niedziela, 30 marca 2014

chillout

Tego mi było trzeba - to miód na moje rany w duszy = chillout.
Korzystając ze sposobności, a raczej okazji udałem się w rodzinne strony piąteczek, piątunio i tak można by jeszcze mnożyć nazwy na ten fantastyczny dzionek.

Obudziło mnie słoneczko o 7.22 pamiętam jakby to było przed momentem - położyłem się jeszcze i wstałem na godzinkę przez zajęciami.
Około 14 byłem u rodziców po drodze jeszcze fryzjer - jak to powiedziała moja dziewczyna od strzyżenia - co to taka zupełna zmiana - ma być króciutko po bokach tył i lekko dłuższe z góry. Tak jakoś - opowiedziałem.
Obiadzik u mamusi - ♥ bezcenne - jako, że ja uwielbiam zupy - mama się postarała - szczawiowa ♥
Później trzeba by było spalić kalorie... długi spacer do lasu z pieskiem. Oto trasa naszej wycieczki...
Wkraczam sobie do lasu
Droga była jak widać momentami trudna i błocista, ale co tam ;-) Dałem radę :D
Słoneczko nawet i w lesie mnie znalazło :)
Słoneczko towarzyszyło mi przez cały czas - w duszy również - oj jaki to superancki stan dla człowieka, dla psychy...
Serdeczne pozdrowienia dla Was :-)
A tu sobie stoję, ja i Was życzliwie pozdrawiam! Zdjęcie zrobione z myślą o moich Kochanych Czytelniczkach i Czytelnikach :)
Wybiegła i sarenka
Też kazała mi Was pozdrowić. Tak spokojnie przyglądała się zapracowanemu człowiekowi, że nawet jak się zbliżał to nie uciekała.
Błękitne niebo - to co kocham najbardziej
Błękit, to co uwielbiam. Spojrzenie w jaśniuteńkie niebo, rozjaśniane promieniami słońca, piękne sosny, świerki i drzewa. Chwile odlotów... Tak się wyciszyłem przy tym, że nawet nie wiem o czym myślałem - bo nie myślałem <hihihi> :)
Sarenka wyczekuje mnie ;-)
A Ona dalej wyczekuje... Chyba nawet zrobiła kilka kroków w przód. Poważnie ;-)
W niebiosach
Spoglądam w niebo po raz kolejny... Bosko

