sobota, 11 kwietnia 2015

O praco, o radości ma

Od jakiegoś czasu tak mam, że idąc do pracy, czuję jakbym był we więzieniu, jakby to była kara za to, że żyję. Duszę się tam i czuję ten kajdan zarzucony, którego nie mogę się wyzbyć. To przytłacza, nie chce się nic, spoglądam tylko na zegarek odliczając czas do końca, a wskazówki tak wolno się przemieszczają. Why???!!!! To pytanie w mojej głowie jest non stop. 


Każda próba tłumaczenia sobie, o tym, że praca ma zalety, że nie jest tak źle, że przecież jest dobrze, że spotykam się z ludźmi, że nie nudzę się, że nie tracę czasu na randkowym w poszukiwaniu ciasteczek, że spotykam nowych ludzi, a może w nich jest właśnie jakiś mój cichy wielbiciel.


Żadno z tych tłumaczeń nie pomaga. Nic. 

Wczoraj szedłem sobie do pracy znowu jak na ścięcie. Mijając jedne przejście przemieszczałem się wciąż o przodu, w głowie miałem jedno, co zrobić by poprawić ten dzień?

Zacznij się uśmiechać, nikt nie może Ci go zepsuć. - Ta myśl zaświtała w mojej głowie. Szedłem i próbowałem wymyślać tysiące powodów dlaczego powinienem się uśmiechnąć. Od tych głupich do tych przyjemnych. Idąc świeciło słońce - to był powód do uśmiechu, jechał jakiś ładny samochód, który mi odpowiadał - uśmiechałem się, kolejny powód. Przechodził jakiś przystojniak - kolejny powód do uśmiechu. Przechodziłem nad rzeczką - to też powód do uśmiechu. Wspomnienia o moim wymarzonym "M", i tak dalej, wymyślałem co się da.

Momentami zastanawiałem się, jak ja wyglądam z takim "bananem" na twarzy:) Mimo wszystko uśmiech pozostał, tak też było w pracy, powodów było tyle i za każdym razem, każdy stawał się coraz bardziej banalny. 

Ironia losu, czy co?

Na sam koniec stwierdziłem, że ten dzień był jednym z najlepszych w tej pracy, mimo obciążenia i dużej liczby obowiązków, było naprawdę miło.

W niektórych sytuacjach było wiele uśmiechu żartu i dobrego humoru. Na sam koniec zwłaszcza. Muszę powiedzieć, że gdy się tak popatrzy na niektóre zachowania panów to czasem może przejść przez myśl jedno: "geje"? Dopiero po jakimś czasie wychodzi szydło z worka, gdy pojawia się dziewczyna jednego z wygłupiających się. 
Inni pod wpływem alkoholu czasem tracą głowę i ich zachowanie bywa równie podejrzliwe ;-) A, że ja mam oczy szeroko otwarte to sobie spoglądam na papużki ;-) 
Niekiedy panuje taka przesadna życzliwość, że wpadam w zakłopotanie, czy to życzliwość, czy jakaś sugestia? Zwykle dochodzę do wniosku: "życzliwość" - nie sądzę, by w takim małym mieście było tyle ciasteczek, którzy chowają się w swoim ja. Nawet jeśli, to trudno;-)

Taaak, czyli mój wspaniały dzień w pracy wypadł na 10.04.2015 ;-) "Jedni płakali", ja się radowałem:)

A na koniec dnia ta nutka wpadła mi w ucho - dzięki Radio Eska!:)


2 komentarze:

  1. Ostatnio miałem podobną sytuację - podobną do tej, w której zastanawiałeś się czy to jeszcze uprzejmość, a może coś ponadto. W moim przypadku okazało się "ponadto", choć pytaniem wprost sporo zaryzykowałem, to odpowiedź na nie zdecydowanie padła taka, jakiej się spodziewałem :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż na tyle odważny to ja nie jestem, ale słyszałem już o takich "praktykach" - czy to wręczanie komuś swojego numeru, czy podpytywanie :)

      Usuń

Dzięki za rozmowę :)