Jest około godziny 10:30. Siedzę sobie na przystanku tramwajowym koło dworca. Spoglądam na tablicę wyświetla, że mój tramwaj przyjedzie za ok. 12 min. Czekam. Ludzie przychodzą i odchodzą, przesiadają się i tak dalej. Nic szczególnego.
Podchodzi rodzinka widać, że przyjechali spoza miasta. Pytają o drogę do Szpitala Wojewódzkiego. Przecież on jest na ulicy Żet, a żaden tramwaj przez nią nie przejeżdża, tam jest jakaś ulica O. Jak dojechać do tego szpitala pytają.
A wystarczy wsiąść w pierwszy lepszy tramwaj i jechać, aż do przystanku Szpital Wojewódzki nie zależnie na jakiej on ulicy się znajduje to ten przystanek na którym powinniście państwo wysiąść.
Widać, że stres troszkę opadł z rodzicieli. Najprawdopodobniej dojadą do celu.
"Tato, a gdzie tutaj jest kosz?"
Tato się rozgląda i nie widzi, bo faktycznie można nie zauważyć kosza który swoją formą przypominać może jakieś oświetlenie, albo inny słup.
Ja: "Kosz stoi tam obok tablicy"
Młody pobiegł wyrzucić papierek. Jest jeszcze nadzieja, że nie utoniemy w śmieciach.
Wsiedliśmy do tramwaju, udałem się do biletomatu za mną akurat też kolejka. Czuję wzrok jak ludzie patrzą jak wybrać bilet i co zrobić by zapłacić. Ups. Pan płaci telefonem - ale jak to możliwe.
"Widziałaś tak się teraz płaci" - rzekł starszy mężczyzna do wnuczki - tak przynajmniej wyglądała ich relacja.
Zapłaciłem. Wyjąłem bilet i skasowałem w czytniku obok.
Do biletomatu podchodzi starsza kobieta, patrzy na monitor i odwraca się z pytaniem czy mogę pomóc. Myślę sobie oczywiście.
Udało się zakupiliśmy bilet, który pani później skasowała.
Do tramwaju na kolejnym przystanku wsiadła grupka nastolatków podchodzą do czytnika/kasownika i na ekranie dotykowym wybierają bilet normalny - zdziwienie bo nic się nie dzieje, gdy przykładają kartę do niego. "Chyba zepsuty." -
Ja: "Działa. Ale bilety zakupujemy w biletomacie - tam obok, a tu tylko kasujemy. Chyba, że macie kartę miejską to można tutaj zakupić bilet."
Roześmiani i speszeni nastolatkowie poszli do biletomatu.
Tego dnia jadąc jeszcze dwa, czy trzy razy tramwajem trafiłem na innych pasażerów, co to mięli problem z zakupem biletów.
Chyba nie wyglądam tak strasznie, skoro ludzie się potrafili odezwać i poprosić o pomoc :-) Ba nawet Ukrainiec (tak się domyślam) się zwrócił do mnie o pomoc.
Jakoś podróż tak szybciej mijała :d
Gdzieś w mediach wrzuciłem zdjęcie - reakcja była pozytywna - ale jak wiadomo, zawsze komuś musi coś nie podpasować ^^
Pytanie było czy to moja nowa praca w tramwajach :D
A osoba pisze:
"Porobili wam te tramwaje to teraz szpan" - Zapytałem czym szpanuję, bo nie rozumiem? No i tu była odpowiedź mniej więcej taka " tramwajami" - wybuchłem śmiechem :-D
P.S. Tego dnia tramwajem jechał ze mną niezły ciastek :D Pięknie opalony ♥ normalnie zakochałem się w tej opaleniźnie - z face nie był najpiękniejszy, ale to roli nie grało. Przez moment zastanawiałem się czy jest zajęty i czy interesują go chłopcy :-) Ah ciastek ^^ ^^ ^^
* dla tych co to nie wiedzą co znaczy słowo "szpan - szpanować" - chwalić się powiedziałbym więcej prześmiewczo pokazywać się z czymś/kimś, etc.
Pewnie sam bym się pogubił, jeśli dobrze zrozumiałem to biletomaty są wewnątrz? Jednak w Berlinie jest lepiej:D. Tylko w Polsce pewnie by je ukradli, albo zniszczyli.
OdpowiedzUsuńWidzę że coraz więcej tych ciastek widzisz;).
Są tu i tu :-) W każdym tramwaju jest biletomat, ale nie na każdym przystanku ;-) Kraść ich nie kradną, lecz niszczą...
UsuńSzpan na tramwaje WOW ;)
OdpowiedzUsuńChociaż ja ich nie doczekałem. Wyprowadziłem się jak rozkopywali przy Szpitalu Wojewódzkim :)
Ooo to już kawałek czasu temu ;-)
UsuńWedług mnie to duże udogodnienie - choć kierowcy jęczą... zresztą jak zawsze :D