piątek, 31 stycznia 2014

czekać, czy zapomnieć

Życie gejów, póki nie znajdą sobie kogoś usłane jest przygodami. 

Co chwilę gdy poznajesz kogoś to kolejna przygoda. Takie odnoszę wrażenie ostatnio. Poznać kogoś nie jest trudno, trudno jest tą znajomość utrzymać.

Kiedyś napomknąłem, że poznałem kogoś, jasne poznałem chłopaka jeszcze w starym roku. Pierwsze wrażenie, pozytywne, już nie mówię o wyglądzie, tylko o rozmowie, czasie razem spędzonym na ławce w parku, o tych uśmiechach. Jednak kontakt zamilkł... Jeszcze co prawda na fellow pisaliśmy kilkakrotnie, w pewnym momencie nawet nie dostrzegłem, że owy chłopak już znikł. Pewnego dnia dostałem sms, potem kolejny, kolejny i tak wyszło, że się spotkaliśmy ponownie, spędziłem z Nim Sylwestra, potem się szybko potoczyło, spotykaliśmy się kilka razy pod rząd. Miło się rozmawiało, ten czas był przyjemny. Lecz nastąpił ten moment ciszy. Napisałem raz - brak odpowiedzi, dopiero po kilku dniach coś. Odpisałem, zaproponował spotkanie - i cisza. Tak kilkakrotnie. Odpuściłem. Ale tydzień minął i się poddałem, napisałem. Po jakimś czasie odpisał - dziwnie, ale jednak. Spotkaliśmy się, rozmawiało się miło - ale, czy na tyle miło by coś jeszcze z tego wynikło? Minęły 4 dni i nadal się nie odezwał - czy warto próbować? 

Może mój błąd, że zależy mi na tym facecie. Wydaje się być takim, który wie kogo szuka, wydaje się być dojrzały, wydawało mi się, że wiem kogo nie szuka, wydawało mi się, że wiem czego nie chce znaleźć - i co? Guzik z tego...

Jedni mówią, że milczenie też jest odpowiedzią - ale jaka to odpowiedź?

Chwytam za telefon i pytam siebie pisać, czy nie pisać? Głupio mi pisać bo to wygląda jakbym się narzucał, ale dlaczego nie napisze zwykłego sms - nie ma sensu, no sam już nie wiem co, czemu nie da znaku, nie. Z drugiej strony może powinienem próbować, bo warto? 

Lepiej spróbować i być pewnym, czy żałować, że się nie spróbowało? 

czwartek, 30 stycznia 2014

art 51. § 1. KW - cisza nocna

Dziś toczyć się będzie sprawa przeciwko mnie :( 

Albo uwierzę na nowo w ten kraj, albo przestanę wierzyć i zrobię coś głupiego... No jak można być skazanym, za normalne życie, funkcjonowanie jak 90% społeczeństwa?

Zarzucają mi zagłuszanie ciszy nocnej (głośne krzyki, piski, szuranie taboretami) - no komuś się w głowie poprzewracało!!! Mówię cicho, co ciągle mi mówią znajomi, profesorzy na uczelni, w pracy... a tu głośne piski i krzyki - porażka. 
Co do szurania to łóżko jak się rozsuwa to faktycznie jeździ po panelach, tak jakby krzesłem przemieszczał się po panelach - chyba to normalne??? No chyba, że jestem zfiksowany...

Zobaczymy co z tego wyjdzie... 

Teraz swoje 5 minut ma "Wymiar Sprawiedliwości Kraju Polskiego".

środa, 29 stycznia 2014

Idąc pieszo...


Tak się zastanawiam od pewnego czasu czy ja tu mam szansę kogoś poznać?
Może najlepiej byłoby zmienić otoczenie ludzi?
Może inne miasto..., co mi z tego co mam jak nie mam najważniejszego - miłości=ukochanego...

Można mieć wielu przyjaciół, znajomych, dobrą pracę, wgl. pracę, wiele zainteresowań, parę zapychaczy - tak by czas zmarnować, ale bez NIEGO się nie obejdzie. Czemu to takie trudne - wiem, wiem nikt nie zna odpowiedzi, tak sobie głośno myślę.

Idąc sobie chodnikiem myślałem czy to lewą, czy jednak prawą stroną tego chodnika winno się iść?

Poboczem drogi to lewą ale chodnikiem - hm...? Ktoś kiedyś mówił o prawej, ale obserwując ludzi to Oni sami nie wiedzą - ja również.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

"Nie jestem złodziej..."

Taka oto sytuacja w sklepie mnie spotkała.

