niedziela, 18 grudnia 2011

u schyłku adwentu

Adwent dobiega już końca. Dziś udałem się na Mszę Świętą. Przy okazji chciałem skorzystać ze spowiedzi. Słuchałem kazania znajomego księdza Pawła i tak próbowałem odnosić jego słowa do siebie, swojej wiary, zachowania.




[caption id="attachment_94" align="alignleft" width="150" caption="adwent"]adwent[/caption]

Mówił o służeniu i służeniu. Pokazywał jak można żyć będąc sługą, i jak żyć będąc służącym. Ciekawe rozgraniczenie - sługa to człowiek prawy, oddający się woli Boga, a nawet podporządkowujący się boskim decyzjom. Przytaczał tu Maryję "Oto ja służebnica Pańska niech mi się stanie według Słowa Twego!" wskazując, na to że powinniśmy słuchać Boga, i oddawać się Jemu, Jego woli. Służący zaś to swego rodzaju niewolnik, który czyni coś bo musi, nie koniczynie jest to przymus związany z ograniczeniem wolności, czasem jest to przymus psychiczny, a nawet przymus wynikający z potrzeb.


I zastanawiam się czy ja jestem sługą, czy służącym. I nie wiem, nie  potrafię odpowiedzieć sobie na to postawione pytanie.  Jeszcze nie teraz.


Czekając na spowiedź i spoglądając na niekończącą się kolejkę wiernych do konfesjonału zastanawiałem się dlaczego ksiądz Paweł spogląda na mnie za każdym razem, gdy przychodzę do Kościoła takim wzrokiem. Dziś zbierając na tacę, gdy tylko spojrzałem na niego a on na mnie, wówczas wymiana uśmiechów.


Innym, bo może nie dziwnym uczuciem jest to, że będąc w Kościele, zwykle potrafię się wyłączyć, nie myśleć o problemach, smutkach, a nawet znajomych, rodzinie, przyjaciołach. Są takie chwile gdzie czuje się wolny od myśli. I to mi się bardzo podoba, szkoda tylko, że w domu, na co dzień tego nie potrafię.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za rozmowę :)