czwartek, 21 lutego 2013

Papa + papa + dziecko = szczęśliwa Familia - geje z dzieciakami :)

Przed chwilą skończyłem oglądać pewną dokumentację von stetrn.tv (DE)




  • Czy mężczyzna z mężczyzną może mieć dziecko?



  • Czy, tworząc rodzinę, mogą zaadoptować dziecko?



  • Jaką rodzinę tworzą?



  • Skąd u nich dziecko?



  • Gdzie?


Wiele jeszcze pytań mógłbym tu postawić, ale nie o to chodzi. Chciałbym przedstawić Wam ten konkretny przypadek, dwóch berlińczyków zakochanych w sobie po uszy. Dwóch dojrzałych, usamodzielnionych mężczyzn, którzy od ok. 30 lat są razem. Tworzą nierozerwalny związek, który może stać się przykładem dla pozostałych!


Ingmar Zöller i Thomas Welter - para dwóch Berlińczyków, która tworzy od 2002 roku związek partnerski. Od dawien marzeniem obu było posiadanie dzieci. Chcieli móc wychować dzieci (w pewnym sensie potomstwo). Prawo niemieckie jednakże nie zezwala na coś takiego jak adopcja dzieci przez pary homoseksualne. Jako geje nie mogli adoptować wspólnie dziecka. Pewne regulacje prawa niemieckiego dopuszczają adopcję dziecka przez jednego z nich, tzn. Thomas jest  der Adoptivvater (ojciec adoptujący/adopcyjny) 8 letni Julius i 5 letnia Lucie są jego dziećmi, to on posiada pełnię praw w stosunku do nich. Problemem pary jest to, że Ingmar pozbawiony jest prawa do dzieci, w przypadku śmierci, zagrożenia życia - według przepisów nie ma on żadnych praw. Pozbawiony jest roszczeń w stosunku do dzieci. Nie ma prawa by starać się o to by przejąć dzieci w razie potrzeby. Według prawa nie ma też możliwości uczestniczenia w jakichkolwiek badaniach, operacjach etc. dziecka. Problemem jest to, iż wszędzie podaje się Ojca i Matkę, a w tym i wielu temu podobnych przypadkach, należałoby uznać parę Mężczyzny i Mężczyzny za równych z Parą Mężczyzny i Kobiety, czy też Kobiety i Kobiety.


Problemem jest nasza wspólna mentalność! Dopóki nie zrozumiemy, że MM i KK oraz MK jest czymś zupełnie zdrowym, normalnym dotąd nie będziemy ludźmi tolerancyjnymi w stosunku do homoseksualizmu, a po części również do heteroseksualizmu.


Oglądając ten film dokumentalny, wielokrotnie przedstawiał on życie codzienne obojga mężczyzn z ich adoptowanymi dziećmi.




  • Skąd - możliwa adopcja?


Thomas Welter, dr, adoptował Juliusa jak miał jeszcze 5 dni, natomiast Lucie po 3 dniach od narodzin. Adopcji dokonał w Chicago. Tam skorzystał z możliwości prawnych. Stąd też jest ojcem adopcyjnym (zastępczym) dla oboja dzieci. Pierwsza adopcja była czymś szokującym dla rodziny, w końcu udało się. "Mamy swoje dziecko!" Gdy Julius miał 3 latka, para zdecydowała się adoptować kolejne dziecko, dziewczynkę Lucie. Kolejne wyjątkowe przeżycie w rodzinie. Filmik jaki nagrali by udokumentować wspólne szczęście, był tak piękny, że aż troszeczkę zazdrościłem dzieciakom takiej miłości rodzicielskiej, jaką są obdarowaniu.


Rodzice, tatusie dają im tyle radości, uśmiechu i miłości, że każde dziecko może im zazdrościć.




  • Co z mentalnością? Co z pytaniem o mamę?


Tu też chyba nikogo nie zaskoczę. Dzieci od samego początku są wychowywane w świadomości, że mają dwóch tatusiów, którzy tworzą rodzinę razem z dziećmi. Od początku Thomas i Ingmar tłumaczą swoim dzieciom, że są adoptowane, na czym polega ich wyjątkowość. Dzieciaki wiedzą, że tworzą oni rodzinę homoseksualną, może nie jest to tak jednoznacznie określone "homoseksualną" ale wskazują tu posiadanie dwóch tatusiów.