Świerk w blasku słońca
Nie omieszkałem, nie sfotografować tej ślicznej zieleni. Świerk oświetlony blaskiem słońca wydawał się być ideałem mojej wyobraźni ;-)
Tą drogą idę w życiu. Czy z góry, czy z dołu - ważne by patrzyć i nie błądzić ;-)
Spoglądam na drogę jaką idę w życiu z dołu. Nie widzę wszystkiego, ale widzę wystarczająco dużo, by nie zbłądzić :)
Drogowskazy złożone pod drzewem na poboczu
Dewastacja nawet i dotyka lasów.
Zdjęcie z zoomem
Moja droga rozmazana, ale tunel wyraźny ;-)
Przylaszczki
Nie omieszkałem pominąć zdjęcia z tymi ślicznymi kwiatkami. Ten niebieski :) od razu z daleka je widziałem :) Są piękne.
Budki dla ptaków
Dokarmianie ptaków, a może budowanie ich dziupli - co by nie było to miłe. Choć widzimy, że nie na długo te coś miłego, będzie miłe - spójrz na 9.
Takich tuneli jest kilka - fajne echo odchodzi w nich :) Podziwiam za każdym razem, ludzi co to budowali te wszystkie przejścia, budowle, etc. z czerwonej cegły, kamienia - wszystko tak solidnie, ładnie - przetrwało do dzisiaj - to co my budujemy często nie może przetrwać połowy tego czasu - co to co było zbudowane kiedyś. I nie mieli narzędzi - specyfików takich jakie mamy dzisiaj. Czyż to nie godne podziwu?
Zachód słońca z poziomu plaży
W końcu nad jeziorkiem :) Woda, zachód słońca i ten śpiew ptaszków. Bezcenne. Może jeziorko nie jest zadbane - ale sentymentalne - wspomnień wiele - tych dobrych i złych. Ta cisza to właśnie mnie przyciągnęło, bym znalazł chwilę na wsłuchanie się w swoje wnętrze :)
Trzcina - i to słynne polskie powiedzenie (łamaniec językowy) Chrząszcz brzmi w ...
Fotek trochę popstrykałem. No bo jakże by inaczej - trzeba sfotografować wszystko dookoła. Ta kompozycja barw, to, to czego kamera nie uchwyci - a ludzkie oko - owszem.
Zderzenie z wodą
Zaglądając pod wodę - widzimy kamyki i inne farfocle ;-)
Unosząc się na wodzie
Takie tam zdjęcie z poziomu wody na zachodzące słoneczko. Długo już ze mną nie pozostało :) A szkoda bo mogło oświecać nieznajomego chłopaka ;-), który kręcił się łowiąc rybki :)
Z jeziora spoglądając w górę :)
Przeogromne świerki nad brzegiem jeziorka - widać jeszcze słoneczko nie zaszło :)
Samolot - może ktoś mnie widział? Hm...
I samolot sobie leci :) Hm... pewnie nikt. Dzieckiem już nie jestem - i te marzenia dawno się rozmyły :( Ale co tam, ważne, że to ja widziałem :D 
Nieznajomy wędkarz - eeeh.. to rybak jest :D
Wyczajony deser tej podróży - za dobrze by było :) Gdyby to się prawdą okazało :D Choć to dziwna historia. 
Widziałem chłopaka łowiącego ryby. Łowił je sobie w innym rogu jeziora. Gdy ja pojawiłem się na plaży z pieskiem ten po jakiejś chwili zaczął kierować się w naszą stronę. Nie bojąc się, że owczarek może go zaatakować, etc. By uniknąć jakichś nieprzyjemności, trochę z obawy, że może to leśnik, etc. wycofałem się z pieskiem. Staliśmy na drodze, gdy on przyszedł na brzeg i zaczął łowić rybki. Miałem iść do domu, ale ciekaw byłem kto to - nieznajomy - tu? Myślałem, że może ktoś ze znajomych - ale skoro się nie odezwał to nawet to, że mnie słońce oślepiało nie pomogło. Udałem się dalej drogą, którą owy chłopak przyszedł. 
Gdy doszedłem na pomost z innego brzegu widziałem jak ten łowił sobie rybki. Łowił i łowił. Po pstryknięciu jeszcze paru fotek udałem się w drogę powrotną. Właściwie to się nie dziwiłem, że ów chłopak również udał się po chwili w drogę powrotną, w konsekwencji czego mijaliśmy się. Wymieniliśmy spojrzeniami i tak się historia ta skończyła - pomaszerowałem już niemalże w ciemności do domu. 

Wieczorkiem spotkanie z Przyjacielem. Oh dylemat mam. Przyjaciel - a to kto? Kim jest tak na prawdę przyjaciel? 
Podstawą jest szczerość, otwartość, życzliwość, dostępność i wiele wiele innych cech jakie wpływają na dobrego przyjaciela. Ja wczoraj odczułem, że Przyjaciela mam, lecz ja nim nie jestem dla Szymka. Odniosłem wrażenie, że w naszej przyjaźni działa ta zasada tylko w jedną stronę ;-( No cóż. Trudno się mówi - nie mogę Nikogo do niczego zmusić. Gdyby chciał pogadać szczerze ze mną by to uczynił - powiedziałby, opowiedział co u niego, a nie zbywał odpowiedzi krótkimi wyrażeniami i zmianą tematu. 

Co by nie było to dzień uważam za super udany i wypoczynek był na 6+



czwartek, 27 marca 2014

PłYnĄcE wIeŻoWcE

Dziś nareszcie mogłem obejrzeć ten film. Tyle prób, tyle niepowodzeń, aż tu nagle ukazał się ;-) I
fajnie, bo nie będę w takim napięciu, że nie wiem co to za film.

Ogólne wrażenie? Nie podobał mi się, ponieważ był raczej smutny od samego początku, ta muzyka, jej brak... Cisza i ponurość - wpływały na negatywny wizerunek filmu.

Zdziwiłem się troszkę tym, że film jest tak śmiały w akty. Ok. Widziałem już takie filmy, ale nie w polskiej produkcji, polskiej TV. To może być znak ku temu, że seks przestaje być tematem tabu, ale co lepsze, temat homoseksualizmu.

Jakieś pierwsze pół godziny oglądałem "to coś" i się zastanawiałem o co chodzi, o co w tym filmie chodzi, kto jest kim, kto z kim i gdzie. Jeden wielki chaos. Potem po zorientowaniu się było mi coraz jaśniej co się dzieje.

