sobota, 25 sierpnia 2018

Stacja upadku mego

Urlop to czas wypoczynku - bardzo fajnie - myślę, że udało mi się przez te półtora tygodnia nawet odpocząć i momentami zapomnieć o całym moim codziennym życiu.

Już w ostatnich momentach to nawet odczuwałem tęsknotę za swoim kątem, a jednocześnie ubolewałem na tym, że to już jest koniec sielanki.

I słusznie - rano jeszcze byłem w zupełnie innym miejscu. W świecie odległym od tego do którego przyjechałem. Choć dziś wcale ta nasza Wielkopolska od Warmii i Mazur się daleko nie wydaje być położona to jednak zupełnie inny świat.

Nikt nie rozumie po co wracam. Ja sam też siebie nie rozumiem. Po co wracać do tego zgniłego świata, do wiecznych kłótni i wyzwisk. Po co? 

Może to uzależnienie, może to uniżenie i upodlenie do którego już przywykłem? 

Ojciec znowu na podwójnym gazie, znowu obraza, wyzwiska i awantury. Znowu wróciła codzienność. 

Nie wytrzymałem i doszło do rękoczynów. Człowiek w złości działa bardzo impulsywnie, szybko i nie każdy swój ruch potrafi przemyśleć. A po jest już tylko możliwość iścia do przodu. Czasu i czynów cofnąć się nie da.
Z jednej strony czuję wstyd przed sobą i światem, z drugiej zaś jest mi to wszystko jedno. Inna strona medalu jest taka, że z czasem odczuwam brak kogoś w moim życiu. 
Ostatnio zdałem sobie sprawę, że od lat z moich ust nie padło słowo tata. Zostało wykasowane i gdy tylko słyszę jak ktoś tak się zwraca do swojego ojca, to budzą się te emocje i serce ogarnia smutek. Bardzo mnie to boli, że nie mam takiej osoby. Może to dlatego, że tu mieszkam, gdybym mieszkał gdzieś indziej z dala od rodziny nie odczuwałbym tego tak, a jednak czuję. 

Ile ja mam lat, żeby tak bardzo upaść? Przecież staram się żyć nienagannie, zdobywać swoje cele i zamiary - i w tym miejscu sam się śmieję z siebie - od jakiegoś nie ma starań, nie ma wysiłku, nie ma nic, jest pustka i życie chwilą. A wydawałoby się, że człowiek dorosły to człowiek rozumny. Guzik prawda. Rozsądek, który niegdyś mnie nie opuszczał, życiowa zaradność, którą dostrzegali inni, odporność i wytrzymałość - to wszystko wydaje się już przeszłością. Tego nie ma. Za to jest tchórzostwo w podejmowaniu decyzji. Wycofanie się z życia społecznego. Autodestrukcja. 

Obiecuję sobie zakończyć ten etap mojego życia. A on nadal trwa. I trwa ... 

Chyba zacząłem się bać życia i samego siebie. Nic nie jest już takie jak kiedyś. Nic. Nawet ja.

4 komentarze:

  1. heh, no życie nas ogólnie nie rozpieszcza... czasami się w ogóle zastanawiam czy mamy jakiś większy wpływ na to co się dzieje...

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za rozmowę :)