poniedziałek, 11 marca 2013

wołanie w przestrzeń - przyjacielu gdzie jesteś?

Gdy patrzymy na związki naszych przodków, wyglądają one tak bardzo imponująco. Moja babcia, ma już 77 lat, i nie straciła kontaktu ze swoją przyjaciółką mimo odległości, mimo tego, iż każda z nich prowadzi swoje życie, czasami prowadzące pod górkę.

Kiedyś ludzie byli bardziej rzetelni, trzymali się siebie - ich ufność była tak głęboka jak głębokie jest jezioro Bajkał (1681 m). Teraz odnoszę to wszystko do siebie, do swojej przyjaźni z Szymkiem.

Nasza przyjaźń uległą niejakiej degradacji. Sypie się na każdym kroku. Każda próba spotkania się choćby na moment, choćby zamienić kilka słów, kończy się niepowodzeniem.


Zawsze coś wyskakuje, zawsze jest jakaś wymówka. Czasem to moja zmianowa praca przeszkadza, a czasem Szymek ma inne plany, albo nie może bo coś...

Kurde, w obecnej chwili wydaje mi się, że tracę połączenie z nim. Gdy zapytam co u niego, odpowiedź jedna krótka, w porządku. Dawno nie było czegoś takiego jak kiedyś, że potrafiliśmy pisać pół wieczoru. Zwykle to moje wiadomości są dłuższe, czasem pytam o coś, jednak nie uzyskuję odpowiedzi.. Tak jakbym wgl. nie zadawał pytania.

Przykro mi jest, i czasem jestem wściekły, że nie mam już do kogo się odezwać, nie mam z kim pogadać, choć przez chwilkę na inny temat.

Stasiek, mój dobry znajomy, z którym bardziej się zakumplowaliśmy, po czasie LO, też od momentu gdy poznał swoją obecną dziewczynę, przestał się odzywać, pisać... Czasem gdy coś koniecznego jest by zagadać, gdy potrzebuję kogoś, kto mu przy kompie pomoże, albo o auto się rozchodzi wtedy dzwoni.

Kurde dlaczego się tak odcinają, czy te dziewczyny nie pozwalają im na nic? Czy to tylko ich zaślepienie sprawia, że odwracają się od całego dotychczas poznanego świta?

2 komentarze:

  1. mam dość podobną sytuację... zawsze tak jest, jedyny chłopak, którego potrafiłem nazwać przyjacielem (co prawda były chłopak ale to znaczenia nie miało), po pewnym czasie, przestał rozmowy też zaczęły wyglądać tak patologicznie, gdy kiedyś pytałem, jak minął dzień, co w szkole, potrafił przez 10 minut pisać, a pod koniec znajomości było jedno słowo 'dobrze' i tak powoli aż do czasu, gdy już nie ma o czym rozmawiać...
    tylko u mnie koleżanka znalazła sobie chłopaka i już też nie ma z nią kontaktu... taka jest kolej rzeczy

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety przykra kolej rzeczy, bo zdaję sobie sprawę, że gdy przyjdzie konieczność, potrzeba, będą się do mnie odzywać. A nie lubię i nie chcę odmówić im pomocy, bo zależało, zależy i będzie mi zależało, na kontakcie i przyjaźni z nimi.

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za rozmowę :)