Zakończenie od momentu gdy Kuba dowiaduje się o ciąży, do samego końca - jedna wielka niewiadoma.
Smutne, lecz prawdziwe jest to w każdym związku, że gdy jest wszystko dobrze, rzucamy słowami Kocham Cię, gdy się pieprzy zapominamy o nich, tak szybko jak szybko je wypowiadamy, a z tym zapominamy o ludziach, o tym co zrobili dla nas, o wspólnie naważonym piwie. Już nie ma komu go ze mną/tobą/nim pić. Zostawiony sam sobie.

Smutne zakończenie.

Link do filmu

środa, 26 marca 2014

wypogodziło się

Udanej środy ;-)
U mnie dziś świeci słońce, to ono mnie obudziło ;-)
Źródło własne
A tak swoją drogą, czy ktoś z Was przeglądał może "Jedyny Magazyn dla gejów w Polsce" - HOLE? Co o nim sądzicie?
- Myślałem, że mnie coś "urzeknie" - myliłem się. Nie spodobał mi się. Dużo obrazków, raczej nic nie wnoszących, jedna historyjka, trochę, a nawet trochę więcej kultury. No i to chyba na tyle.

wtorek, 25 marca 2014

zagubiony

Eh.... ten post miał być o:

Ogólnie o sprawach przyziemnych z ostatniego czasu. 

Miał być o filmach LGBT - bo ostatnio dość mocno próbuję zagłębić się w tą tematykę. Szukam czegoś co mógłbym za friko obejrzeć w sieci, zhomikować do siebie i obejrzeć w spokoju, etc. 
Ostatecznie nie wiem o czym napisać. Może o tym co zrobić, by poprawić fatalny okres w jakim się znajduję. 
Duszę się, brakuje mi powietrza. Swoją złość wylewam na każdym obiekcie, który stanie na mojej drodze, który chociażby w najdelikatniejszy sposób spróbuje mnie wzburzyć, a nawet zrobi to zupełnie nieświadomie. Okropieństwo.

Czas z tym zerwać. Czas zapomnieć. Szukam sposobu na wyciszenie, ale go nie znajduję... Rozmyślenia, przemyślenia i rozterki niczego nie zmieniają. 

Zastanawiam się czego ja chcę, do czego dążę - co mnie uszczęśliwi? Nie wiem, zgubiłem się w myślach. 

"Wiara czyni cuda, wierzę, że mi się uda pokonać ten obłęd."

sobota, 22 marca 2014

faceci też płaczą

W odniesieniu do poprzedniego postu, pisaliście od cudownym wpływie wiosny na samopoczucie. Mnie chyba dopadła wiosenna depresja - czytając to co napisałem, co piszecie Wy, łzy same cisną się na twarz.
Źródło własne
Ponoć nie jestem brzydalem. Więc powodzenie powinienem mieć - mam - ale co z tego - jak ja sam nie dopuszczam ludzi do siebie. Tak, prawda jest chyba taka, że to ja niszczę to co mogłoby być takie cudowne. 
Dziś zrozumiałem swój błąd. Gdy ktoś nie odpowiada mi na samym początku, raczej jest odrzucany, a ja się zamykam nie dopuszczając go do siebie. Taki już jestem, ale może czas to zmienić. 
By robić lepsze wrażenie próbuję wyrzeźbić swoje ciało. Chcę się podobać przede wszystkim sobie, ale i innym. 
Nie piję i nie palę - czasem oczywiście mi się zdarzy coś wypić, ale odkąd te problemy z gardłem nastały (trwa to już długo, za długo - 2 a może 3 miesiące) to unikam alkoholu, bo na drugi dzień jest jeszcze gorzej. Nie wskazane jest też zimne mleko. Tak mi się wydaje. 

Co z tego, że mam ambitne cele, co z tego, że mam w co się ubrać, co z tego, że mam jakiś tam smartfon i komputer, fajny zegarek, aparat i inne gadżety - co mi z tego wszystkiego? Gdy okazuje się, że zdrowie - to ja mam - ale nie w pełni satysfakcjonujące. 
Wiem, że to może być skutek mojej bezmyślnej młodości i każdego kroku, każdego razu w którym zabrakło z innym facetem rozsądku, a mianowicie zabezpieczenia. Ale czy to teraz coś zmieni? Nie. Dziś już nic to nie zmieni na lepsze. 

Źródło
Psychicznie obciążony powoli znów wycofuję się z poznawania ludzi. Nie chcę nikogo poznawać skoro jestem świadom, że zdrowia to ja nie mam. Taka wewnętrzna bariera. Ale gdzieś w środku siedzi taki pierwiastek co mnie kusi. 

