sobota, 26 listopada 2016

#polishboy #życiowy #chaos

To już druga próba napisania czegoś na bloga. Bardzo dawno tu mnie nie było, a jak byłem to tylko na chwilkę tak tylko przelotem. 

Źródło: wyniki google.com
Wszystko to za sprawą #chaosu jaki zapanował w moim życiu. W sumie, może to lekka przesada, ale co by nie było to w życiu "perfekcjonisty", "ułożonego człowieka", gdzie są tylko kolory czarny i biały zapanował: nieład, bałagan, roztargnienie, rozszczepienie, zwątpienie, obraz zrobił się niejasny - kolorowy. 

Za sprawą tego wszystko się jakoś tak mozolnie ciągnie i wysysa moją energię, której ponoć mi nie brakuje. Czyżby?

Zaczynając życie od nowa na prowincji nie zdawałem sobie sprawy ile to wyrzeczeń będzie kosztowało, ile nerwów stracę, ile niejasności i ile przeszkód pojawi się na mojej drodze. Nie zapominając, że wszędzie przecież są ludzie i ludzie. Jedni są tymi z którymi można konie kraść, inni zaś to ci co czekają na twoje potknięcie się. 
I tak odkąd zmieniłem pracę, czuję się pod tym względem wyzwolony - bardzo lubię swoją nową pracę - to moje życiowe marzenie, które się spełniło. Jestem szczęśliwy. Rano wstaję i gdy już jestem w drodze do pracy czuję się super, lubię ją, lubię przebywać z moimi podopiecznymi, zapominam o świecie o problemach i o tym co czeka mnie kiedy opuszczę mury mojej placówki. Stąd często gęsto spędzam tam dużo więcej godzin, niż moi inni koledzy i koleżanki po fachu. Do swojego etatu doliczyć trzeba by wszystkie te godzinki gdzie siedzę i tworzę w murach naszej placówki, ale również ile czasu poświęcam na to w domu. 
Czy mogę powiedzieć, że czuję się jak w raju?
Z pewnością odpowiem: TAK.
Własność http://gejpisze.blogspot.com/
Obraz można dowolnie kopiować i przetwarzać. 

Oczywiście w tym raju też nie jest zawsze tak kolorowo. W całym kraju, chyba w każdej gałęzi gospodarki, w każdym zakładzie da się odczuć efakt "dobrej zmiany" tej jak Wisła długa i szeroka płynącej dobroci. 
RZYGAM NIĄ - a tworzyć, trwać i pracować trzeba dalej. Często czuję się pod ostrzałem pewnych jednostek sprawujących władzę nad nami. Ludzie, którzy założyli klapki na oczy i sławią tylko słowa swego prezesa. 
Doczekaliśmy się pracy w strachu w cenzurze. Zachęcano mnie od przyjęcia pod swe skrzydła jeszcze jednego fachu, który mógłbym przekazywać dalej, lecz nie umiałbym zmieniać biegu historii i ją fałszować, przedstawiać tylko w tym "dobrym" świetle. Zapominając o tym co my dziś wiemy, co wiem na podstawie tego co się w Polsce dzieje, do czego to prowadzi. Zakłamanie historii - nie dziękuję. Stąd odmówiłem. Moja strata, bo byłby dodatkowe nadgodzinki, zawsze to coś do tej marnej wypłaty.
Myślałem by się rozwijać w jeszcze jednym kierunku, tak by urozmaicić swój warsztat, ale to są koszta, na które mnie nie stać. 3 semestry to koszt ok. +/- 6 tysięcy. Jeśli spojrzeć na to z perspektywy czasu to nie wiele, ale jednak wyłożyć to niemalże "od razu" to też sztuka, której nie jestem w stanie wykonać. Nie dziś.
Dylemat jaki jeszcze by pozostał, to czy bym sobie poradził w innej gałęzi? Do wyboru byłaby: informatyka (bardzo lubię pracę z kompem/tabletami, etc) - nawet kiedyś myślałem o tym fachu - ale wybrałem co innego. Geografia i biologia już są "zajęte", a szkoda - została chemia - pamiętam ją tylko z czasów gimnazjum - wówczas bardzo lubiłem się uczyć tego przedmiotu, ale niejednokrotnie było mi ciężko coś zrozumieć - więc się boję, że później byłbym złym mentorem. No i innych zamysłów nie mam :( Fizyki bym się nie podjął za dopłatą, bo bym od razu się poddał. To nie dla mnie. 
No i takie to dylematy mam. 

