czwartek, 11 października 2018

wypaleniem to nazywają

Tak się ostatnio zastanawiam - ile można znosić jeden zakład pracy?

Dziś już chyba nie ma ludzi, którzy całe swoje życie poświęcają jednej pracy. A może się mylę???

Ja ostatnio mam taki pracowstręt, że aż ludzi się zastanawiają co się ze mną dzieje. Ten rok nie rozpoczął się dla mnie dobrze. Wręcz przeciwnie.

Zmęczyłem się już na samym początku, a chwile później dołączyły problemy zdrowotne. Tydzień na zwolnieniu lekarskim i te codzienne wizyty u specjalisty chyba też mają jakiś taki negatywny wpływ na mój stosunek do pracy.

Ogólnie to problem jest w tym, że muszę robić masę makulatury, która nikomu do szczęścia nie jest potrzebna, a jednak trzeba to robić, bo ktoś ma taki kaprys.
Jest tego tyle, że mu się ulało w tym roku. Po prostu nie mam najmniejszej ochoty na to. A trzeba wielokrotnie siedzieć nocami i tworzyć...

Dodatkowo rotacja pracowników w oświacie jest tak pojebana, że brak słów. Po reformie to powstał jakiś meksyk, którego nikt nie ogarnia. Ci co wędrują stawiają warunki i to wszystko jest pod nich robione. Oni nic nie muszą robić, nawet być nie muszą, a jest, że są...

Wkurwiam się, najzwyczajniej wkurwiony jestem, bo to jest nie fair. Bierzemy takie same pieniądze - ale jedni muszą inni nie.

Dorzucając moje problemy zdrowotne, które trwają już 3 tygodnie to wcale się sobie nie dziwię, że nic nie chcę i wszystko mi jedno. Jadę na prochach jak to się pani A. śmieje - już zacząłem je ograniczać, bo bólu to nie uśmierza, a tylko organy się psują... Ale jak pracować kiedy ból cię rozsadza...?
Na szczęście wczoraj nastąpił przełom i dziś było już lepiej. Dziś na kontroli stwierdzono, że jest już znaczna poprawa widać proces gojenia się ran i nie powinienem już narzekać na ból. OBY.
Jeśli coś przez ten weekend się wywiąże, to wymuszę L4.
Nie dam rady dłużej tak funkcjonować...

---
Dziś padło z ust pana Sz., że powinienem się wybrać na zarządzanie i pokierować wyspą po jego odejściu. Obróciłem to w żart, bo inaczej to raczej nie można było odebrać. Pan Sz. nosi się ostatnio z zamiarem ustąpienia ze stanowiska i nielicznym już to oznajmił. Ale on taki zmienny, że nigdy nie wiadomo o co mu chodzi.
Wiele wskazuje na to, że będzie ustępował - ale co czas przyniesie to się dopiero okaże - najbliższy czas ma być decydujący...

Przez myśl przeszła mi taka opcja, ale gdy sobie przypomniałem z jakim cholernym charakterem się urodziłem, to wiem, że nie jest to opcja dla mnie.
Jestem zbyt uparty;
Jestem cholernie wredny;
Jeśli chodzi o pracę to stanowczy - czego inni mi bliscy nie potwierdzą;
Mam zbyt wygórowane ambicje;
Surowy;
Nieprzekupny;
Dla mnie wiele rzeczy jest tylko w dwóch kolorach - albo czarne, albo białe;
Nie umiałbym dogadywać się z rodzicielami durniów;
Tu nie ma dyskusji - jeśli zachowanie jest niezgodne z regulaminem to należy się wyznaczenie kary;
No i wiele innych:
- szczególnie tych aspektów, że podlegałbym człowiekowi z którym nie widzę lini porozumienia...
Chyba najistotniejsze to to, że jako dyr nie miałbym tyle czasu by uczyć - a co mi z zarządzania jak ja wolę być bliżej uczniów :-)

Także póki co to odrzucam taką wizję :D :D :D


8 komentarzy:

  1. Dużo zdrowia życzę i wytrwałości w pracy. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. no tak wtedy tylko te dyrktorskie 5 godzin przy tablicy ....
    a jak ktos lubi to stanowczo za malo ...kuruj sie !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. I Ty chory? Kurczę, dbaj o siebie i niech już to minie! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wypalenie... A może po prostu zmęczenie? Takie przytłaczające, skoro jeszcze problemy ze zdrowiem?

    Najgorsze co może być w miejscu to zła organizacja. Nie raz widać tu w rewolucjach Gesslerowej. Zespół umie, zespół chce, właściciele mają w dupie, nie umieją kierować. Najgorsze tylko, że jedyne wyjście z takiej sytuacji to wywalić sternika za burtę i samemu zrobić porządek. Tylko nie po to zostaliśmy specjalistami, żeby zarządzać. Ale z Twojego opisu charakteru wynika raczej, że się nadajesz. Może za mało odwagi tylko masz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem lubię porządek i nawet podjąłbym się tego sterowania, ale prawda jest taka, że ja stawiam sobie na pierwszym miejscu naukę. Wolałbym uczyć, niż zarządzać.

      Inna sprawa to jest coś takiego jak organ prowadzący i na lini tych dwóch stanowisk jest ciągły zgrzyt. Jedna strona ustępuje, ja bym nie ustąpił. Cenię sobie jasne zasady i szanowanie się wzajemnie, niektórzy tego nie pojmują, to wynik kolesiostwa mówiąc językiem naszych.

      Usuń

Dzięki za rozmowę :)