środa, 10 września 2014

Interwencja karą wymierzoną przeciwko sobie samemu

Myślałem, że złe czasy już minęły. Myślałem, że to co w życiu złego było, to daleka przeszłość i wrócić nie wróci.

Jaki ja jestem głupi. Sam nie wiem jak zacząć i co powiedzieć. A wiem, że muszę, bo muszę się wygadać - problem w tym, że nie mam komu, tzn. nie ma takiej osoby, do której bym napisał bądź zadzwonił i pogadał. Głupie to, ale jednak. 

Korzystając z okazji bycia w rodzinnych stronach, odwiedziłem dom. W sumie to mógłbym napisać odwiedziłem piekło. Czas jest najlepszym lekarstwem. Odkąd już tu nie mieszkam - minęło już kilka lat - czas sprawił, że zapomniałem o przykrych i złych chwilach. Raczej je odrzuciłem, dokładniej mówiąc wyparłem z pamięci. Nie spodziewałem się, że to wróci.

W gwoli przypomnienia ojciec to "patola" - alkoholik i totalne dno. Dziś ten obraz powrócił. Dziś znów powróciła chujowa nienawiść. Bo czujesz nienawiść i wstręt do tego człowieka. Czujesz złość. Ale! Widzę przed sobą człowieka - postać żywą - wówczas coś wewnątrz mówi - szanuj - jak? Kto mi powie jak? Jak można kogoś szanować kto cię wyzywa, niszczy twoje życie, zniszczył wspomnienia, dzieciństwo? 
Nie pytam nikogo o odpowiedź, bo nikt mi jej nie da. Ona rodzi się we mnie. Usłyszeć mogę od ludzi, że oprawcy, agresorzy, zabójcy, gwałciciele i inni przestępcy zasługują na karę, już nie wnikając w to jaką. 
Ja wam mówię tylko to są nadal ludzie - szacunek - to coś więcej jak akceptować, tolerować ludzi, którzy nam nie wadzą, nie przeszkadzają, choć nie są identyczni, to ich uznajemy. Szacunek to także umiejętność życia z ludźmi, którzy jednak są skrzywdzeni przez los i to jaki wiodą żywot, sprawia, że krzywdzą innych.

Nie umiem potraktować człowieka jak przedmiotu i wyrzucić jak zużytą rękawiczkę. Nie umiem też ich niszczyć w potocznym rozumieniu. 
No nie umiem. 

Wracając na ziemię dziś ojciec znów uniósł rękę na mamę. Tym razem byłem przy tym :( Nawet nie wiesz jak to serce boli. To co piszę to tylko słowa, które i tak nie każdy rozumie:(. Zareagowałem chwytając go i odciągając jednocześnie poszarpując się z nim. Wyzwisk co nie miara i jeden wielki krzyk. Znosząc jego demonstrowanie siły, chyba by mnie wystraszyć, zadzwoniłem pod numer 99.. tu w pierwszym momencie wybiłem 999, gdy tylko spojrzałem na telefon, wykasowałem numer i przez moment przeszło mi przez myśl: dzwonić? Po czym wybiłem 997 i złożyłem zgłoszenie. Policja chyba się nie śpieszyła przyjechała ponad godzinę od zgłoszenia. 
W tym czasie wysłuchałem, że nie jestem u siebie, że mam wypierdalać, że jestem nikim, że nic nie umiem, że nie obronię się, itp. Znosząc jego miny, demonstracje tego co mógłby zrobić, ale jest jeden problem.... usłyszałem go od niego: "...nie mogę, bo jesteś moim synem". No proszę. Mnie nie chciał uderzyć, ale mamę to i owszem. Damski bokser. 

Gdy już uświadomił sobie, że jednak to nie był żart z policją, to zgrywał się, że się nie boi. Latał to z domu na dwór i z powrotem. "No niech przyjeżdżają. Kiedy przyjadą? Ile będę na nich czekał. Gdzie są te szmaty." Latał i szukał - sam nie wiem czego - ale wołał "ja im pokażę" Po jakichś 20 a może nawet pół godzinie wrócił i próbował wymusić na mamie, żeby powiedziała, że jej nie uderzył "No powiedz, przecież cię nie uderzyłem." Na co moja reakcja była jednoznaczna. "Moje oczy to widziały. A ja Ci tego nie zapomnę." Kolejno usłyszałem, że chcemy z mamą go wrobić w coś czego on nie zrobił. Gdy jednak już był pewien, że mam nie cofnie tego co powiedziała. Próbował znaleźć sobie sojusznika w młodszym bracie. "Chyba staniesz za ojcem." Powiedział do brata. Ten to usłyszawszy parsknął śmiechem i dorzucił "3 lata nie twoje, (tu padło imię). Zaczął się uspokajać. Gdy przyjechała policja w pierwszej chwili zaczął krzykiem próbować coś zyskać. Szybko jednak jeden z chłopaków (bo dość młodo wyglądali) dał mu do zrozumienia, że nie będzie się z nim bawił. Nie są kolegami. Drugi próbując go uspokoić zwracał się do niego tylko "Panie ...., spokojnie proszę." "Panie ...." Po chwili stwierdził, że z tym drugim może gadać. "Z panem mogę gadać. Ale nie z tą gnidą." Skierował do tego pierwszego. 
Kuriozum, no ale w alkomat dmuchać musiała mama, nie on. Fakt po nim widać było z daleka, że jest pijany. Mama się zestresowała i nawet nie wiedziała jak dmuchnąć w ten alkomat. Po chwili się udało i wynik był zerowy - co było rzeczą oczywistą. 
Po chwili stwierdzili "Pan pojedzie z nami". Ku zaskoczeniu reakcja była taka: "Dobrze." Ubrał się i sam wyszedł. Nim jednak to, to zdążył powiedzieć do mamy: "Widzisz co narobiłaś. Ty za to i tak zapłacisz." Znając życie bez mandatu się nie obejdzie. A mandat zapłacić trzeba będzie. 
Patrząc na to, że on ma rentę, którą de facto oddaje mamie, wydawało by się, że jednak to on zapłaci. Ale w rzeczywistości to będzie wyglądało tak, że to mama będzie miała o ileś tam złotych mniej na to by opłacić rachunki, kupić żywność, itp. z czego on normalnie korzysta. 

