To już nie jest bajka i nie jest sen. To się stało na prawdę.
W moim nowym lokum stałem się obiektem wylewania złości sąsiadów.
Początkowo problemem był mój rower. Wszystko było źle, czy to stał tu czy tam. Problem z dorobieniem klucza, bo jak to, gdzie, etc. Zupełnie jak szukanie igły w stogu siana. Sąsiadka z mordą wyskoczyła, że ją nie obchodzi gdzie on będzie stał. A klucz dorób sobie sam - ale skąd się grzecznie pytam...
Ostatecznie znalazł się klucz, mam gdzie chomikować rower.
Po ponad miesiącu mieszkania dowiedziałem się, że sąsiadka z dołu, z góry, i sąsiedzi z boku złożyli pismo do spółdzielni o hałasy, szuranie meblami, głośno lecąca woda, śmiech, krzyk, pisk.
Zdarzyło się z kilka razy, że faktycznie spędzaliśmy wieczór w kuchni gdzie toczyły się rozmowy, czasem śmiech. Szurnięcie meblem, jasne inaczej nie sposób wstać z krzesła... No wiadomo nikt nie robi tego na umór. Gdy wracam z pracy późną porą to też muszę pościelić łóżko, często gęsto wtedy słyszę jak ktoś z dołu uderza w mój sufit. Patologia.
Pewnego razu, pukanie do drzwi o północy, wychodzę, słucham:
Co tu się dzieje całymi dniami, szuranie meblami, chodzicie głośno, etc. Kobieta się darła wręcz. Zwróciłem jej uwagę, upomniałem, że głuchy nie jestem i słyszę co mówi, a ta się darła coraz to głośniej, ostatecznie oznajmiłem jej, że takim tonem nie będziemy rozmawiać i zamknąłem drzwi.
Na piśmie podano 6 dat w jakich to niby było zakłócanie porządku, etc.
Dziś na przesłuchaniu była koleżanka, jako druga i ja jako trzeci. Pierwsza się przyznała do zarzucanego jej czynu, a druga by być na tym samym wózku, podążyła tak samo. Chore. Ja twardo stanąłem przy tym, że nie zgadzam się z postawionym zarzutem. No jak mogę się zgodzić, skoro nigdzie nie ma zapisane, że nie można rozścielić łóżka, nie jest zabronione śmiać się, czy nawet krzyknąć we "własnym domu".
Sprawa wyląduje w sądzie, a na moje konto wpłynie wyrok. Porażka.
Co gorsza oni są bezkarni, ostatnio ktoś odkręcił mi koło w rowerze, straciłem hamulce koło o mało co nie wypadło, a ja nie byłbym mógł się znaleźć pod kołami jakiegoś pojazdu. To przecież jest nie istotne, bo w rowerowni nie ma monitoringu, bo na korytarzu brak kamer. Jak udowodnić... nie realne. Tak właśnie można wrobić człowieka w coś, albo go nękać, a nikt nie reaguje, bo nie ma pan dowodu...
Już ręce mi odpadają, brakuje sił na to wszystko.
Jak to władza powiedziała grozi kara pieniężna, pouczenie, albo coś jeszcze o ile się nie mylę. Kurde nie stać mnie na wyrzucanie kasy w błoto. Toć to jest chora sytuacja.
Żadnych zgłoszeń na policję, żadnych patroli, nic jedno pismo, jak zmowa ludzi i jesteś udupiony. Witamy w Państwie Polskim oto jego PRAWO.
Cóż za paskudna historia! Wyrazy współczucia i życzenia żeby wszystko się dobrze dla Ciebie skończyło.
OdpowiedzUsuńTeraz to tylko nadzieja mi pozostała.
UsuńPrzepraszam, ale sugeruję wynająć dobrego adwokata, który rozjedzie całe towarzystwo w drobny mak . Nie pierwszego lepszego, ale dobrego
OdpowiedzUsuńNie ma za co przepraszać, ja się domyślam, że tu potrzebny byłby prawnik, ale to za duże koszta...
UsuńWy tylko narzędziem w ich rękach. Sprawiedliwość taka, ze prawdziwy adresat rykoszetem choć dostał. A pocieszeniem, iż jeszcze w tym tygodniu wolnym się obudzisz :)))
OdpowiedzUsuńatka
I to mnie pociesza :D ta "wolność"...
Usuń