Wczorajszy wieczór miał być tak fajny, tak zajebisty składało się na to obrona Szymka na 5! Jego urodziny - moja klawa obrona - okazji do spotkania i świętowania było nie mało, tym bardziej, że tak bardzo jesteśmy zabiegani, że czasu nie znajdujemy już na przyjaźń, aczkolwiek oceńcie sami...
Na ten weekend ustawialiśmy się już na początku miesiąca - jako, że to jedyny odpowiadający - w tygodniu pisałem do Szymka, pare dni wcześniej gadaliśmy o tym jak byłem u Niego - sobota po mojej obronie "damy ostro w palnik". Nadszedł dzień soboty, wieczór obrona się skończyła piszę do Szymka, o której się ustawiamy? W odpowiedzi dostaję: "Czekam na znak czy mnie zawiezie do Ciebie Brat" spytałem o Jego auto "Byłem rano ... i popiłem i nie bardzo" Ręce mi opadły nie oszukuję. Aha - po jakimś czasie "Stary nie dopisze. A nie dotrzesz do mnie?" Nie mając auta, było to niemożliwe. Usłyszałem "Kurwa". Już na wyjebce - bo i tak - już tysięczny raz tak jest, że chyba się powinienem przyzwyczaić, że to standard i nawet tego nie planować. Napisałem mu: "Stary no trudno się mówi :)" Napisał coś o przyjaźni i takie tam. W tym czasie zadzwoniłem w pare miejsc i udało mi się zorganizować dojazd. Pojechałem, poszliśmy na imprezę pod gołym niebem... Wielu znajomych, zakupiliśmy trochę % i tak się to z tym to z tamtym bawiliśmy - Szymek gdzieś zniknął pogadałem sobie z innymi, czas mijał a Go nie było... Ze Staśkiem (moim równie dobrym kumplem) pogadaliśmy sobie to o obronie to o takich zwykłych sprawach, etc. Stasiek mówił, że mimo iż ma tylu znajomych to tak na prawdę, żadnego, z którym mógłby gdzieś wyjść i się pobawić, wypić, etc. dzielą nas kilometry co prawda małe (30km) ale wiele razy to utrudnienie. Jakoś koło 1 Stasiek poszedł zagadać z kimś znajomym. Siedziałem sobie na murku, obserwując tłum bawiących się ludzi. Kolory laserów biegające po niebie - fajna sprawka - gdzieś w tym wszystkim były zajebiste fajerwerki. Wybiła pierwsza i tym samym się zmyłem stamtąd. Nie będę siedział tam jak debil sam... Gdy leżałem w łóżeczku, dostałem wiadomość:
Stary gdzie Ty jesteś? - W domu już.
Oja już?
Bez pożegnania?
Bez pożegnania?
No skoro zniknąłeś to jak miałem się żegnać?
Nie no ok. I tak jesteś MOJ NAJLEPSZY PRZYJACIEL. dobrej :)
Daj spokój dobranoc :)
Byłem tak bardzo zły na Niego, że nawet nie miałem ochoty pisać z Nim. Zawsze gdy się ustawimy, że coś ma się dziać, mamy wypić to jest niemalże podobna akcja. Albo On się napije gdzieś w międzyczasie, albo coś innego wypadnie i ląduje po dwóch piwach na chacie.
Szczerze to mam już gdzieś to całe udawanie przyjaciół, męczy mnie to i to cholernie. Zawsze gdy pisze, że coś potrzeba, jak przykładowo ostatnio, potrzebował dwie prezentacje w ppt, sprawa pilna. Zostawiłem wszystko ogarnąłem obie. Wysłałem. Dziękuję i tyle - nie liczę na żadne gratyfikacje za pomoc etc., ale kurwa raz na jakiś czas tym bardziej, że teraz to wgl nie mamy jak, mógłby zostawić innych i pogadać wypić ze mną - no ja pierdole czy wymagam, aż tak wiele? - Chyba jednak tak....
