wtorek, 4 czerwca 2013

Studiowanie w Polska

Kończę już ten licencjat, jestem gdzieś w półmetku szkolenia się na uczelni, a mam wrażenie, że zaraz nie wytrzymam. Środowisko, otoczenie wykładowców - półinteligentów mnie przeraża.


Czy na waszych uczelniach Ci ludzie, co to niby mają wykształcenie wyższe, wiedzą więcej za sprawą nauki, studiowania, badań to ćwierćinteligenci niższego szczebla?


U mnie sesja, na całego. Okres egzaminów wiadomo zwykle jest stresujący i wywołuje przy tym wiele emocji. Każdy chce wypaść jak najlepiej, no tak są tacy co im wszystko jedno, co i jak wypadnie.


W piątek miałem egzamin pisemny z jednego z najważniejszych przedmiotów. Prowadzących było wiele więc i składał się on z kilku części. Każdy miał sprawdzić swoją w week i w poniedziałek mieliśmy znać wyniki. Dziś już jest wtorek a o wynikach ani słowa. Kurde jak Ci ludzie mogą być obłudni, ile można sprawdzać 30 prac? Gdzie wiadomo, że nie wszystko wymaga głębszego zastanowienia się, albo coś jest białe, albo czarne.


Dziś miałem kolejny egzamin z literatury tym razem, przetrwałem, choć stresu nie brakowało. Niby coś wiedziałem, ale tak na prawdę nic. Wiedziałem, że w kościele dzwonią, ale nie wiedziałem w którym. Szczęście w nieszczęściu, że przypadł mi dobry zestaw pytań i przy odrobinie wysiłku zaliczyłem egz. na 3.5 - niby nic specjalnego, ale jak dla mnie to na prawdę wystarczająco, zważając, że nie trawię literatury. Przynajmniej tu nie musiałem czekać na wynik tygodniami....


Z każdym dniem zaczynam czuć zniechęcenie tymi studiami, tym co dzieje się na uczelni. Ludzie mają nas za śmieci, takie zachowania moim zdaniem są niedopuszczalne. Robi się z kogoś głąba, nie umiejąc samemu przekazać wiedzy, a co najgorsze, odpowiedzieć, dlaczego to jest tak a nie inaczej. Jak tak dalej pójdzie to dojdziemy do takiego punktu, że "nauczyciel" będzie nikim znaczącym, bo i bez niego będzie trzeba coś zrozumieć, gdy popełnisz błąd będziesz skreślony, bo przecież nie wiesz. Zauważam, że nikogo nie obchodzi twój los, jak coś przychodzi Ci ciężko to męcz się z tym sam - takie podejście jest bardzo powszechne.


Uczelnia odebrała nam możliwość robienia kwalifikacji zawodowych, zmuszając nas do wybrania tylko jednej opcji, jaką sami narzucili. W ofercie było wiele wiele więcej propozycji, zachęcano do studiowania. Teraz się na nas wypina i ma głęboko w du***. Na listy, odwołania, podania udziela się odpowiedzi nic nie wnoszących. Gdzie tu sprawiedliwość!? Walczyliśmy w ciągu 2 i 3 roku by jednak umożliwili nam "dokształcanie", gdzieś udało się i podjęto decyzję o takowej możliwości, wszystko wyglądało bardzo pięknie, ale kilka dni temu dowiedziałem się, że jednak to wszystko na nic, bo uczelnia wycofała się z tego. Otworzą studia podyplomowe. Na co mi kur*** robić kolejne studia, skoro mogłem to mieć za jednym razem? Takiego syfu to ja jeszcze nie widziałem. Z drugiej strony to nie stać mnie na to by bulić kupę kasy na to by ciągnąć dodatkowe studia.


Czy wszystkie uczelnie w Polsce to taki chłam? Czy wszędzie jest tak debilnie, chaotycznie i brak organizacji, czy tylko u mnie?


8 komentarzy:

  1. Ja licencjat już mam. Kończę czwarty rok, choć moje studia magisterskie okazały się jednym wielkim nieporozumieniem. Niby tylko rok do końca studiów, ale dla mnie to aż rok - bo muszę się zmuszać, by w ogóle na jakieś zajęcia pójść. Choć ostatnio nawet zmusić czasami się nie potrafię... .

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja studiuję z zamiłowania do tego kierunku, przynajmniej takie mam podejście, ale to co się tu wyprawia przyprawia mnie o ból głowy. Po prostu żenada...
    Dziwi mnie tylko dlaczego niektórzy się katują i brną w te studia dalej i dalej... ;-) - odnoszę się do swoich znajomych z roku :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też na 3. roku, ale mam ten "luksus", że studia medyczne są jednolite, bez pisania prac i wszystkich rewelacji z tym związanych. I na szczęście asystenci są naprawdę bardzo mili, udostępniają swoje książki i materiały, których nie można znaleźć, jeżeli ktoś ma ciężką sytuację i chciałby zaliczyć coś w innym terminie też nie ma problemu. Na zajęciach idzie się dużo nauczyć. Ale sprawiedliwości nie ma tak jak wszędzie. Kiedyś zrobili kolokwium na podstawie ulotek dołączanych do magazynu stomatologicznego, to był szczyt wszystkiego. Ale ogólnie jest ok.

    OdpowiedzUsuń
  4. jest sesja, a ja czytam Twojego bloga : /

    OdpowiedzUsuń
  5. Tej sprawiedliwości to rzeczywiście nie ma nigdzie :(

    Dziś miałem egzamin ustny i się o tym świetnie przekonałem. Ale cóż trzeba się do tego przyzwyczaić...
    Mam nadzieję, że ja takim chujowym nauczycielem to nie będę :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Sesja to nie wszystko! Ja sam teraz miałem wiele do roboty, ale już wszystko dobiega swego końca, także się ogromnie cieszę.

    A na blog-a/-i innych wchodzę po to by się na chwilkę wyłączyć. Nauka non-stop to też nie rozwiązanie...

    OdpowiedzUsuń
  7. Moje studia też są do dupy. Szczerze mówiąc, to nie rozumiem ludzi, którzy wielbią system edukacji prezentujący studia. Najgorsze jest to, że nie możemy nic z tym zrobić... Chyba, że założymy swoją szkołę dającą wiedzę i umiejętności, umożliwającą zdobycie certyfikatów (choć z drugiej strony one też są bardzo debilne). I ta nasza szkoła zdobędzie zaufanie i prestiż, dzięki któremu pracodawcy nie będą wymagali klasycznego wykształcenia. Tyle, że nie tak ten system ma działać. Jesteśmy wszyscy jednym narodem, który musi na siebie pracować. Frustrujące, czyż nie?

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba w naszym kraju stworzyć nowy - rozsądny system kształcenia się nie uda. Wiele stoi na przeszkodzie, chociażby Ci na górze... dalece od realiów szkoły, dalecy od rzeczywistości, którą są otoczeni, wielu nawet nie rozumie potrzeb i bolączek polskich szkół.

    Dziś już chyba liczy się tylko mój własny stołek, a reszta to już niech sobie radzi sama, ja tak chcę to i inni muszą mi się podporządkować. Zachcianki, pomyśliki się realizuje, a wielkie radykalne projekty trzyma się na samym dnie w szufladzie. Bo po co zrobić coś, by żyło się nam wszystkim razem lepiej!?

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za rozmowę :)