środa, 21 grudnia 2011

złośliwość losu..

Dzień jak każdy inny, gdyby nie mała wpadka:D


Wyjeżdżając dziś z płatnego parkingu, gdzie chcąc wyjechać należy włożyć do "blietomatu" bilet wystawiłem rękę i próbowałem włożyć kartkę do środka, niestety było strasznie zimno:D nie wychylając się zbytnio liczyłem na to że mi się uda. Niestety bilet wyleciał mi z dłoni i wylądował z stertą innych. Za mną kolejka chcących opuścić parking, a ja szukam swojego bileciku, i tak sprawdzam jeden, drugi, ... zebrałem już wszystkie, które leżały na ziemi, i zacząłem wyciągać kolejno bileciki z koszyczka który był tuż pod podajnikiem. Niestety żaden nie pasował, bramka nie chciała się otworzyć. Minęło z 5 minut aż przyszedł do mnie Pan z obsługi i spytał co się stało. Opowiedziałem mu, wyjął bilety z koszyczka i spojrzał mówiąc eh.. otworzył "biletomat" i za pomocą awaryjnego guziczka otworzył mi bramkę.


A ja mam nauczkę na przyszłość, by bardziej się wysilić;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za rozmowę :)