Dziś spotkałem w pracy Waldiego - chłopaka, którego poznałem po tym jak rozstałem się z Adim i przed wyjazdem z Polski. Rozmawialiśmy jeszcze torchę po moim powrocie, ale to tylko krótka rozmowa z czatu. 
Nie wiem czemu, ale nie mogłem się powstrzymać od uśmiechu, aż mi głupio było przy innych, bo się uśmiechaliśmy do siebie i to non stop. 
Przez moment - pomyślałem sobie, czy było warto poddawać się i nie próbować? 
To spotkanie sprawiało, że znowu poczułem się szczęśliwy - mimo tego co ostatnio się z moim zdrowiem dzieje. Zapomniałem na moment o tym. Po prostu byłem "szczęśliwszy".

Dziękuję Wam za przesyłaną pozytywną energię!

piątek, 21 marca 2014

szczęśliwy smutek

Od jakiegoś czasu czuję się szczęśliwy - to dziwne uczucie szczęścia i radości. Nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Można powiedzieć nic się nie wydarzyło, co poprawiało by mój byt. Ale mimo wszystko próby uszczęśliwienia samego siebie, chociażby przez to, że to szczęście i radość sobie wmawiam nic innego się nie dzieje. 

Wręcz przeciwnie dzieje się ale coś złego - może przesadzam lekko, ale:
1) Problemy z zębami są coraz bardziej męczące. Robiłem jakiś rok, może nawet ponad zęba kanałowo - okazało się u innego dentysty, że odwalił tamten maniane - leczenie było tylko dla picu, a ja 300 zł wywaliłem w błoto. Dziś ząb mnie boli nadal. 
Jakby tego było mało, to po przeciwnej stronie, również jest 6-tka, która mnie boli - trzeba ją robić kanałowo - a to spory koszt ;-( I niestety brak pewności, że wszystko będzie dobrze. Wyrwać można, ale potem mogą się rozejść inne i poskutkuje to, tym, że powstaną szpary - tego nie chcę. 8-ki też próbują się wydostać i nie koniecznie prosto ;-( Wyjście jedno z możliwych to ekstrakcja - koszt 200 zł od sztuki - auuua.
2) Często pojawiające się afty, suchość gardła - jakiś stan wirusowy - lekarz zlecił badanie krwi i moczu. Niektóre z wskaźników lekko były obniżone (poniżej normy). Stwierdził, że powinienem uprawiać jakiś sport na świeżym powietrzu... Niestety na to brakuje mi czasu. Staram się jeść więcej ważyw niż zwykle, ale efektów nie widzę. 
3) Od jakiegoś czasu w okolicach ust pojawiają mi się maluteńkie krostki - na początku pomyślałem może to jakiś pryszcz, ale dziś to już sam nie wiem - co to.
4) Dziś mnie dobiło. Biorąc kąpiel dostrzegłem jakieś rany na swoim członku. Chyba zwariuję. Z nikim się nie spotykam, nie było żadnego zbliżenia, nic i tu nagle coś takiego - ręce mi już opadają nie mam siły na ten mój organizm. 

No i tym sposobem szczęście, które było znikąd zamienia się w smutek i bezradność. 

Szczęśliwi czasu nie liczą
Źródło

środa, 19 marca 2014

Seks, ale gdzie? Jak to, gdzie - w lesie.

Ostatni mój sen nie daje mi spokoju. 

Śnił mi się raz wypadek, który tylko widziałem. Samochód ciężarowy wywrócił się z drobiem. - Niby nic takiego. Ale sen miał kontynuację, zupełnie inną. 
Źródło
Była jesień złocista polska jesień. Piękne popołudnie, świeciło słońce, blask liści w lesie olśniewał. Wizja jak z obrazka, idealna. Szedłem sobie z przyjacielem drogą między dwiema częściami lasu. Oświetlało nas słońce, kolory drzew. Doszliśmy do jakiegoś momentu, chyba jeziora nawet. Ale powtarzam chyba, bo nie jestem pewien. Wiem, że zawróciliśmy, tym razem już między drzewami szliśmy... cały czas rozmawiając. Aż tu nagle znalazłem się z nim w łóżku między drzewami pod gołym niebem, my. Co się działo nie wiem, odniosłem wrażenie że do czegoś doszło. Potem akcja przeniosła się do jakiegoś pokoju, białe ściany, mały pokoik. Zupełnie nieznany. Gdzieś w tym pojawiła się jego mama. Rozmawialiśmy jeszcze na krótko przed snem. Szymek już leżał, chyba spał. Jego mama powiedziała dobranoc, pożegnała się i wyszła zamykając za sobą drzwi. Położyłem się po czym po chwili powiedziałem, ja tak nie mogę, nie po tym co zaszło. Przeprosiłem i wyszedłem, nie mogąc sobie wybaczyć tego co się wydarzyło. 