I tu pojawia się pytanie, czy warto było dzwonić tylko po to by go wywieźli do miasta oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów, gdzie sobie przez noc wytrzeźwieje i jakimś sposobem wróci do domu z mandatem? 

Na to pytanie odpowiedź moja jest jedna: Nie warto było dzwonić. Te interwencje sprawiają tylko, że sami siebie pozbawiamy kasy, której bez tego jest mało. 
Jaki jest sposób inny, skuteczny? Nie znam.

I tak wyszło, że sobie nerwy zepsułem, teraz dużo pytań, co będzie jutro, pojutrze, itp. Taka niepewność i obawa przed jego czynami nie dają mi spokoju.

Musiałem o tym napisać, bo nie mogę zasnąć, a jutro raniutko do pracy:(
 

6 komentarzy:

  1. Postąpiłeś słusznie. Na taki telefon powinieneś zdobyć się już kilka lat wcześniej. Ewentualnie poprosi o pomoc na “Niebieskiej Linii” - ona naprawdę działa sprawnie i skutecznie. ( sprawdziłam, bo doniosłam kiedy rodzina najbliższa nie reagowała)
    Osoby takiego pokroju dają się ujarzmić tylko “batem”, a taką rolę spełniają odpowiednie służby.
    Zamiatanie i ukrywanie takich chorych relacji ze względu na wstyd lub – bo nie wypada donosić na ojca, matkę, etc.- prowadzi tylko do tragedii.
    Jestem z Ciebie dumna, że odważyłeś się powiedzieć NIE.

    atka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Telefony sprzed kilku lat nie wiele pomogły ;-) Zwykle powiem wam, że to walka z wiatrakami.

      Usuń
  2. Po to masz tego bloga, aby właśnie móc się wygadać. Są tacy co wysłuchają i nie będą oceniać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten blog to moja pamięć. Często gęsto momenty, do których chętnie bym nie wracał, lecz jednak życiowe przygody są jak bumerang lubią wracać.

      P.S. Kontakt z papierem nigdy nie był moją mocną stroną. Zawsze relacja face to face była lepsza. Ale czasem jest nierealna ;-)

      Usuń
  3. Patologia w polskich rodzinach to rzecz, co gorsze, coraz bardziej normalna. To naprawdę przeraża. Zawsze zastanawiałem się, z czego to wynika. U mnie w domu akurat ojciec nie pije jakoś często i dużo, ale bywają momenty, że się spije. Jednakże to mama była zawsze agresorem. Utrzymywała dom w ryzach, kiedy ojciec pokazywał się jako zwyczajna dupa. Jestem jej za to wdzięczny. Ale jednak chyba to ojciec mnie bardziej rozumie, a mama ma swoje priorytety i mimo rzekomej miłości jest egoistką i wręcz krzykiem próbuje zdobyć to, na czym jej zależy.
    Czasem jedynym rozwiązaniem, jedynym ratunkiem jest ucieczka. Może to nie jest szlachetne, ale ważne, by próbować i uciec dopiero, gdy się nic nie da zrobić. Ja czuję powoli, że u mnie nadchodzi ten moment. Jeszcze trochę i znikam na magisterkę. Już postanowiłem.
    Chciałbym Ci życzyć, żeby się zmieniło, ale nie wiem, czy to osiągalne. Musisz wierzyć, że będzie lepiej i się nie załamywać.
    Miłej niedzieli!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. No cóż, bieda robi swoje. A do bogatych moja rodzina nie należy. Wiadomo chyba co jest tego przyczyną.

      Ucieczka z domu? Hm... nie, co to, to nie. Nie mógłbym zostawić mamy na pastwę losu. To zbyt niebezpieczne.

      Ale co by nie było to decyzja o wyprowadzce była najlepszym rozwiązaniem w moim przypadku. Praca i studia są do ogarnięcia, nawet dzienne.

      Problemem jest tylko to, że mama i brat mieszkają z nim nadal. A to diabeł w ludzkiej skórze.

      Dziękuję raz jeszcze i wzajemnie, życzę powodzenia :)

      Usuń

Dzięki za rozmowę :)