Gdy obaj pytani o mamę - odpowiadają, w naszej rodzinie świetnie sobie radzimy, jest babcia, są siostry, przyjaciele i przyjaciółki. Nikogo nam nie brakuje.  - To piękne, bo dzieci nie są wychowywane w obłudzie, tylko realnym świecie. Mają świadomość, tego co się dzieje wokół nich. Dzieciaki te aż promieniują radością! Ktoś może mi zarzucić przekolorowanie tego obrazu - ale ja tylko oddaję to co wyczytałem, zobaczyłem w tej transmisji stern.tv.


Para nie ukrywa się w czterech ścianach i nie oczekuje też publicznego show. Oni żyją normalnie, tak jak inni rodzice. Chodzą z dzieciakami na spacery, do kina, do ZOO. Robią wspólne wypady. Wszystko tak jak w przeciętnej rodzinie.


Zapytani o to czy spotkali się z przykrością ze strony otoczenia, w dzielnicy, w której mieszkają, odpowiadają stanowczo nie. Pomimo braku klarownego prawa dla par homoseksualnych w Berlinie jeszcze nikt nie odmówił im prawa, ani jednemu ani drugiemu ojcu do dzieci. Zawsze są traktowaniu na równym poziomi - choć według prawa Ingmar nie jest ojcem dwójki wychowywanych dzieciaków.


-------------


Gdy oglądałem tą audycję, odniosłem wrażenie, że znalazłem się w nowym świecie, gdzie ludzie w końcu pojęli, że homoseksualizm jest zupełnie normalnym, zdrowym!, i zwykłym zachowaniem seksualnym, które nie może być warunkiem, tego jak postrzega się ludzi w stosunku do innych, do prawa.


To dało mi trochę więcej wiary we mnie, w moje wewnętrzne JA, w to by nie tłumić w sobie prawdziwej twarzy, tylko żyć według własnego zapotrzebowania. Wyjście z cienia, pokazanie swojego ja, opłaca się i jest czymś nadzwyczajnie ważnym, pokazujemy poprzez to swoją dojrzałość. Pokazujemy swoją odwagę i to że stajemy na czele wyzwania, jakie stawia przed nami życie.


Życzyłbym Wszystkim, a więc i sobie po części również, by każdy mógł bez najmniejszych wątpliwości, bez strachu wyjść z cienia, i przedsięwziąć tego co chce, co mu dusza podpowiada. Jeśli chcesz adoptować dziecko, to je adoptuj. Najważniejsze jest, to by nade wszystko brać dobro dziecka!


Nie ważne jest kto wychowa, lecz ważne jest by było szczęśliwe i bezpieczne wśród osób, które obdarzą ich miłością.

wtorek, 19 lutego 2013

Apetyt na seks - anomalie?

Odkąd poznałem Adriana (to ten chłopak, o którym ostatnio tu możecie przeczytać) jakoś apetyt na seks to nie wszystko.


Zwykle przy każdej poznanej osobie duże znaczenie miał seks, nie jedyne, ale zwykle o to najbardziej chodziło, i mi i poznanemu chłopakowi. Wielu mówiło o tym, iż szuka kogoś na dłużej, stałe itp. nigdy zaś nie wychodziło z tego coś poważnego, często też nie było to coś trwałego długiego itp.


Adriana poznałem jeszcze w grudniu 2012, czym mnie zainspirował? Tego nie jestem w stanie nawet sobie wyjaśnić. Po prostu zainspirował. Nie szukam wyjaśnienia, bo go nie umiem znaleźć. Każda próba kończy się na tym, iż dochodzę do tego samego wniosku: Jest ładny - tak, jest fajny - tak, lubię go - tak, jest nadzwyczajny - tak, bo go lubię, fajnie mi się z nim przebywa, ale jest też zwykły i to jest w nim takie cenne. Ciężko go określić, bo tu nie wygląd odgrywa nadrzędne znaczenie, lecz to kim jest Adrian, jest zwykłym chłopakiem.


Zwykłym chłopakiem? Hm... no może przesadziłem... :D ale lubię go.


Wracając, to ten seks, nie jest faktorem dla którego się z nim spotykam. To, że przypadł mi do gustu, a może odpowiada mi, moim oczekiwaniom w pewnym stopniu sprawiło, iż przywiązałem się do niego, mam też taką nadzieję, że z wzajemnością.