Zrobiłem sobie zakupy, jak zwykle ze swoim plecakiem, nigdy się nie rozstajemy;-) Przemaszerowałem między regałami, ladą z wędlinką, pieczywem, aż dotarłem do kasy. Wyłożyłem towary z koszyka (o dziwo dziś go miałem - zwykle kupuję kilka rzeczy co mi się w dłoni mieszczą) i czekam na obsługę, w tym samym czasie moją muzykę zagłusza męski głos, a wzrok nie myli, ochroniarz zapytuje staruszkę, skąd ma tą kawę w torbie?
Bo my mamy taką samą... Skąd Pani ją ma...? Kobieta, wiekiem jakieś 70 latek, stwierdza, że kupiła ją wcześniej, lecz się wróciła po coś jeszcze. Wspomina do kasjerki, że ta ją obsługiwała.
W pierwszym momencie ta przytakuje staruszce, po czym gdy ochroniarz uniesionym tonem zapytał sprzedawczynię, ta się wycofała i powiedziała, że nie pamięta. - To akurat rozumiem można nie pamiętać ludzi, skoro przewija się ich setki tysięcy w ciągu dnia...
Gdy kobieta zdenerwowana szuka w między czasie rachunku, ten bacznie zerka w torę z wysokości. Skasowana za towar gdzieś pośród rachunków odnalazła ten jeden mały z kawą.
O już widzę - bezczelnym głosem stwierdził Pan - gdy ta wyciągała rachunek najmniejszy z możliwych. Ja złodziejką? Uraził mnie pan. Złodziejką nie jestem. Kobieta zdenerwowana, urażona ze smutkiem w oczach odeszła od kasy.
Żal mi się jej zrobiło. Wychodząc ze sklepu spotkałem ją w pobliżu, no i nie mogłem tak przejść, więc powiedziałem, żeby się tym nie przejmowała.

To chyba taki nasz zwyczaj, że często gęsto nieświadomi tego co może za chwilę się wydarzyć nie bierzemy rachunków, bo po co!?

Jestem inny, bo każdy nawet ten najmniejszy biorę, to taka moja mania. Czuję się bezpieczniej. Mam dowód, że to co mam to jest moje prywatne. A dzisiejsza sytuacja ze sklepu utwierdza mnie w przekonaniu, że rachunek trzeba brać!

--- Swoją drogą to mam pytanie ---
Zrobiłem ankietę by było statystycznie :D

Handmade upominek

Ja osobiście uważam, że gdy nie odszedłem od kasy nie powinno rozpocząć się przyjmowanie kolejnego klienta. Przecież to niedorzeczne, że swoje zakupy muszę w pośpiechu zabierać, by ktoś przypadkiem nie zwinął czegoś mojego, albo moje nie zlądowało na ziemi. Nie lubię tego pośpiechu i czasem mam chęć zwrócić tym jakże przemiłym panią, albo panom za ladą.

Dzisiaj zupełnie inaczej...

Po co pisać o życiu, które nic nie wniosło do tego dnia, poza tym, że się uczyłem, co teoretycznie powinno wpłynąć na moją sytuację życiową, ale nawiązując do wpisu o możliwościach pracy, szczerze w to wątpię. 

Chyba czas najwyższy przeprosić się z randkowymi i poszukać, może tym razem kogoś wyrwę :D

No i tak by poprawić sobie i wam humorek to zdjęcie, trochę sentymentalne - bo przypomina mi On kogoś... ;-) ale co tam(...).
Źródło: glennor

czwartek, 23 stycznia 2014

Walka, walka, to jest walka

Dziś trochę inaczej, politycznie:

