sobota, 11 marca 2017

pedał

To bardzo trudny post dla mnie. Bardzo trudno jest mi się pogodzić z tym wszystkim.

Jakiś czas temu zrobiłem Coming-Out przed rodziną (mamą, ojcem, wcześniej siostrami, bratem, babcią i kilkoma znajomymi). Wówczas byłem już z Miśkiem. Wszytko było pięknie do pewnego momentu.

Wiedziałem od początku, że dla moich rodzicieli to bardzo trudny etap.

Mama nie wiele mówi. Może źle, że nie pytam - NIE UMIEM zapytać co czuje, sądzi i myśli.

Ojciec niby się pogodził, ale walczy z tą wiadomością.

Siostry nie wtrącają się w moje życie.

Brat przełknął to. Nic nie mówi.

-----------------------------------------
Pomimo tego Coming-Outu wcale nie jest tak różowo. Nie umiem pytać ich o stosunek o to jak sobie radzą i co w tym wszystkim jest nie tak. Nie umiem zapytać, czy chcą porozmawiać, bo ja sam nie wiem jak mam się "uzasadnić". Od zawsze jestem tym samym człowiekiem. Jakim mnie znają. Co więcej powiedzieć? Skoro oni znają mnie najlepiej.
To trudne. Bardzo trudne.

Nie należę do grupy osób manifestujących swą seksualność. Nie należę od tych co obnoszą się ze swoją orientacją. Nie należę do tych zniewieściałych - chociaż to pojęcie względne.

Ojciec jaki jest taki jest - ja już na to wpływu nie mam i miał nie będę.
Odkąd zrobiłem Coming-Out przed rodziną zawsze jeżdżę z Miśkiem do nich. Ogólnie to dogadujemy się bardzo dobrze. Są jakieś tematy na które możemy porozmawiać. Misiek jest z rodzicami na Ty - może to dziwne, ale tak oni chcieli i tak jest.

Byliśmy znowu któregoś weekendu u rodziców ojciec pokłócił się z mamą. Będąc w drugim pokoju słyszeliśmy praktycznie wszystko, co mówili. Za dnia jeszcze trochę się posprzeczaliśmy o głupoty, padło wiele różnych słów. Sam powiedziałem sporo słów obraźliwych. W czasie tej kłótni padły słowa, które mnie zezłościły. Ojciec mnie wyzwał od pedałów i to mnie okropnie zezłościło. Uderzyłem go kilkukrotnie.
I źle się z tym czułem. Jakoś męczyłem się całą noc z tym wydarzeniem. Nie mogłem zasnąć i tego przełknąć.

Dopiero po kilku dniach jakoś mi troszeczkę przeszło, ale nie jest mi z tym dobrze. Tydzień później ojciec przyszedł mnie przeprosić. Nie przyjąłem tych przeprosin. Zdarzyło się to już drugi raz - o drugi raz za dużo.

Nie chcę już z nim mieć cokolwiek wspólnego. Brakuje mi szacunku do niego. Chociaż z drugiej strony gdy emocje opadną, to nie mogę powiedzieć, że nie mam żadnego szacunku do niego. Jakiś mam, no ale za bardzo mnie skrzywdził swym zachowaniem, bym go darzył jakimś uczuciem.


sobota, 4 marca 2017

zapętleni

Po co?
















Nie mam co przepraszać za moją nieobecność tutaj. Jest ona związana z moim wewnętrznym zagubieniem. Tak znalazłem się w jakimś takim miejscu, gdzie nic nie jest takie jak bym chciał. A może zbyt dużo od życia wymagam.