Obecnie czuję się jak bezdomny, nie mam swoich 4 ścian. Stare mieszkanie opuściłem bym miał lepiej i bliżej więc przeniosłem się do małego miasteczka. Później w wyniku zamieszań straciłem dach nad głową i wylądowałem tu gdzie jestem - u rodzicieli - niestety miało to być na chwilę, ale ta chwila już trwa i trawa - mam dość takiego mieszkania na walizkach. Szukam czegoś innego, ale wcale nie jest kolorowo. 
Trochę obawiam się dojazdów. Do pracy w jedną stronę miałbym ok. 50-60 km w dwie strony to jest dobra 100-120 km. I wcale nie byłoby to takie straszne, gdyby nie fakt, iż jeden odcinek drogi tj. jakieś 30 km jest w ciągłej przebudowie, a to skutkuje spowolnieniem. Na dojazd musiałbym poświęcić dziennie 1.5 godziny w jedna stronę. To mnie trochę przeraża i boję się czy dam radę, kiedy teraz, gdy mam 25 km do jazdy muszę raniutko wstać i wyruszać w drogę. 
Inną kwestią są koszta takich dojazdów. Za to nikt nie zwróci mi, a przecież 100 km to jest koszt ok 35 zł/dziennie. Patrząc na miesiąc uwzględniając 20 dni w miesiącu to jest koszt rzędu: 700 zł. A nie oszukujmy się nie da się tego tak policzyć, zawsze gdzieś trzeba zajechać po drodze, coś załatwić, licznik się kręci.
Czy mój portfel jest w stanie to udźwignąć? Boję się. 

Misiek pracuje więc byłoby dwóch pracujących, no ale to nie zmienia faktu, że suma sumarum to są potężne wydatki. 

Zastanawiam się czy nie dorabiać w soboty 8-16. Mógłbym wrócić do korpo na weekendy i tam popracować trochę. Tylko czy chcę? Czy mam na to siłę, czas? 

W sumie to czas bym jakoś znalazł, ale czy warto? Hm. Sam już nie wiem.

Czasem chciałbym by czas się zatrzymał i pozwolił mi wziąć
kilka dni wolnego od życia, tak bym mógł sobie przeanalizować wszystko. To jest jednak niemożliwe.

Gdzieś w środku drzemie we mnie jeszcze inna natura. Natura podróżnika i człowieka wolnego przywiązania do miejsca. Chciałbym udać się gdzieś daleko, jak najdalej od moich znajomych (których dziś już nie mam), od rodziny, od ludzi, których znam i oni mnie znają. Chciałbym zacząć od nowa. Tylko w moim zawodzie, w miejscu, w którym jestem dziś, to nie realne. Czytałem, że komuś się udało - ale to w jakim wielkim mieście. Jednostki.
Ciągle żyję w strachu przed prawdą, przed tym czym mogłoby to mi grozić. Niestety społeczeństwo staje się coraz bardziej antyludzkie, wrogo nastawione i oporne na wiedzę i naukę, stąd nie widzę swoich szans w obliczu prawdy. 

Ostatnio zacząłem się zastanawiać nad tym czy nie warto spróbować życia gdzieś indziej, tzn. zostawić ojczyznę i udać się gdzieś gdzie za swoją pracę dostanę godne pieniądze. Rozmawiałem z kolegą, który pracując 1,5 roku ze swoją narzeczoną zarobił sobie na to by zakupić w kraju swoje własne M. To sytuacja kuriozalna, że pracując nie masz szans na spokój we własnym M. Żyje się na stancjach, które w naszym kraju są spłatą kredytów wynajmujących. Często standardy są porażką, o tym już nie raz pisałem w związku z poszukiwaniem stancji. Tutaj nawet zakup samochodu często wiąże się z kredytem... - bo inaczej to skąd czerpać dochody?

2 komentarze:

  1. Rozumiem, że jesteś nauczycielem? Trudna praca, zwłaszcza kiedy nie wiadomo jak ta szkoła będzie wyglądać. Szkoda, że lepiej płatną pracę zostawiłeś dla szkoły rezygnując ze wspólnego mieszkania z partnerem. Wiem, że lubisz to co robisz, ale dla Twojej rodziny nie jest to dobre. Teraz jesteś ograniczony kontaktowo z partnerem. Chyba, że mieszka on razem z Tobą u mamy? Najlepiej będzie jak znajdziesz lepszą pracę. Dorabianie w weekendy jest bez sensu, bo nie będziecie mieli czasu dla siebie. Naprawdę jesteś bystry chłopak i na pewno sobie poradzisz, jednak pamiętaj rodzina jest najważniejsza, czyli ty i Twój Misiek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostawiłem pracę lepiej płatną, bo nie sprawiała mi przyjemności. A zmuszać się do pracy nie będę. Wolę skromniej zarabiać, ale robić coś co lubię, co sprawia mi frajdę. Skromniej też można stworzyć rodzinę. Nasza rozłąka podyktowana jest wieloma czynnikami, których nie przewidzieliśmy decydując się na pewien krok w życiu, tzn. zmianę miejsca zamieszkania. Rodziną jesteśmy nieformalnie, ale to znaczenia nie ma żadnego. Jesteśmy dla siebie i to jest najistotniejsze, to, że akurat mieszkamy chwilowo w rozłące, to kolejny życiowy sprawdzian, który zdamy z na piątki, nie będąc zachłannym po 6-tki ;-)

      Jeśli chodzi o pracę w weekendy to jest tylko opcją dodatkową, żadnym przymusem, jeśli bym potrzebował więcej weekendu, bym mniej pracował i odwrotnie ;-)
      Poza tym nie w każdej pracy weekend jest wolny. Są zawody, gdzie ludzie muszą pracować w weekendy ;(

      Usuń

Dzięki za rozmowę :)