Kiedyś mimo poznanych osób, zawsze gdzieś w myślach był seks, erotyka itp. Dziś nawet nie ciągnie mnie by wejść gdzieś na stronę obejrzeć jakieś porno czy coś w tym stylu. Przestałem wchodzić na portale randkowe, jako, że nie potrzebuję szukać, bo w końcu z kimś się spotykam.


Tu zależy mi najbardziej na wierności, co by nie było to nie chciałbym być oszukiwany i też tego nie chcę robić.



Znajomość z Adrianem uświadomiła mi coś, muszę się wziąć za siebie, za swoją przyszłość. Moje studia to czysta teoria, brak doświadczenia, brak umiejętności praktycznych. Muszę zacząć coś robić w tym kierunku by się rozwijać, by zdobywać nowe umiejętności. Chociaż wiem, że w moim przypadku to nie jest, aż takie proste. Samemu nauczyć się języka technicznego - ciężko. Nawet tłumaczenie nie jest bezpieczne - bo nie wiadomo kiedy popełni się błąd.

czwartek, 14 lutego 2013

uczucia prowadzące do uczucia

Od filozoficznego tytułu "uczucia prowadzące do uczucia" moje uczucia.


Któregoś razu wspomniałem o Adrianie, którego poznałem całkiem niedawno, tj. 2.5 miesiąca temu. Pierwsza rozmowa była, typowa jak wszystkie poprzednie. Dalszy jej ciąg przebiegał typowo dla rozmów na portalach randkowych. Każdy z nas chciał poznać się lepiej, ale to lepiej znaczy "chcę wiedzieć o Tobie w pierwszej kolejności wszystko o seksie" tak też było, o tym się mówi między nami, lecz otwarcie jest już trudniej.


Pierwsze nasze ustawione spotkanie wcale nie było typowe, jak poprzednie. Spotkaliśmy się raz, potem kolejny i tak kolejno kolejny.. Trwa to między nami dalej :) Staramy się poznać, choć na początku zaufanie to nie lada wyzwanie. Nie łatwo jest zaufać komuś, kogo nie znamy, a jeszcze trudniej, gdy chcemy pozostać anonimowi i bezpieczni, ale jednocześnie szczęśliwi. Początkowo ograniczał nas strach, a wszystko sprowadzało się do jednego - zbliżenia. Po jakimś czasie udało się przełamać pierwsze lody, zaczęliśmy się poznawać od tego kim jesteśmy w realnym świecie, tego jacy jesteśmy wśród znajomych, przyjaciół, czy to rodziny. Pierwsze wyjście publicznie razem, co też nie zawsze lubię, ze względu na różnych ludzi, którzy czasem budzą podejrzenia. Wyszliśmy "na miasto", trochę nieśmiałości mi towarzyszyło, bo mimo wszystko nie wiedziałem, czy rzeczywiście będę umiał się zachowywać tak jak przy znajomych. To nie było trudne, najważniejsze w tym wszystkim jest to by umieć rozmawiać!!!! Tak rozmowa to bardzo ważny element, ważne jest by odejść od seksu, od homoseksualizmu, a zacząć rozmawiać tak jak z przeciętnym znajomym, jak z przyjaciółmi etc. Mogę powiedzieć udało się.


Choć widać różnice między mną a Adrianem, to na razie potrafimy się dogadywać, czasem tylko milczeć i rozkoszować się wspólnymi chwilami. Piękne. Gdzieś w tym wszystkim miejsce zajmują uczucia. To takie normalne, ale zarazem niezwykłe i niewiarygodne, bo wydaje mi się, że "uzależniamy się" od siebie nawzajem. Może to uzależnienie to przyzwyczajenie, akceptacja siebie nawzajem. - Fajne uczucie :)


Już za kilka godzin WALENTYNKI - symbolizują coś wspólnego, uczucia, głównie miłości. I tu pytanie się pojawia, czy winienem coś mu podarować, z jednej strony byłoby to wskazane, ze względu na to, iż w końcu coś nas łączy, z drugiej strony to miłe. Jest też coś jeszcze, nie wiem czy Adrian chciałby rzeczywiście coś takiego dostać, bo nie oszukując się musiałoby być to coś zarówno niezwykłego ale i zwykłego, co wydawałoby się być naturalnym.