Na początek komentarz pewnego czytelnika artykułu w www.polska.newsweek.pl/
Nie jestem już młody, mam 65 lat i 42 lata stażu pracy ze składkami przez cały okres. Tak, ja miałem szczęście rozpocząć dorosłe życie w 1975 roku w środkowym Gierku. Dzisiaj jestem ojcem dwóch dorosłych córek - jedna 36 a druga 22 i wiem o czym młodzi mówią. Powtarzam mojej młodszej BY NIE PATRZYŁA NA SENTYMENTY ALE ZWIJAŁA SIĘ Z TEGO KRAJU TAK JAK ZWINĘŁA SIĘ - JEST ZAMĘŻNA ZA AMERYKANINA I MIESZKA W USA, STARSZA CÓRKA. ZROBIĘ WSZYSTKO BY - KOŃCZY STUDIA W BR, WYJECHAŁA Z TEGO POLSKIEGO BAGNA. PRZEZ WIELE LAT SĄDZIŁEM, ŻE JESTEM PATRIOTĄ I DOBRO MOJEGO KRAJU LEŻAŁO MI NA SERCU. DZISIAJ ZROZUMIAŁEM, ZE NIE MAM WIĘKSZEGO WROGA NIŻ TEN KRAJ. PISZĘ TEN, A NIE MÓJ, GDYŻ JUŻ OD DAWNA SIĘ Z NIM NIE UTOŻSAMIAM! DZIWIĘ SIĘ MŁODYM , ŻE DAJĄ TAK SOBĄ POMIATAĆ ALE WIEM TEŻ, ŻE W DUŻEJ MIERZE SĄ SOBIE WINNI ! GDY POSZŁO O PIERDOŁY Z REGULACJAMI INTERNETU TO POTRAFILI SIĘ ZJEDNOCZYĆ, WYJŚĆ NA ULICĘ I... WYGRAĆ SPRAWĘ. GDY RZĄD PODNOSIŁ WIEK TO NIKT Z NICH NAWET NIE PISNĄŁ!! ZGODZILI SIĘ BY RODZICE PRACOWALI - SZCZEGÓLNIE MATKI, WIELE LAT DŁUŻEJ NIE MYŚLĄC, ŻE BĘDZIE TO KOSZTEM ICH MIEJSC PRACY. CZASY GDY POKORNE CIELĘ DWIE KROWY SSAŁO MINĘŁY BEZPOWROTNIE. DZISIAJ KTO JEST - W SENSIE CHARAKTERU, POKORNYM CIELAKIEM TO KLEPIE BIEDĘ! NA UCZELNIACH ZA MOICH CZASÓW KWITŁO ŻYCIE, BRALIŚMY UDZIAŁ W KSZTAŁTOWANIU OBLICZA UCZELNI. DZISIAJ TYLKO POKORA -DOTYCZY TO I MOJEJ MŁODSZEJ, PRZYMILANIE, CHOWANIE AMBICJI I TULENIE USZU PO SOBIE. To nie starszy kierownik jest Waszym wrogiem. On też walczy o przeżycie z tym, że życie nauczyło go, że liczyć umie ten kto na siebie liczy. Młodym radzę - LICZCIE NA SIEBIE, BUNTUJCIE SIĘ, WYCHODŹCIE NA ULICE W PROTESTACH, NIE POJEDYNCZO - CAŁYMI UCZELNIAMI !! PODNIEŚCIE GŁOWY! TWÓRZCIE NOWE, WŁASNE ORGANIZACJE MŁODZIEŻOWE A NIE PARTYJNE PRZYBUDÓWKI Z PARCIEM NA SZKŁO W "MŁODZIEŻ KONTRA... ". WASZĄ SZANSĄ NADCHODZĄCE WYBORY. NIE STARTUJCIE W NICH, OPROTESTUJCIE, CHODŹCIE NA SPOTKANIA Z "KANDYDATAMI" I OŚMIESZAJCIE ICH, POKAZUJCIE, ŻE DLA NICH LICZY SIĘ TYLKO KORYTO, NACISKAJCIE NA MŁODYCH A JUŻ WTŁOCZONYCH W SYSTEM DZIENNIKARZY BY PRZEDSTAWIALI WASZE PROBLEMY. KONIEC Z POSTAWĄ KUNDLA Z PODWINIĘTYM OGONEM I STRACHEM, ŻE UDERZĄ!! WASZ BUNT TO TAKŻE I NASZA- LUDZI STARSZYCH, SZANSA !! Dzisiaj nikt do was strzelać ani pałować nie będzie! POPATRZCIE I BIERZCIE PRZYKŁAD Z UKRAINY!!
Artykuł ten to: Młodzi Polacy..., jakże szczere te słowa, jakże one prawdziwe. 
To właściwie otworzyło mi oczy, że jako młody Polak, to ja w ogóle nie interweniuję o moje interesy. Autor komentarza piszę o tym jak młodzi Polacy wyszli na ulicę w obawie o "utratę" internetu - zjednoczyli się, ale co w kwestiach ważniejszych? Naszej przyszłości, dlaczego Ci młodzi, my młodzi nie idziemy walczyć o to by dano nam szansę rozwoju, by umożliwiono nam dostęp do godnego życia.
Praca za grosze, tak jak pisze dziewczyna w liście do redakcji, poniżanie, wykorzystywanie bo jesteś przecież słabszy. - Takie to standardowe i tak często spotykane, że aż dziwne, dlaczego my wciąż dopuszczamy do takich sytuacji.
Na jednym z portali społecznościowych, młodzi dzielą się uwagami/spostrzeżeniami/ostrzeżeniami co do pracodawców. I tak czytam sobie o takim jednym, przynajmniej raz na dwa tygodnie, że oszukuje, wyzyskuje, dziewczyny uciekają - okradzione, pracowały za darmo, czasem nawet muszą dopłacać. Czy to jest normalne!? Praca za nie całe 5 zł i jeszcze ucinanie godzin? 
 Źródło zdj. »link«
Przypadek autentyczny:
Dziewczyna pracowała w monopolowym na osiedlu, na rękę 4,90zł, bez umowy, bez niczego - chcesz pracować, to siedź cicho. Telefon, że ma przyjść do pracy mógł nadejść w każdym momencie, dzwonił i miała przyjść, często było tak, że dzwonił przyjdź dziś godzinę wcześniej, bo dostawa jest. Okradał na godzinach. Dla niego pół godziny nie miało znaczenia gdy pracowała 9,5 godziny to liczył 9, wyjść też wcześniej się nie dało - także te pół było niemalże zawsze za free. Czy to jej wina? Nie - co miała robić jeśli to było jej jedyne źródło utrzymania. Studia i praca, obce miasto, bez pomocy rodziców, którzy się wypieli. Dla uściślenia owa dziewczyna miesięcznie zarabiała 600-650 złotych, stancja do 400zł a reszta to utrzymanie, bilet miesięczny mpk, no i wydatki związane ze studiami. Gdzie tu mowa o godnym życiu!?

