niedziela, 5 maja 2013

Czy Polacy są tolernacyjni?

Czy jest odpowiedź na pytanie: Czy Polacy są tolerancyjni?


Czy uważacie się za tolerancyjnych?


Zawsze wydawało mi się, że jestem osobą tolerancyjną, dziś z perspektywy czasu i pewnych sytuacji, zaczynam powątpiewać w swoją tolerancyjność. Jak właściwie zrozumieć to słowo? Czy to akceptacja wszelakich odmienności, różności, innych zachowań? Czy tylko akceptacja osób o orientacji seksualnej: homo, bi, trans?


Jako, gej, przecież powinienem być tolerancyjny, skoro chcę tego od innych. Czy jestem? Otóż wydaje mi się, że za szybko się rozpędziłem, a tolerancji nie poznałem nigdy w życiu. Owszem akceptuję odmienność, to, że są faceci spotykający się tylko z facetami, kobiety tylko z kobietami, itp. Ale gdy na mojej drodze pojawia się odmienność w postaci innego wzorca kulturowego, inne zachowanie, inny styl inne obyczaje, czasem ta tolerancja zawodzi, przestaje ona być prawdziwa. Chcę wydać krytykę mimo, iż tak naprawdę to guzik mnie powinno obchodzić. A jednak gdzieś po kontach słychać słowa krytyki, słowa obelgi czy czasem nawet obrazy.


Mimo, iż wszędzie mówię: tolerancyjny, ale w gruncie rzeczy chyba jeszcze dużo mi brak. Nie przepadam za zniewiściałością wśród facetów, odmienne style zachowań, często zdarza mi się skrytykować. Oczywiście nie robię tego publicznie, nie obrażam ludzi, nie ubliżam im, ale gdzieś w zaciszu domowym potrafię odnieść się do sytuacji i wyrazić swoje niezadowolenie, swoje zdanie.


Kiedyś byłem świadkiem, jechaliśmy autobusem, przede mną i grupą znajomych stał chłopak z połamanymi nadgarstkami - no sorry ale muszę to tak wyrazić trzymał piękną długą różę, jego głos tak kobiecy, że aż nie mogłem go słuchać. Na przeciwko stał drugi młodzieniec, ładnie ubrany mógłbym powiedzieć, że bardziej przypominał chłopaka niż jego rozmówca.


Gdy znajomi komentowali całą tą sytuację ich gesty, to o czym rozmawiają, itp. starałem się być powściągliwy nie wyrażać swojej opinii by przypadkiem ktoś nie został urażony. Pomimo iż nasze rozmowy toczyły się w języku niemieckim, nigdy nie wiadomo kto nas słucha. Będąc już w domu nie omieszkałem wyrazić swojego zdania - wtedy czułem się jakoś tak inaczej, tak jakbym sam krytykował "swoich". Z drugiej strony ich zewnętrzny image - był dla mnie obrzydzeniem całego homoseksualizmu - no tak kuźwa mnie to brzydziło.


Zamiast nauczyć się ignorancji inności, tolerowania innych zachowań, postępowań i wzorców - gdzieś głęboko siedzi to zakorzenione "wzorcowe wychowanie" heteryka, co to "pedałków" nie lubi. I choć sam jestem tym "pedałem" w potocznym określeniu, to nie uważam się za gorszego z tego względu, a przecież to jakże wulgarne pedał ma na celu poniżenie.


Swoją drogą ciekawiło mnie skąd się wzięło to określenie geja - pedałem? Wszystko tradycyjnie zaczęło się w przeszłości, tu Grecja. Pederasto = miłośnik chłopaków, a później uproszczenie słowa i mamy pedał. No cóż jaki ten nasz język polski dwuznaczny :D


A tu video:


http://socash.tosiewytnie.pl/i,Gej-z-USA-vs-Polacy-Socash,vid,42764,index.html

13 komentarzy:

  1. O ile aż takie uogólnienia mają jakikolwiek sens, to stwierdziłbym, że Polacy są bardzo nietolerancyjni.
    A takie zdarzenia jak opisane należy uznać za pożyteczne, gdyż pozwalają nam zweryfikować sądy o sobie. A często te sądy mają nie za wiele wspólnego z rzeczywstością - in plus i in minus.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak tak uogólnienia nie są dobre, pożyteczne, ale cóż są wśród nas :D Więc dlatego o nich mówię.

