czwartek, 9 kwietnia 2015

Gej o samoakceptacji. PiS i jego rola w Kościele, a mój homoseksualizm.

PiS to jedna z większych parti politycznych w Polsce. Co ma takiego, że zrzesza tylu wyborców? Zwolenników nie brakuje, za równo na wsi, jak i w mieście. 

Ja PiSu nie lubię - ta partia kojarzy mi się tylko z:
- kłócicielami politycznymi,
- Jarosławem i Lechem Kaczyńskim,
- Kościołem Katolickim,
- a od Katastrofy Smoleńskiej, również z tym wydarzeniem.


Jeszcze jako gimnazjalista i w początkowym okresie liceum nie miałem nic przeciwko Kościołowi. Był taki okres w moim życiu, że zacząłem się nawracać. To było poszukiwanie drogi jak dotrzeć do Boga i z nim porozmawiać. Porozmawiać o ludziach - dlaczego spotyka ich cierpienie? W Kościele wielokrotnie modliłem się nie o siebie, nie o swoje zdrowie, nie o swoje życie, lecz o pokój na świecie i o to by ludzie nie głodowali, by mieli co jeść i pić. Zawsze wyobrażałem sobie obraz nędzy i ubustwa. Dla mnie Kościół kojarzył się tylko z chwilą, którą daje mi los, bym dostrzegł niedostatek innych ludzi. 

Nie interesowało mnie to kto z kim przyszedł, kto z kim siedział i jak był ubrany, kto szedł, a kto nie poszedł do Komuni Świętej, czy spowiedzi. 

Zawsze wybierałem miejsce w nawie bocznej. Tam były 3 ławki oraz jedna pod ścianą, siadałem z boku, jak najdalej od ludzi. Chciałem mieć to swoje pięć minut z Bogiem. Miałem je. 

Bóg nigdy nie mówił - on zawsze mnie słuchał. Jego mowa objawiała się w nowych pomysłach w ideeach, o których dziś ludzie zapominają.

Zawsze miałem w głowie jedno, czyniąc dobro wyciągam rękę do Boga. Z takim nastawieniem żyję po dziś dzień. Gdy wyrządzam komuś krzywdę, odmawiam mu, odwracam się od Boga. 

Dziś zmieniło się coś jeszcze, d-z-i-ś nie biorę udziału we Mszy Świętej, a Kościół odwiedzam może z raz w roku. 

Co się stało? Skąd tak raptowna zmiana?

Właściwie to chyba stąd, że to ja próbowałem wystawić Boga na próbę. A tak się nie da. On może mnie wystawić, zrzucić ciężar na moje barki, lecz ja tego uczynić nie mogę. 
- To był pierwszy moment, gdy zacząłem odwracać się od Kościoła.

Później zaakceptowałem się gejem, długa to droga i bardzo bolesna - ponieważ musisz sobie uświadomić, że robisz wszystko by się okłamywać, że chce uciec od tego co dał Ci Bóg (a może los). Żyjesz w takim letargu - z jednej strony widzisz księdza, który w niedzielę wygłasza piękne kazanie, z drugiej strony czujesz niepewność i nieśmiałość, bo właśnie ten sam ksiądz spogląda na Ciebie jak obiekt pożądania, a może to wyraz troski? 
W końcu następuje samoakceptacja - ty sam siebie kochasz, szanujesz i żyjesz w zgodzie z własnym ja. Jednak na drodze do szczęścia staje właśnie Kościół Katolicki.

Niegdyś jednostka szanowana przez ciebie, w tym momencie czujesz jej ciężar i to, że próbuje Ci szkodzić. Kościół swoimi wpływami na poszczególne jednostki oddziałowuje na całe społeczeństwo. Z roli instytucji poświęconej Bożej Łasce staje się głos zatruwający spokój i dobro - Kościół zawładnął polityką partii Jarosława Kaczyńskiego. Od tego momentu widzisz kłótnie, szyderstwo, nienawiść względem bliźniego. 
Kościół zbiera wyborców, by PiS zwyciężył, mimo iż jego nieudolna polityka od lat mu w tym nie pomaga. 

Dochodzi do tego, że PiS zmienia twarz swojej partii na stosunkowo młodego człowieka. Od razu trzeba powiedzieć, ze to wzór rodziny jedyny i akceptowalny przez Kościół. Świetna kochająca się "rodzina" - ojciec, matka i dziecko. Głośny sygnał dla mnie, że jestem tu nie potrzebny, bo na co w społeczeństwie obywatel, który nie spłodzi dziecka w jedynej i (nie)słusznej katolickiej rodzinie? 

Jako gej czuję się poniżony i wyalienowany wręcz, społeczeństwo jakiego oczekuje PiS i Kościół nie przewiduje dla mnie miejsca w swoim państwie. 

Ta jedna paczka w połączeniu PiSu, Kościoła Katolickiego i sprzymierzeńców tych dwóch jednostek - ponoć w niedzielę w Kościele często mówią o miłosierdziu, miłości bliźniego jak siebie samego, o szacunku i pokoju (na znak pokoju, podajmy sobie ręce) - to paczka oszustów, którzy pod przykrywką pięknych wartości rujnują mnie i ludzi takich jak ja. 

To między innymi te wydarzenia sprawiły, że stałem się antyreligijny. Pomimo tego iż obchodzę święta katolickie to nie identyfikuję się z Kościołem. Kościół i PiS stały się dla mnie przeciwnikami. Dla mnie religia to to co noszę w sercu. Nie muszę stać w kościele i udawać bogojnego, prawego katolika, by pokazać światu, że wierzę i czczę Boga. Ja swój sposób na oddanie mu czci i hołdu znalazłem w dobrych uczynkach. Teraz spotykam go znacznie częściej niż dotychczas. Nie jestem na niego zły, ale i mam nadzieję on nie jest zły na mnie. 

To daje mi siłę i motywację do podążania właśnie tą drogą dalej w szczęsciu i radości. 

Kościół nie kocha mnie jako człowieka, ponieważ Kościół widzi tylko mój homoseksualizm. Kościół tworzą ludzie, a ludzie są omylni. Mam Boga w sercu, ale nie na zewnątrz - Ci co go noszą na zewnątrz, zbłądzili częściej niż ja.

Tak przy okazji tego wpisu dodam, że jestem przeciwny lekcjom religii w szkole. Szkoła powinna być świecka - nie możemy w dzisiejszych czasach zmuszać dzieci do brania udziału w ramach lekcji w tradycjach religijnych. Nie możemy, bo nie jesteśmy w stanie zapewnić tego każdemu dziecku. A nasze społeczeństwo nie jest tylko wychowane w wierze katolickiej, są również inne, które zasługują również na szacunek i cześć. Za to jestem za wprowadzeniem lekcji etyki, która będzie wolna religijnie, ale otwarta światopoglądowo.

Pozdrawiam serdecznie,
JarKow

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za rozmowę :)