piątek, 13 maja 2016

bezrobocie

Kiedyś już o tym pisałem, jak ciężko znaleźć w moim regionie pracę. Niestety wbrew ogólnemu wzrostowi, poprawie warunków, etc. tu wciąż panuje bieda. Znalezienie pracy graniczy z cudem. Jedni szukają miesiącami, a jak już coś dostaną to często gęsto są oszukiwani.

Bieda to alkoholizm. We większości przypadków tak jest. Niestety. Miałem ostatnimi czasy rozmowę z pewną panią kierownik w dużym zakładzie. Wstawiłem się za pewnym człowiekiem. Gdy się dowiedziałem, że opuścił zakład nietrzeźwy, niestosownie zachował się wobec przełożonych, nie mogłem tak się temu przyglądać. Zdobywszy numer zadzwoniłem. Kobieta nie była zdziwiona, może to dobrze ukrywała. Porozmawialiśmy sobie dobry kwadrans o życiu, o ludziach, o rynku pracy, etc. Porozmawialiśmy sobie o ludziach, o moim znajomym. To dobry człowiek - te słowa każdy interpretuje na swój sposób, a słyszymy je zawsze gdy ten dobry człowiek zrobi coś głupiego. Cóż prawda jest prawdą. Ja mówiłem otwarcie, ona w sumie również. Nie mogła tylko zrozumieć, jak sama się przyznała, dlaczego? Ona nie pochodzi z rodziny, która miała problemy alkoholowe. Nie wie jak to jest... Sam nie umiałem wyjaśnić, chociaż przecież znam to na własnej skórze. Są ludzie, którym wiatr sprzyja i stronią od alkoholów, mimo iż rodzice, czy też jedno z rodziców popadło w alkoholizm. Ja do 18 roku życia nie piłem nic. Mając 19 lat zacząłem czasem ze znajomymi popijać. Była impreza, była okazja to sobie coś wypiliśmy. Chociaż zawsze starałem się znać granicę. Do dziś jak już sobie wspominamy dawne czasy, to każdy mi mówi, Ty wiesz kiedy powiedzieć stop. A no nie wiem. Prawda jest taka, że kiedy nie chcę pić, a nie chcę to nie piję, jeśli chcę coś wypić, to coś wypiję i wiem, że trzeba powiedzieć stop. Ale mam za sobą już kilka imprez gdzie nie zakładałem mówienia sobie stop, wówczas płynąłem, aż odpłynąłem. Nie żałuję tego, bo przynajmniej mogę się z siebie pośmiać. A że z dystansem do siebie u mnie jest ciężko, to chociażby te sytuacje wręcz nakazują mi mieć ten dystans i się śmiać z siebie. Więc staram się myśleć pozytywnie o tym co było. Dziś jednak alkohol to mój wróg. Nie lubię go, nie mogę patrzyć. Owszem zdarza mi się wypić odrobinę - piwo 2%. Na więcej nie mam ochoty ani siły. Powód jest tylko jeden: widzę jak ludzie się staczają przez alkohol. Brzmieć może to irracjonalnie, lecz czuję jakiś wstręt, obrzydzenie. 
Z drugiej strony to chciałbym sobie kiedyś wieczorem usiąść wypić lampkę wina, może piwo, a może coś mocniejszego, lecz z drugiej strony zawsze jest ten hamulec. Na chwilę obecną klocki są wytrzymałe, więc hamuje stanowczo: nie (odmawiając sobie).
Źródło Internet
Ale przecież są osoby z takich rodzin jak ja, gdzie tego hamulca nie ma, nie ma w ogóle i młodzi jak ojcowie, czy matki odpływają. To jest smutne, ale prawdziwe. Wówczas zadaję sobie pytanie, dlaczego tym dzieciom nikt nie wyciągnął ręki na ratunek? 
Ja tą rękę dostałem, miałem wzór osobowy jaki mnie prowadził w życiu, byli to dużo starsi koledzy, bracia Zosi, jej tata, wspaniały człowiek, zarówno jej mama. Wsparcie rodziny Zosi i jej towarzystwo odkąd tylko pamiętam, sprawiło, że w życiu ważniejsze było dla mnie to co piękne pozbawione alkoholu, ambicje, oraz to, że kiedyś będę mógł tak jak oni być tak wspaniałym człowiekiem, mieć dom, móc sobie pozwolić na to i owo, móc być przykładem - z tym ostatnim trochę, życie pokrzyżowało plany, bo gej świecący przykładem, kto słyszał? No dobrze dla mnie takim przykładem jest sam Robert Biedroń. Może kiedyś, kiedyś...
Wracając to bez wyciągniętej ręki nie byłbym dziś tym człowiekiem jakiego część z Was poznała. Definitywnie nie byłoby to możliwe. Rozmowę z ową kobietą zakończyliśmy na tym, że kolega przemyśli to co zrobił, zwróci się z przeprosinami i damy radę zapobiec głupotom. 