Dziś takich przypadków jest coraz więcej... I czy w tym kraju jest dobrze!? Jeśli ktoś mówi tak, to ja go pytam komu jest dobrze? Tym co dostali pomoc rodziców? A może znajomości?

wtorek, 21 stycznia 2014

Czekoladki

Od kilku dni wisi w powietrzy jakaś klątwa niepowodzeń. 

Doświadczanie niesprawiedliwości oceniających mnie rozpier***a. 

Przykład: Jak można wystawić komuś 5, za dwa koła oba na 4. I drugiej osobie (mi) 4, za dwa koła oba na 4????

Prezentacja: 2 jednakowe o innych treściach - 2 zaprezentowane, jedna w ciągu 3/4 czasu zajęć, druga w 1/4 tego czasu. Zły podział wynikał z stosunku prowadzącej. Pierwsi mają 5. A ja 4,5 bo Pani nie chciało się słuchać dalej, gdzie zostało raptem kilka punktów. Na pytanie dlaczego taka ocena - słyszę za formę.

Czy dziś nauczyciel może być sprawiedliwym? Odpowiedź jest jedna i ŚWIĘTA - tak, dobrze czytasz, ona brzmi - NIE.

Od stresu w ostatnim czasie aż mnie skręca, żrę na potęgę, wpierdzielam co chwilę coś, jak nie kanapki to już słodycze!!! Olaboga! 

Dziś odwiedziłem doktora, bo moje oko miewa się coraz "bardziej źle". Dostałem specyfik Floxal za 3 gramy - zapłaciłem 30 zł - zdzierstwo, ale cóż musiałem. 

No i ten tego, idę dalej wpierdzielać czekoladki, bo już nic mi nastroju w tej sesji nie poprawi.

Jedna rzecz, co mi humor poprawiła w dniu dzisiejszym - ściąłem włosy - do opcji wyjściowej. Niestety nie u mnie takie zabiegi z długimi, nie umiem ich uformować, nic mi się nie podoba - ale to co jest teraz jest jak najbardziej w porządku.

niedziela, 19 stycznia 2014

"Śnił mi się sen"

Wybaczcie za ten "maślany" tytuł, ale tak jakoś mi się napisało :D

Czemu o śnie, bo miałem taki troszkę inny sen, niż zwykle:)


Stoję między blokami, można by powiedzieć w okolicy gdzie mieszkam teraz, na lekkim wzgórzu, do o koła mnie bloki. Jakiś chłopak spuszcza balon - chyba to był balon, wypełniony czymś, gdy opuścił przedmiot na wysokość okna, 2 piętra niżej, stuknął z rozmachu balonem w oko, po czym ono się otworzyło, jako, że widziałem wszystko widziałem też pokój, w nim łóżko i budzącego się mężczyznę, gdy ten podnosił się ku mojemu zdziwieniu pojawił się jeszcze jeden mężczyzna w tym łóżku, obaj byli ani to radośni, ani smutni. Wymiana spojrzenia i uciekłem wzrokiem w lewą stronę po czym ujrzałem kolejne okno tego samego bloku, a w nim piękną kobietę, z bielusieńkimi ząbkami, aż lśniły i jej piękne czerwone usta - chyba blondynka - po chwili, ta kobieta, która się uśmiechnęła do mnie, przyszła i poszliśmy razem - i tak się obudziłem.