    OdpowiedzUsuń
  3. Skojarzyło mi się ze słowami głównego bohatera książki, którą właśnie czytam:
    "No bo na przykład piegowaci nie s,a uważani za mniejszość przez tych, co nie mają piegów. Nie są mniejszością w tym znaczeniu, o jakim tutaj mówimy. A dlaczego nie są? Bo mniejszość traktuje się jako mniejszość tylko wtedy, kiedy stwarza ona dla większości jakieś zagrożenie, prawdziwe lub wyimaginowane."
    Christopher Isherwood

    OdpowiedzUsuń
  4. ja ze wstydem przyznaję, że nawet jako pedzioch nie jestem tolerancyjny... wielu rzeczy nie jestem w stanie zaakceptować, przede wszystkim ludzkiej głupoty! tego moja tolerancja nie przeskoczy... ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. I całkiem dobrze napisane, komuś się ubzdurało że homoseksualizm, a tym samym homoseksualiści to zagrożenie. Więc czy ja mam się czuć zagrożony heteroseksualistami? Przecież to byłoby niedorzeczne..

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli słowo to ma znaczyć akceptować i przyjmować na klatę każde zachowanie, każdy występek, każdą "inność" to wydaje mi się, że nigdy nie będę tolerancyjny, ale jeśli słowo to będę rozumiał jako tolerowania, czy akceptowanie odmiennych zachowań, postaw w społeczeństwie to wówczas są całkiem spore szanse, że będę tolerancyjny :D

    Wszystko zależy od tego jak to będziemy sobie tłumaczyć ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. tolerancja w moim przypadku jest kwestią bardzo delikatną i staram się nie uogólniać co toleruję, a czego nie. każdy człowiek jest inny, każdego powinniśmy oceniać indywidualnie. mnie tak na prawdę nie denerwuje sam fakt że facet jest zniewieściały, ale jeśli jego zachowanie wykracza poza pewne normy (np idiotyczny wysoki głośny śmiech) to po prostu staram się takich ludzi unikać, bo czuję zażenowanie w ich towarzystwie. rozumiem że każdy może urodzić się z taką a nie inną naturą, ale należy rozdzielić naturę od głupoty. jednak nie rozumiem dlaczego jedni (np. ja i zdecydowana większość ludzi) potrafi zachować swego rodzaju powściągliwość, a inni muszą epatować swoją osobą i pokazywać wszystkim na siłę swoją zajebistość.

    OdpowiedzUsuń
  8. dodam, że nie mam nic do zniewieściałych facetów, pod warunkiem że zachowują się normalnie, a nie jak pusta blacha. po prostu nie toleruję głupoty, ale teraz pasowałoby napisać ładną definicję słowa głupota i zastanowić się co jest normalne, a co jest głupie i dlaczego...

    jak już wspomniałem dla mnie liczy się charakter i osobowość, wychowanie/kultura, po części też zwracam uwagę na wiedzę drugiej osoby, bo jak ktoś nie wie gdzie jest Europa albo kto jest prezydentem Polski, to robi się trochę smutno... czy to czyni mnie nietolerancyjnym? raczej nie. każdy ma pewne wymagania co do pewnych osób. grunt żeby nie hejtować osób które kompletnie nie podchodzą pod nasze "kryteria", bo jeśli nie chcemy, to nie musimy mieć z nimi niczego wspólnego. nikt nie każe wszystkich lubić. nie na tym polega tolerancja. to że w myślimy o nich źle nie czyni nas jeszcze oprawcami. ważne żeby nikogo nie obrażać słowem i czynem.

    gdy pojawi się jednak coś co tolerujemy i uważamy to za słuszne i fajne, mamy do czynienia z akceptacją. czyli taki wyższy level tolerancji ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Sam się ostatnio zastanawiałem nad czymś podobnym... I wygląda na to, że mam tak samo :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. świetną notka, na pewno tutaj wrócę :D zapraszam również na mojego bloga wyobrazenie.wordpress.com :)

    OdpowiedzUsuń
  11. zdarzają się przypadki, że ludzie wręcz chcą pokazać swoją "nietuzinkowość" - może to określenie lepiej zabrzmi od inności :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Można to przyrównać do tego, że heterycy też nie lubią wszystkich heteryków, także jako gej nie muszę trawić wszystkich "gejusków" :)

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za rozmowę :)