Kiedyś napisałem mu króciutki wierszyk, myślę, że teraz mógłbym napisać coś bliższego ichnego sercu. Ale raczej mu nic nie będę kupował, ze względu na to, iż prywatnie Walentynki uważam, za przesadny przejaw "wyrażania uczuć na pokaz". A nie o to chodzi.


Zobaczymy co los przyniesie....

piątek, 8 lutego 2013

w Berlinie

Siemka!!


Dzis znalazlem chwilke by sie tu zalogowac i tym samym przesylam Wam pozdrowienia z Berlina.


Nie mam tu polskich znakow, dlatego ten tekst jest taki malo wyrazny :D


Wczoraj kroazylismy po Berlinie wokol Pariser Plaz und rund um Fernsehturm :) napstrykalem fotek i zaczerpnalem tego "swiezego" powietrza, ktore to powinno naladowac moje baterie na kolejne miesiace w Polsce :D


Niestety cos mnie bierze i mam straszny katar, mein Nase läuft :( no aber damy rade hin! :D


Czassem wychodza fajne rozmowy z Sebastianem i mowie, mowie i nagle jakies polskie slowo wpada :D to brzmi wtedy calkiem smiesznie...


A swoja droga nie wiedzialem ze Niemiec moze miec tak dobra glowe do picia :D :D :D przywzizlem wodke i poszla w Nu (mig) :D


Berlin ;)


wtorek, 5 lutego 2013

Ab nach Berlin!!!

A no tak to wyszło, startuję już za kilkanaście godzinek w kierunku stolicy moich Deutschlandów!!!!! <oj jeeee jaaaa jeee>


Radość ma nie ma umiaru, ale poczekajmy jak to będzie, wszystko wyjdzie w praniu.



BERLIN  ICH KOMME!!!


Póki co mogę Wam zdradzić, że udaję się tam do mojego "internetowego"-przyjaciela, którego poznałem jakiś ponad rok temu. Widziałem się z nim na żywo 2 razy jak byłem ostatnio w Berlinie. Teraz postanowiłem skorzystać z jego zaproszenia i wyskoczyć na kilka dni, by się zrelaksować i odpocząć po sesji, i ciężkich chwilach.


Jak to będzie, dowiecie się po moim powrocie, który planowany jest na 10/11.02., a więc już za kilka dni ;-)


Trochę mam pietra, jak to zwykle bywa, no ale co nas nie zabije to nas wzmocni. Oby wszystko poszło w jak najlepszym kierunku!! Innej opcji raczej nie zakładam, no ale.... ;-)


Do usłyszenia, drodzy Czytelnicy! ♥♥♥

niedziela, 3 lutego 2013

Facet - z oceną wyglądu różnie bywa

Nie od teraz lecz od dawien dawna wiadomo, że my faceci oceniamy wygląd.


Facet to wzrokowiec - mówi się bardzo często.

I tak zwrócić swoją uwagę na nasze zachowanie, to rzeczywiście przykładamy dużą wagę do wyglądu.

Facet - Wzrokowiec

I nie jest to uwarunkowane tym czy jest się gejem czy zwykłym hetero, każdy z nas ocenia czy to gej facetów, czy heteryk dziewczyny. Dla każdego z nas jest to element, raczej którego się nie da wyeliminować.

Tak jak heteryk nie pożąda każdej przechodzącej na ulicy obok niego dziewczyny, tak i gej nie pożąda każdego przechodniego faceta. Przecież to byłoby nawet irracjonalne. Czasem się zastanawiam skąd te mylne myślenie, że jeśli jest się gejem to leci się na każdego faceta??

Ale wracając do wyglądu, to tak jak przeciętny facet hetero ocenia dziewczyny po wyglądzie, tak i gej ocenia facetów po wyglądzie. Nawet przy takowej ocenie widać podobne zachowania, czynniki charakteryzujące ocenianą postać. Dla przykładu opiszę sytuację:

Z punktu widzenia hetero:

Na obu zdjęciach widać dziewczyny, jak można się domyślić jedne będą ładniejsze - ładna laska - i te mniej atrakcyjne - brzydka.