Dziś miałem sen, którego bym się nie spodziewał - tym bardziej, że kiedyś poprzysięgłam sobie, że nie będę myślał o jakiejś bliższej intymnej relacji z ludźmi, którzy są moimi znajomymi, przyjaciółmi, kumplami, etc. Przysięgi nie dotrzymałem, otóż. Śnił mi się powrót do domu i to, że chłopaki tj. Szymek i Stasiek odprowadzali mnie kawałek - idąc ciemną ulicą, którą rzeczywiście wczoraj/dziś w nocy wracałem Stasiek zaczął się do mnie przytulać w taki sposób objął niby gratulacje z obrony, ale gdzieś jego spojrzenie i usta wirowały blisko moich. Głębokie spojrzenie po tym jak się odsunęliśmy i słowa chcesz??? Podszedł ponownie i wtedy się pocałowaliśmy - widział to Szymek, nie zareagował jakoś dziwnie, a może i dziwnie, w jakiejś sytuacji doszło do tego, że on też podszedł i mnie pocałował, co prawda raz i krócej niż Stasiek, bo ten kilka razy. Sen się urwał w momencie gdy wybieraliśmy się gdzieś dalej...
Szczerze to głupio mi z tą świadomością, iż takie coś wgl. mi się przyśniło. Zawsze sobie mówiłem, że osoby z którymi łączą mnie relacje znajomości nie będą obiektami "westchnień", ale cóż sen postąpił inaczej.
Teraz gadałem sobie ze Staśkiem jak tam po wczorajszej imprezie się czuje :D I wygląda na to, że dobrze :D Ponoć Szymek pytał o mnie później gdzie jestem - eh -...
a mi właśnie brakuje takich zwykłych gejowskich przyjaciół, ale niestety zazwyczaj wyglądałoby to tak jak u Ciebie z Szymkiem, więc dałem sobie spokój z rozglądaniem się za znajomymi ;)
OdpowiedzUsuńAni Szymek ani Stasiek nie są gejami :D a co do przyjaciela-geja to takiego nie mam, chyba za trudne to jest:D
OdpowiedzUsuńooo, to śnią Ci się pocałunki z hetero :P no proszę, też różne sny miewałem o znajomych, niektóre bardzo gorące :P
OdpowiedzUsuńno chyba niestety śnią :D
OdpowiedzUsuńniestety? chłopie, ja uwielbiam takie sny :P
OdpowiedzUsuńi co mi z takich snów?
OdpowiedzUsuńmaruda z Ciebie! :P
OdpowiedzUsuńKiedy pierwszy raz przeczytałam ten fragment, (…) Prawdziwi przyjaciele to ci, którzy są przy tobie, gdy dobrze ci się wiedzie. Dopingują cię, cieszą się z twoich zwycięstw. Fałszywi przyjaciele to ci, którzy pojawiają się tylko w trudnych chwilach, ze smutną miną, niby solidarni, podczas gdy tak naprawdę twoje cierpienie jest pociechą w ich nędznym życiu - to nie powiem, ale mną ruszyło. Od dzieciństwa wpajano mi inny punkt widzenia. Kiedy jednak pochyliłam się nad minionymi „przyjaźniami”, znalazłam w nich mnóstwo tego czegoś, niestety:(. Spróbuj spojrzeć na przyjaźń z tej perspektywy.
OdpowiedzUsuńmożliwe - ale według mnie to nie ładne postępowanie, dlatego nie chcę o swoich Znajomych śnić w takich kontekstach jak zbliżenia.
OdpowiedzUsuńObawa przed samotnością i brakiem ludzi do których mógłbym się odezwać, chęć życia z ludźmi w ich otoczeniu sprawia, że za każdym razem nadstawiam drugi policzek. Nie umiem, żyć w ciszy, w samotności, dla mnie kontakt z bliskimi mi ludźmi jest jak powietrze, które jest niezbędne do życia - dokładniej tlen bez którego bym się udusił... Zwracałem już uwagę na to w rozmowach z Szymkiem, ale nie wiele to zmieniło jak widzimy.
OdpowiedzUsuńBo najczęściej bardzo kurczowo trzymamy się znajomości, przyjaźni i ludzi, których znamy, a nie pozwalamy innym do naszego życia wkroczyć. Lepszy zło znane, niż dobro nieznane. Ja pozbyłam się z mojego życia pseudo-przyjaciół-wampirów, wysysajacych ze mnie pozytywną energię i wiarą w ludzi i nowi przyjaciele sami się znaleźli - paradoksalnie ci starzy zaczęli nagle bardziej mnie cenić, kiedy odesłałam ich na drzewo :)
OdpowiedzUsuńMoże masz racje, tylko ciężko mi zostawić ludzi, których ogólnie bardzo lubię i którym wiele zawdzięczam...
OdpowiedzUsuń