Zastanawiałem się co ten sen może znaczyć, od kilku dni znowu zaglądam do sennika - wiem to trochę dziecinne, ale cóż, to przez pewną osobę, która spytała co to oznacza...

W jednym z senników piszą:
Homoseksualizm: Masz duży dylemat i nie potrafisz wybrać między własnym szczęściem, a zadowoleniem innych ludzi. Zbyt mocno przejmujesz się opinią innych ludzi, zamiast spełniać się i robić to, co sprawia, że jesteś szczęśliwy.
Kobieta
- jeśli jest piękna: jesteś zakochany 
- z długimi włosami: szczęście i zaszczyty
- blondynka: szczęśliwe wydarzenie
- śmiejąca się kobieta: spory wydatek
- umalowana: obłuda
 Blok:
- widzisz bloki: zadbaj o swoje relacje z sąsiadami

Co do tego ostatniego to muszę wam powiedzieć, że za kilka dni czeka mnie rozprawa w sądzie, wynikająca z poprzedniej stancji...

 I takim oto sposobem nie wiem co o tym wszystkim myśleć.

I tak na koniec taka piosenka, przypomniało mi się o niej wczoraj w pracy...
 

środa, 15 stycznia 2014

Klucz do szczęścia

Ostatnio ten temat poruszam dość często.

Powód jest jeden, chcę być człowiekiem szczęśliwym, cieszyć się szczęściem i doznawać szczęścia. Staram się jak mogę pokazywać to wewnątrz i na zewnątrz, poprzez różnego rodzaju działania.

Dziś przypadkiem trafiłem na to video...


http://youtu.be/36m1o-tM05g

Sam Berns (cierpiał na nieuleczalną chorobę, zmarł w wieku 17 lat) podpowiada jak żyć szczęśliwie:

Po pierwsze:
"Zaakceptuj granice swoich możliwości, bo jest tyle rzeczy, które zamiast tego możesz wykonać" - PRAWDA

Po drugie:
"Otaczaj się ludźmi z którymi chętnie przebywasz"- PRAWDA

Po trzecie:
"Nie patrz wstecz, lecz zawsze do przodu" - PRAWDA

Niby 3 błahe rzeczy, a jednak mogą poprawić nasze życie.


poniedziałek, 13 stycznia 2014

chudy jak szkapa

Wiele ludzi w około przypomina mi ciągle o tym, że jestem strasznie chudy. No inaczej się tego już nie da nazwać. 
Szczupły to chyba nie właściwe określenie. Jak się okazuje Ci co są szczupli w moich oczach, nie są chudzi, tak jak ja. 
Od jakiegoś czasu spoglądam na siebie i tak patrzę, no i widzę, że jestem szczupły, ale nie chudy - a jednak! Na początku myślałem, że to przez lustro... i rzeczywiście, w jednym lustrze wyglądam okej, w innym już nie koniecznie. Prowadząc badania, pomyślałem, nad zdjęciem... - tak sweet foto - bez minek, lecz tego co jest powleczone skórą - widok - tragiczny - masakra, te słowo powleczony jest najtrafniejsze w tym przypadku. 
Od wczoraj mam mega ochotę na jedzenie, mógłbym tak co chwilę jeść i jeść i jeść. Co dziwne, mam ochotę, nawet zdwojoną, albo potrójną, poczwórną itd. na słodycze, co u mnie jest rzadkością objawiającą się ze dwa trzy razy w roku...

Dlaczego jem mało, ktoś mógłby zapytać. Wcale nie jem mało, jem zawsze rano śniadanie, obiad to zwykle coś na szybkiego, albo kanapki, wieczorem albo nawet późnym wieczorem ponownie kanapki. Czasem jem nawet 5 razy dziennie - a wyglądam :( . Jedyne co mi przeszkadza w tym jedzeniu to, to, że gdy zjem to mam wielki brzuch ;( a przecież ja tak nie chcę, nie po to ćwiczę...

niedziela, 12 stycznia 2014

dezaktywacja, czyli czas na przerwę

Od pewnego czasu tracę nadzieję, na to bym kogoś spotkał. 

Owszem, w ostatnim czasie poznałem pewnego chłopaka, ale może o tym z czasem, jeśli znajomość nabierze wymiaru znajomości, a nie tylko chwilowego poznania się. 

W dniu dzisiejszym rozpocząłem proces zwany usuwaniem kont(a). Przecież to mi do szczęścia nie potrzebne, może się mylę - ale pora by ochłonąć. 

Kilka stron opuściłem definitywnie inne tylko wyłączyłem konto - dlaczego tak? By nie zdarzyło się tak, że ktoś podszywa się pode mnie, co raz miało miejsce z moim znajomym, ktoś się podszywał za niego...

