jeszcze pochamowanie. Nie każdy musi być palaczem, nie każdy musi chcieć wdychać ten smród. A dla mnie to okropność. - To jest moim zdaniem brak kultury i obycia.

W prawdzie już o czymś podobnym wspomniałem, lecz trochę inna sytuacja. Jedzie sobie para znajomych/może mąż z żoną, nie wnikam  - dwie osoby, które się znają. Podróż umilają sobie rozmową. Rozmową, którą słyszy pół autokaru. Nie istotne jest, że mamy godzinę 4.30 nad ranem. Historia życia musi być upubliczniona. Nie obejdzie się bez spięć i przekonywania rozmówcy do swoich racji. - To jest moim zdaniem brak kultury i obycia.

Jedna podróż, a tyle historii - to są właśnie przejawy braku kultury, które sprawiają, że choć lubię podróżować to szybko ta ochota mi przemija. Słysząc opowieści znajomych, wiem, że Polacy nie potrafią podróżować z innymi, za każdym razem muszą zrobić syf. To właśnie polskość. Tacy jesteśmy. Gościnność i przyjazność to tylko wymysł, by ukryć prawdziwe cechy narodowe.   

Nie mogę powiedzieć, że jestem święty! Zdażyło mi się rozmawiać przez telefon, lecz moja tendencja do mówienia po cichu myślę nikomu nie przeszkadzała, gdyż bardzo często moi rozmówcy upominają, że mnie nie słyszą. A sam fakt, że znajduję się w publicznym środku transportowym sprawia, że rozmowa ogranicza się do poinformowania rozmówcy, o tym, że nie mogę rozmawiać. Alkohol na pokładzie? Nie spożywałem. Nałogów nie mam. Rozmowy ze znajomymi - również w taki sposób by nie zakłócać spokoju innym pasażerom. Nie jestem za tym by nie móc rozmawiać, lecz za tym by zwrócić uwagę, że moje głośne gadanie, nie koniecznie musi podobać się współpasażerom.