poniedziałek, 27 kwietnia 2015

American Oxygen jak moje miasto nocą

Tak dawno tu nie pisałem o chłopakach, że aż nie wiem czy wypada ;-) 

Fot. P. Trojanowicz
Jak zwykle, gdy mam chwilę wolnego, wieczorem odpalam felka. Przecież wiem, że nic tam nowego się nie wydarzyło, przecież to nie fejs, a jednak odwiedzam. Chwila cennego czasu musi też być stracona.
Nuda powiewa przechodzę z zakładki do zakładki i szukam swego szczęścia. Cisza - pusto.

Mija dzień i kolejny, potem tydzień i tygodnie, mijają też miesiące - a z poznawania dosłownie nici. Ktoś czasem napisze. Czasem to tylko jedno słowo tj. "sex" innym razem emotka ":)", czasem samo "hej" a jeszcze innym razem niecne propozycje. 


Między tymi wstępami do rozmowy ukrył się ktoś szczególny. Marco. Chłopak, który standardowo napisał jak duże grono: Cześć, co słychać? Może się poznamy? Ktoś powie, że to takie proste, że aż nudne - nie to jest prosty wstęp, lecz racjonalny. 
Wystarczy, że obie strony będą zainteresowane, a można się poznać. 

Pisaliśmy tego wieczoru, kilka słów na wymianę, spojrzenie do galerii - tak nastała noc i cisza. Kolejnego dnia znowu "Jak minął dzień"- pytanie nie sugerowało znajomości - sorry, ale pytając a nie dając odpowiedzi, dobrze nie świadczy. 

Jak na felka przystało, Marco zaginął. Tam każdy ginie. Dziś jest, jutro go nie ma. Znowu zapadła cisza, a dzwięk wiadomości nie nadchodził. 

Minęły dni i tygodnie. Marco wrócił na felka. Jakoś tak napisałem - już bardziej obojętnie - by po prostu z kimś pogadać. Zdziwił się. 

Tak w przeciągu 10 minut podjęliśmy decyzję o tym by się wyrwać na spacer. Spacer był dość wyjątkowy, bo idąc ulicą wiczorową porą było dość zimno, a gdy staliśmy na wysepce pomiędzy jezdniami, rozmawiając o tym czego oczekujemy od ludzi, zaczął sypać ostro śnieg. Śmiesznie to wyglądało. Spacer kontynuowaliśmy dalej rozmawiając o sobie nawzajem.

Chyba wzbudziliśmy zainteresowanie sobą, bo spotkaliśmy się kolejnego razu, następnego i właściwie to poznajemy się dalej ;-)

Tak oto chciałem Wam powiedzieć, że poznaję się z Marco. Inżynierem rok starszym ode mnie :-) Tak myślę co mogę Wam powiedzieć o nim :) Napewno to, że zwiedził już wiele zakątków naszego globu. Pracując i studiując za granicą - mamy wspólną pasję - język hiszpański ;-) Choć są takie, które nas dzielą, bo ja niestety angielskiego nie ogarniam, a Marco włada nim biegle, w połączeniu z podstawami francuskiego wypada znacznie "przystojniej". 

Nie chcę się jakoś przywiązywać do Niego, bo ta znajomość jest też uwarunkowana - jeśli Marco dostanie taką możliwość, to wielce prawdopodobne jest to, że opuści Polskę. Także wszystko roztrzygnie los po 5. maja ;-)  

Nie wielu zdarzyło mi się poznać chłopaków, którzy na prawdę wiedzieli jakie mają poglądy na życie, to czego oczekują od niego, jakiego życia chcą, jak je przeżyć, czy z jaką osobą. 

Powiem Wam, że nudne jest już to poznawanie kolejnych osób. Jeśli się nie powiedzie, kończę z tym na jakiś czas. A przynajmniej z felkiem. Wiem, że poznać kogoś mogę również gdzie indziej - na ulicy, w klubie, barze, pubie i wszędzie tam gdzie los zachce. 

2 komentarze:

  1. Często wracam myślami do czasów, gdy chadzałem na randki. Mam do tego wielki sentyment, za każdym razem ten sam dreszczyk emocji, podniecenie i zarazem obawa przed nieznanym ;-) Jednak zawsze za nieodparte kryterium obierałem sobie (zaraz po wyglądzie i charakterze) miejsce zamieszkania, a jeśli takowe znajdowało się poza najbliższymi mi miastami, po prostu rezygnowałem ze znajomości. Raz zrobiłem wyjątek, wniosek z niego jeden: związki na odległość nie służą obojgu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na dzień dzisiejszy oboje pochodzimy z tego samego miasta - czy to się zmieni los pokaże. Ja chyba też już nie pokuszę się na "zawieranie związku" z kimś na odległość - przeżyłem, nie udało się, nie chcę ;-)
      A tak poza tym to jeszcze tylko miesiąc i stanę się wolnym człowiekiem, którego nic nie będzie ograniczało w relokacji :-)

      Usuń

Dzięki za rozmowę :)