Źródło
Bardzo dziwny ten sen. Jakoś tak poczułem, że zaniedbałem przyjaźń, nie możemy się spotkać już od jakiegoś dłuższego czasu. Ciągle coś nie pozwala nam na to. On jest daleko, jak jest w weekend w domu, to ja pracuję i nie mamy okazji się spotkać ;-( Bardzo się źle z tym czuję, nie chcę go stracić, jako przyjaciela, mimo iż to nie taka bezgraniczna, prosta i wszystko mogąca przyjaźń.

niedziela, 16 marca 2014

Am I gay? Bin ich schwul? Sono gay? ¿Soy gay? Jsem gay? Czy jestem gejem?

Mam mieszane uczucie, właściwie to nie wiem co napisać - obejrzałem sobie film "W imię" Małgośki Szumowskiej - film o tematyce LGBT. 

Z jednej strony nie lubię tego rodzaju filmów. Wpływ na to ma fakt, że mnie lekko przygnębiają. Nie ważne jest to, jaki koniec nastąpi, czy szczęśliwy czy nie. Czuję wówczas osamotnienie, w głowie pojawia się dlaczego ja wciąż jestem sam, albo na jaki los jestem skazany? Oczywiście jest jeszcze wiele innych... 
Druga strona medalu jest taka, że ten film w niektórych momentach odzwierciedlał moje życie. 
Samo życie Adama, księdza -
Czułem jak gdyby on czuł się w klatce. Umieszczony w niej, nie mógł się wydostać.
Inna sprawa: Podejście do chłopaków - młodych ludzi płci męskiej - samo spojrzenie, samo przebywanie z nimi. - To są właśnie takie momenty, które zauważam również u siebie, lubię gdy mam w okół siebie męskie grono - może nie pożądam każdego faceta, jaki w moim otoczeniu się pojawia - bo bym chyba zwariował. Ale prawda jest taka, że czasem pojawia się ten element żądzy, albo źle to ująłem - pożądania. Zwłaszcza gdy, ktoś celowo w niektórych momentach mnie nieświadomie (tak mi się wydaje) podpuszcza. 

Ukrycie - życie w szafie, nosząc dwie albo i więcej masek utrudnia funkcjonowanie. Tu jesteś tym, a za chwilę jesteś kim innym. Nie możesz być sobą, bo żadna z sytuacji nie pozwala Ci na to, byś sobą był. 

Wiara - kiedyś w mojej głowie, były pomysły związane z wstąpieniem do KK. Gdzieś jednak, moje wewnętrzne podejście do życia. Chęć bycia sobą, mówienia prawdy wykluczyły tą opcję. No jakże by inaczej? Ksiądz gej? Gdy jesteś zwykłym człowiekiem jak się okażesz gejem to najwyżej jakiś % ludzi się odwróci od Ciebie, ale gdybyś się okazał księdzem gejem - zostałbyś zlinczowany. A przecież wieczne życie w zasłonie mnie nie pociąga. 
Co innego, że sama rozmowa z sobą, z Bogiem - modlitwa, to duża pomoc dla psychiki. Coś co do mnie wraca jak bumerang. Są momenty, że modlitwa jest obecna bardzo często, ale są też takie gdzie jej brakuje. 
Mówi się, że Bóg się od ludzi nie odwraca. To ludzie się odwracają od Boga. Gdy potrzebuję pomocy jakoś ciężko mi się pomodlić. Nie umiem w sobie tego uczynić według powiedzenia "Jak trwoga, to do Boga". Wtedy wpatruję się w gwiazdy, w niebo i szukam punktu odniesienia na niebie, w myślach, po to by tylko swoją psychikę uspokoić kontemplacją. 

