Dziś rano w wypadku zginął mój przyjaciel z czasów podstawówki i gimnazjum.

Szymek K z którym tak całkiem nie dawno się dobrze przyjaźniłem, taki fajny człowiek, wiele wspólnych wypadów na ryby, pojeździć rowerem, pogadać to wszystko raptownie stanęło w moich oczach. Nie możliwe by to była prawda, napisałem do koleżanki mojej i Jego, która po chwili potwierdziła tą tragiczną wiadomość.
Szymek zginął w wyniku swojej brawury, ale co nie zmienia faktu, że jest mi strasznie przykro! Nie mogę tego zrozumieć. Jeszcze dwa dni temu odwiedziłem go na fejsie i przez głowę przeszło mi by się do Niego odezwać. Niestety nie zdążyłem, wtedy od razu nie napisałem, a teraz jest za późno :-(
Nie będę opisywał, ani przyczyn, ani też podawał jakichkolwiek bliższych informacji, bo to nie jest potrzebne.
Może to wam się wyda głupie, dziwne i zmyślone, ale wczoraj wieczorem doznałem takiego samego uczucia jak w maju bodajże, kiedy to zmarł mój sąsiad, szanowany i dobry człowiek. Zdarzyło mi się już dwa razy, że czułem to, że ktoś wkrótce umrze, ktoś z mojego bliskiego otoczenia. Wczoraj było tak samo jak wtedy, te same uczucie i w dodatku wrażenie, że ten sam "zapach" - specyficzny ani ładny ani brzydki.
Pogrążony w smutku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za rozmowę :)