piątek, 1 lutego 2013

o matematyce dla humanisty

Dziś w dobie rozwoju wprowadzamy wiele pojęć w nasz słownik, rozróżniamy szereg zachowań ludzkich. Stwierdzamy na podstawie badań, obserwowań, przekonań - czasem też - że coś jest takie i owakie.

Całe szkolnictwo, ludzi niemu podporządkowanych podzieliliśmy na tych co lubią język, zagadnienia społeczne, itp - Humanistów, oraz tych co świetnie dają sobie radę z cyferkami i przeróżnymi z nimi kombinacjami - Umysły Ścisłe.

Dalej, nasze stwierdzenia pokazują, że jeśli jestem humanistą to do umysłu ścisłego daleko mi brakuje. Ale w gruncie rzeczy jest ponoć inaczej.

Pojawia się coraz to więcej stwierdzeń, że Matematycy - umysły ścisłe - radzą sobie lepiej z nauką języków obcych, niż ich humanistyczni znajomi.


Matematyka jest jednym z języków.  - Helen Doron

Ponoć wynika to z tego, że umysły ścisłe mają zdolność myślenia logicznego, w większym stopniu rozwiniętą.

Z drugiej strony nie ma niezbitych badań, które pozwalały określać ludzi, czy są humanistami czy ściślakami. To jaki kogoś nazwiemy zależy raczej od tego w czym czuje się lepiej.

Nasz mózg podzielony jest na dwie półkule: lewą i prawą, stąd też przypisane do nich zostały pewne czynności jako charakterystyczne:


Lewa półkula

Prawa półkula

Werbalne

Niewerbalne, wzrokowo-przestrzenne

Sekwencyjne, czasowe, cyfrowe

Równoczesne, przestrzenne, analogowe

Logiczne, analityczne

Całościowe, syntetyczne

Racjonalne

Intuicyjne

Myślenie „zachodnie”

Myślenie „wschodnie”

Która półkula jest lepiej w nas rozwinięta, możemy stwierdzić obserwując powyższe stany/zachowania jakie reprezentujemy.

Jako, że moje zainteresowania idą w dużym stopniu w kierunku humanistycznym jak się by wydawało, studia, pociąg do języków, tego co raczej humanistyczne, to do końca nie jest takie proste.

Pomimo tego, że matematyka to moja pięta Achillesowa, odkąd tylko pamiętam, z matmą nie było mi łatwo, wręcz przeciwnie. Ale! Zawsze pomimo tego, że dwóje, i jedyneczki kolekcjonowałem to lubię matematykę. Jestem i byłem za jej wprowadzeniem na maturze. Fajnie byłoby umieć swobodnie liczyć, posługiwać się matmą, niestety każde próby nauki legły w gruzach.

Ze szkoły, z LO pamiętam sytuacje, gdzie nauczycielka - świetna kobieta - bardzo fajnie tłumaczyła, obrazowała to co trzeba wykonywać, na co zwracać szczególną uwagę podczas matematycznych zmagań, tłumaczyła mi jakieś zagadnienia, powtarzała kilkakrotnie, pytając czy rozumiem, zadania przy niej rozwiązywałem samodzielnie o ile nie były bardzo skomplikowane, te trudniejsze zwykle mi pomagała, lub też sugerowała zły tok myślenia. To było fascynujące, zachęcało do nauki. Ale fascynacja szybko mijała, gdy wychodziłem z klasy matematycznej, gdy opuszczałem szkolne mury, znalazłem się w domu - czar pięknej matematyki prysł. Nie potrafiłem nawet samodzielnie rozwiązać ponownie tych zadań, które jeszcze parę godzin temu nie stanowiły dla mnie problemu. Te sytuacje przyprawiały mnie o ból głowy i do dziś zostają nie zrozumiałem.

Ale, ciągle mam pociąg i chęć na matematykę, bo wiem, że wbrew pozorom nie jest trudna, tylko trzeba mieć dużo wiary w siebie, trzeba przede wszystkim chcieć jej się nauczyć. Może kiedyś to ogarnę.

Informatyka to niczym matematyka - a mój pociąg do niej też nie jest taki mabdzieńki, lubię infę i tą szkolną i "wyższą". Ale problemem znów jest brak zdolności logicznego myślenia, matematycznego myślenia - co mnie bardzo ogranicza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za rozmowę :)