wtorek, 9 października 2012

telefon z domu

Dziś po ciężkim dniu przeróżnych zmagań, wszedłem do domu padnięty na twarz. Na klatce schodowej dostałem telefon. Siostra Kasia dzwoni. Odebrałem i co usłyszałem?

W domu znów awantura, wyzwiska, obelgi. Ojciec wyzywał, ubliżał siostrze. Ta w nerwach zadzwoniła po policję. Co z tego, że przyjechali po jakimś czasie, tak na prawdę nic to nie dało... A jedynie przyczepili się psa latającego po podwórku. ŻENADA i tyle mogę powiedzieć. Nerwy mnie tak ruszają, jak sobie o tym pomyślę, że chuj.

Gdybym tylko miał taką władzę, to takich nieudaczników z każdego stanowiska bym wyjebał, i rób i żyj jak chcesz, albo pracujesz i widać efekt albo nara. Co z tego, że przyjechali po 30 minutach, jechali tylko po to by posłuchać co ma Kasia do powiedzenia, co on powie. A w konsekwencji spaliło ich auto paręnaście litrów za ładną kasę. Przyczepić się psa. Gdzie wzywanie byli do faceta rzucającego się do dziewczyny, córki. Ja pierdole, czy ktoś to rozumie? Bo ja nie, i nie skumam. 

2 komentarze:

  1. Policja w takich przypadkach woli nie interweniować. Zresztą fakt, że przyjechali i 'sprawdzili' co się dzieje to już coś. Do moich sąsiadów jak było zgłoszenie to przyjechali, wysiedli, usłyszeli dwa głosy i stwierdzali, że nikt się nie pozabijał, więc odjezdzali.

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za rozmowę :)