Dziś owy młodzieniec dalej ma prace. Czy jest mi wdzięczny? Nie wiem. On chyba nawet nie wie, że rozmawiałem z jego przełożoną. Próbowałem go tylko nawrócić na dobrą drogę. Oby się udało. Moja rozmowa miała tu dalsze skutki, w końcu nie będzie musiał pracować na czarno, dostał normalną umowę, no dobra o normalności można jeszcze tu nie wspominać, bo to umowa zlecenie, lecz zawsze to coś, ubezpieczenie jakieś podstawy, a nie zupełnie nic. Może z czasem będzie coś z tego konkretnego.

Misiek jednak nie miał tyle samo szczęścia co Młody. Z swoim narwanym szefem się nie dogadał. Teraz się jakoś nie dziwię, że w tym lokalu ciągle poszukują ludzi do pracy. Co ważne w tym wszystkim, to Misiek został przeproszony za to, że niestosownie został potraktowany. Choć telefon z przeprosinami sam w sobie był, pozytywnym doświadczeniem, to jego końcówka już nie koniecznie. Szef zarzucił mu, że miejsce w którym pracował jest w sumie okej, lecz dlaczego nie pracował na innym stanowisku ze swoimi zdolnościami. Misiek się do mnie śmieje: bo ktoś musiałby polec z nas dwóch ja, albo szef, bo ten ostatni lubi się wszędzie wtrącać...

No i tak oto znowu szuka pracy dalej. Rozmowa za rozmową, przeważnie to nie spełnia warunków tj. prawo jazdy, dyspozycyjność weekendowa (tu ze względu na dzieci, jest to temat trudny), własny samochód. 

No zobaczymy co czas przyniesie, ale mogłoby się coś ruszyć w tym temacie, byłoby nam dużo prościej. 
Wówczas sąd byłby przychylniejszy naszej rodzince :) Ale z tym musimy jeszcze poczekać... - na chwilę obecną same wizytacje. Podsumowaniem jednej z nich są słowa: widziałem spartańskie warunki, gdzie chciano wziąć dzieci, tutaj to luksus. Było to dla nas bardzo miłe. Chyba nie mamy tak źle. 

Ja ze swojej strony mogę powiedzieć u mnie w domu za małego nie było tyle miejsca co my mamy dla naszej 4, a u mnie było 6 osób, choć rzeczywiście 7. Także było mega ciasno i trudno, ale to mamy już za sobą :)) Są tylko wspomnienia :) Nawet miłe, o ile takie się w pamięci zachowuje :)) 

Jeśli ktoś poświęcił swój weekendowy czas 
na czytanie mojego bloga, 
to wielkie dzięki, 
życzę wszystkim 
udanego weekendu :)

 


6 komentarzy:

  1. no cóż, dla mnie dobrym hamulcem jest widywanie od czasu do czasu pijanych członków rodziny - zachowują się wtedy tak żenująco, że to wystarczy bym nie pił :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że to nie takie powszechne u wszystkich tych, którzy tym problemem są w życiu dotknięci... :(

      Usuń
  2. hmm...bezrobocie. Pamiętam doskonale jak szukałem pracy, dzwoniłem roznosiłem CV i nic.
    Jak już mi się udało znaleźć to pracowałem 9 miesięcy bez umowy. potem każda umowa była na rok, aż w końcu ostatecznie dostałem na umowę na stałe.
    Bycie bezrobotnym było dla mnie traumą, czułem się gorszy niż inny. Zresztą późniejsza praca chodź z jej posiadania cieszyłem się nie przyniosła ani pieniędzy ani satysfakcji.
    Co do alkoholu... lubię wypić w weekend kilka drinków, nie powiem, że nie, ale nigdy nie piję do tego stanu y nie panować nad sobą(tzn. teraz kiedyś bywało różnie) Lubię alkohol i mi to nie przeszkadza, wiem jak się z nim obchodzić.
    Chociaż, faktem jest , że alkohol bywa tym co burzy a ludzie pod jego wpływem niszczą wiele rzeczy na swej drodze.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) To prawda pod wpływem niszczymy to co tak piękne, to co kochamy i co nas niesie przez życie. Niestety nie każdy to potrafi zrozumieć i się obudzić w porę :( Szkoda, bo życie mogłoby być dużo piękniejsze...

      Tydzień pracy po nocach, etc. zakończył się tylko tym, że szef odesłał Miśka z kwitkiem, bez kasy, bez niczego... :(

      Usuń
  3. Dajesz radę, masz siłę i walczysz i to jest piękne. Nigdy nie byłem pijany, uciekam od alkoholu i jest mi tak dobrze. Bawić się można także bez procentów. Ja też bez pracy i podobnie jak u was moje doświadczenie jest za słabe. Masz dobre serce wiesz? Zwyciężysz i będziecie żyć spokojnie i w dostatku bo na to zasługujecie :)

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za rozmowę :)