Eh... wracam do filmu. Nie miałem ani wyobrażenia o tym co ma nastąpić za chwilę, ani o tym jak się film ma skończyć.
Oczekiwałem chyba za dużo. Ale i oczekiwałem czegoś innego. Gdy donoszono na Adama, pomyślałem, może to jeszcze moment, że się okaże, że on w cale nic nie czuje do chłopaków. Dalsza już akcja mnie rozczarowywała - czemu? Jakoś zbyt dużo wątków homoseksualnych - pierwszy ten w pomieszczeniu na czerwonej kanapie - dwóch chłopców uprawiających seks. Ah no i jeszcze przed tym spowiedź. Potem zbliżenia księdza z chłopakiem. Koniec filmu mnie rozczarował - nie wiem co miało to znaczyć, że owy chłopak wstąpił do KK? 

Kiedyś raz w życiu odniosłem wrażenie, że ksiądz patrzył na mnie i niektórych chłopaków w specyficzny sposób. Być może to moje młodzieńcze fantazje. Z drugiej strony On był raczej młody, kontakt z młodzieżą mógł sprawiać mu przyjemność - bez podtekstów. 

---
Trochę chyba pomyliłem oczekiwania, ponieważ jakoś na sam koniec zdałem sobie sprawę, że chyba szukam jakiejś odpowiedzi życiowej. Na pewno nie jest to pytanie postawione w tytule posta - Czy jestem gejem? Szukałem prawdopodobnie odpowiedzi na pytanie jak żyć, jak z tym żyć, że jestem gejem? A może pytanie było jeszcze inne: jak żyć, by żyć z kimś, a nie samotnie?

sobota, 15 marca 2014

krew na ubraniu

Dziś sobie jadę do pracy rowerkiem i jakoś tak spojrzałem na moją kurtkę, aż nie mogłem uwierzyć, że wyszedłem z domu w tak brudnej kurtce.

Ale moment, moment, skąd na niej tyle tych plam? Nie wiem, niby wyglądało jak błoto, ale z drugiej
strony nie koniecznie - krew? Bardzo możliwe - tylko skąd ona na mojej kurtce - po pracy wyprałem kurtkę i co? Kur***a nie zeszło. Plamy jak były tak są nawet nie drgnęły.

Zezłościłem się i już w głowie tysiąc myśli co robić? Gdzie ja teraz taką ładną kurtkę kupię... Ale nie, nie, nie - czujny umysł, zapaliła się lampka, babcia moja zawsze mówi: Ludwik zawsze, ale to zawsze pomoże. 
Nie mając już pomysłu, a chcąc zachować kurtkę potraktowałem miejsca ludwikiem - ku memu zdziwieniu plamy schodziły w mig! I kurtka jak nowa, wyprana, bez plam. A ludwik to mój wybawca.

piątek, 14 marca 2014

SchaLo*zik-dzień

SchniBlo-Tag
Blojob - chyba każdy wie co to znaczy i tłumaczyć nie muszę...

Dziś podobno jest międzynarodowy dzień odpowiedzi na WALENTYNKI - ponoć to w tym dniu właśnie Kobiety sprawiają prezenty swoim mężczyznom. 


W Niemczech wzięło się to z angielskiego:
Steak and Blo*job Day
Schnitzel und Blowj*b Tag - można by to przenieść na polski Schabowy i Lo***k - SchaLo*zik.

No i tak pierwszym prezentem jest pyszne danie, a drugim Blowjob.

wtorek, 11 marca 2014

Przyjaźń: od piaskownicy do życiowego towarzysza

Kocham przyjaźń - to coś bardzo ważnego w moim życiu. Coś nadzwyczajnego - tego opisać się słowami nie da.

Oddałbym wiele, a nawet życie za przyjaźń. Prawdziwi przyjaciele są na zawsze.

Czytałem sobie taki artykuł o tym gdzie zaczyna się etap zdobywania przyjaciół i kiedy przyjaźnie spełzają na niczym.
W piaskownicy nasi przyjaciele to Ci, którzy mają fajne zabawki - chcemy się z nimi bawić i tyle. Dopiero w szkole podstawowej zaczynamy zyskiwać na przyjaźni - oparcie - ale nie zupełne, to czas prób powierzenia swoich rozterek - ogromne znaczenie ma tu jak zachowamy się w stosunku do tego co ktoś nam powierzył - może być to bazą późniejszej przyjaźni.

Źródło
Dwie z pięciu przyjaźni opierają się na poprzedniej szkole (podstawowej 1-3) sprzed szkoły podstawowej 4-6, przy czym mama i tata to najlepsi przyjaciele.