Facet hetero oceniając dziewczyny te przekolorowane, często wyidealizowane oceni jako bardzo ładne, atrakcyjne - one będą mu się najzwyczajniej bardziej podobały. Spoglądając na zachowania moich rówieśników, znajomych widzę jakie jest podejście do kobiet. Od czasów szkolnych (wczesnoszkolnych) zarywali oni do dziewczyn, które nie stroniły wyglądem, wręcz przyciągały ale czy w myśl powiedzenia:


"Przyciągnij wyglądem, zatrzymaj charakterem"

Tego już bym nie powiedział. Zazwyczaj jest tak, że lecą oni na wygląd, bo ładna, pełna wdzięków, to co już w głowie siedzi, nie koniecznie musi odpowiadać by był taki sam zachwyt jak wyglądem, to jest głupie, czy jednak nie?




Gdy wśród znajomych, ktoś zapytał o ocenę tych "ładniejszych", zwykle mi się one nie podobały, nie lubię tego wyidealizowania, zrobienia z kobiety typowej lalki barbie - wręcz ohyda... Zawsze było mi ciężko się do takiej osoby ustosunkować, bo mówić, że jest ładna kiedy mi się nie podoba? - bez sensu, zwykle mówiłem - taka sobie, by nie pokazać po sobie tego, że może interesuję się jednak chłopakami. Jeśli chodzi o dziewczyny to podobają mi się bardziej te proste, zwykłe kobiety, jakich w rzeczywistości jest pełno.

Z punktu widzenia homo:


Facet homo (homik/homek :D ) tu mogę odnieść się do siebie i do tego co zauważyłem, po poznaniu iluś tam homków. Gdy przychodzi do oceny facetów, którzy mają nam się podobać i nie, to wygląda to analogicznie jak w przypadku faceta hetero. Najpierw podoba nam się ten wyidealizowany, pełen wdzięków, z pięknym spojrzeniem, dopiero potem możemy dostrzec tego mniej atrakcyjnego.

Uogólnić i powiedzieć - zawsze - było by zbyt ryzykowne, dlatego powiem, że często patrząc na kandydata, spoglądamy na wygląd, dopiero potem, na to jakim jest człowiekiem. I tu również pojawia się już wcześniej przytoczona myśl:


"Przyciągnij wyglądem, zatrzymaj charakterem"

Nie mogę powiedzieć, że tym razem będą mi się bardziej podobać ci faceci, którzy są mniej atrakcyjni, od tych wyidealizowanych, bo bym skłamał. Ale nie jest też tak, że jeśli ktoś nie ma wyglądu to jest skreślony. Poznałem takich i takich. I w prawdzie z tymi mniej pięknymi mogłem nawiązać lepszą znajomość, niżeli z tymi co wygląd przerastał oczekiwania.

Tu da się zauważyć, że jeśli ktoś ma świadomość tego, iż jest ładnym, to jego mniemanie o sobie i wymagania są znacznie większe, a często nawet nie do zrealizowania. Wówczas chodzi tylko o przyjemność - seks - takie odniosłem wrażenie. Zaś gdzie nie wygląd jest najistotniejszym czynnikiem, może narodzić się coś stałego, silnego i wiążącego obojga.

sobota, 2 lutego 2013

kiedy będzie za późno - popłyną łzy

Dziś przeglądając bloga Koko trafiłem na oto takie słowa:




Kiedy kończymy z miłością, kiedy kończymy ze znajomością, kiedy chcemy zapomnieć o historii, kiedy żegnamy się z osobami, które były nam bardzo bliskie i  kiedy kierunki naszych dróg życia rozbiegają się, nie zdajemy sobie sprawy, że dla niektórych drogi mogą się rozbiec, a dla innych mogą się skończyć. Tak, to właśnie te drogi powodują, że raz jesteśmy szczęśliwi, a raz smutni, innym razem zawstydzeni lub zakłopotani. Jednak te drogi potrafią wrócić na swój tor i kiedyś znowu się złączyć... tylko, że jest już za późno.



Kurde jak one są prawdziwe, mogą dać dużo do myślenia. Ostatnia moja niefajna sytuacja z Szymkiem od razu mi się przypomniała po przeczytaniu tego. Mam nadzieję, że na nic nie jest, ani nie będzie za późno.