P.S. Taką gumkę czasem bym potrzebował, by wymazać z życia niektóre momenty - ale by pozostać w dobrym nastroju włączam sobie jakąś fajną nutkę...

czwartek, 9 stycznia 2014

taka była ta noc...

Historia zupełnie prawdziwa.

Niedawno pisałem o złym wpływie komputera na mój organizm. Teraz chyba kolejny tego dowód.

Od tamtego momentu jak pisałem ograniczyłem komputer. Dziennie spędzam tu max. 3 godziny tak się przynajmniej staram robić. 
Ale wczorajszy dzień był zupełnie inny. Obowiązek przedstawienia lekcji na zajęciach, skłonił mnie do zrobienia prezentacji multimedialnej. Czas temu poświęcony to 6 do 7 godzin. Ten czas to czas spędzony również przed komputerem. Co prawda czytałem książkę i robiłem kolejne slajdy, kolejna treść wklepana przemyślana. 

O 23 byłem już padnięty (dzień wcześniej i jeszcze jeden - to dni gdzie mało spałem w wyniku pracy zajęć...) położyłem się więc o 23.30 o północy już spałem. 
Gdy słyszałem dzwoniący telefon, reakcja jak to każdego dnia bywa, wyłączyłem budzik, wstałem i poszedłem do toalety, zjeść śniadanie, umyć ząbki, ubrałem się i chwyciłem za komórkę podłączyłem słuchawki i wybrałem się do drzwi by wyjść na uczelnię. Los chciał, że wykonałem to co zawsze robię, czyli sprawdzam ile mi jeszcze czasu na dojście zostało. Ku mojemu zdziwieniu na wyświetlaczu była godzina 2.31!!! Tak dokładnie, zdziwiony spojrzałem na zegarek na ręku by się upewnić czy to żart czy jawa. Jawa! Wstałem o 2 bo to nie budzik dzwonił, a SMS od koleżanki! 

MASAKRA

Czemu się nie skapnąłem, że to sms a nie budzik? Kto to wie..., zmęczenie? Nie mam pojęcia. Ale zadziwiające było to, że podczas wszystkich czynności jakie wykonywałem miałem w głowie jakieś rozdwojenie jaźni. Smarując kanapkę masłem - w głowie pojawiało się pytanie dlaczego masłem? Kładąc na nią wędlinę? A dlaczego ona tak leży? Czemu herbata była gorąca i tak a nie inna? Z drugiej strony w głowie słyszałem swoje myśli - przecież to normalne, kurde chyba zwariowałem, co ja w ogóle myślę...

Rozebrałem się i poszedłem dalej spać... tak do 6.50 po czym wstałem przed budzikiem, tym razem się upewniłem co do czasu i poszedłem na uczelnię...

Po tym jak ograniczyłem komputer, a potem powróciłem do ciągłej pracy z nim, uważam, że miało to duży wpływ na to, że zła była dla mnie ta noc... Co gorsze, dziś cały dzień odczuwam ból gałki ocznej... Naświetlenie?

niedziela, 5 stycznia 2014

Kiedy będziesz szczęśliwy?

Szczęście - czym ono jest? Kto wymyślił szczęście i w ogóle po co ono Ci potrzebne?

Każdy z nas, gdyby został zapytany o znaczenie słowa szczęście podały inną definicję, ale! jeśli chodzi o nas Polaków miała by ona dużo elementów wspólnych.

Czym jest szczęście?
Czy jeśli dzień w pracy był udany, nie było tam nieprzyjemnych sytuacji, zakupy udane, posiłek smakował - to czy to ma wpływ na szczęście? Odpowiedź jest twierdząca, ale z nutą zawiłości. Ogólnie można by powiedzieć, że taki dzień był dla kogoś dniem szczęśliwym - niestety czy to ja, czy to kto inny, mało ludzi dostrzega pozytywne aspekty wpływające na szczęście, częściej jednak rozpamiętujemy to co było dla nas nieprzyjemne i winimy za brak szczęścia.

Czy człowiek, tu posłużę, się osobnikiem męskim, facet 25 lat, homoseksualny, mający dobrą pracę (w uznaniu społeczeństwa), zarabia równie godziwe pieniądze, ma chłopaka z którym mieszkają razem, raz w tygodniu wieczór jest ich, chodzą do kina, na spacer, dogadują się niemalże bez problemowo, żyją w zdrowiu. Czy tak duża skumulowana pozytywnych czynników pula, świadczy o tym, iż dwudziestopięciolatek jest typem szczęśliwym?
Zapewne On sam nie dostrzega całości szczęścia jakie posiada. Z różnego rodzaju badań wynika, że płeć, rasa i religia mają znikomy wpływ na poziom naszego szczęścia. 

