wtorek, 6 marca 2012

Jak leci?

Jak leci? zapytało mnie coś w środku...

Dawno już tu nic nie pisałem. A i dużo spraw się nazbierało. Hm... w czym tu znaleźć początek, a w czym koniec (wracam do strony głównej odświerzyć pamięć...)
Jakiś czas temu pisałem o uczuciach, po przeprowadzce, teraz mogę powiedzieć, że one nie mijają, ale nie są uciążliwe. Fakt w domu było lepiej ze względu na to że miałem większy dostęp do kontaktu z bliskimi nie tylko rodziną, ale i znajomymi z LO, z przyjaciółmi, kolegami itd. To wszystko było zawsze w zasięgu ręki, teraz jest wielka pustka. Wracam z zajęć do domu, niby "mojego", ale nie mojego. Cóż taka zagadka... Tu wiecznie brak tego życia, w któym niegdyś żyłem.

Mój współlokator na dodatek nie jest taki fajny jak to się zapowiadało wcześniej. Karol tak się nazywa jest małomówny, cichy, spokojny raczej. Niby okej, ale! Dla mnie przeniesienie się do takiego spokoju, ciszy jest uciążliwe, w domu zawsze ktoś coś zapytał, zagadał coś się działo, teraz jest wielka cisza do której za chuja pana nie mogę się przyzwyczaić, jedynie to tylko tyle że się wkurwię (tak jak teraz podczas pisania.), ten człowiek nigdy nie zagada, jak go o coś spytam to tak jakby odpowiedział, ale by coś od siebie dodać to nic. Nie wiem może nie chce kontaktu bliższego (nie mylić z bliskiego w sensie ja on!). Czasem mam wrażenie że on się wstydzi, głupi przykład z pójściem spać, nigdy nie pójdzie pierwszy, choć ja czasem długo siedzę, w końcu idę spać, on za jakieś 5 minut po mnie, gdy razu pewnego położyłem się wcześniej spać bo padałem na twarz, on też poszedł spać zaraz po mnie. - Wygląda wkurwiająco i tak też się czuję:-d
Dziś przykładowo powinienem się uczyć do koła, poważny temat i nawet chciałem ale nie mogę... W domu mimo wszystko nauka była łatwiejsza, tu brakuje mi tego, że nie mogę czytać, mówić głośno. Zawsze nauka polegała na tym, że powtarzałem, czasem czytałem, albo sibie samemu tłumaczyłem głośno, teraz jest to niezbyt możliwe.. A raczej nie możliwe. Eh dobra koniec o Karolu

Moja praca, jest całkiem okej, spoko. Jak wszędzie znajdzie się coś na co można by narzekać, ale nie będę tego robił, bo jest to mnijeszość, a więcej przyjemności mi ona sprawia. Cieszę się z niej, że ją mam, i z tego, że mam kontakt z innymi. Fakt teraz przez prace brakuje mi czasu dla znajomych spoza uczelni, ale jakoś muszę przetrwać więc praca jest nie rozłączna... Ciekaw jestm zarobków i tego jak dalej się będzie to wszystko toczyło.

Życie osobiste jakie ono jest? Wielka niewiadoma, niby poznanie Krzyśka coś zmieniło, ale zarazem mogę powiedzieć, że nic. Spotykamy się (co nie?:D) ale wciąż jest bez zmian, czasem mam wrażenie, że nic nie jestem w stanie zmienić, może i bym chciał, ale to samo nie przychodzi, a nie chcę nic na siłę. Czasem jest głupio, czasem nie swojo, czasem fajnie i przyjemnie. Ale zawsze jest to cholerne "ale".
Ostatnie kilka dni jakoś dzieliły nas, a właściwie dzielą, może to czas na zastanowienie, którego jakoś tu nie mogę osiągnąć, wogóle po przeprowadzce, jest mi ciężko cokolwiek przeanalizować, skupić się i podjąć jakąkolwiek decyzję. Tylko wnerwiam się i tyle. Zaczynam więcej Schimpfwörter używać (przekleńst, słów obraźliwych). Niezbyt dobre, ale cóż taki fakt.

Na koniec coś zajebiście pozytywnego i udanego! Ostatnio widziałem się z Przyjacielem!! To była radość nie do opisania. W końcu mogłem sobie z Nim pogadać, pośmiać się pomilczeń, powygłupiać się - tak mi tego brakowało, że teraz widzę jak bardzo mi Tego człowieka brakuje. Jest niezastąpiony! o nie:D Jak to przy spotkaniu, była okazja do tego byśmy wypili coś wspólnie, spędzili sporo czasu razem. Zajebiste uczucie:D Mam nadzieję na więcej takich spotkań - nie ważny tu alkohol, ważne było to, że się spotkaliśmy, nawet gdy milczenie się pojawiało, to i tak było zaje-fajnie. <jupi> <jupi> <jeee>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za rozmowę :)