Ja pierdole co za week!
Ten wpis to wyładowanie chujowych przeżyć... Uważaj bo to dopiero początek...
Chujowo jak zwykle kiedy z Szymkiem się ustawiamy. Zawszę chcę by wypaliło, zawsze nadstawiam się i po co? Kurwa po to by tylko być.
Dziś albo wczoraj jak kto woli 14.03 telefon dzwoni numer stacjonarny - Halo, no siema - Szymek dzwoni. Ty ja będę dziś w XxX. No spoko to wieczorem jak będziesz to się odzywaj ustawimy się na imprezę, etc. Jasne jak skończę robotę dam znać. Powiedziałem. Skończyłem ok 20. Wtedy też napisałem do Szymka, a właściwie to zadzwoniłem, może polecimy tu i tu? Eeee ja to tu to nie, nie moje klimaty - trochę podejrzane mi to było, ale chuj z tym... Wpadam do domu i dzwonie, że jestem gotowy, dobra my na mieście po klubach się rozglądamy. Zdziwiony napisałem my? No ja z kumplami z roku. Ahas... Nie ustawiałem się na jakąś taką imprezę i wgl. nie było o tym mowy, że soptkam się z kimś kogo nie znam etc. Walić to. Wpadli pod blok wyszedłem i pojechaliśmy odstawić furę... Zakupiliśmy bro, ja 3 Szymek 4 i Kolega 4 jeden już miał towar. Pod blokiem kierowcy wypiliśmy po browarku i udaliśmy się w drogę, przed samym klubem z jakieś 500m Szymek Ty nie wiesz gdzie ja mam portfel? Nie.... z uśmiechem odpowiedział Szymek. Ja pierdole.. wszystko poszło się jebać. Wkurwiony na maksa szedłem z nimi dalej, licząc że został w aucie... Ale jak na imprezę skoro kasy brak.. Wpadamy do klubu, kasa biletowa Szymek, Kolega Łukasz i Kolega Krzysiek za nimi ja. Szymek wpadł bez problemu śmignął dalej i tak kolejno koledzy. W pewnym momencie mówię do siebie, kurwa przecież nie mam kasy, więc jak... zawróciłem się i tylko wykonałem tel. do siostry po numer do banku. Tam się dowiedziałem, że z karty póki co nie dokonano żadnej transakcji i postanowiłem ruszyć w drogę powrotną i szukać swojej zguby. Chłopacy wpadli do klubu nawet nie zauważając, że zostałem. Będąc w miejscy gdzie się zorientowałem, że portfela brak, zadzwonił Szymek i pretensjami o co mi chodzi dlaczego poszedłem, etc.. Wkurwiony na makas mówię, że nie mam portfela, i nie wiem co z nim etc. Że to kurwa chyba nie moja wina - śmiech jego - potem no dobra moja ale nie robiłem tego specjalnie... Życzyłem Im udanej imprezy i poszedłem dalej rozłączając się. Całą drogę szukałem, dochodząc do auta kolegi patrzę przez szybę i portfel leży. Wróciłem do domu wkurwiony i piszę te chujostwa....
Iść spać, chuj nie impreza, ale co by nie było to jak zwykle z Szymkiem coś nie wypala. Może to i dobrze, że kurde nie będzie już takich wypadów. Zawsze to się staram a wychodzi chujnia. Dziś zdenerwował mnie i to równo. Sorry ale wiedział, że nie mam portfela więc i kasy, a spierdolił z kolejki pierwszy nawet słowem się nie odezwał...
Pojebane życie...
heh, no rzeczywiście noc miałeś mało udaną... mam nadzieję, że nastrój dziś lepszy ;)
OdpowiedzUsuńI to ma być Twój kumpel?
OdpowiedzUsuńPożegnanie w zakładzie się szykuje więc trochę lepiej tylko pracująco :D
OdpowiedzUsuńAh nie wiem czy to wdzięczność za pomoc, czy to że lubię Go sprawia, że zawsze się poddaję i próbuję na nowo by coś wypaliło...
OdpowiedzUsuń