Inaczej szczęście będzie odbierać osoba zupełnie przeciwstawna temu 25-latkowi. Dla niej szczęście będzie miało inny wymiar, będzie oczekiwać innych rzeczy, które będą miały wpływ na jej stan. 

Według profesora Janusza Czapińskiego śliny wpływ na poczucie szczęścia mają takie czynniki jak wiek, wykształcenie oraz zarobki. Ale! Im jesteśmy starsi tym bardziej nieszczęśliwi. 

Ze szczęściem jest tak, jak z wygraną. Gdy już wygramy nasz apetyt roście. Tak jak z powiedzeniem "Apetyt rośnie w miarę jedzenia". Im więcej dostajemy/osiągamy tym więcej chcemy. Zachłanność? Może i nie - ale nie potrafimy cieszyć się tym co już zyskaliśmy.

Kto powie, że wczoraj to miał taki szczęśliwy dzień, bo odpoczywał, spotkał się ze znajomymi, był w kinie? - Tak nie wiele, a mogłoby być naszym szczęściem. 

Ed Diner, psycholog, powiedział kiedyś "Jeżeli ktoś ciesz się przyjemnościami, to dlatego, że jest szczęśliwy, a nie odwrotnie." Miał rację?

Wiele wskazuje na to, że nasze szczęście jest uzależnione od naszej natury - dokładniej od tego jaki typ człowieka reprezentujemy, czy jest to introwertyk, czy ekstrawertyk a także czy stabilność i neurotyzm. 

Rozmyślając nad szczęściem uświadomiłem sobie, że powinienem się tyle raz w życiu cieszyć, że zapomniałbym o smutku. Lecz niestety tak nie jest. Stąd małe a zarazem duże postanowienie, by nauczyć się dostrzegać małe rzeczy wpływające na poziom mojego szczęścia.

Znając siebie przecież wiem, kiedy jakieś działanie jest traktowane przeze mnie jako pozytywne, a kiedy negatywnie. 
Tak więc dzień w którym miałem super śniadanie, dzień w pracy był relatywnie dobry, zmęczenie niewielkie, spotkałem się z kolegą, odstąpiłem od komputera!, czytałem/uczyłem się - powinien być moim szczęściem, tylko dlaczego jedynym elementem jaki uznałem za szczęśliwy tego dnia, albo inaczej to co wpłynęło na poziom mojego szczęścia to samo spotkanie z kolegą? 

Może za dużo wymagam(y)? A może to wynik tego, że towarzystwo często wpływa pozytywnie na poziom naszego szczęścia.

piątek, 3 stycznia 2014

Uzależniony....

Nowy Rok kazał mi z postanowieniami przyznać się do moich słabości.

Otóż! Uzależniłem się od komputera. Tak od komputera. 

Nie mogę normalnie funkcjonować, ciąglę bym siedział przed ekranem, czy to sprawdzał pocztę, czy przeglądał fb, fellow.pl, wasze blogi - ciągle mogę coś robić. Nie gram, bo mnie to nie interesuje - uważam za stratę czasu. Ale tracę wiele czasu, właśnie by redagować blogi, etc. Czasem bawię się w Adobe Illustrator, czasem piszę jakieś teksty, czytam pracę, różnie bywa - ale nie mogę się oderwać. Już zamiast o północy zasypiać to ja kończę i tak wychodzi, że zamiast o północy iść spać chodzę o 1 to jest rewelacja, nawet o 2 albo i po!
Rano wstać nie mogę bo mi się nie chce... Zamiast się uczyć jest komp ;-( 

Co gorsze, gdy od kilku dni go odstawiam - powaga robię sobie przerwy to potem nie mogę zasnąć i leżę tak z 2-3 a nawet 4 godziny... Wstyd się przyznać ale gdy panuje bezwzględna cisza to słyszę jak mój komputer pracuje - sfiksowałem!!? 

Jedyne rozwiązanie to odstawić komputer na bok. Ale ja nie chcę tracić kontaktu z tym wirtualnym światem. 
Oj ja pokarany, biedny...
Efekty są takie:
- brak motywacji,
- problemy z koncentracją,
- lenistwo do nauki,
- bezsenność,
- zmęczenie....

czwartek, 2 stycznia 2014

Operator sieci komórkowej

Ostatnimi czasy znowu naszedł mnie pomysł zmiany operatora sieci komórkowej.

