środa, 4 lipca 2018

Odwagi! Dasz radę

Cześć Wam!

Jest 4 lipca 2018 roku, godzina między 10, a 11. To właśnie tu dowiaduję się o tym, że odszedł od nas jeden z moich przyjaciół. 
W sercu czuję ból i niedowierzanie. Smutek. 

I choć to była przyjaźń na odległość, przyjaźń dość krótka, ale specyficzna, bo ilekroć się widywaliśmy, to czułem się wyzwolony, czułem się sobą. Nie potrzebowałem udawać kogoś innego, nie musiałem się starać by ktoś mnie zrozumiał. Rozumieliśmy się. 
Te wszystkie wspólne chwile pozostaną w mojej pamięci na zawsze, zapisały się w sercu i będę pamiętał.

Trudno jest pogodzić się z utratą ważnych ludzi w naszym życiu. Bardzo trudno. 

Ruhe in Frieden,
mein großer Held.

---
W tych krótkich słowach wyżej chyba wyraziłem więcej niżeli mógłbym opisywać swoje życie i stan.  Nie wiem dlaczego, nie wiem po co, ja ciągle udaję kogoś, kim w gruncie rzeczy nie jestem. Dlaczego nie żyję życiem doczesnym i nie cieszę się z każdej przeżywanej chwili? 

- Tak mam na sobie te społeczne kajdany, dalej żyję w szafie. Chociaż nie jeden coming out mam za sobą, to w sercu, w duszy, cierpię z powodu, że przed ludźmi udaję nie-siebie. 

Brakuje mi tej cholernej odwagi by pójść o krok do przodu i cieszyć się życiem. 

Wiele osób mówi mi bym rzucił tę szkołę, tę cholerną wyspę, która nic poza skradzeniem mojego życia nie daje. 
Dla moich bliskich to dziwne i nie do pojęcia, że można poświęcać tak swoje życie... No właśnie - czy życie toczy się dla pracy, czy dla nas samych. 
Wiem, że ta druga wersja jest właściwa, ale nie umiem zrobić kroku do przodu. "Dasz radę" -wielokrotnie powtarzam ludziom, gdy się wahają w życiu, gdy nie są pewni czy coś się uda - a sam sobie nie umiem pomóc.
Tchórzę przed wzięciem życia we własne ręce.

Dziś będąc w kropkowej sieci handlowej na zakupach w moje ręce niespodziewanie trafiła książka: Odwagi! Dasz radę - właśnie leży po prawej stronie i czeka bym ją przeczytał. Chciałem jeszcze napisać tutaj, gdyż moja potrzeba wyrażenia siebie - bez skrępowania sięga szczytów wytrzymałości.

Zdałem sobie sprawę, że ten blog to ja. Wcale nie kolorowany, wcale nie upiększany, wcale nie wyidealizowany, taki prosty, zwyczajny, naturalny ja - taki jaki nie jestem w świecie, którym się otaczam. Przykre, ale prawdziwe...
Dlatego też, cieszę się, że jest to miejsce, gdzie mogę chociaż na chwilę odstawić maskę na bok, odsłonić twarz i powiedzieć co na prawdę czuję.


2 komentarze:

  1. hej serdeczne pozdroweinia z gorocej italii ,
    pieklo sie zaczelo tutaj !!!1 jesli chodzi o temperatury
    znam to uczucie ( pisze o drugiej czesci wpisu ) jestem poniekad w podobnej sytuacji ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pozdrowienia :) Miło :)

      Dziś znowu usłyszałem, znajdź sobie pracę w jakiejś porządnej firmie, z dobrymi zarobkami... no tak, ale co z moimi marzeniami...

      Usuń

Dzięki za rozmowę :)