    W wieku młodzieży stopniowo z przyjaźni z piaskownicy wyrastają osoby godne zaufania, towarzysze życiowi, osoby wspierające. Odtąd nie można tej funkcji stracić. Rozwiązują problemy, które niegdyś rozwiązywali rodzice. - Cornelia Wurz

Gwałtowna zmiana przychodzi w wieku dorosłym. Po studiach i szkole szybko poszerza się nasz krąg przyjaciół, ale możemy wtedy również stracić przyjaźnie, a skutkiem tego są:
  •  Przeprowadzki, wbrew temu, że mobilność jest coraz to na lepszym poziomie, to nie utrzymuje przyjaźni.
P.S. Atka mnie pewnie zlinczuje za to stwierdzenie - ale cóż badania mówią same za siebie ;-) a Ty możesz być wyjątkiem ;-) - godnym naśladowania (odległość to nie przeszkoda w przyjaźni).
  • Małżeństwo - tak, tak nowym członkom jak i już obecnym może nie odpowiadać nasze przyjaźnie, co w konsekwencji rozluźnia nasze więzi, aż w końcu je niszczy.
  • Rodzicielstwo - Rodzice skupieni na swoim potomstwie zapominają o tych co ów dzieci nie mają.
  • Wkroczenie w życie zawodowe - nowe miejsce, nie ważne czy pierwsze czy dodatkowe - nowe okoliczności poszerzają naszą sieć znajomych. Wspólne wyzwania, cele, praca owocuje przyjaźnią.
  • Rozwód - to kolejny powód dla którego tracimy nasze przyjaźnie, nie chcemy się trzymać czegoś/kogoś. Uciekamy na bok i spotykamy się tylko z wąziutką grupą przyjaciół.
  • Śmierć członka rodziny/małżonka/i - ludzie chowają się i znikają niby na chwilkę, ale jednak wiele przyjaźni nie przetrwa tego cofnięcia się w cień jednej z osób.

Pomimo tego, że poznajemy ciągle nowe osoby, to nasze przyjaźnie z wiekiem się zawężają i zamiast rozwijać, poszerzać o nowe znajomości to uciekamy od nowych ludzi, opierając się na tych co jeszcze pozostali.
Źródło
Średnio od 24.6 roku życia ludzie tracą przyjaźnie! O mein Gott!!! Tak niewiele mi zostało... - hehe nie, nie - ja się pocieszam, że dopiero te nawiążę :D

W wieku 30 lat zaczyna się etap utraty średnio jednego przyjaciela na pięć lat. Boah...

Kiedy już czujemy się zmęczeni, widzimy oznaki, że przyjaźń się kończy, lub nie przetrwała kryzysu, ważne jest dobry Happy End!!

Zamiast obwiniać się nawzajem: "Ty jesteś temu winien." "Nie pomagasz mi." "Zlewasz mnie." Lepiej powiedzieć, że odczuwamy, jakoby przyjaźń nie stanowiła dla nas tego co początkowo, że czujemy się osamotnieni w przyjaźni.

Z utratą jednych przyjaciół nasze inne pozostałe przyjaźnie zyskują na zażyłości. W swoim życiu potrzebujemy zaledwie pełną rękę przyjaciół, aż do dziecięciu bliskich i prawdziwych towarzyszy, przyjaciół, których regularnie spotykamy, łączymy wydarzenia z historii, którzy są dla nas szczególnie ważni.

Na koniec:

poniedziałek, 10 marca 2014

jeszcze P O L S K A nie zginęła

 Pierwsze dwa akapity możesz pominąć ;-)

Polityka od zawsze mnie pociągała, czuję wewnętrzną potrzebę przywództwa, kierowania ludźmi, sprawowania władzy - ot tak, właśnie takie uczucie mam.

Ale, ja w roli kogoś nadrzędnego - nie jestem sobą - jestem tyranem - wymagam, czepiam się gdy brakuje w tym dokładności, kontroluję, sprawdzam, etc. Ludzie tego nie lubią, to stresuje, wprawia w zakłopotanie. 

Dziś trafił mi się taki nagłówek Polaków gotowość do poświęcenia się dla kraju | Kiedy przyjdą podpalić dom… - Polityka.pl  
Okazuje się, że tej gotowości jakoś nie widać. Ja u siebie jej nie widzę. Nie zamierzam brać udziału w potyczkach politycznych, w grach, które pochłaniają ofiary. 

Patriota - to kto? 
Źródło
- taki co na pewno bierze udział w wyborach,
- ma na celu dobro ogółu obywateli,
- potrafi powiedzieć coś o Polsce (czy to z historii, czy z zabytków, czy z miast, czy to z pomników przyrody, czy chociażby z miejsc/miast/ wsi, które warto by odwiedzić,

Nie widzę związku z oddawaniem życia za ojczyznę. No przepraszam, ale co to, to nie. 

