środa, 4 stycznia 2012

co zrobić?

Na samym już początku zadam pytanie "co zrobić, jak postąpić?"


 W przededniu nowego roku przyszła mi nadzieja na to, że może w końcu ten rok będzie lepszy w mojej rodzinie. Późnym popołudniem ojciec będąc w domu trochę na haju, powiedział taki słowa "jestem ciekawy jak ten przyszły rok będzie wyglądał".
A jak ma wyglądać - odparła mama
Myślę o rodzinie - odpowiedział ojciec.
Dalej już nie słuchałem jakoś nie miałem chęci słuchać mamy, która pewnie mówiła o tym, że alkohol wszystko niszczy itd.
Udałem się na domówkę, ale o tym już pisałem, dlatego opuszczam ten okres. Po powrocie do domu wszytko zaczęło wyglądać zupełnie inaczej było tak jakoś inaczej, mniej wewnętrznej agresji, nawet ojciec siedział w domu o dziwo "trzeźwy". Minął pierwszy dzień roku, następnie drugi, już nawet sobie pomyślałem może wydarzenia z Wigilii coś zmieniły, może coś zrozumiał. Gdy 3 dnia wróciłem z zajęć, coś we mnie nakazywało mi wejść prosto do kuchni, pokoju by zobaczyć co w domu. Rozczarowałem się na własne życzenie. Znowu był pijany. Ale energia zebrana we mnie po nowym roku nie pozwoliła mi na to bym się załamywał, czy nawet wkurwiał tym wszystkim, poszedłem do pokoju i zacząłem się uczyć, gdzieś w między czasie był obiad, chwilkę spojrzałem w TV. Rozłożyłem swoje materiały do nauki i stwierdziłem, nie mam siły, chce mi się spać. W nocy spałem tylko 4 godziny. Usnąłem spałem z jakąś godzinkę może krócej. Wstałem i zacząłem się uczyć, powtarzać przed nadchodzącymi kołami.


W pewnym momencie usłyszałem kłótnie pomiędzy ojcem a siostrą, początkowo słuchałem tych dzięków dochodzących za ściany. W końcu nerw, poszedłem tam i zacząłem mówić to co myślę, że nie ma prawa wyzywać siostry. Ona nie jest dziwką, czy kimkolwiek tam by tak ją wyzywał. Powiedziałem też że on ma wokół takie zdanie, że ludzie naokoło tak o nim mówią. I wyszedłem.
Za jakąś chwilę wróciła mama z dworu i zaczęła się na niego drzeć. Siostra się strasznie zdenerwowała i zaczęła płakać, drżeć tak jak to u niej bywa podczas silnego stresu, a może zdenerwowania. Poszedłem tam ponownie i powiedziałem, że jeśli jeszcze raz kiedykolwiek tak komuś ubliży, zacznie się awanturować, to wzywam policję. I wyszedłem.


Po jakimś czasie wyszedł z domu. Mama przyszła do mnie do pokoju i spytała co się stało, że się tak połapali. Wyjaśniłem, że się sam czepiać zaczął. Potem w kierunku do mamy powiedziałem, że sobie przysięgałem, że jeśli to się jeszcze raz powtórzy to od razu wzywam policję. Ma założoną niebieską kartę (dla tych co nie wiedzą co to jest, to jest jakiś dokument który w pewnym sensie ma pomóc osobom dotkniętym przemocą w rodzinie, ma kontrolować rodziny, wł. chronić przed oprawcami).


Dziś siedzę sobie na uniwerku i piszę to i się zastanawiam czy będę miał odwagę, czy będę potrafił zadzwonić. Czy to coś zmieni, czy warto? Może te pytania są dla kogoś oczywiste, bo przecież jak można się dawać tak niszczyć psychicznie. Ale to nie tak proste, ktoś kto przeżył coś takiego na pewno będzie trochę chociaż mnie rozumiał.


Czasem jest ciężko zmienić świat, mimo iż jest on strasznie zepsuty. Czasem boję się, że gdyby nie to to miałbym zbyt idealne życie. Trochę się gubię, a właściwie to my się gubimy. Może to wszystko nas przerasta.


Jest ciężko, jak to dalej się potoczy nie wiem, ale wiem jedno mam moc by to zmienić, tylko odwagi brak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za rozmowę :)