- słowa Koko >>> kokowrites <<<

piątek, 1 lutego 2013

o matematyce dla humanisty

Dziś w dobie rozwoju wprowadzamy wiele pojęć w nasz słownik, rozróżniamy szereg zachowań ludzkich. Stwierdzamy na podstawie badań, obserwowań, przekonań - czasem też - że coś jest takie i owakie.

Całe szkolnictwo, ludzi niemu podporządkowanych podzieliliśmy na tych co lubią język, zagadnienia społeczne, itp - Humanistów, oraz tych co świetnie dają sobie radę z cyferkami i przeróżnymi z nimi kombinacjami - Umysły Ścisłe.

Dalej, nasze stwierdzenia pokazują, że jeśli jestem humanistą to do umysłu ścisłego daleko mi brakuje. Ale w gruncie rzeczy jest ponoć inaczej.

Pojawia się coraz to więcej stwierdzeń, że Matematycy - umysły ścisłe - radzą sobie lepiej z nauką języków obcych, niż ich humanistyczni znajomi.


Matematyka jest jednym z języków.  - Helen Doron

Ponoć wynika to z tego, że umysły ścisłe mają zdolność myślenia logicznego, w większym stopniu rozwiniętą.

Z drugiej strony nie ma niezbitych badań, które pozwalały określać ludzi, czy są humanistami czy ściślakami. To jaki kogoś nazwiemy zależy raczej od tego w czym czuje się lepiej.

Nasz mózg podzielony jest na dwie półkule: lewą i prawą, stąd też przypisane do nich zostały pewne czynności jako charakterystyczne:


Lewa półkula

Prawa półkula

Werbalne

Niewerbalne, wzrokowo-przestrzenne

Sekwencyjne, czasowe, cyfrowe

Równoczesne, przestrzenne, analogowe

Logiczne, analityczne

Całościowe, syntetyczne

Racjonalne

Intuicyjne

Myślenie „zachodnie”

Myślenie „wschodnie”

Która półkula jest lepiej w nas rozwinięta, możemy stwierdzić obserwując powyższe stany/zachowania jakie reprezentujemy.

Jako, że moje zainteresowania idą w dużym stopniu w kierunku humanistycznym jak się by wydawało, studia, pociąg do języków, tego co raczej humanistyczne, to do końca nie jest takie proste.

Pomimo tego, że matematyka to moja pięta Achillesowa, odkąd tylko pamiętam, z matmą nie było mi łatwo, wręcz przeciwnie. Ale! Zawsze pomimo tego, że dwóje, i jedyneczki kolekcjonowałem to lubię matematykę. Jestem i byłem za jej wprowadzeniem na maturze. Fajnie byłoby umieć swobodnie liczyć, posługiwać się matmą, niestety każde próby nauki legły w gruzach.

Ze szkoły, z LO pamiętam sytuacje, gdzie nauczycielka - świetna kobieta - bardzo fajnie tłumaczyła, obrazowała to co trzeba wykonywać, na co zwracać szczególną uwagę podczas matematycznych zmagań, tłumaczyła mi jakieś zagadnienia, powtarzała kilkakrotnie, pytając czy rozumiem, zadania przy niej rozwiązywałem samodzielnie o ile nie były bardzo skomplikowane, te trudniejsze zwykle mi pomagała, lub też sugerowała zły tok myślenia. To było fascynujące, zachęcało do nauki. Ale fascynacja szybko mijała, gdy wychodziłem z klasy matematycznej, gdy opuszczałem szkolne mury, znalazłem się w domu - czar pięknej matematyki prysł. Nie potrafiłem nawet samodzielnie rozwiązać ponownie tych zadań, które jeszcze parę godzin temu nie stanowiły dla mnie problemu. Te sytuacje przyprawiały mnie o ból głowy i do dziś zostają nie zrozumiałem.

Ale, ciągle mam pociąg i chęć na matematykę, bo wiem, że wbrew pozorom nie jest trudna, tylko trzeba mieć dużo wiary w siebie, trzeba przede wszystkim chcieć jej się nauczyć. Może kiedyś to ogarnę.

Informatyka to niczym matematyka - a mój pociąg do niej też nie jest taki mabdzieńki, lubię infę i tą szkolną i "wyższą". Ale problemem znów jest brak zdolności logicznego myślenia, matematycznego myślenia - co mnie bardzo ogranicza.