Moja głowa ma problem ze zrozumieniem, jak można brnąć w bagno krwi, ubóstwa, brudu, choroby i czego tam jeszcze, tylko by chronić czyjąś du***. 
Politycy, to twory, które często w swojej pazerności zapominają o zwykłych szarych obywatelach i sami tworzą konflikty po czym ludność na tym cierpi.

Także moje zdanie jest takie, że życia za ojczyznę nie oddam. Ono jest jedno, a ojczyzna to dla mnie tylko wspomnienia... nie wiążę tego z miejscem z którego pochodzę.

niedziela, 9 marca 2014

praca nie hańbi, ale wykańcza..

Dziś się wielu śmieje z różnego rodzaju prac jakimi się ludzie trudnią, ale ponoć żadna praca nie hańbi, moja na pewno nie. 
Uczy życia, konfrontuje człowieka z życiem, z rzeczywistością, z tym jacy są ludzie w około. Wymagając posłuszeństwa w tym sensie: staranność, obowiązkowość, dokładność i sprawność działania uwzględniając współpracę na najwyższym poziomie, sprawia, że człowiek uczy się dwa, a może i dziesięć razy szybciej niż to zwykle jest. 

Źródło

Godzenie tego wszystkiego sprawia, że człowiek po kilku godzinach wymięka. Owszem śmiejesz się jak głupi do sera, udając, że wszystko jest w porządku, że nikt Ci nic złego nie zrobił, lecz przychodzi taki moment, że pękasz i wtedy cała otoczka piękna idzie w niepamięć. Pozostaje tylko to złe wspomnienie i o tym się plotkuje, wytyka i przytłacza kolejną ofiarę. Tak czuję się ostatnio taką ofiarą. Być może to właśni moja wina, że za bardzo chciałem pogodzić wszystko to czego oczekiwano ode mnie.

Z licznych znajomości czuję, że zostaję z boku sam. Nie umiem się przebić i zyskać drugą szansę ;-(

Dzień w dzień idąc do zakładu myślę, nastawiam się pozytywnie, cieszę się, że tam idę, bo praca wbrew wszystkiemu jest fajna. Ale zawsze coś psuje mi tą wizję. 

Upadam? Muszę wstać i iść dalej, przecież nie upadłem.

sobota, 8 marca 2014

Kobieta, jej dzień

Źródło obrazka pana bez ubrania
Z okazji Dnia Kobiet
Wszystkim moim czytelniczkom
chciałbym złożyć najserdeczniejsze życzenia.
Dużo zdrówka i radości
uśmiech i pogody ducha
pomyślności i zadowolenia.
Spełnienia marzeń tych malutkich i tych większych.

Życzę Wam Drogie Panie wszystkiego Dobrego!!!

Gdzie błonnik, tam wiewiórka...

Źródło
Idąc sobie na uczelnię na mojej drodze pojawiła się wiewiórka. Biegała od lewej do prawej, od drzewa do chodnika - co by nie było to każdemu się podobała - wszyscy przechodnie się uśmiechali - takie to urocze ;-)

Mam chyba jakąś obsesję na punkcie swojego wyglądu -
Chcę mieć 6ciopak - tak by się to ładnie prezentowało, by wyglądało seksi, uroczo, ładnie, słodko i męsko! 
Nawet czasem tak to wygląda - gdy ćwiczę jest fajnie wygląda jak na chwilę obecną dobrze. 
Problem się pojawia wtedy gdy coś zjem - to z pięknego 6ciopaka robi się bryła - kula i chuk bombki strzelił. Nic nie ma z moich ćwiczeń. Czuję się jak na pompowany i źle mi z tym.


Nie wiem czemu tak to się dzieje, że gdy zjem coś to brzuszek wygląda odstraszająco. 

Może jem za szybko - to mógłby być powód.
Może jem za mało nabiału - to fakt, choć ostatnio jem więcej serków, etc.
Może za mało owoców - to prawda
Może za mało warzyw - też prawda



Hm... sam nie wiem skąd to się bierze. 

Dobra pewnie za mało błonnika - warzyw, kasz, produktów pełnoziarnistych, owoców, etc. No więc muszę się przerzucić na coś "zdrowszego" - bogatszego w błonnik.
Zobaczymy jak to się będzie miało do kasy :-(