piątek, 9 grudnia 2011

brawura

No ogół staram się jeździć mimo mojego tak młodego, ponoć niedojrzałego wieku, wolno, spokojnie jak przystało. Czasem zdarzy się, że coś w głowie odbija, i daję w rurę - ale i przy tym staram się trzeźwo myśleć.


Zimę mamy, powoli pojawia się śnieg (bynajmniej u mnie). Jadąc dziś na uniwerek, wyjątkowo wcześnie, szarówka, popadał deszcz troszkę śniegu - pogoda pod psem dla kierowców.


Jadąc wlekłem się za jakimś osobowym dobre 10 kilometrów, on też się wlókł za ciężarowym.. W końcu na mniej więcej prostym odcinku wyprzedził, znając drogę wiedziałem, że a chwilę będzie następny taki dobry do tego by wyminąć tą ciężarówkę. Jechałem spokojnie ruch był dosyć duży, samochody przeważnie jechały zwartymi kolumnami. Wreszcie mój odcinek, pomyślałem już wcześniej o wyprzedzaniu na nim i tak też się przyczaiłem widząc, że na końcu tego odcinka dopiero co pojawił się motor, stwierdziłem to po jednym świetle, ruszyłem do boju wyprzedzając, kierunek, w lusterko i poszedł na przód. Gdy już byłem blisko za połową wyprzedzanej ciężarówki moim oczom ukazał się nie oświetlony pojazd jadący prosto na mnie! Szok przecież to miał być motor, jedno światło. Kurwa!! Zrobiło mi się gorąco i czując już brak możliwości manewru. Jechałem z nadzieją na cud. Mój motor był już tuż tuż lecz odbijając na pobocze, ja przybliżając się maksymalnie do TIR-a minęliśmy się nie naruszając siebie nawzajem. Mój manewr zakończył się pomyślnie. Ale pytanie pozostaje: Dlaczego zachowałem się tak bezmyślnie? Kurcze może to dziwne ale nie potrafię tak o sobie o tym zapomnieć. Mam poczucie winy i źle mi z tym. Droga to takie niebezpieczne miejsce, przecież mogłem już nie żyć. Ktoś lub jakaś siła mnie obroniła. Ale czy to wszystko, to tylko i wyłącznie moja wina? Nie wiem.


Wszystko skończyło się pomyślnie, i mam teraz nauczkę na przyszłość by pozory nigdy nie były podstawą do działania w wyniku czego można tak wiele, a zarazem tak mało stracić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za rozmowę :)