środa, 26 kwietnia 2017

warunki na wyspach

Właściwie to do wszystkiego możemy się przyzwyczaić, do tych lepszych i tych gorszych wydarzeń. Lecz czasem nie warto.

Najgorsze jest to, że zrażam się już na samym starcie. Z jednej strony powtarzam sobie to chwilowe działanie, z drugiej zaś zastanawiam, czy aby nie jest tak, że dobrze to już nie będzie.

Dziś toczy się wielka burza deformować wyspy, czy ich nie deformować. Ci wyżej sytuowani chcą deformy, inni zaś są jej przeciwnikami, zresztą tak jak ja. Co to za pomysł skracać ogólny czas kształcenia - przecież to Ci młodzi tylko na tym stracą. A my jako naród stracimy ogromne pieniądze, które można byłoby lepiej wykorzystać: doposażyć, rozbudować, wzbogacić oferty, itp., itd. - można było przeprowadzić świetną reformę, ale ktoś woli wprowadzić chaos.

I jeszcze te puste obietnice, hasła rzucane jak z rękawa bez poparcia jakimikolwiek dowodami - to wszystko przeraża, a dorzucić jeszcze do tego inne aspekty - to się człowiek zastanawia, co on tutaj robi.

Po deformacji mam niby skorzystać na niej, ale co to za korzyść - przybędzie mi obowiązków, ale nikt nie zadbał o to by przybyło: miejsca - by rozbudować wyspę, by ją odpowiednio wyposażyć - niech nikt mi nie mówi o tych pustych słowach pani Z. - ta kobieta postradała rozum. Na mojej wyspie warunki są z jednej strony rewelacyjne, ale z drugiej już ekstremalne. Trzeba pracować na dwie zmiany, by teraz można było się zmieścić. A co dopiero gdy dojdzie jeszcze jeden rocznik, potem drugi???
HALO? - Pani Z. czy pani zgłupiała. ...
.... (cisza)
No dobra odpowiem za panią. Tak pani zgłupiała.

Jak mamy to uczynić? Jak mam efektywnie pracować? Jak mam rozwijać pasje? Jak mam motywować, kiedy warunki ku temu w ogóle nie sprzyjają??? Przecież to żadna przyjemność gnieździć się. Za tym pójdzie również niewystarczające wyposażenie - bo gdzie je zmieścić i jak stworzyć pracownie, skoro teraz jest ich za mało? Oczywiste jest, że wrzuci się wszystko do jednego worka. W efekcie będzie tak, że ja z całym tabołem będę dalej wędrował po pokojach na wyspie i udawał, że chociaż na chwilę tworzę atmosferę dla swojego fachu. Przecież to nie zda egzaminu.

Wystarczy poszperać w internecie i od razu można znaleźć pracownie, które sprzyjają nauce. Są przestrzenne, zachęcające do nauki i nie znajdziemy w nich 5 różnych fakultetów.
Ktoś może uznać to za błahostkę - jednakże uważam, że bez sprzyjających warunków w trudnym środowisku jest tylko trudniej.

... a może ja szybciej jeb***ę to wszystko w diabli i odejdę.

Spiszę swoje pomysły, swoje wizje i opublikuję blog, taki wierny pamiętnik mojej wymarzonej wyspy.
Wiem, że idealnych nie ma, ale jak nie będziemy starali się stworzyć super rzeczy, to nie stworzymy nic, co byłoby motywujące.

Na początku swojej działalności podjąłem działania na celu promocji mojego fachu. Później zarzucono mi, że za bardzo go promuję. Działania nie odpowiadały władzy. Za jakiś czas stwierdzono, że trzeba się wykazać i w sprawozdaniu wymagano ode mnie działań. Wówczas musiałem naciągać wszystko, kombinować i udawać, że coś zostało wykonane. Poinformowano mnie, że trzeba coś robić. Zrobiłem znowu jedno wydarzenie, coś jeszcze i po chwili znowu słyszę, że komuś coś nie pasuje.
Zaczynam mieć tego dość. Obawiam się, że długo nie wytrzymam w tym dość toksycznym środowisku.

I tak zastanawiam się jak się teleportować na inną wyspę w dobie "dobrej zmiany". Gdzie teraz trzeba szukać zatrudnienia przez zwierzchników...

A może zacisnąć zęby i dalej udawać, że jest fajnie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za rozmowę :)