Stary Orange już mnie nie satysfakcjonuje.Właściwie to wymagań dużych nie mam, no ale im lepsza oferta tym lepiej.
Co mi do szczęścia potrzeba?
- trochę minut bym mógł ponawijać z ludźmi niezależnie od sieci,
- trochę sms-ów oczywiście do wszystkich,
- no i jakieś 200 MB internetu by się przydało.
Co do kwoty jaką byłbym w stanie za to zapłacić to myślę, że przedział 25-30 zł to jest max. 

Analizując swoje wydatki, śmiało stwierdzam, że to i tak dużo, czasem z doładowania za 25 zł zostaje mi 6 ziko.
Ogólnie wygląda to tak - 25 zł doładowanie miesięcznie, wykupuję pakiet 50 minut do wszystkich za 10 zł. 200 MB za 5 zł - reszta zostaje na sms, 1000 sms do wszystkich za 10 zł = 25 zł/mc.
Problem w tym, że 1000 sms to za dużo, ja wypiszę jakieś 100-200 szczyt moich możliwości. Wolałbym więcej minut, mniej sms. 

Może ktoś z Was coś potrafi polecić?

Przeglądałem Heyah - bo widziałem, że coś tam oferują, ale nie bardzo kumam ich ofertę (dniówka 0,28zł - sms do wszystkich, tak samo z rozmowami w heyah i t-mobile, oraz internetem) I opcja abonamentowa, ale ta przekracza kwotę jaką jestem w stanie zapłacić.

Play ma nową opcję za 29,99 zł (nielimitowane rozmowy w play i na komórki w PL, tak samo sms, umowa na 15 mc, ale brakuje tu internetu :( ) ponoć cenowo rewelacyjnie.

Orange - oferty chyba żadnej nie znalazłem... Poza sposobem z jakiego korzystam obecnie.

Plus - nie ogarniam tam oferty dla mnie, ale słyszałem, że jakoś jest bardzo dobra.

T-mobile - W mix na doładowania umowa 18 doładowań każde podwajane 25zł ja doładowuję, oni podwajają, ale cena za minutę 0,39zł i sms 0,20 zł jest dość wysoka... więc na jedno wychodzi za pewne.

środa, 1 stycznia 2014

01.01.2014

Zawsze tak jest, że coś się kończy coś zaczyna. 

Dziś mamy już za sobą ten etap. Rok 2013 uważam za zakończony - wbrew wszystkiemu pozytywnie zakończony. Rozpoczynam tajemniczą przygodę z nowym nastawieniem, że będzie jeszcze lepszy ten 2014

By móc mówić o podsumowaniach, musiałem cofnąć się do grudnia 2012 roku, gdzie to za pewne padły jakieś postanowienia.

Życzyłem zarówno sobie jak i Wam spełnienia marzeń i wiecie co, moje największe marzenie, dziś jest już w toku realizacji. To długi proces, ale jestem na takim etapie gdzie już 1/5 jest za mną, za chwile będę mógł pisać o 2/5. Moja kariera naukowa idzie w bardzo dobrym kierunku, także ogromnie się cieszę. 
Super sprawą był mój urlop poza granicami Polski, 2 bite miesiące spędzone w "drugiej ojczyźnie" - rewelacja. Miliony nowych doświadczeń z tym się wiązały. 
Niezapomniane przeżycia, emocje, moja pierwsza lekcja w szkole! 
Ick das:) Ja to :)
Poprawa, znaczna poprawa stosunków z moim Przyjacielem. Szczególnie w schyłku minionego roku. Dorośnięcie do faktu, kim jestem. Chyba się zaakceptowałem.

Poprawa kontaktów w rodzinie. Choć momentami są tam niesnaski.

Niestety są też minusy...
- znajomość z Adim nie rozwinęła się tak jak tego chciałem.
- zdrowie nie jest w takiej zajefajnej formie, jak bym tego chciał.
- zaniedbania znajomych, kosztem kariery naukowej.
- chwile smutku, związane z brakiem bliskich u boku.

Patrząc na te fajowe dokonania minionego roku, to to co jest minusem to pikuś...

W tym roku kilka postanowień:

- jeszcze większy rozwój własny,
- ograniczenie w dostępie do komputera!!!,
- powrót do pracy nad moim ciałkiem (cel: 6-pak/kaloryfer - byłoby fajowo)
- poszukiwania pracy powiązanej z hobby,
- polepszenie relacji na linii ja - znajomi/przyjaciele,
- mniej chamstwa, a więcej przyjaznego nastawienia,
- trochę więcej myśleć o sobie, nie o innych.
- praktyki z przyszłością,
- kurs wakacyjny, 
- wyjazd na chwilę do "drugiej ojczyzny"

Nie będę wymyślał więcej bym sprostał temu.

Taką fryzurkę chciałbym mieć ;-) mega podoba mi się takie ułożenie włosów :):)